piątek, 25 października 2013

Epilog


Epilog

Patrzyła na zamek, a na jej ustach pojawił się lekki uśmiech. W oczach niespodziewanie zebrały się łzy, a przecież obiecywała sobie, że nie będzie płakać. Nie opuszczała go przecież na zawsze, miała tutaj wrócić za rok. Po raz ostatni. Zamknęła oczy. Nigdy nie sądziła, że będzie tak mocno za czymkolwiek tęskniła. Nie sądziła, że przywiąże się do tego miejsca na tyle mocno. Co roku wyjeżdżała na wakacje i nigdy tego tak nie przeżywała. Westchnęła cicho. Być może zbyt emocjonalnie do tego wszystkiego podchodziła.
Odwróciła się na pięcie i spojrzała na swoich przyjaciół, którzy stali kilka kroków dalej. Remus w zamyśleniu spoglądał na Bijącą Wierzbę, Dorcas rozmawiała o czymś z Gabrielle, która ze złości zaciskała pięści, a Peter kończył jeść bułkę. Zagryzła wargę i ruszyła w ich stronę.
- Jak się przez niego spóźnimy, to zabiję tego idiotę! - warknęła Gabrielle. - Czy naprawdę nikt nie pomyślał, żeby przykleić mu tą różdżkę zaklęciem do dłoni? Wtedy nie byłoby żadnych problemów.
Lily spojrzała bezradnie na swoją matkę, która przyglądała się jej. Dziewczyna choć otwarcie się do tego nie przyznała, wiedziała, że będzie za nią tęsknić. Choć miały do nadrobienia całe szesnaście lat, zielonooka miała nadzieję, że dadzą radę. Od pięciu minut razem z Nathanem wysłuchiwała narzekania wszystkich na Jamesa. Lily również była na niego zła. Jak mógł zapomnieć różdżki?!
- Każdemu się to może zdarzyć – Meredith uśmiechnęła się lekko do Gabrielle, która spojrzała na nią ze złością.
- James owinął sobie ciebie wokół małego palca, mamo – westchnęła Lily.
To słowo nadal dziwnie brzmiało w jej ustach, jednak starała się do tego przyzwyczaić. Przecież nie mogła wiecznie mówić do Meredith po imieniu. Poza tym to było całkiem miłe. Wiedzieć, że jest na świecie osoba, której naprawdę na tobie zależy.
- Daj spokój, to naprawdę miły chłopak – Mary podeszła do Lily i niepewnie ścisnęła jej dłoń.
Dziewczyna odwróciła się i przytuliła ją mocno, opierając głowę o jej ramię. Znały się niedługo, ale myśl, że ona wraca do domu, a Meredith i Nathan zostają tutaj, wydawała jej się dziwna. Przecież nie mogła przyjeżdżać do Hogwartu kiedy tylko będzie chciała. Westchnęła cicho i za wszelką cenę starała się powstrzymać łzy, które nieproszone, cisnęły się jej do oczu.
- Uważaj na siebie, dobrze? - wyszeptała Lily.
- Zawsze na siebie uważam, kochanie.
Myśl, że mogłaby ją stracić była nie do zniesienia. Lily nawet nie chciała o tym myśleć, jednak nie było to możliwe. Każdej nocy, gdy nie mogła zasnąć, zastanawiała się, co by zrobiła, gdyby jej matce coś się stało. Przełknęła głośno ślinę. W Hogwarcie jest bezpieczna, pomyślała.
Spojrzała na zegarek, który w piątej klasie dostała od Remusa i zaklęła w myślach. Do odjazdu pociągu zostało niecałe pięć minut.
- On sobie chyba żarty stroi! - Gabrielle spojrzała krzywo na Lily. - To, że jest dla mnie jak brat i że jest twoim chłopakiem, naprawdę nie przeszkodzi mi w zamordowaniu go!
Lily wypuściła powietrze ze świstem. W tej chwili z przyjemnością pomogłaby swojej przyjaciółce. Nie chciała się spóźnić na pociąg, tym bardziej, że po przybyciu do Londynu wszyscy mieli udać się do Syriusza. Dorea Potter miała czekać na nich na dworcu, by potem zabrać całą gromadę do świętego Munga. I James doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Pokręciła lekko głową.
- Trzy minuty do odjazdu – mruknął Remus.
Lily odwróciła się na pięcie i miała zamiar odejść w stronę stacji, jednak w tej samej chwili James pojawił się przed zamkiem z różdżką w ręce.
- Co wy tutaj jeszcze robicie? Pociąg zaraz odjedzie!
Ominął Mary i Nathana po drodze się z nimi żegnając i ruszył przed siebie, a Lily i reszta pobiegła za nim.
- JAMESIE POTTERZE, KTÓREGOŚ DNIA CIĘ ZABIJĘ!

○○○

- Gabrielle, chodź – Lily pociągnęła blondynkę za rękaw i poprowadziła w stronę, gdzie stali jej rodzice.
Mary i Jonathan Evans stali z boku, oddaleni od reszty ludzi i rozglądali się po tłumie. Lily westchnęła cicho. Choć fascynował ich świat magii, wśród czarodziejów nadal czuli się niepewnie. Nadal mocno trzymając Gabrielle za rękę, zaczęła przepychać się między uczniami. W końcu stanęła przed swoimi rodzicami, którzy spojrzeli na nią z uśmiechami. Jej matka podeszła do niej i porwała w swoje ramiona. Lily zamknęła na chwilę oczy, nie wykonując żadnego ruchu, po czym również objęła kobietę. Poczuła na swoim ramieniu łzy. Odsunęła się lekko do mamy i spojrzała na jej twarz.
Mary Evans na całej twarzy miała rozmyty makijaż, a po jej policzkach nadal spływały łzy.
- Lily, tak bardzo mi przykro – wyszeptała. - Wiem, że nie powinniśmy tego przed tobą ukrywać. Ale nic nie zmieni faktu, że jesteś naszą córką. Słyszysz? Nic.
- Mamo – Lily westchnęła cicho i uśmiechnęła się lekko. - Nie jestem zła. Rozumiem.
Dziewczyna odwróciła się w stronę Gabrielle, która patrzyła na nią z lekkim uśmiechem i skinęła głową.
- Posłuchajcie, chciałabym odwiedzić przyjaciela w szpitalu. Czy możecie zabrać naszego bagaże? Mama James nas odprowadzi.
- Mówisz o Dorei? - Jonathan objął swoją żonę. - Już z nami rozmawiała.
- Och, naprawdę?
Lily spojrzała na matkę Jamesa, która stała kilka metrów dalej i rozmawiała z jakimiś ludźmi. Nigdzie jednak nie zauważyła okularnika. Podejrzewała, że pewnie żegna się ze znajomymi. Westchnęła cicho i podrapała się po głowie.
- Więc możemy iść?
- Oczywiście, że możecie. Porozmawiamy, gdy wrócicie do domu.
Lily odetchnęła i przez chwilę jeszcze stała w miejscu, patrząc jak jej rodzice odchodzą, po czym ruszyła w stronę Dorei Potter, która gdy tylko ją zauważyła, uśmiechnęła się szeroko.
- Twoi rodzice już poszli? Wszystko z nimi ustaliłam – kobieta złapała Lily i za rękę. - Lily, Gabrielle, to Jessica i Daniel Stone. Ich córka chodzi z wami do szkoły, jest w czwartej klasie.
- Lily? - Jessica spojrzała na rudowłosą z uśmiechem. - Ta Lily za którą James się ugania?
- Ta sama – Gabrielle uśmiechnęła się szeroko. - Od kilku dni są razem. Wyglądają razem cudownie!
Lily szturchnęła ją lekko w ramię i rzuciła groźne spojrzenie. Czasami zastanawiała się, czy Gabrielle robi to specjalnie. Kochała ją, naprawdę kochała, ale czasami blondynka po prostu za dużo mówiła. Tak jak na przykład dwa miesiące temu, razem z Dorcas omawiały temat jej ślubu z Jamesem. Evans wywróciła oczami. Brak Syriusza udzielał się jej przyjaciółce.
Krzyknęła cicho, gdy ktoś zasłonił jej oczy, a po chwili pocałował w policzek. Odwróciła się na pięcie i uśmiechnęła do Jamesa, który zmierzwił jej włosy. Zmarszczyła brwi. Nienawidziła tego.
- Cześć – James pomachał do Jessiki i Daniela. - Charlotte stoi przy wyjściu z koleżankami.
- Ta dziewczyna jest nieznośna. Miała czekać koło rozkładów – Jessica pokręciła głową. - Daniel, chodź, bo znów zniknie.
Po dość długim pożegnaniu, rodzicie Charlotte w końcu odeszli szukać swojej córki, a Lily spojrzała wyczekująca na matkę Jamesa. Kobieta widząc jej spojrzenie zaśmiała się cicho i ruszyła do wyjścia.

○○○

Lily rozejrzała się po piętrze na którym się znajdowali. Na niebieskich ścianach wisiały różne ogłoszenia. Pod oknami, na podłodze, stały doniczki z kwiatkami. Po korytarzu kręcili się Uzdrowiciele w białych uniformach. Czasami wymieniali między sobą różne uwagami, czasami zatrzymywali się, by porozmawiać.
Dziewczyna ścisnęła mocniej rękę Jamesa. Pięć minut temu się rozdzielili. Ona z okularnikiem mieli od razu iść do Syriusza, a Dorea, Peter, Remus i Gabrielle mieli udawać się do kawiarenki po coś do picia. Dorcas nie mogła im towarzyszyć, bowiem od razu po przyjeździe do Londynu musiała udać się do swojej ciotki.
James skręcił w boczny korytarz, a ona bezwiednie ruszyła za nim. Chłopak otworzył pierwsze drzwi po prawej stronie i wszedł do pokoju. Lily wzdrygnęła się, patrząc na białe ściany, jasną podłogę i białe stoliki i białymi krzesłami. Było tam zdecydowanie za jasno. Stały tam trzy łóżka, lecz tylko jedno z nich było zajęte.
Na środkowym leżał Syriusz, który gdy tylko ich zauważył, zerwał się na równe nogi, zrzucając koc na podłogę.
- No nareszcie! Nawet nie wiecie, jak się tutaj nudziłem!
Lily prychnęła cicho i przyjrzała mu się. Wyglądał zupełnie tak samo, jak kilka tygodni temu. Może z tym wyjątkiem, że teraz na jego przedramieniu widniała długa blizna. Prawie identyczna, jak ta, którą Lily miała na swojej lewej ręce. Skutki zaklęcia Sectusempra. Wzdrygnęła się lekko, przypominając sobie wyraz twarzy Severusa, gdy celował w nią różdżką. Jakby nigdy nic dla niego nie znaczyła.
- Czy coś mnie ominęło? - zapytał Black, wymownie patrząc na ich złączone ręce.
- Wiele rzeczy – mruknęła Lily.
- Nawet nie wiecie ile lat na to czekałem! - Syriusz zmarszczył brwi. - No dobra, wiecie, ale ten fakt można pominąć. Siadajcie i opowiadajcie!
Lily zajęła miejsce na wolnym łóżku, a James usadowił się obok Syriusza. Dziewczyna zaczęła mówić.
Opowiedziała o tym, jak walczyli w wiosce. O tym, że Syriusz odzyskał na chwilę przytomność, by potem znów zapaść w sen. Opowiedziała o pogrzebie Clarisse, o przemowie dyrektora. O tym, jak bardzo Gabrielle zadręczała się myślą, że ją zabiła. Na wspomnienie o blondynce, na twarzy chłopaka pojawił się lekki uśmiech, jednak nie przerywał Lily, która wspomniała o tym, że pogodziła się z matką, o ostatnich dniach w szkole, gdzie każdy zajmował się swoimi sprawami i kontakty wszystkich były ograniczone do minimum. Aż w końcu, patrząc z szerokim uśmiechem na Jamesa, opowiedziała o tym, że przez niego o mały włos nie spóźnili się na pociąg.
- I jeszcze Zakon Feniksa – mruknęła. - Dyrektor wtajemniczył nas w niektóre rzeczy, ale nie będę ci tego tłumaczyła. Niech mama Jamesa to zrobi, bo prawda jest taka, że ja sama niewiele z tego rozumiem. Oczywiście, Nathan był przeciwny wtajemniczaniu nas w to wszystko, ale nikt go nie słuchał.
- Czyli będziemy walczyć?
- Nie, stary, nie będziemy walczyć. A już na pewno nie ty – James pokręcił głową. - Mama powiedziała, że będzie miała na ciebie teraz oko.
- James, ona zawsze ma na mnie oko, co nie zmienia faktu, że ostatnim razem prawie nie spaliłem twojego pokoju – Syriusz wywrócił oczami.
- Wtedy nie było jej w domu, a ty miałeś nie ruszać jej rzeczy – James wyszczerzył zęby.
- Byłem ciekawy – Black wzruszył ramionami. - Poza tym ugasiliśmy ogień zanim wróciła.
- I dobrze, bo pewnie być znów chciał to zwalić na...
James umilkł i w tej samej chwili otworzyły się drzwi.
- Mówię ci przecież, że nic tam nie dosypałam, Remusie! - Gabrielle spojrzała na Lunatyka z rozbawieniem. - Wydawało ci się.
- Nie jestem ślepy, Gabrielle.
- A ja nic tam nie dosypałam, poza tym, jak chcesz, to spróbuj – dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Nie, dzięki.
Przez cały czas ich rozmowy, Lily przypatrywała się nie Gabrielle, a Syriuszowi. Dlatego doskonale widziała, jakie emocje pojawiły się na jego twarzy, gdy dziewczyna weszła do pokoju. Najpierw było to zdziwienie, a potem radość. W jego oczach pojawiły się wesołe ogniki, a na twarzy wykwitł uśmiech.
Rudowłosa przeniosła wzrok na Jamesa, który wpatrywał się w nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Przez chwilę wpatrywali się w siebie bez słowa, a potem wstali i ruszyli do wyjścia. Lily pociągnęła Remusa lekko za bluzkę i zatrzasnęła za nimi drzwi, opierając się o nie plecami.
- Muszą porozmawiać.

○○○

Gabrielle otworzyła lekko usta, wpatrując się w zamknięte drzwi. W rękach nadal trzymała dwa kubki z herbatą. Powoli odwróciła się i napotkała spojrzenie ciemnych oczu Syriusza, który wpatrywał się w nią z rozbawieniem. Dziewczyna westchnęła cicho i odstawiła kubki na pobliski stolik. Włożyła ręce do kieszeni bluzy.
Wiedziała, że w końcu będą musieli porozmawiać. Czasami w myślach nawet wyobrażała sobie to, co mu powie. Ale teraz, gdy byli sami, w czterech ścianach, wszystko wyleciało jej z głowy. Potrafiła tylko na niego patrzeć i badać każdy kawałek jego twarzy. Błyszczące oczy, szeroki uśmiech. Zamknęła oczy i policzyła w myślach do dziesięciu. Zrobiła krok do przodu i usiadła naprzeciw niego.
- Jak się czujesz?
Czy naprawdę tylko to potrafiła powiedzieć? Tylko tyle z siebie wydusić? Zaklęła w myślach. Dlaczego nie potrafiła z nim rozmawiać? Był tylko chłopakiem, takim jak każdy inny, a ona nie potrafiła wydusić z siebie nic więcej. Oszukujesz samą siebie, Gabrielle, pomyślała.
- Teraz już dobrze – mruknął. - A ty? Lily opowiedziała mi o Clarisse.
- Och...
Jasne, że mu opowiedziała. Wiedziała, że mu opowie. Chciała ją zmusić do rozmowy o tym. Tylko dlaczego miała rozmawiać o tym właśnie z nim? Nie mogła tego zrobić. Nie, kiedy w jej brzuchu zamieszkało stado motyli, w ustach zaschło, a serce zaczęło bić szybciej. Czy tak właśnie Lily czuła się przy Jamesie?
- Już jest lepiej – powiedziała w końcu. - Na początku sobie z tym nie radziłam, myślałam, że ona miała rację, no wiesz, że jestem zła. Ale teraz wiem, że to kłamstwo. Nie mogę być zła – uśmiechnęła się lekko.
- No nie wiem, ja to zawsze wiedziałem, że jest w tobie coś z diabła.
Dziewczyna otworzyła usta i zmrużyła oczy. Złapała poduszkę i rzuciła nią w chłopaka, który zrobił unik i spojrzał na nią z rozbawieniem. Dlaczego wciąż się uśmiechał? Nie mogła się skupić, gdy cały czas się śmiał!
- Powinienem być przy tobie – powiedział nagle, poważniejąc.
- Nie mogło cię tam być – westchnęła. - Ale to nic. Jesteś teraz.
Syriusz wstał i powoli do niej podszedł, siadając obok. Przyjrzał się jej twarzy. Uniósł rękę i założył kosmyk jej włosów za ucho. Nachylił się i oparł jej czoło o swoje.
- Już zawsze będę.
Dziewczyna powoli podniosła wzrok i na chwilę zamarła. Był tak niesamowicie blisko. Mogła poczuć jego oddech na swojej twarzy, mogła dostrzec każdy jaśniejszy punkcik w jego oczach. Przełknęła głośno ślinę i przysunęła się do niego bliżej.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
Gabrielle uśmiechnęła się lekko i położyła mu ręce na ramionach, przybliżając swoją twarz do jego. Trąciła go nosem, na co chłopak zaśmiał się cicho. Wyraźnie czuła, że jego oddech przyspieszył. Dotknęła swoimi ustami jego i poczuła, jakby serce zaraz miało wyskoczyć jej z piersi. Chłopak lekko pogłębił pocałunek, a Gabrielle zaczęła je oddawać, czując, że teraz ma już wszystko.

§♠§

Na początku pragnę podziękować wszystkim tym osobom, które wytrwały ze mną do samego końca. Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, w których zawieraliście uwagi i cenne rady.
Bloga założyłam ponad rok temu i nie sądziłam, że jednak uda mi się go dokończyć. A jednak, napisałam Epilog. Rozdział, który zakończył Iluzję Zła na zawsze.
Do tej pory bloga odwiedziło 27 946 osób, 295 osób skomentowało, a 30 obserwuje Iluzję Zła.
Zakończenie tej historii jest moim małym zwycięstwem ;)
Nie będę się z Wami żegnać, bo przecież nie opuszczam blogosfery. Każdy kto ma jeszcze ochotę czytać moje bazgroły może zajrzeć na Sekret Przeznaczenia – więc mówię Wam po prostu do widzenia.

15 komentarzy:

  1. Ojoj :( Tyle wykrztuszę co do epilogu. Nie znaczy, że był zły, tylko... rany, epilog! ;<
    Chociaż nie, nie - Charlotte była w epilogu! xD Wiem, że każdy zauważył, ale... ale tak jakoś :D

    Ja z mojej strony dziękuję za to, że wytrwałaś. Jak już mówiłaś, bez pożegnań, więc po prostu - dziękuję za Iluzję Zła. Do zobaczenia na Sekrecie, Kochana Nymerio, pozdrawiam gorąco!
    Trzymaj się, uściski :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie w tym epilogu czegoś brakuje, ale nie za bardzo wiem czego xD Dlatego zostawiłam go tak, jak jest :D Hahahaha ;p Charlotte pojawiała się tutaj specjalnie, szczerze mówiąć. Chciałam jakoś nawiązać do Sekretu xD
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  2. OMG. Tak pięknie.
    Ale epilog ;_; buhuhuuu
    Nie będę mówiła jak bardzo świetne to jest. Bo wszyscy wiedzą, że jest.
    Tylko brakuje mi 7 roku :< To taki piękny czas, a ty o tym w ogóle nie piszesz. Chyba.
    No chyba że pisałaś, to wtedy chętnie przeczytam. No nie ważne, 7 rok rulez.
    Ale kocham cię mimo wszystko, bo tak i jak będziesz miała jeszcze jakiś pomysł to dawaj śmiało :3 <3
    Pozdrawiam,
    Karo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, siódmą klasę postanowiłam odpuścić. Jednak na Sekrecie Przeznaczenia akcja dzieje się rok po skończeniu Hogwartu.
      Póki co nie planuję nic nowego :D
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Nie! Dlaczego?!
    Zżyłam się już z tą historią,miałam nadzieję, że opiszesz w swój cudowny sposób ślub Lily i Jamesa.
    Może kiedyś zrobisz taką miniaturkę?
    Byłam z Tobą do końca, mimo, iż pewnie nie komentowałam wszystkiego.
    Twój blog był miłą odskocznią od trudów dnia codziennego, do nauki itd.
    Zawsze będę pamiętać o tym blogu.
    PAMIĘTAJ :
    Nie zostawiaj pisania, bo masz talent!
    Pozdrawiam,
    Lilka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się z nią zżyłam, ale kiedyś musiał nadejść koniec. Być może pojawi się tutaj jeszcze jakaś miniaturka, ale jeśli chcesz przeczytać o ślubie to zajrzyj na Sekret :D
      Nie mam zamiaru niczego zostawiać xD
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Cześć :) Nie wiem gdzie poinformować... :/ Twój blog został dodany do naszego Stowarzyszenia :) Pozdrawiam,
    Lucy Black.
    http://stowarzyszenie-czasy-huncwotow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Ok, jestem.
    Wiem, masz ochotę mnie zabić, tak? Proszę bardzo! Sama Ci mogę zaostrzyć siekierę, którą następnie odetniesz mi ten głupi, ptasi łebek! No, ale niestety... Troszkę problemów miałam i tak jakoś wyszło. Czytałam wszystko, ale nie miałam naprawdę sił, aby komentować. Mam nadzieję, że jakoś uda mi się wybłagać u Ciebie chociaż odrobinkę łaski :)
    Raczej nie skupię się tutaj na aspektach czysto związanych z opowiadaniem, ok?
    Chciałam jedynie powiedzieć, że naprawdę cieszę się, że Lily w końcu jest z Jamesem, a Gabrielle z Syriuszem. Wiesz, ja uważam, że zarówno Black jak i Potter zasługują na szczęście. Nie lubię Lily, ona jest dla mnie dość dziwną osobą, ale w Twoim opowiadaniu... Nie wiem, Ty zrobiłaś coś takiego, że dzięki Tobie jakoś zaczęłam ją tolerować, a i nawet może troszkę lubić. Nie przeszkadzało mi na pewno, że to ona jest główną bohaterką opowiadania. Zazwyczaj omijałam takie dzieła szerokim łukiem, ale Twoje przypadło mi do gustu i tutaj zostałam. No, i oczywiście dobrze zrobiłam, bo wcale nie żałuję tego czasu, który poświęciłam na czytanie. Wiesz co?
    Już chyba Ci to pisałam, ale powtórzę jeszcze raz. Czytając pierwsze rozdziały Twojego opowiadania, a te, które są na końcu, naprawdę można zauważyć dużą poprawę. Wszystko jest bardziej dopracowane. Mniej chaotyczne. Człowiek się w niczym nie gubi. Zrobiłaś ogromny postęp. nie twierdzę, że kiedyś było źle, bo wtedy bym siebie samą okłamywała. Po prostu z początku trafiały się zdania, które musiałam dwa razy przeczytać, aby je powiązać z poprzednimi linijkami tekstu. A tutaj - nic. Wszystko przejrzyste. Twoje umiejętności wskoczyły na wyższy poziom i to jest bardzo duży sukces. Właśnie dlatego opłaca się publikować opowiadania na blogach - bo dzięki temu staramy się jeszcze bardziej i nasze zdolności jedynie rosną.
    Opowiadanie samo w sobie zawsze miało dla mnie jakąś większą wartość. Czytając rozdziały uśmiechałam się, ale i smuciłam z bohaterami. Po prostu potrafiłaś poruszyć te skrywane w sercu uczucia. Taki masz styl pisania już...
    Cóż mogę Ci jeszcze powiedzieć? Nie chcę się rozczulać, ani nic, bo wiem, że piszesz coś nowego i zresztą tamto za chwilkę też planuję skomentować ( bo także przeczytane wszystko, ale oczywiście nie skomentowane ), ale nie byłabym sobą, gdybym nie powiedziała, co czuję. No więc, jestem troszkę zasmucona, że to już koniec. Siódma klasa... chciałabym, aby to trwało wieczność. Wiesz, nigdy tak naprawdę nie dowiemy się, kim byli, jacy byli i jakie mieli przygody Huncwoci i ludzie z ich roku. Dlatego za każdym razem, jak opowiadanie o nich się kończy, ja czuję lekką gorycz. Bo to naprawdę ciekawe postacie, które zasługują na to, by ich opowieść trwała dłużej, a nie tylko chwilę, jak to jest w "Harrym Potterze". Ty przedstawiłaś swoją wizję ich świata w Hogwarcie i bardzo Ci za to dziękuję. Bo to coś wspaniałego czytać to, gdy wychodzi spod rąk kogoś innego, aniżeli gdy to ja sobie jedynie wyobrażam, jak to mogło być. Na pewno nigdy nie zapomnę ich przygód, wymyślonych przez Ciebie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A się rozpisałaś! :D Nie, nie mam ochoty Cię zabić, przynajmniej nie za to. Mam ochotę Cię zabić, bo usunęłaś Paradę! Znajdę Cię i uduszę! Dlaczego? ;(
      Też uważam, że oni zasługują na szczęście, Syriusza jednak podręczę jeszcze w Sekrecie. Niestety xD Miło mi słyszeć, że się poprawiłam. Staram się jak mogę.
      Wiesz, pisząc Epilog łza zakręciła mi się w oku. Chciałabym żeby to trwało wiecznie, ale jednocześnie wiem, że to nie miałoby sensu. Nic nie może trwać wiecznie, prawda? Moja przygoda z Iluzją skończyła się właśnie w tym miejscu, ale wiem, że to opowiadanie zostanie już ze mną na zawsze. Nie zapomne o nim. Dzięki Iluzji poznałam wielu ciekawych ludzi, jak na przykład Ciebie. Dzięki Tobie (a może przez Ciebie? - nie wiem xD) zaczęłam słuchać MCR ♥ Inni sprawiali, że miałam ochotę pisać, nie poddałam się, by dokończyć tą historię. Więc tak, Iluzja Zła będzie czymś, co zawsze pozostanie ze mną.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Witaj;)
    Kurka, trochę żałuję, że nie wróciłam wcześniej. Możesz mnie zabić, zjawiam się dosyć późno. No, ale chęci do blogowania wróciły, więc nie jest najgorzej.
    Nadrobiłam wszystko, co tutaj do nadrobienia miałam i naprawdę żałuję, że to koniec tej historii, bo ostatnie rozdziały miały w sobie niezwykłe ciepło. Mimo wiszącej groźby nad głowami udało im się poukładać jakoś relacje i wyjaśnić je pomiędzy sobą. Lily wreszcie przyznała się przed samą sobą do miłości i dzięki temu odnalazła szczęście. No i pogodziłaś ją z Meredith oraz rodzicami... Gabrielle też się ułożyło, a ta ostatnia scena. Mrr... Podoba mi się taki obrót akcji. Zrobiło się też bardzo refleksyjnie, melancholijnie - bardzo mnie to cieszy, bo dodało to magii opowiadaniu. bardzo Ci dziękuję za ten rok spędzony z tym opowiadaniem, bo zawsze bardzo chętnie czytałam rozdziały. No i Twoje umiejętności opisywania stały się naprawdę świetne, szczególnie jeśli chodzi o uczucia. Cieszę się zatem, że nie znikasz i w końcu dotrę również na tamtego bloga, tylko poczekaj! Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń
  7. Aktualnie nie mam żadnego buttona, którego mógłbym Ci przesłać. Jak na razie możesz po prostu umieścić informację na swoim blogu o książce, a także zamiesić link do bloga i mojego pejdża na FB, lajki są fajne, choć to trochę głupie tak o nie żebrać ;). Dodam Twój blog na mój :)
    http://theeyeofnothing.blogspot.com/
    https://www.facebook.com/pages/Karol/209285899253852?ref=hl

    Dziękuję i pozdrawiam,
    Dominik x

    OdpowiedzUsuń
  8. Szkoda, że tak późno wpadłam na tego bloga... No ale lepiej późno niż wcale. Idę czytać Sekret Przeznaczenia :) Jak będę miała czas, to będę komentować.

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajne opowiadanie, ciekawie napisane :)
    [ Pukanie do drzwi.
    To właśnie przerwało Megan intensywne poszukiwania ostatniej szkockiej w domu. Zgasiła światła, chwyciła psa i rzuciła się za kanapę, nasłuchując.
    - Widzę cię przez okno - usłyszała w końcu odkrywczą uwagę Sama.
    Powoli odwróciła się do holu wejściowego i dojrzała wlepionego w szybę Sama, a kilka metrów za nim całą trójkę jego przydupasów.
    - Wcale mnie nie widzisz - odparła od razu tego żałując. - Won stąd!
    - Wybacz, ale jeżeli uważasz, że nie umiem wyważyć z chłopakami drzwi, to się mylisz... Już kilka razy w życiu tego dokonałem - zakpił. - My chcemy tylko porozmawiać - dodał błagalnie.
    - Ilu was jest? - spytała jak najmniej łamiącym się głosem.
    - Czterech - odparł grzecznie.
    - To możecie porozmawiać między sobą - ucięła krótko i na temat. Niestety odpowiedź ta była niewystarczająca, co wnioskowała z kolejnych tortur nad drzwiami. Przeniosła ze strachem wzrok na klamkę i jednym gwałtownym ruchem otworzyła mu. Zawiesiła się niezdarnie o framugę i wypięła się w dogodnej pozie. - Czego..? - wydukała, patrząc mu prosto w oczy z zamiarem wyperswadowania jakichkolwiek poczynionych co do niej planów. Po czym spuściła wzrok na trzech pozostałych pajaców stojących tyłem do nich. Całe te trio podrygiwało zniecierpliwione, jakby dokądś się spieszyli. Przewróciła zniecierpliwiona oczami i oparła ciężar ciała na ramie drzwi.
    - Wiesz, zabawna historia... Trudno mi to powiedzieć, ale muszę cię porwać.
    ->>>>> http://sineserce.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  10. Zapraszam na http://apprentice-rangers.blogspot.com/ może ci się spodoba.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy