piątek, 27 września 2013

Rozdział 27


Początek”

Nie chciała wracać do domu. W jej życiu tak wiele się zmieniło, że nie była pewna, czy to wszystko zniesie. Na dodatek tam była Petunia. Pamiętała to pogardliwie spojrzenie, którym ją obdarzyła, gdy dowiedziała się, że nie są naprawdę spokrewnione. Dawno przyzwyczaiła się do tego, że nie jest przez nią traktowana jak siostra. Ale zawsze wierzyła, że gdzieś w głębi serca dziewczyna tak naprawdę nią nie gardzi. Westchnęła. Wszystko okazało się tylko iluzją. Światem, który myślała, że jest prawdziwy.
Usiadła pod Wielkim Dębem i wyjęła z torby przybory do pisania i pergamin. Spojrzała na Zakazany Las i uśmiechnęła się lekko. Po wakacjach przyjedzie tutaj ostatni las. Nie wyobrażała sobie, że potem może już nie zobaczyć Hogwartu. To był jej dom, jedyny, w którym naprawdę czuła się sobą. Poza tym wkroczenie w dorosłość sprawiało, że będzie musiała stawić czoła wszystkiemu, co czeka ją poza zaklęciami obronnymi zamku. Nie wiedziała, czy jest na to gotowa. Czy kiedykolwiek będzie.
Zerknęła na czysty pergamin, który trzymała w ręce i zagryzła wargę.

Kochani,
długo zastanawiałam się nad tym, czy napisać ten list. Musicie wiedzieć, że to dla mnie trudne. Wiele czasu zajęło mi przystosowanie się do myśli, że nie jesteście moimi biologicznymi rodzicami. Nawet nie jestem pewna czy teraz jestem do końca pogodzona z tą myślą. Nie wiem dlaczego ukrywaliście przede mną ten fakt, naprawdę. Jest mi przykro, że przez tyle lat mi o niczym nie powiedzieliście. Ale to nie zmienia faktu, że to wy mnie wychowaliście. Traktowaliście, jak własną córkę i staraliście się, bym miała wszystko, czego potrzebowałam.
Gabrielle cały czas starała się mnie przekonać, że musieliście mieć jakiś powód. Być może mieliście. Nie wnikam w ten temat. W każdym razie, to właśnie ona w jakiś sposób wpłynęła na moje postępowanie i to dzięki niej postanowiłam napisać ten list, po całych dziesięciu miesiącach, w ciągu których prawie wcale się nie odzywałam. Przepraszam, wiem, że zachowałam się dziecinnie.
Muszę wam też przekazać jedną, bardzo ważną wiadomość. Poznałam Meredith Santiest. Moją biologiczną matkę. Opowiedziała mi całą historię, dlaczego mnie zostawiła, co robiła przez te szesnaście lat. Wydaje mi się, że w moim życiu, w ciągu tego roku wydarzyło się zbyt wiele rzeczy. Nie potrafię pozbierać myśli, nie potrafię.
Rozpisałam się, a początkowo miałam napisać tylko jedno zdanie. Wracam do domu na wakacje, przyjeżdżam z Gabrielle. Do zobaczenia na King's Cross dwudziestego drugiego czerwca.
Lily
Przebiegła jeszcze raz wzrokiem po liście i pokręciła głową. Nie tak chciała to wszystko powiedzieć, ale nie potrafiła inaczej. Westchnęła cicho i oparła głowę o pień drzewa. Przymknęła oczy. Pisanie listu to było jedno, gorzej będzie, gdy spotkają się twarzą w twarz. Jak wtedy zareaguje? Cieszyła się, że będzie miała przy sobie Gabrielle. Przynajmniej w niej będzie miała oparcie.
- Lily?
Otworzyła oczy i uśmiechnęła się szeroko na widok Jamesa, który zmierzał w jej stronę. Nie widziała go od dwóch dni, czyli od dnia, gdy poznała jego matkę. Słyszała, że spędzał czas z Remusem i Peterem, starając się zapełnić pustkę, jaka pojawiła się, gdy Syriusz wylądował w Mungu. Powoli podniosła się z ziemi i ruszyła w jego stronę. Miał na sobie czarne spodnie i białą koszulę, włosy jak zwykle pozostawały w nieładzie, a pod oczami widoczne były lekkie cienie. Jakby w ogóle nie spał. Zmarszczyła nos.
- Co tutaj robisz? - zapytał stając przed nią.
- Przyszłam pomyśleć i napisać list, do rodziców – pomachała mu kartką przed nosem. - A ty? Gdzie twoja mama?
- U Dumbledora, ostatnimi czasy cały czas tam przesiaduje – wzruszył ramionami. - Więc pogodziłaś się z rodzicami?
Rudowłosa westchnęła. Nie można było tego do końca nazwać pogodzeniem. W końcu nie odzywała się do nich przez tak długi okres, nawet nie wiedziała, co u nich słychać. Pokręciła lekko głową.
- Napisałam po prostu co u mnie, no i poinformowałam ich, że wracam do domu na wakacje. A co z Syriuszem? Twoja matka była w szpitalu?
- Nie – zacisnął zęby. - Nie może się tam pojawić, bo matka Syriusza podobno cały czas tam jest. Nagle się pojawiła – prychnął. - Ale znajomy mamy tam pracuje, więc przekazuje jej niektóre informacje. Jego stan jest w normie, obudził się i strasznie się awanturuje o to, że nie chce tam dłużej leżeć – wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Znając Łapę to na widok swojej mamuśki pewnie ciśnienie lekko mu się podniosło.
- Jesteś okropny! - Szturchnęła go lekko w ramię.
- Mówię prawdę! Nie znasz jego matki, stara jędza. Jestem pewien, że podczas pełni urządza sobie przejażdżki na miotle z kapeluszem na głowie.
Pokręciła głową i zaśmiała się cicho, powoli ruszając w stronę sowiarni. Musiała wysłać ten list dzisiaj, jeśli chciała bu doszedł do domu jak najszybciej. Nie spodziewała się, że na niego odpowiedzą. Właściwie, to miała nadzieję, że tego nie zrobią. Wiedziała, że zachowała się okropnie. James szedł obok, z rękami w kieszeniach, co chwilę na nią zerkając. W końcu prychnęła i zatrzymała się, zakładając ręce na biodra.
- Gadaj o co ci chodzi – mruknęła.
- Mnie? O nic.
- Nie kłam, Potter – syknęła.
- Więc przechodzimy na nazwiska, tak? - uniósł brwi. - Zgoda, Evans. Powiedz mi, o co chodzi z Mary.
Wytrzeszczyła oczy i odwróciła się na pięcie. Dlaczego w ostatnim czasie wszyscy pytali ją o jej relacje z biologiczną matką? Daj jej szanse, Lily. Nie może być taka zła! Lily, pogadaj z nią. Na pewno miała jakiś powód, Lily. Nagle wszyscy zaczęli dawać jej jakieś rady. A przecież sama wiedziała, jak ma postąpić. To było jej życie i chciała o nim decydować. A aktualnie nie miała ani ochoty na rozmowę z Meredith, ani nie miała ochoty jej niczego wybaczać. Potrzebowała czasu, a to, że wszyscy cały czas ją poganiali wcale nie pomagało jej w podjęciu decyzji.
Rozumiała Gabrielle, ona zawsze była irytująca i potrafiła doprowadzić Evans do szału. Ale James? Dlaczego on też musiał jej o tym truć?
- Dlaczego chcesz o tym rozmawiać? - spytała, nie odwracając się w jego stronę.
- Po prostu jestem ciekawy – mruknął. - W końcu jest twoją matką, no i wiem, że rozmawiałyście.
- I na tym się skończyło. Ona mi wszystko powiedziała, a ja wyszłam. Tyle, koniec historii.
Wzruszyła ramionami i weszła do sowiarni, rozglądając się za sową. Połowa z nich drzemała na najwyższych piętrach i tylko te najmniejsze były gotowe do drogi. Westchnęła cicho i podeszła do szaro białej sówki, która wlepiała w nią swoje czarne oczy. Uśmiechnęła się lekko i zaczęła przywiązywać jej list do nóżki. Sowa zahukała cicho i po chwili wyleciała przez okno.
Lily odwróciła się do okularnika i oparła o ścianę. Zaklęła w myślach. Jej serce wciąż biło szybciej na jego widok, a przecież do niczego poważniejszego między nimi nie doszło! Wywróciła oczami. Nie dopuszczała do siebie myśli, że się zakochała. Nie w Jamesie Potterze. Z drugiej jednak strony, każde z nich się zmieniło w jakiś sposób.
Czuła się przy nim bezpieczna, tak jakby właśnie tuż obok niego było jej miejsce. Jakby mógł obronić ją przed wszystkim co złe. Zamknęła oczy.
- Może się przejdziemy?
Spojrzała na chłopaka krzywo i wzruszyła ramionami.
- Jasne, przejdźmy się.

○○○

Patrzyła na kominek, w którym od trzech miesięcy nie palił się ogień. Ale tak naprawdę go nie dostrzegała. Nie słyszała uczniów, którzy śmiali się i rozmawiali gdzieś w kątach Pokoju Wspólnego. Istniała tylko ona i świat, w którym przebywała. Cichy, bez jakichkolwiek zakłóceń. Miejsce, gdzie mogła na spokojnie o wszystkim pomyśleć. A właściwie mogła myśleć tylko o jednej rzeczy.
Jej myśli wciąż zajmował Syriusz Black. Nie mogła się go pozbyć z głowy. Wciąż przed oczami miała jego roześmianą twarz, ich pierwszy nietypowy pocałunek, ich kłótnie i przyjazne pogawędki. A najbardziej w jej pamięci wyryła się ich ostatnia rozmowa. Zamknęła oczy, chcąc powstrzymać łzy, które się w nich zebrały.

- Ely, nic ci nie jest? - spytał ściągając brwi.
Zawiesiła na nim wzrok i zamrugała szybko. Patrząc na twarz chłopaka, miała ochotę zakończyć wszystkie kłótnie. Powiedzieć mu prawdę, jak bardzo jej na nim zależy. To wszystko co się działo, uświadomiło jej, że może im się coś stać i być może już nigdy nie będzie mogła nic zrobić. Coś ścisnęło ją za serce na tą myśl. Zacisnęła dłonie na jego koszulce i pokręciła głową.
- Syriuszu, ja... - zaczęła, jednak chłopak przerwał jej, uśmiechając się lekko.
- Wiem, Gabrielle. Ja ciebie też – wyszeptał i nim dziewczyna zdążyła się zorientować, wstał, pociągając ją za sobą.
Szybko odnalazł im różdżki i uchylając się przed latającymi zaklęciami, ścisnął dłoń dziewczyny.
- Uważaj na siebie!- rozkazał i szybko poleciał do Jamesa, aby pomóc mu z dwoma Śmierciożercami.

Naprawdę nie chciała już płakać. Miała tego dość, ale za każdym razem, gdy o nim myślała, załamywała się. Prychnęła. Znów miała wyrzuty sumienia. Może gdyby zareagowała szybciej, wszystko byłoby w porządku. On byłby teraz przy niej.
Podwinęła kolana i objęła się rękoma, bujając się w przód i w tył. Nie potrafiła się z tym wszystkim pogodzić, to wszystko... To było dla niej za wiele.
- Gabrielle? - spojrzała na Remusa zaczerwionymi oczami i po chwili odwróciła głowę.
Chłopak bez słowa usiadł obok niej i objął ją ramieniem. Wciągnęła głęboko powietrze.
Tak bardzo pragnęła, by Syriusz tutaj był. Powiedziałaby mu o wszystkim, mogłaby nawet wyjść na naiwną idiotkę, ale naprawdę chciała, by o wszystkim wiedział. O tym, że jej zależy, że nigdy na nikim jej tak nie zależało jak na nim. Gdyby tylko był przy niej, nigdy nie pozwoliłaby mu odejść. Przełknęła głośno ślinę i spojrzała na Lunatyka, który niewidzącym wzrokiem patrzył na ścianę.
- Wyjdzie z tego, prawda? - szepnęła.
- Syriusz jest silny – odparł. - Poza tym ma do kogo wracać – uśmiechnął się lekko.
- Och – szturchnęła go łokciem. - Daruj sobie. Zachowywałam się jak ostatnia idiotka, wiem o tym. Zamiast was posłuchać, ja udawałam, że nic mnie to nie interesuje. Tak bardzo żałuje...
- Będziesz jeszcze miała czas żeby mu o wszystkim powiedzieć. On nie umiera, Gabrielle. On po prostu jest w szpitalu.
- Tak, wiem. Ze swoją matką – dodała ze złością. - Jak myślisz, jak to wytrzymuje?
- Szczerze? - Remus zaśmiał się cicho. - Myślę, że rzuca wszystkim, co ma pod ręką.
- Aha, to by do niego pasowało. No, chyba, że ma różdżkę pod ręką – dodała.
- Sama widzisz, że na brak atrakcji nie może narzekać.
Pokręciła lekko głową i oparła się o ramię chłopaka z lekkim uśmiechem na ustach.

○○○

- Co my tak właściwie robimy? - spytała, gdy wraz z Jamesem przemierzali ulice Hogsmeade, kierując się do Miodowego Królestwa.
- Łamiemy reguły, a jak ci się wydaje? - uniósł jedną brew.
- Słuchaj, rozumiem, że brakuje ci Syriusza i tak dalej, ale nie namawiaj mnie do łamania regulaminu!
- Już to zrobiłaś, Evans – pokręcił głową z niedowierzaniem. - Chyba nie powiesz mi, że chcesz wracać?
- A jakbym chciała? - zatrzymała się i założyła ręce na piersi. - Wróciłbyś ze mną?
- Oczywiście, w końcu ja cię tutaj przyprowadziłem.
Uśmiechnęła się szeroko i ruszyła dalej. Potrzebowała tego, czegoś, co odgoni jej myśli od innych spraw. A wyprawa do Miodowego Królestwa była całkiem kusząca. James objął ją ramieniem i pchnął drzwi o sklepu. Uśmiechnął się szeroko do ekspedientki, która tylko pokręciła głową i machnęła ręką. Musiał być tam stałym klientem, skoro nie pytała, dlaczego nie jest w szkole. Okularnik od razu podszedł do lady i zgarnął dwie wielkie tabliczki czekolady.
Lily tymczasem chodziła po sklepie szukając Czekoladowych Żab, na które ostatnio miała ochotę. Wciąż czuła na sobie wzrok Pottera, ale o dziwo, tym razem jej to nie przeszkadzało. Dobrze czuła się w jego towarzystwie i chciała, żeby ten dzień trwał wieczność. Wiedziała, że jutro znów będzie zastanawiała się, co zrobić ze swoimi rodzicami i Meredith, ale teraz po prostu wolała o tym nie myśleć.
Musiała również przyznać, że łamanie reguł wcale nie było takie złe. Wyszli ze szkoły jakimś tajemnym przejściem, tak że nikt nie zauważył, że znikają i tak samo mieli wrócić. James mówił, że wiele razy z niego korzystali, bo przecież jakoś musieli załatwić prowiant na imprezy po wygranych meczach. Uśmiechnęła się pod nosem. Zastanawiała się jakie niespodzianki jeszcze ją czekają.
Wróciła do chłopaka po niecałych piętnastu minutach taszcząc ze sobą Czekoladowe Żaby, Fasolki Wszystkich Smaków, Miętowe Ropuchy i Lodowe Myszy. Chłopak spojrzał na nią ze zdziwieniem, jednak nie skomentował jej zakupów. Dopiero, gdy wyszli, postanowił zapytać, czy zje to wszystko sama.
- Jak chcesz, to mogę się z tobą podzielić – wzruszyła ramionami. - Po prostu jak mam jakieś zmartwienia, czy coś, to jem słodycze.
- Czym się martwisz, Lily? - pociągnął ją za rękę i poprowadził do pobliskiej ławki.
- A jak ci się wydaje? - mruknęła. - Naprawdę nie wiem, jak moje życie będzie teraz wyglądało. No wiesz, zbliża się wojna, poznałam swoją matkę i nie wiem, co mam z tym zrobić, poza tym wracam do domu, gdzie jest siostra, która nienawidzi mnie jeszcze bardziej niż wtedy, gdy dowiedziała się, że jestem czarownicą. Będę musiała przeprowadzić poważną rozmowę z rodzicami i tak naprawdę to nie wiem, co mam im powiedzieć – mruknęła.
- Wracasz do do z Gabrielle, racja?
- Tak planuje, tylko ona jeszcze o niczym nie wie.
- Więc będziesz miała przy sobie najlepszą przyjaciółkę, a ja z Syriuszem będziemy was odwiedzali. Wierz mi, Łapa nie przepuści żadnej okazji, by zobaczyć Harrison.
Zaśmiała się pod nosem. Naprawdę chciała, by w końcu byli razem. Po tym wszystkim, co obydwoje przeszli, zasługiwali na szczęście. Poza tym każdy widział, że coś między nimi jest. Zupełnie tak jak między Jamesem, a nią. Różnica polegała jednak na tym, że James starał się o Lily, a ona zawsze go odrzucała. Z Syriuszem i Gabrielle było tak, że żadne z nich nie potrafiło otwarcie mówić o swoich uczuciach.
Przełknęła głośno ślinę i spojrzała na chłopaka, który odchylił głowę do tyłu i wpatrywał się w niebo. Weź się w garść, Lily. Podobał jej się. Nie mogła dłużej okłamywać samej siebie, to ją wyniszczało. Musiała dopuścić do siebie te uczucia, bo któregoś dnia może być po prostu za późno. Tyle lat go odtrącała, nie dawała mu żadnej nadziei. Był egoistką. Myślała tylko o sobie, nie interesując się tym, co może czuć James Potter. Chłopak, który podobno był w niej zakochany po uszy. Ale nadal nie wiedziała, czy może sobie pozwolić na to uczucie. Chociaż... jeśli raz się sparzy, to drugi raz nie popełni tego samego błędu.
- Lily, idziesz?
- Co? A, tak, jasne – odparła lekko zachrypłym głosem.
Wstała i wygładziła bluzkę. Spojrzała na okularnika i w tej chwili ich spojrzenia się spotkały. James zrobił krok w jej stronę i po chwili znajdował się zaledwie kilka centymetrów przed nią. Złapał jej twarz w ręce i przybliżył do swojej, tak, że poczuła jego gorący oddech na swoich policzkach. Jeszcze przez chwilę patrzył jej w oczy, po czym złączył swoje usta z jej.
Opuścił dłoń na jej plecy, przyciągając dziewczynę bliżej. Lily wplotła palce w jego włosy, pogłębiając pocałunek. Przymknęła oczy w chwili, gdy język chłopaka dostał się do jej ust, delikatnie pieszcząc podniebienie. Uśmiechnęła się lekko odsuwając się nieznacznie. Oparła swoje czoło o czoło James i starła się uspokoić oddech. Serce biło jej jak oszalałe.
Powoli podniosła wzrok i natrafiła na spojrzenie orzechowych oczu chłopaka. Uśmiechnął się szeroko i przyciągnął ją mocniej do siebie, przytulając. Wciągnęła głęboko powietrze rozkoszując się jego zapachem.
W jej nozdrza uderzył zapach mięty pomieszanej z cynamonem.

§♠§

Jeden z tych rozdziałów, który naprawdę mi się podoba. A Wam? 

Postanowiłam, że nie będę komentowała u Was starszych rozdziałów. Możecie się spodziewać mojego komentarza pod najnowszym postem. Jestem na bierząco, ale gdybym miała komentować każdy rozdział, zajęłoby mi to naprawdę dużo czasu, którego przez szkołę po prostu nie mam. 

Na dziś to chyba tyle. 

12 komentarzy:

  1. Ha! Jily! Genialne! Jily! Świetne! Jily! Fantastyczne! Jily!

    Ekhem.

    Wiesz, że kiedy weszłam na bloggera i zobaczyłam, że dodałaś nowy rozdział (wtedy to było jeszcze "godzinę temu") od razu tu weszłam. I wiesz, że dopiero teraz znalazłam czas na to, żeby przeczytać to dzieło?

    Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że ciesząc się z tego rozdziału równocześnie muszę trochę się posmucić, bo to jest już 27 rozdział, a co za tym idzie - KONIEC JEST BLISKI! O, rany, ile było w tym dramatyzmu :D

    Cóż. Przyjemnie mi się czytało ten rozdział, był taki inny od wszystkich pozostałych (takie mam wrażenie), ale jednocześnie taki... taki Twój. Taki Nymeriowaty, i to mi pasuje :D

    I na koniec: Jaaaames ♥

    Dzięki Ci za ten rozdział. Miło jest przeczytać coś takiego po TAKIM tygodniu i przed TAKIM tygodniem.

    Pozdrawiam, ściskam, życzę weny i czasu, czasu, czasu i jeszcze raz czasu.
    Trzymaj się ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie smutaj się :) Do końca jeszcze trochę czasu (powiedzmy, że pod koniec października dopiero pojawi się epilog).
      Taa, ja też nie miałam za cudownego tygodnia i następny raczej też taki nie będzie. Codziennie kartkówki i to nie po jednej na dzień, co to to nie. Dlatego gdy dziś w końcu siadłam przed komputerem ucieszyłam się, że chociaż na Iluzję mam rozdział napisany.
      Cieszę się, że się podobało.
      Ugh, rozpisałam się, co? ;D

      Usuń
    2. Faktycznie, rozpisałaś się, aż miło - ma za to głupio, że odpisuję tak późno. Powód jednak ten sam, co w ostatnim czasie - brak, kurna chata, czasu.
      W takim razie poniekąd mnie pocieszyłas - tym, że około końca października będzie dopiero epilog. Zresztą, nie, co ja mówię. To i tak szybko :D Ja uwielbiam rozwlekać coś, co się już kończy a to mi się podoba i w ogóle. Przykładowo, taki Hobbit. Wiem, że do końca pozostało mi kilka rozdziałów, więc te kilka rozdziałów czytam dwa-trzy dni, mimo, że normalnie przeczytałabym połowę (ewentualnie 2/3) książki za jedno popołudnie (pod warunkiem, że miałabym czas) :D
      Ja mam tak samo w szkole. Upierdziel po pachy xD
      Pozdrawiam ;3

      Usuń
    3. Przeczytałam Hobbita i wszystkie części Władcy Pierścieni. Niesamowite książki. Zresztą Hobbit jako film, też był całkiem dobry. Do końca października kupa czasu, a znając mnie, to pewnie i tak się przedłuży :D

      Usuń
  2. Jejku,to jest świetne! *.*
    Lily i James boscy <3
    Lilka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejciu, serio tak bardzo wszyscy czekali na Jily? :D No nic, miło, że się podobało :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Od dawna czytam Twojego bloga, ale jakoś nigdy nie komentowałam go i w sumie nie rozumiem czemu... Po prostu uwielbiam jak piszesz! A w szczególności o Jily! Wyjątkowo pięknie to wszystko opisujesz i (muszę się do tego przyznać) jak tylko zobaczę, że dodałaś nowy rozdział to przelatuję go wzrokiem, żeby wiedzieć czy piszesz coś o moim ukochanym paringu :D
    CHCEMY WIĘCEJ LILY I JAMESA!!! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo, bardzo mi miło :) Nie jestem pewna, czy będzie więcej, bo blog zbliża się ku końcowi, ale postaram się.
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  4. Załamka. Po prostu tragedia.

    Dlaczego to już prawie koniec???? D:
    I dlaczego tak krótko :<<

    Ehhh, jest idealnie. Prawie. Bo jest jedno 'ale'.

    Jakoś tak... Stracznie szybkie są te momenty Jily. W sensie, ona nagle zdaje sobie sprawę, że go kocha, potem nagle przyznaje się do tego, że go kocha, a potem ona nagle ją całuje.
    Szczególnie ten pocałunek.
    On na nią zerka a 3 linijki później się całują. I to tak troszkę bez powodu od strony Jamesa.

    Przynajmniej ja to tak odbieram.
    Po prostu lubię... chwytać chwile i je rozciągać. Żeby była ta satysfakcja po długim oczekiwaniu.

    I mimo, że się rozpisałam, to drobnostka w stosunku do twego talentu <3

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O. Wiem co mi nie pasuje. On na nią popatrzył, i prawie od razu zrobił krok w jej stronę. To takie dziwne. Ale ok. To tyle XD Wybacz, że się czepiam.

      Usuń
    2. Szczerze to nie umiem pisać takich scen i od początku byłam pewna, że mi nie wyjdzie, chociaż i tak moim zdaniem nie jest najgorzej. I dziękuję również za wyrażenie opinii :) Postaram się poprawić.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Genialny rozdział. Mam nadzieję, że Łapcia wyzdrowieje i że w końcu będzie z Gabrielle.
    A co do Lily i Jima :) Jeeest ! Buzi buzi.
    PS. nominowałam cię do Liebster Award :) Więcej informacji u mnie na blogu : bractwoswitu.blogspot.com. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy