wtorek, 6 sierpnia 2013

Rozdział 24

 „Zakon Feniksa”
Był blady. Prawie tak biały, jak kartka papieru. Jego klatka piersiowa unosiła się lekko, nierównomiernie, zupełnie tak, jakby coś sprawiało mu trudności z oddychaniem. Ściskała jego rękę, wierząc, że czuje jej obecność, wie, że tutaj jest. Otarła łzę, która spływała jej po policzku. Uśmiechnęła się lekko. Od kiedy stała się taka czuła? Nie płakała od pogrzebu swoich rodziców. Zawsze trzymała emocje na wodzy, a wystarczył jeden incydent, by wszystkie bariery legły, a uczucia spadły na nią jak grom z jasnego nieba. Przecież obiecywała sobie, że nie będzie już płakać. Te czasy miała pozostawić daleko za sobą.
A jednak. Płakała. Dla niego, przez niego, za niego. Płakała, bo chciała by się obudził. Płakała, bo była już tak blisko, by powiedzieć mu co do niego czuje. Płakała, bo leżał tutaj przez nią. Gdyby wtedy całej swojej uwagi nie skierowała na Clarisse, ten drugi Śmierciożerca nie zdążyłby dotrzeć do Syriusza. Nie musiałaby tutaj teraz siedzieć, w myślach błagając Merlina, by wyzdrowiał. Nie musiałaby znosić współczującego spojrzenia Lily. Do tego wszystkiego by nie doszło.
Poczuła, że ktoś kładzie rękę na jej ramieniu i nie przejmując się kto to, odwróciła się i przytuliła tą osobę. Do jej nozdrzy dotarł zapach fiołków. Lily zawsze pachniała fiołkami. Zaszlochała cicho, gdy dziewczyna zaczęła głaskać jej włosy. Była taka słaba.
- On się obudzi, Gabrielle. Wiem to.
Pociągnęła nosem i odsunęła się od rudowłosej. Powolnym ruchem ręki otarła łzy i spojrzała na przyjaciółkę, która patrzyła na nią z góry. Aż dziwne, że to ona pozbierała się po tym wszystkim najszybciej. Ale czego mogła spodziewać się po Lily Evans? Wiedziała, że potrzebna jest osoba, która sprawi, że wszyscy pozbierają się do kupy. Nawet teraz, nie przejmowała się własnymi problemami, tylko była tutaj z nią, starając się podnieść Gabrielle na duchu.
- Ale kiedy? Minęły cztery dni, Lily – westchnęła. - Martwię się o niego. Tak bardzo się martwię.
- Wiem, ale pani Pomfrey robi co tylko może.
Gabrielle pokiwała głową. Wiedziała, że wszyscy robią, co w ich mocy. Ale to nie zmieniało faktu, że Syriusz nadal się nie obudził. A ona wcale nie czuła się lepiej. W głębi siebie toczyła bitwę z własnymi myślami. Zabiła Clarisse. Mogli mówić, że to był wypadek, że nie miała wyboru. Ale nie potrafiła nic poradzić na to, że czuła się podle. Przed oczami wciąż miała jej ciało, a w głowie wciąż słyszała głos Lily: „Ona nie żyje.” W nocy miała koszmary. Ona sama stała nad wielką czarną przepaścią, z której wystawała blada dłoń dziewczyny. „Morderczyni”, szeptała. Mogli mówić, co chcieli, mogli ją pocieszać. Ale nikt nie potrafił zmyć z niej winy. Ona w niej tkwiła. Zżerała ją od środka, nie pozwalając zapomnieć. Nie pozwalając, by uwierzyła, że wcale nie jest winna.
Powoli stawała się cieniem samej siebie, wpadła w otchłań i nikt nie potrafił jej stamtąd wyciągnąć. Lily widziała co się z nią dzieje, próbowała rozmawiać, tłumaczyć, ale wszystkie te słowa odbijały się głuchym echem w głowie Gabrielle. Nie wierzyła w to, że jest niewinna, że uratowała życie Syriuszowi. Nie wierzyła już w nic.
- Panno Evans?
Z odrętwienia wyrwał ją głos szkolnej pielęgniarki, która szła w ich stronę. Odgarnęła blond grzywkę, która opadała jej na oczy i wlepiła swoje spojrzenie w kobietę. Powoli zbliżyła się do łóżka, na którym leżał Syriusz i westchnęła cicho.
- Obawiam się, że nie będzie mógł tutaj dłużej zostać – powiedziała. - Nie mogę nic więcej dla niego zrobić. Szpital świętego Munga zapewni mu lepsze warunki, a Uzdrowiciele na pewno znajdą sposób, by się obudził.
- Słucham? Chcą go stąd zabrać?!
Gabrielle puściła dłoń Syriusza i stanęła na równych nogach, mierząc Popy groźnym spojrzeniem.
- Uspokój się, Gabrielle! - Lily powoli zaczęła tracić panowanie nad sobą. - Co jest z tobą nie tak?! On potrzebuje pomocy, której tutaj nie dostanie! Weź się w garść i przestań użalać nad sobą, bo potrzebujemy cię. Ja cię potrzebuję!
- Co jest ze mną nie tak?! To wy za wszelką cenę staracie się przekonać mnie, że Lestrange zginęła, bo tak miało być! Wiecie jak to jest kogoś zabić?! Mam jej krew na swoich rękach, Lily! Nic nigdy jej nie zmyje!
- Użalasz się nad sobą, bo uratowałaś Syriuszowi życie, tak? Nie widzisz tego, że on tu jest tylko dzięki tobie?! Na Merlina, gdyby Lestrange nie zginęła wtedy, z twojej ręki, zabiłby ją ktoś inny! To był wypadek! Wypadek, rozumiesz? Byłam tam wtedy, widziałam to! Nie chciałaś jej zabić.
- Ale ona nie żyje!
- Widocznie miała tam zginąć!
- Tylko nie mów teraz nic o przeznaczeniu, jasne?! Mam już dość tej waszej gadki o tym, że „tak miało być”. Najlepiej daj mi spokój – dodała ciszej i ruszyła w stronę drzwi.
Lily zacisnęła pięści i odwróciła się w stronę pani Pomfrey, która tylko pokręciła głową ze zrezygnowaniem.
- Kiedy zostanie przeniesiony?
- Za dwa dni powinien pojawić się Uzdrowiciel.
- Dwa dni... - dziewczyna westchnęła i wzruszyła ramionami. - Chyba muszę przekazać to reszcie.

○○○

Wybiegła z zamku na błonia. Potrzebowała spokoju, by nikt nie mówił jej, co ma robić, co jest dla niej najlepsze. Nie musieli jej pocieszać, bo nie potrzebowała tego. Chciała po prostu, by ją zrozumieli. Westchnęła cicho i ruszyła w stronę Wielkiego Dębu, gdzie lubiła siadać z Lily. Miały stamtąd doskonały widok na jezioro i Zakazany Las. Zawsze wtedy rozmawiały o wszystkim. Szkole, chłopakach, planach na wakacje, na przyszłość. Zwierzały się sobie. Kiedyś nawet wyryły w drzewie swoje inicjały, obiecując, że ich przyjaźń przetrwa wieki.
Oparła się o gruby pień drzewa i zamknęła oczy. Tak bardzo chciałaby wrócić do tych beztroskich lat, gdy po dziesięciu miesiącach spędzonych w Hogwarcie wracała do domu. Czekali tam na nią rodzice, którzy zawsze byli ciekawi co wydarzyło się w szkole. Jechała z nimi na wakacje, a gdy wracała, wyjeżdżała do Lily, by spędzić z nią ostatnie dni przed powrotem do szkoły. A teraz... Teraz nie miała do kogo wracać. Już nikt jej nie przywita, nie przytuli i nie powie, jak to bardzo za nią tęsknił. Straciła wszystko i nie miała możliwości, by to odzyskać. Życie bywa okrutne i Gabrielle o tym doskonale wiedziała. W jednej chwili daje na tak wiele, a w drugiej wszystko to odbiera, pozostawiając w sercu olbrzymią pustkę, której nie da się wypełnić.
Westchnęła cicho. Jej życie powoli się sypało i była świadoma, że w pewnym sensie sama się do tego przyczynia. Odrzucając pomoc, nie dopuszczając do siebie tego, co mówią jej przyjaciele. Ale taka już była. Musiała sama uporać się ze swoimi demonami. Nikt nie mógł jej w tym pomóc.
- Gabrielle?
Wzdrygnęła się lekko i otworzyła oczy. Przed nią stał James Potter, który drapał się po głowie, patrząc na nią z góry. Uśmiechnęła się lekko, a chłopak po chwili niepewnie odwzajemnił ten uśmiech. Nie czekając na zaproszenie usiadł przed nią.
- Co się dzieje?
Zagryzła wargę. Kochała go jak brata i wiedziała, że może mu o wszystkim powiedzieć. Nie Remusowi, czy Lily, ale jemu. Bo on jako jedyny nie narzucał się jej. Nie próbował za wszelką cenę jej pomóc, wmawiając, że wszystko będzie dobrze. James w pewnym sensie był realistą i choć nie mógł wiedzieć, co dzieje się w głowie niebieskookiej, zdawał sobie sprawę z tego, że nie może jej pomóc.
- Nic, James. Po prostu musiałam pomyśleć w spokoju – powiedziała i odwróciła wzrok, wpatrując się w Zakazany Las.
Potrzebowała chwilowej odskoczni od tego wszystkiego. Potrzebowała czegoś, czym mogłaby się zająć. Normalnej rozmowy, bez tych wszystkich dennych zapewnień.
- Mam problem z Lily – James zmarszczył czoło. - Ukrywa się przed Mary.
Dziewczyna wywróciła oczami. Czasami zastanawiała się kto jest bardziej dojrzały. Ona, czy Lily Evans, pani Prefekt. Uciekanie przed problemem jeszcze nigdy nie przyniosło żadnych rezultatów i rudowłosa powinna wiedzieć o tym najlepiej. Wypuściła powietrze ze świstem i powoli zaczęła wstawać.
- To trzeba rozwiązać ten problem, nie?
- Słyszałem, że się pokłóciłyście – James wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Kto by pomyślał, że Evans będzie się zwierzać tobie, James – Gabrielle pokręciła głową. - My się zawsze kłócimy.
- Ja tam zawsze wiedziałem, że ona jest moją pokrewną duszą.
Blondynka zaśmiała się cicho i ruszyła w drogę powrotną do zamku. Czekała ją ciężka rozmowa z upartą osobą. Musiała się do tego przygotować.

○○○

Od piętnastu minut siedziała na swoim łóżku w dormitorium, bawiąc się poduszką. Lily zamknęła się w łazience i póki co nie planowała stamtąd wychodzić. Gabrielle zaczęła podejrzewać, że ruda najzwyczajniej w świecie boi się rozmowy ze swoją matką.
- Lily, wychodź! Musimy pogadać!
- Nigdzie nie wyjdę! Daj mi spokój!
- Zachowujesz się jak pięciolatka! Czemu nie chcesz z nią pogadać? Przecież w każdej chwili będziesz mogła wyjść i powiedzieć, że nie chcesz jej słuchać.
- No właśnie. NIE CHCĘ JEJ SŁUCHAĆ!
- Boisz się tej rozmowy. Boisz się tego, co możesz usłyszeć, prawda?
Rozległo się głośne przekleństwo, szczęk zamka i po chwili Lily wyszła z łazienki, trzymając rękę przed sobą. Na podłogę kapała jej krew, która ciekła z palca wskazującego. Gabrielle skrzywiła się nieznaczenie. Ostatnimi czasy za często widywała krew i powoli robiło jej się na ten widok niedobrze. Odwróciła wzrok.
- Co zrobiłaś?
- Rozcięłam sobie palec, nie widać? - warknęła rudowłosa.
- Rozwaliłaś lustro?
Evans rzuciła jej pełne politowania spojrzenie i złapała różdżkę. Wymruczała zaklęcie i po chwili po ranie nie było śladu, a ona sama usiadła na łóżku, odrzucając włosy do tyłu. Westchnęła cicho i ukryła twarz w dłoniach.
- Masz rację – powiedziała w końcu. - Boję się tego, co mogę od niej usłyszeć. Kto chciałby usłyszeć od własnej matki, że cię nie chciała? Ja na pewno nie, a mam wrażenie, że właśnie tego się dowiem, gdy tam pójdę. Poza tym mam za dużo na głowie, by teraz zaprzątać sobie ją jeszcze rozmową z Mary – mruknęła.
- Chodzi o Syriusza? Nie martw się o niego, James nad nim czuwa, ja też. Wszystko będzie dobrze, poza tym zabierają go do Munga, prawda? - Gabrielle westchnęła cicho. - Poza tym nie chcę o tym teraz myśleć. Teraz jestem twoją przyjaciółką i tylko nią. I jako przyjaciółka próbuję ci przemówić do rozumu. Pogadaj z nią, przecież cię nie zje, a jeśli chcesz to mogę iść tam z tobą.
Lily skrzywiła się lekko i nic nie odpowiedziała. Odwróciła głowę i spojrzała na okno. Na niebo powoli wychodziło słońce, zima się kończyła. Uśmiechnęła się lekko. Lubiła wiosnę. Kwitły kwiaty, ptaki śpiewały, wszystko budziło się do życia. Zmarszczyła czoło. Wszyscy męczyli ją, by porozmawiała ze swoją biologiczną matką. Ostatnio nawet Remus coś napomknął, a James wychwalał ją za to, jak walczyła w Hogsmeade. Wydawało się, że wszyscy już ją przyjęli, stała się częścią wielkiej rodziny, tylko ona jedna nie potrafiła się pogodzić z jej powrotem i wpuścić do swojego życia.
I tak wywróciła je już do góry nogami, nie potrzebowała więcej zaskakujących informacji. Może Gabrielle miała rację. Bała się tej rozmowy, tego, czego może się jeszcze dowiedzieć. Nie chciała, by Meredith zraniła ją jeszcze bardziej. Cierpiała już wystarczająco.
Zagryzła wargę i wstała. Zaczęła chodzić w kółko po pokoju. Nie wiedziała, co ma robić. Z jednej strony będzie musiała przeprowadzić tą rozmowę prędzej, czy później. Z drugiej... Nie czuła, by to była właśnie ta chwila.
Odetchnęła, gdy ktoś zapukał do drzwi, a po chwili do ich dormitorium weszła dziewczyna o czarnych włosach i niebieskich oczach. Rozejrzała się po pokoju i jej wzrok po chwili spoczął na Lily. Mogła być od niej zaledwie o dwa lata młodsza.
- James was woła. Czeka w Pokoju – powiedziała i od razu odwróciła się na pięcie i wyszła, trzaskając drzwiami.
Lily spojrzała na Gabrielle, która patrzyła na drzwi z zamyśloną miną. Po chwili wstała i ruszyła do wyjścia, a Evans poszła za nią. Tak, jak powiedziała im dziewczyna, James czekał na rudowłosą w Pokoju. Razem z nim byli tam Remus, Peter i Dorcas, którzy uśmiechnęli się na ich widok.
- O co chodzi?
- Zostaliśmy wezwani do dyrektora – powiedziała Dorcas. - Wszyscy.

○○○

Gabinet dyrektora Hogwartu wyglądał tak samo, jak wtedy, gdy była tu po raz pierwszy. Na biurku wciąż stał stojak dla ptaków, na którym siedział Feniks. Ten ptak ją fascynował, uwielbiała go odkąd zobaczyła go po raz pierwszy. Miał tak żywe barwy i patrzył na nią tak, jakby czytał w jej myślach. Uśmiechnęła się lekko i spojrzała na dyrektora.
Albus Dumbledore podbierał brodę na rękach i głęboko nad czymś myślał, wpatrując się w sufit. Po chwili westchnęła cicho i spojrzał po twarzach zgromadzonych. Swój wzrok zatrzymał dłużej na Nathanie, który, na nieszczęście Lily, stał tuż za nią i wstał. Zaczął przechadzać się po gabinecie, a wszyscy czekali w napięciu na to, co powie. Wreszcie, gdy James zaczął mruczeć coś pod nosem, mężczyzna zatrzymał się.
- Długo myślałem nad tym, co mam wam powiedzieć. Prawda jest taka, że nie planowałem tej rozmowy. Ale jestem pewien, że Dorcas powiedziała wam już o Zakonie – spojrzał na dziewczynę spod okularów połówek i uśmiechnął się lekko. - Byliście również w wiosce, gdzie nie powinniście być, ale co tu dużo ukrywać, przydaliście się. Wiem, że niektórzy tutaj obecni – spojrzał na Nathana – nie popierają mojej decyzji, ale jestem pewien, że jestem na tyle dorosły, by podejmować własne decyzje. Dlatego powiem wam, to co mogę powiedzieć, ale pod warunkiem, że nikt nie będzie mi przerywał. Z pytaniami wstrzymajcie się na sam koniec.
Wszyscy zgodnie pokiwali, a dyrektor na powrót zajął swoje miejsce za biurkiem.
- Zakon Feniksa postał by walczyć z Voldemortem, a raczej z jego poplecznikami. Szczerze mówiąc, nigdy nie sądziłem, że dojdzie on do takiej władzy. Gdy uczyłem go tutaj, w Hogwarcie, był zwykłym chłopcem, takim jak inni. A przynajmniej tak wydawało mi się przez pewien czasu, bo potem niestety, zmienił się i to wcale nie na lepsze. Czarna magia potrafi pochłonąć każdego, nawet osobę, która ma jak najczystsze intencje. A on, oczywiście, nie miał ich. W każdym razie, potęga Voldemorta wzrosła, czego się nie spodziewałem. Dlatego też zostali powołani ludzie do walki z nim, a Zakon Feniksa stał się jedyną nadzieją tych rodzin, którzy wierzą jeszcze w wygraną. Jest to tajna organizacja i mam nadzieję, że tak pozostanie. Choć wiem, że gdy Voldemort czegoś chce, dostanie to – więc prędzej, czy później o wszystkim się dowie.
Cztery dni temu, gdy Śmierciożercy zaatakowali wioskę, nie było mnie w szkole. Nie spodziewałem się, że odważy się zaatakować tak blisko zamku, wiedząc, że nie może wygrać. Ale zrobił to i przyznaję, że to był mój błąd. Nie doceniłem jego zdeterminowania. I na scenę wkroczyliście wy. Z pozoru normalna – uśmiechnął się i spojrzał na Jamesa – siódemka uczniów. A jednak postanowiliście stawić czoła czarodziejom o wiele lepiej wyszkolonym od was. Z relacji członków Zakonu wiem, że walczyliście dzielnie i nawet, gdy któreś z was było w opałach, nie kierowaliście się uczuciami. Walczyliście, wiedząc, że to walka na życie i śmierć, a mimo to żadne z was nie postanowiło się wycofać. Zachowaliście się jak dorośli ludzie, którymi niedługo się staniecie. Stawiliście czoła wyzwaniu i nie poddaliście się.
Gdy podejmowałem decyzję o tej rozmowie, Nathan był przeciwny temu, bym powiedział wam o Zakonie, bym w jakimś sensie zapoznał was z jakimiś faktami, bo jesteście jeszcze dziećmi. Jednak jak dla mnie, wy już jesteście dorośli. Dorośli na tyle, by walczyć, by nie bać się śmierci. Wiecie, w jakich czasach żyjecie i wiecie czego należy się po nich spodziewać. Wiele powinno was podziwiać za odwagę.
A ja się cieszę, że mam w swojej szkole takich uczniów jak wy. Jestem również dumny z tego, że mogę wam zaproponować wstąpienie do Zakonu zaraz po ukończeniu siedemnastu lat.
Po tych słowach zaległa cisza. Wszyscy trawili to, co przed chwilą usłyszeli. Tylko Nathan prychnął cicho i odwrócił się w stronę drzwi.
- To zły pomysł, Albusie, wiesz o tym.
- Och, zamknij się, bo nie ty tutaj decydujesz – mruknęła Gabrielle. - Jak dla mnie to świetny pomysł, tym bardziej, że urodziny mam już za kilka miesięcy.
James zaśmiał się cicho i poczochrał dziewczynę po włosach. Blondynka rzuciła mu urażone spojrzenie i założyła ręce na piersi, robiąc obrażoną minę. Lily pokręciła głową z niedowierzaniem i skierowała swój wzrok na Mary, która od dłuższego czasu się w nią wpatrywała. Przyglądała się jej przez chwilę, po czym westchnęła.
- Ja też w to wchodzę – powiedziała w tym samym czasie, co James.
Uśmiechnęli się do siebie, jednak Lily po chwili odwróciła wzrok i wbiła spojrzenie w swoje nogi. Wiedziała, że decyzja zapadała w jej głowie już dużo wcześniej, ale dopiero teraz była gotowa przyznać się do tego przed samą sobą. Musiała porozmawiać z matką, musiały sobie wiele rzeczy wyjaśnić. Zagryzła wargę i spojrzała na Remusa, który również zgodził się na propozycję dyrektora. Więc siedzieli w tym wszyscy. Cała siódemka, bo była pewna, że gdyby Syriusz był tu z nimi, również by się zgodził.
Pożegnała się z dyrektorem i razem z Gabrielle wyszła z gabinetu. Gdy doszły do schodów, Lily ruszyła w stronę pokoju nauczycieli.
- A ty dokąd?
- Zmierzyć się z własnym przeznaczeniem – mruknęła, uśmiechając się blado.

§♠§

Taki sobie, wiem. Strasznie trudno mi się go pisało, zaczynałam trzy razy! Poza tym wypowiedź Dumbledore jakaś taka nieskładana i nijaka. Ale trudno. Jest co jest. Może następny będzie lepszy? 

13 komentarzy:

  1. Co do przemowy Albusa, to się nie zgodzę :D Wypowiedź Dumbledore'a mi się podobała :D
    Jednym z Twoich atutów jest to, że nie piszesz tylko i wyłącznie o Lily i Jamesia, bo niestety dużo jest blogów, które skupiają się prawie tylko na tym parringu. Czasem fajnie się takie coś czyta, tak dla wyluzowania, ale co jak co... Ach, rozpisuje się nad innymi :D
    W kazdym razie chciałam ci powiedzieć, że bardzo ładny szablon. Co ja mówię. Śliczny. Pochwal dziewczynę ode mnie, bo spisała się nieźle :D Rozdział świetny. W ogóle. Wszystko świetne :D
    Dobra, niedługo, bo mi się spieszy :D Pozdrawiam więc cieplutko oraz życzę weny i czasu. trzymaj się! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się xD Jakoś nie potrafię pisać tylko i wyłącznie o nich xD Och, szablon też mi się podoba, chociaż czcionka jest troszeczkę za ciemna, ale postaram się zrobić z tym coś w najbliższym czasie.
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Gdyby też pisać tylko o nich, to byłoby raczej troszkę nudnawe :D Bo w końcu o czym ciągle można pisać na ten temat? Och, znaczy się, wojna i te sprawy, ale rozumie się - nie jest to narracja pierwszoosobowa, więc mi to naprawdę, naprawdę bardzo pasuje, że jest też coś o innych bohaterach :D Co do czcionki, to sama nie wiem. Może faktycznie, gdyby była ciu-ciut jaśniejsza byłoby to jakoś tak... kurcze, nie wiem, jak to napisać ;D W każdym razie teraz ładnie wygląda tal czy inaczej, więc wiesz :d
      Pozdrawiam cieplutko ;)

      Usuń
  2. Na początku chciałabym zakomunikować, że jestem i od razu rzucił mi się w oczy piękny nowy szablon, trochę trudniej się czyta na nim niż na poprzednim, ale jest serio uroczy. Tak też zabieram się za czytanie i zaraz się wypowiadam ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałam i uważam, że zdecydowanie za krótko, no ale spodziewałam się tego już po tytule, że nie będzie zbyt dużo zadziwiających zwrotów akcji, bo to przecież temat Zakonu Feniksa miał być tematem przewodnim. ;)
      Przemowa Albusa podoba mi się bardzo, może troszeczkę przydługa, ale bardzo pasuje styl wypowiedzi do tego dyrektora, także to akurat co uważałaś za słabość swojego rozdziału przykuło moją uwagę na plus :D
      Tak w ogóle to jestem bardzo zaskoczona tym jak opisujesz uczucia Gabrielle. Jest to tak naturalne, że zaczynam się aż zastanawiać czy sama kiedyś nie miałaś takiej sytuacji w swoim życiu! NORMALNIE NIE MOGĘ WYJŚĆ Z PODZIWU.
      Dopiero teraz przeczytałam Twoją odpowiedź na moje komentarze pod poprzednim postem (ale mi wstyd ;C). Szczerze? To najlepiej by było gdybyś nie kończyła tego opowiadania :D Może by troszkę wydłużyć akcję? :D Do 7 rozdziałów? Jestem oczarowana tą historią i nie chcę się z nią rozstawać tak szybko ;c I TO JESZCZE PRZED KOŃCEM WAKACJI, NO WIESZ?! Ale z kolei to dobry pomysł, bo przyjdzie rok szkolny, nie będzie czasu na pisanie. W każdym bądź razie, wiedz, że czego nie postanowisz, to będę stała murem za Twoimi pomysłami i tym co zrobisz <3
      No pięknie, ale natrzaskałam tych emotikonek w jednym komentarzu hahaha!

      Buziaki,
      Cyziulka z www.sekretna-strona.blogspot.com

      Usuń
    2. Wiesz... raczej nie skończę przed wakacjami :D Bo kolejny rozdział ma pojawić się dopiero 20, a nawet nie zaczęłam go pisać xD
      Eee... HAHAHAHAHA! Boże, nie. Nie byłam nigdy w takiej sytuacji, jak Gabrielle :D Ale to ona jest jedną z moich ulubionych postaci i staram się w opisywanie jej uczuć wczuć się. I wiesz, przychodzi mi to całkiem łatwo xD Może dlatego, że ma kilka moich cech... xD Sama nie wiem :P
      Pozdrawiam!
      I przepraszam za błędy, uroki szybkiego odpowiadania na telefonie :D

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  3. Ja mam tak samo z jedną z moich bohaterek - Rosie, ale ja nie umiem tak lekko opisywać uczuć, niestety ;c Ale to na serio wygląda tak jakbyś była tą postacią! :D To oczywiście jest super, bo fajnie się czyta :D
    Całe szczęście, że nie skończysz przed wakacjami, bo będę miała pretekst, żeby się nie uczyć od samego początku tylko czytać i czytać hahahahah.
    Jestem jednak trochę nienasycona, bo było mało mojego ukochanego Jamesa z Twojego opowiadania ;CCCC ... ale znacznie bardziej kocham Syriusza, który teraz walczy o swoje megaseksowne życie i mam nadzieję, że szybciutko wyzdrowieje i będą z Elly BAAAARDZO szczęśliwi <3, więc to pocieszyło mnie tak bardzo, że nawet nie zauważyłam, że było tak niewiele Lily i Jamesa, ale wiem, że na końcu i tak wrócą do siebie. :D Ale najbardziej chcę dowiedzieć się co będzie z Blackiem i Gabrielle noo!
    Wierzę w Twoją wenę, ja jak się zebrałam w sobie, to prawie cały ostatni rozdział napisałam na jednym wdechu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio? Chyba nigdy nie przyzwyczaję się do opcji ODPOWIEDZ XD

      Usuń
  4. Witaj;)
    Marudzisz, powiem Ci. Mnie się tam całkiem podobało;) Rozdział nie był jakiś obfity w wydarzenia, ale ładnie pokazywał, z jakimi problemami i rozterkami zmierzają sie Gabrielle i Lily. Cieszę się, że nie są jakimiś heroinami bez problemów i z wieczny uśmiechem na twarzy. Doświadczają różnych uczuć, czasem upadają, a przez to są bardzo fascynującymi postaciami. No i każda ma w sobie coś z dziecka;)
    Gabrielle kocha Syriusza tak strasznie, ze to aż boli. Nic dziwnego, że nie chciałaby go zostawiać. No i wcale mnie nie dziwi jej poczucie winy. W końcu znalazła się w takiej sytuacji po raz pierwszy. Dziwnym by było, gdyby sobie z tym poraziła od razu, prawda? Z drugiej strony Lily, która wciąż ucieka przed matką. Dziecinne, ale w sumie całkiem zrozumiałe. I cieszę się, że pod koniec wzięła się w garść. Czekam na te rozmowę;)
    W sumie spodziewałam się, że wcześniej cy później taka propozycja ze strony Dumbledore'a padnie. I nie zaskoczył mnie fakt, że wszyscy się zgodzili. Moim zdaniem przemowa dyrektora Hogwartu wyszła Ci nieźle, nie masz co narzekać. W końcu to dość poplątany człowiek;)
    Podsumowując, rozdział naprawdę dobry;) Uwielbiam Twoje opisy rozterek, przeżyć wewnętrznych - są bardzo przekonujące. No i czekam na ciąg dalszy, więc życzę duużo weny;) Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ugh, a dla mnie właśnie ta przemowa jest właśnie najgorsza z całego rozdziału. Nie wiem dlaczego, po prostu jakoś mnie nie przekonała i tyle xD
      Ucieczka Lily się niedługo skończy i całe szczęście, bo już nie miałam pomysłu na jej wymówki, chociaż na rozmowę z matką też nie mam :D
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Jedyne, czego mi brakowało w tym rozdziale, to przekomarzanki słowne między Syriuszem a Jamesem :( Bez Syriuszka to nie to samo. On nigdy nie powinien był być ranny. (On nigdy nie powinien był umrzeć ;/) Ale niestety tak już jest, że zdarzają się przeróżne wypadki i tym razem to na Syriusza właśnie padło. No nic, przeżyjemy to i oczywiście poczekamy, aż nasz kochany bohater wróci! <3
    Wiesz co? Czytałam ten rozdział i w pewnym momencie się do siebie uśmiechnęłam. Co prawda jakiś bardzo śmieszny nie był, raczej przeważał w nim smutek i taka melancholia z wiadomych powodów, ale nie zmienia to faktu, iż gdy tak zagłębiałam się w treść, to pomyślałam: Raju, ależ Ty zrobiłaś postęp w pisaniu! Na początku opowiadania troszkę chaotycznie czasami było, a teraz wszystko jest takie... sumienne, poukładane. Jeszcze przyjemniej się czyta, niż kiedyś, naprawdę.
    Więc chyba nie muszę mówić, że rozdział z pozoru nie posiadający wartkiej akcji, jest napisany tak klarownie, że wręcz chciało się dobrnąć szybko do jego końca, żeby Ci to napisać! A teraz żałuję, bo poczytałabym więcej ;d
    A co do wypowiedzi Dumbiego, to chyba nie ma osoby, która byłaby z jego słów zadowolona. To jest taki człowiek, że nie da się chyba napisać jego wypowiedzi w taki sposób, jak robiła to Rowling. My jesteśmy tylko dziećmi, nie możemy aż tak sięgnąć do jego skrywającej niezwykłą mądrość głowy! Zawsze mam z nim problemy, a Tobie się udało ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jej, serio zrobiłam postęp? Jakoś tego nie zauważyłam, ale to chyba normalne. W każdym razie dziękuję za te miłe słowa ;)
      No niby tak, Dumbledore to Dumbledore, ale czegoś mi po prostu brakuje. Nie wiem czego i jestem prawie pewna, że nigdy do tego nie dotrę, no... Nie jestem z tej wypowiedzi dumna, o.
      W każdym razie jeszcze raz dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam ;*

      Usuń

Obserwatorzy