„To
dopiero początek”
Pani
Pomfrey podskoczyła przestraszona i upuściła tacę z lekarstwami,
kiedy drzwi gwałtownie się rozwarły z hukiem uderzając o ścianę.
Do środka wpadła pokaźna grupka ludzi, na czele z Jamesem Potterem
lewitującym nieprzytomnego Syriusza Blacka.
-
Pani Pomfrey! Niech pani pomoże, on umiera! - zawołała Gabrielle,
wyprzedzając okularnika.
W
jej oczach kręciły się łzy, jednak miała zaciętą minę. Na jej
twarzy widniało kilka zadrapań, a z nogi powoli sączyła się
krew, jednak dziewczyna zdawała się tego nie zauważać. Popy miała
wielką nadzieję, że rany nie pozostawią po sobie zbyt wielkich
blizn, bowiem Harrison była naprawdę ładną dziewczynę, która i
tak nosiła już wiele znamion wojny na swoim młodym ciele.
Pielęgniarka nie zdążyła przyjrzeć się innym, bo została
zaciągnięta do łóżka, gdzie położona Syriusza. Chłopak ledwo
oddychał, był strasznie blady, a temperatura ciała znacznie się
obniżyła. Granatowa bluzka była poszarpana, a z dość głębokich
ran płynęły strumienie krwi. Pomfrey zacisnęła wargi, starając
się zachować zimną krew.
-
Wszyscy się odsuńcie! - wrzasnęła. - I CISZA!
Każdy
pokornie posłuchał. Jedynie Gabrielle z Jamesem stała w tym samym
miejscu, wspierając się na ramieniu chłopaka, mruczała coś pod
nosem. Jej zamglony wzrok spoczął na sylwetce Blacka. Mogłoby się
zdawać, że dziewczyna zaraz gorzko zapłacze, ona jednak trzymała
się w garści.
-
Ely, usiądź, jesteś ranna – powiedział Remus, opatrując Evans
niewielką ranę na ramieniu.
-
Nic mi nie jest – warknęła, nawet na niego nie patrząc. - Zajmij
się innymi – dodała, puszczając Pottera i chwiejnym krokiem
zbliżając się do łóżka Łapy, ignorując protesty Pomfrey.
Kobieta
wywróciła oczami i wyleciała na zaplecze, aby po chwili wrócić z
całym naręczem eliksirów, które rozłożyła na jednym z
niewielu wolnym łóżek.
-
Kto czuje się na siłach, niech pomoże słabszym! - rozkazała, a
sama udała się do najbardziej zranionej osoby w pomieszczeniu.
Kiedy
pochylała się nad Gryfonem, do Skrzydła wpadała Minerwa, a za nią
Albus i kilku innych nauczycieli. McGonagall rozejrzała się i
zatkała usta ręką. Dyrektor wyminął ją i ruszył ku łóżku,
gdzie w odległości kilku stóp zebrała się większa grupka osób.
Przedarł się przez nią i stanął za Gabrielle, która ściskała
Syriusza mocno za rękę.
-
Co się tam wydarzyło? - spytał Dumbledore, patrząc prosto na
Jamesa.
Potter
przełknął ślinę i nerwowo przeczesał dłonią włosy. Otworzył
buzię, chcąc coś powiedzieć, jednak zamknął ją równie szybko
i pokręcił głową, odwracając wzrok na Lily.
-
Zaatakowali nas. - Odparła niespodziewanie Gabrielle, grobowym
głosem, spoglądając na bladą twarz Syriusza.
Rozwiane
włosy wpadały jej do oczu, ale nie przejmowała się tym. Musiała
jak najszybciej dotrzeć na miejsce. Oni tam walczyli, być może
właśnie w tej chwili któreś z nich cierpiało, przeżywało
okropne męki, a jej tam nie było. Użalała się nad samą sobą, a
oni... Oni bronili niewinnych. Wyhamowała raptownie przed bramą, za
którą znajdowała się wioska. Nie tego się spodziewała.
Spojrzała na Gabrielle, jednak jej twarz nie wyrażała żadnych
emocji. Stała tam, obok niej, w prawej dłoni trzymając różdżkę.
Wyprostowana, gotowa do walki, jakby od zawsze na to czekała. Jakby
właśnie do tego została stworzona. A gdy i ona spojrzała na Lily,
rudowłosa nie widziała już swojej przyjaciółki.
Gabrielle
Harrison stała przed nią jako czarownica, gotowa bronić swoich
bliskich. Gotowa walczyć. Jej wzrok był dziwnie pusty, bez wyrazu.
Jakby nie czuła zupełnie nic. I Lily zrozumiała. Nie mogła
pozwolić, by emocje przejęły nad nią władzę. Musiała być
twarda i stanowcza. Wzięła głęboki wdech i ruszyła biegiem w
stronę walczącej Dorcas, którą dostrzegła już z oddali. Nie
słyszała krzyków, zaklęć wypowiadanych przed obydwie strony.
Liczyła się tylko brunetka i to, że musiała do niej dotrzeć.
Uchyliła się i czerwony promień minął jej policzek o zaledwie
milimetr. Odwróciła głowę i rzuciła zaklęcie rozbrajające w
stronę Śmierciożercy, który wciąż kierował w nią różdżką.
Odbił je bez problemu, a Lily poczuła, jak ogarnia ją złość.
Był jej wrogiem. Zabiłby ją bez mrugnięcia okiem. Być może już
skrzywdził kogoś, na kim jej zależało. Machnęła różdżką,
zrywając mu maskę z twarzy. Stanęła przed tęgim brunetem, z
wysoko uniesioną różdżką i zmrużyła oczy.
-
Drętwota!
Skarciła
się w duchu. Była za słaba, to jasne.
Nigdy
nie potrafiła nikogo skrzywdzić. Krzyknęła cicho i schyliła się,
gdy w jej stronę pomknął zielony promień zaklęcia. Od razu się
podniosła i zaczęła miotać w mężczyznę różnymi zaklęciami,
przy okazji starając się odnaleźć wzrokiem swoich przyjaciół.
Odetchnęła głęboko, modląc się w duchu, by nikomu nic się nie
stało. Odwróciła głowę, a grzywka opadła jej na oczy. \
-
Sectusempra!
Otworzyła
lekko usta i patrzyła, jak jej zaklęcie godzi prosto w pierś
Śmierciożercy, który po chwili powoli zaczął opadać na ziemię.
Jego ubranie wyglądało, jakby ktoś pociął je sztyletem, a na
klatce piersiowej utworzyły się głębokie rany. Różdżka
wypadała mu z ręki i poturlała się gdzieś między kamienie.
Evans zrobiła niepewny krok w jego stronę. Jej wargi zadrżały.
Nie powinna była używać tego zaklęcia. Usłyszała jego kiedyś,
gdy pojedynkowali się ze Ślizgonami, widziała jego skutki. A mimo
to, formułka pozostała w jej głowie, gotowa do użycia.
-
Dorcas, nie! - Rudowłosa usłyszała wrzask Gabrielle, które
próbowała podbiec do Meadowes, która została potraktowana bardzo
brutalnie przez zamaskowanego mężczyznę, jednak droga blondynki
została zagrodzona.
Harrison
przez chwilę zmagała się z dużo wyższym od siebie Śmierciożercą,
aż ten ryknął wściekle i odrzucił ją do tyłu, przez co
dziewczyna wpadła na niczego niespodziewającego się Syriusza.
Oboje przeturlali się kilka stóp, ponieważ moc zaklęcia, którym
oberwała Gryfonka była bardzo duża. Jęknęła przeciągle, po
czym podniosła głowę, aby odszukać swoją różdżkę. Black
skrzywił się z bólu i podparł na łokciach. Całkowicie ignorując
toczącą się walkę, spojrzał na dziewczynę z troską.
-
Ely, nic ci nie jest? - spytał ściągając brwi.
Zawiesiła
na nim wzrok i zamrugała szybko. Patrząc na twarz chłopaka, miała
ochotę zakończyć wszystkie kłótnie. Powiedzieć mu prawdę, jak
bardzo jej na nim zależy. To wszystko co się działo, uświadomiło
jej, że może im się coś stać i być może już nigdy nie będzie
mogła nic zrobić. Coś ścisnęło ją za serce na tą myśl.
Zacisnęła dłonie na jego koszulce i pokręciła głową.
-
Syriuszu, ja... - zaczęła, jednak chłopak przerwał jej,
uśmiechając się lekko.
-
Wiem, Gabrielle. Ja ciebie też – wyszeptał i nim dziewczyna
zdążyła się zorientować, wstał, pociągając ją za sobą.
Szybko
odnalazł im różdżki i uchylając się przed latającymi
zaklęciami, ścisnął dłoń dziewczyny.
-
Uważaj na siebie!- rozkazał i szybko poleciał do Jamesa, aby pomóc
mu z dwoma Śmierciożercami.
Blondynka
głęboko odetchnęła i ponownie rzuciła się w wir walki,
kompletnie się zatracając. Ogarnęła ją niewyobrażalna
wściekłość, ciało zalała fala gorąca. Nie kontrolowała swoich
odruchów. Chciała się po prostu zemścić. Za śmierć rodziców.
Za wszystko. Biegła i rzucała najróżniejszymi zaklęcie we
wszystkie zamaskowane osoby. Znów nie liczyło się nic. Robiła
tylko to, do czego według siebie została stworzona. Pokonywała
wrogów.
Rozejrzała
się w poszukiwaniu przyjaciół i jako pierwsza rzuciła się jej w
oczy Lily, która walczyła z dwoma Śmierciożercami naraz, z czego
jeden z nich nie miał już maski na twarzy. Przez prawy policzek
przechodziła mu szrama, sięgająca od kącika ust aż do ucha.
Gabrielle mimowolnie dotknęła swojej twarzy i zamknęła oczy.
Opuszkami palców przesunęła po bliźnie, widniejącej na jej
twarzy. Przełknęła głośno ślinę i ruszyła w stronę
rudowłosej, co chwilę rzucając zaklęcie tarczy, by przelatujące
zaklęcie nie ugodziły w nią. Stanęła obok przyjaciółki i
zaklęła siarczyście. Dopiero teraz spostrzegła, że rannym jest
nie kto inny, a Mulciber. Więc Evans musiała walczyć również z
Nottem.
Odbiła
zaklęcie, które poleciało w jej stronę i sama zaatakowała.
Wiedziała, że ma przewagę. W końcu grała w Quiditcha i była
zwinniejsza. Schyliła się i odrzucając włosy do tyłu z mordem w
oczach ruszyła na Ślizgona. Nie miała zamiaru dać się zabić.
Zgrzytnęła zębami i zaczęła atakować. Każde zaklęcie, które
przyszło jej na myśli, było po chwili wypowiadane.
-
Crucio! - Gabrielle wytrzeszczyła oczy i w ostatniej chwili
odskoczyła, a promień zaklęcia trafił w ścianę pobliskiego
sklepu.
-
Anteoculatia!
Zmarszczyła
brwi, obserwując, jak na głowie chłopaka pojawia się poroże. W
normalnych warunkach na pewno zaczęłaby się śmiać, jednak teraz
nie miała na to czasu. Korzystając z tego, że na chwilę odwróciła
uwagę chłopaka od swojej osoby, odwróciła się w stronę Notta i
posłała w jego stronę zaklęcie pełnego porażenia ciała.
Anthony padł na ziemię jakby bez życia, a Harrison natychmiast
znalazła się przy Lily.
-
Musimy jak najszybciej znaleźć resztę! - krzyknęła. - Nie możemy
się rozdzielać.
Gabrielle
złapała przyjaciółkę za nadgarstek i pociągnęła ją za sobą,
zwinnie unikając zaklęć. Obie starały się obezwładnić jak
najwięcej sług Czarnego Pana, jednak nie zawsze im się to udawało.
Zaklęcia rzucane w biegu mijały swój cel o kilka milimetrów, a
pozostałe zostały najzwyczajniej w świecie odbijane. W końcu
miały do czynienia z doświadczonymi, starszymi czarodziejami,
którzy uczyli się czarnej magii. Gdzieś w oddali mignęła im
postać Minerwy, która walczyła z kilkoma napastnikami naraz.
Niedaleko niej właśnie podnosił się Remus, ocierając wierzchem
dłoni strużkę krwi, która spływała mu po brodzie. Ale nigdzie
nie widziały reszty swoich przyjaciół. Tak jakby zapadli się pod
ziemię. Po drodze widziały rannych uczniów, z którymi na co dzień
uczęszczały na zajęcia, mieszkańców wioski, zrujnowane
kawiarnie, w których przesiadywały. Wszystko wyglądało tak, jakby
przez to miejsce przeszedł huragan. Jak to możliwe, że
Śmierciożercy odważyli zaatakować się tak blisko Dumbledora?
Zaatakować Hogwart, miejsce, który każdy miał za
najbezpieczniejsze. Czyżby wiedzieli, że właśnie tego dnia,
dyrektor opuści mury zamku?
Blondynka
odetchnęła z ulgą, gdy w końcu udało im się schować za jednym
z niewielu niespalonych drzew. Lily przymknęła oczy i wymruczała
pod nosem wiązankę siarczystych przekleństw. Niebieskooka
przelotnie przyjrzała się rudej, czy nie jest poważnie ranna, po
czym najzwyczajniej w świecie przytuliła ją. Poczuła, że Lily
lekko drży, więc odsunęła się od niej i spojrzała w oczy.
-
Nie płacz. Nie ma teraz na to czasu – pokręciła głową. - Z
nimi na pewno wszystko jest w porządku.
Evans
pokiwała głową i odwróciła głowę. Gabrielle westchnęła
ciężko i wyjrzała zza drzewa. Przez chwilę przyglądała się
każdemu uważnie, dłużej zatrzymując wzrok na Śmierciożercach,
którzy w walce stracili swoje maski. Nie mogła uwierzyć, że
między nimi byli uczniowie, których mijała na korytarzu. Większość
z nich była Ślizgonami, jednak jej wzrok wyłapał tam również
Krukona oraz Puchonkę, z którymi czasami rozmawiała. Zaklęła.
Byli tacy fałszywi. Serce zabiło jej mocniej, gdy jej spojrzenie
padło na Syriusza. Walczył z dwoma zamaskowanymi osobami. Jedna z
nich musiała być kobietą, o czym świadczyła jej drobna postura.
W momencie, gdy miała odwrócić się w stronę Lily, stało się
coś czego nie oczekiwała. Maska kobiety spadła na ziemię, a na
jej plecy rozsypały się kasztanowe, falowane włosy. Dziewczyna
przez chwilę stała do niej bokiem i Gabrielle mogła zobaczyć
grymas, który pojawił się na jej twarzy. Poruszyła ustami,
zapewne wypowiadając zaklęcie i w tej samej chwili Syriusz upadł
na kolana, wypuszczając różdżkę z ręki. W chwili, gdy blondynka
wstała, chłopak przewrócił się do tyłu. Po jej plecach
przeszedł dreszcz, gdy usłyszała jego krzyk. Wił się na ziemi, a
jego ciało co chwilę unosiło się do góry, by po chwili znów
opaść na ziemię.
Zaciskając
rękę na różdżce ruszyła biegiem w jego stronę. Nie reagowała
na wołanie Lily, nie zwróciła też uwagi na to, że pobiegła za
nią. Liczyło się teraz tylko to, by powstrzymać Clarisse. I nagle
wszystko ucichło. Nie słyszała wybuchów, nie widziała zaklęć,
które przelatywały obok niej. Istniał tylko Syriusz. Jego ból.
Jego krzyk. Wycelowała różdżką, pozwalając by kierował nią
gniew. Nie chciała zabijać. Wypowiedziała zaklęcie rozbrajające,
a jego siła odrzuciła Ślizgonkę, która w tej samej chwili
odwróciła się w jej stronę, do tyłu. Dziewczyna przez chwilę
leciała w powietrzu, po czym jej ciało z głośnym łoskotem
uderzyło o kamienną ścianę. Różdżka odleciała na bok, a
Clarrise opadła bezwładnie na ziemię. Krzyki Syriusza nadal
rozbrzmiewały w jej głowie. Spojrzała na drugą zamaskowaną
osobę, która teraz stała przed chłopakiem i mruczała jakieś
zaklęcia. Poznałaby go nawet wtedy, gdyby jej oczy były
zasłonięte. Avery. Zanim jednak zdążyła wypowiedzieć choćby
słowo, chłopak upadł.
Rozejrzała
się zdezorientowana i dopiero po chwili zauważyła Doreę Potter,
która zmierzała w jej kierunku.
-
Gabrielle... - dziewczyna spojrzała na Lily i jej serce przez chwilę
zabiło mocniej.
Rudowłosa
pochylała się nad młodą Lestrange, miała szeroko otwarte oczy.
-
Gabrielle... Ona nie żyje.
-
Jak to...?
Blondynka
zatkała usta ręką i upadła na kolana. Wpatrywała się w ciało
dziewczyny. Nie poruszała się. Nie oddychała. Zabiła ją. Była
mordercą. Zamknęła oczy i przełknęła głośno ślinę. Miała
ochotę krzyczeć, płakać. Chciała zrobić cokolwiek. Jednak nie
potrafiła. Klęczała przy nieprzytomnym Syriuszu i niewidzącym
wzrokiem wpatrywała się w jedno miejsce. Po chwili poczuła, że
ktoś pomaga jej wstać. Nie opierała się. Była jak marionetka.
Bez zmysłów, bez uczuć. Była pusta. I w jej głowie znów
rozbrzmiał głos Clarisse: „Zastanawiałaś się kiedyś nad tym,
ile mogłabyś zyskać dołączając do Czarnego Pana?”
-
Ely, chodź, Zakon już tu jest. Musimy zabrać go do zamku. Jest w
strasznie złym stanie. James go będzie lewitował do Skrzydła,
dobrze?
Odwróciła
głowę i bez słowa podeszła do okularnika, przy którym leciało
ciało Blacka. Opuściła wzrok. Nie mogła na niego patrzeć. To
zbyt bardzo bolało, nie mogła pozwolić by teraz wszystkie bariery
puściły. Dlaczego to musiało się stać?! Dlaczego w chwili, gdy
obydwoje zrozumieli swoje uczucia, ktoś musiał ucierpieć?
Przełknęła głośno ślinę. Znów słyszała huki. Zaklęcia
śmigały w każdą stronę. A oni, cała siódemka, szli pomiędzy
tym wszystkim. Jedną bitwę zwyciężyli, ale wojna dopiero się
zbliżała.
Ukryła twarz w dłoniach,
kończąc mówić. W całym pomieszczeniu zaległa cisza, jakby
wszyscy nagle przestali oddychać. Słyszała cichy szloch i
domyśliła się, że to Lily. Dorcas ściskała ją za ramię, a ona
sama nadal trzymała Syriusza za rękę. Nie sądziła, że
przeżywanie tego wszystkiego na nowo, przyniesie takie emocje. Gdy
tylko przypomniała sobie o tym, że zabiła człowieka, robiło jej
się niedobrze. Clarisse mogła być zła, mogły się nienawidzić,
ale nadal pozostawała człowiekiem. Była młoda, miała jeszcze
całe życie przed sobą, mogła zmienić swoje decyzje. A ona
odebrała jej wybór. Zamknęła oczy.
- To nie twoja wina, Gabrielle
– Dorcas za wszelką cenę starała się nie rozpłakać. - Ta
wojna będzie miała jeszcze wiele ofiar. Lestrange jest jedną z
wielu.
Blondynka pokiwała lekko
głową. Wiedziała, że daleko im było do mety. Znieruchomiała,
gdy ręka Syriusza lekko drgnęła. Po chwili odsunęła się od
Dorcas i przysunęła bliżej Blacka. Patrzyła na niego szeroko
otwartymi oczami. Serce zaczęło szybciej bić, a ona czuła
wszechogarniającą ulgę. W oczodołach pojawiły się łzy. Chłopak
poruszył się lekko, po czym otworzył oczy. Na jego twarzy pojawił
się grymas bólu, jednak gdy spojrzał na Gabrielle, uśmiechnął
się blado. Z trudem uniósł się lekko na łokciach, lecz sekundę
później ciężko opadł na plecy, jęcząc z bólu. Gryfonka
przełknęła ślinę i ścisnęła jego dłoń. Chciała coś
powiedzieć, lecz ogromna gula pojawiła się w gardle. Potrafiła
się tylko na niego patrzeć i cieszyć się z tego, że w końcu się
obudził. Oznaczało to dość dużą szansę na to, że się z tego
prędko wyliże. Syriusz przekręcił głowę i rozejrzał się po
sali.
- Co się stało? - wychrypiał, mrużąc oczy.
- Torturowali cię, stary - odpowiedział po dłuższej chwili okularnik, zbliżając się do łóżka.
Syriusz przeniósł wzrok na swój tors i otworzył lekko usta, zszokowany. Przełknął głośno ślinę, a jego powieki ponownie opadły. Niebieskooka zerwała się na równe nogi i pochyliła nad nim. Jego klatka piersiowa unosiła się lekko. Wyglądał jakby po prostu spał.
- Co się stało? - wychrypiał, mrużąc oczy.
- Torturowali cię, stary - odpowiedział po dłuższej chwili okularnik, zbliżając się do łóżka.
Syriusz przeniósł wzrok na swój tors i otworzył lekko usta, zszokowany. Przełknął głośno ślinę, a jego powieki ponownie opadły. Niebieskooka zerwała się na równe nogi i pochyliła nad nim. Jego klatka piersiowa unosiła się lekko. Wyglądał jakby po prostu spał.
- Odsuń się, Ely – Remus
odciągnął ją na bok, a po chwili obok Łapy pojawiła się Popy.
Przez chwilę kręciła się
wokół niego, co chwilę przykładając mu rękę do czoła, po czym
odwróciła się w stronę dyrektora.
- Zemdlał.
Harrison usiadła na wolnym
krześle i ukryła twarz w dłoniach. Po chwili zaniosła się
płaczem. Sama nie wiedziała, czy płacze z ulgi, że Syriusz się
obudził, czy ze strachu, że to jeszcze nie koniec.
§♠§
MINĄŁ ROK!
Tak, właśnie dziś Iluzja
obchodzi swoje pierwsze urodziny!
Jestem z siebie dumna, bo coś
osiągnęłam. Miałam wzloty i upadki, blog był zawieszany,
znikałam na dłuższy czas, ale znajdowałam siłę, by wrócić. A
teraz? Teraz do końca pozostało zaledwie pięć rozdziałów
i epilog. Nic więcej i
nic mniej.
Ten rozdział chcę
zadedykować wszystkim, którzy są tutaj do tej pory.
Oraz
Luie która jest współautorką tego rozdziału.
Dziękuję ♥
Jasna cholera, napisałam taki długi komentarz, a tu, kurza dupka, wszystko się skasowało... I na pewno już nie napiszę nawet połowy z tamtego, ale...
OdpowiedzUsuńale pięć rozdziałów? PIĘĆ ROZDZIAŁÓW I EPILOG?! Kobieto, co ja zrobię, jak to się skończy? Ugh. Chociaż w sumie wiem, że te pięć rozdziałów i epilog rozwlecze się na kilka miesięcy to szkoda. Szkoda, chociaż w sumie wiedziałam, że będzie około tylu, bo przecież jest to napisane jasno i wyraźnie w zakładce.
Co do rozdziału... Fantastyczny. Świetnie się to czytało i wraz z Luie odwaliłyście kawał (a nawet dwa wielkie kawały) dobrej roboty. Czytając to człowiek aż rwał się do pomocy, a wraz z odpowiednią muzyką to po prostu... Oczy śmigały mi w tę i z powrotem jak szalone. To jest zdecydowanie jeden z moich najulubieńszych rozdziałów, jeśli nie nawet najulubieńszy. Tyle w nim emocji, że coś... że coś okropnego, chciałoby się napisać, ale to jest świetne - bo mi chyba ani 1/100 z tego co jest tu i jak jest napisane tu nie udałoby mi się stworzyć i tak porwać czytelnika. Normalnie potrząsnęłabym dłońmi i uścisnęłabym je serdecznie, gdybym miała okazję. Coś fantastycznego ten rozdział, naprawdę.
Życzę więc dużo, dużo weny, "od groma" czasu i udanych wakacji, choć trwają już dobre dwa i pół tygodnia.
Ściskam i ślę cieplutkie pozdrowienia, trzymajcie się! ;)
Aaaach, i jeszcze jedno: ten szablon cholernie mi się podoba :D
UsuńZnam ten ból ;< Kiedyś też napisałam taki długi komentarz, a tu nagle - komputer odmówił współpracy :D Taak, tylko pięć rozdziałów i epilog, nie mogę ciągnąć tego opowiadania w nieskończoność xD I tak, jak napisałam pod spodem, planuję rozłożyć to tak, by skończyć jeszcze w czasie wakacji.
UsuńDaj spokój, mi się mój styl pisania nie podoba.
Miło, że się podobało :)
Pozdrawiam!
Chyba żartujesz! Pięć rozdziałów i epilog? PIĘĆ?! P I Ę Ć?" Ja nie przeżyję bez tego opowiadania :c Uzależniłam się od niego!
OdpowiedzUsuńWow, super opis bitwy, serio jak w oryginale HP, a nawet i lepiej! Normalnie czułam się jakbym była gdzieś tam w pobliżu i oglądała całą tą walkę. :-) Mam dziwne przeczucie, że Syriusz nie miał na myśli tego co Ely. Poza tym czy Gabrielle nie była z Remusem? Może coś mi się pomieszało Hehe. Jeszcze jak opisywałaś napastnika Syriusza to do ostatniej chwili byłam święcie przekonana, że to będzie Mary, matka Lily, jakie było moje zaskoczenie, gdy Meredith okazała się Clarissą i jakaś taka ulga! Super opisałaś uczucia Ely, po tym jak okazało się, że zabiła Lestrange. Naprawde super rozdział, aż zazdroszczę takiego talentu pisarskiego.
Nie chcę, żebyś kończyła to opowiadanie, chociaż życzę Ci tego z całego serca. Sama nigdy nie skoNczyłam całego opowiadania, więc ta historia, którą piszę teraz będzie tym pierwszym.
A tak w ogóle to... STO LAT, STO LAT NIECH ŻYJE, ŻYJE NAM! Wszystkiego najlepszego z okazji pierwszych urodzin bloga! Dużo weny i pomysłów i chęci do pisania, żeby nigdy Cię nie opuściła. :-* :-* :-*
Buziaki,
wyczekująca z niecierpliwością na kolejny rozdział Cyziulka z www.sekretna-strona.blogspot.com
Ja niestety nie moge skomentowac szablonu, bo jestem na telefonie i nic nie widzę :-D Ale zrobię to od razu jak dopadnę się do komputera :-)
UsuńTak, pięć rozdziałów i epilog. Kiedyś w końcu trzeba skończyć to opowiadanie, prawda? I... och, planuje tak zgrać się w czasie, by skończyć na koniec wakacji ;)
UsuńNieee! Hahaha, oni nie byli razem xD To... bardzo dobrzy przyjaciele, prawie jak rodzeństwo, ale w mojej głowie nigdy nie pojawił się pomysł, by zrobić z nich parę i
raczej się nie pojawi ;p
Cieszę się, że się podobało ;)
Pozdrawiam i przepraszam z błędy, ale piszę z telefonu ;)
Przede wszystkim gratuluję rocznicy - to nie lada wyczyn dojść tak daleko :)
OdpowiedzUsuńBardzo podobał mi się ten rozdział. W ogóle, cała historia mi się podoba. Przeczytałam wszystkie części i jestem oczarowana. Przejrzałam podstrony i gdzieś przeczytałam, że chcesz, aby to opowiadanie nie było cukierkowe. Nie jestem pewna, czy tak dokładnie to napisałaś, ale mam nadzieję, że o to chodzi. No, w każdym razie mogę Cię zapewnić, że opowiadanie nie jest cukierkowe. Dobrze, że tak szczegółowo opisałaś walkę. I w ogóle emocje Ely. No po prostu cudo. Cieszę się, że nie skupiasz się tylko na Lily - wielki plus dla Ciebie.
Rzucił mi się w oczy jeden błąd - a mianowicie jedno zaklęcie. Chodzi mi o Sectumsemprę. Napisałaś Sectusempra - bez "m". Niby mały błąd, jednak ja jestem idealistką i pedantką, dlatego tak mi się to rzuciło.
Całuski,
A.
jeszcze-o-nas.blogspot.com
Dziękuję :) O, tak. Nigdy nie wytrwałam z żadnym blogiem przez rok, więc, kurcze, WOW :D
UsuńCieszę się, że rozdział przypadł do gustu.
Pozdrawiam!
Witaj;)
OdpowiedzUsuńZnowu zawitałam tutaj ze sporym opóźnieniem, wiem. Strasznie za to przepraszam... No i gratuluję tak wspaniałych urodzin;) Jejku, jak ten czas leci... I mówisz, że jeszcze tylko 5 rozdziałów? Trochę szkoda, bo opowiadanie jest świetne, ale bez wątpienia będę się cieszyła każdym z nich.
Wracając do rozdziału - rewelacja! Po kilku dość refleksyjnych rozdziałach powróciłaś do akcji, co bardzo ładnie wyrównuje dynamikę opowiadania. W ciekawy sposób zaczęłaś - od końca. Zdaje się, że wojna coraz bliżej, prawda? W każdym razie ta walka napisana bardzo dynamicznie i przede wszystkim przekonująco, a to nie zawsze się udaje. Nie pominęłaś też uczuć, cieszy mnie to. I ta krótka wymiana zdań między Syriuszem a Gabrielle... Bardzo wzruszające. Jak to niebezpieczna sytuacja potrafi zburzyć mury między ludźmi. Nie dziwi więc reakcja Gabrielle na zaatakowanie Syriusza. Ciekawe, czy Clarisse naprawdę zginęła...
Podsumowując, naprawdę świetny rozdział. Czytało sie tak błyskawicznie, że aż szkoda, iż nie ma więcej. Brawa za opisy, bo walka wyszła Ci przekonująco, a ja sama tego nie potrafię. No i śliczny szablon;) Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]
Nie masz za co przepraszać :) No, tylko pięć. Muszę przyznać, że trochę będzie mi brakować tego opowiadania, ale kiedyś trzeba je skończyć, prawda?
UsuńWalka w połowie jest zasługą mojej koleżanki, która jest współautorką tego rozdziału. Bez jej pomocy na pewno by tak nie wyszło xD
Pozdrawiam!
O kurcze. Zdecydowane ta retrospekcja z bitwy, którą rozegrali między sobą Śmierciożercy, a członkowie Zakonu była opisana wręcz genialnie! Czułam się tak, jakby tam była, jakbym uczestniczyła we wszystkich zdarzeniach. I naprawdę niespodziewanie się to wszystko skończyło jak dla mnie. Nie przypuszczałam nawet, że Clarissa niże teraz umrzeć. W sumie mało co spodziewałam się jej w tym rozdziale! A tu się okazuje, że poniekąd stała się jedną z głównych postaci. Bo akcja z nią w roli głównej była w pewien sposób kluczowa. I w dodatku to Gabrielle ją zabiła.. Kurcze. Na jej miejscu nie potrafiłabym odnaleźć teraz spokoju. Bo niby taka kolej rzeczy, przecież ratowała Syriusza, walczyła o dobro, ale i tak fakt, że się kogoś zabiło... To z pewnością będzie ją strasznie męczyć. Ale zobaczymy, jak sobie z tym poradzi.
OdpowiedzUsuńNa razie na główny plan wysuwa się Syriusz. Czemu zemdlał? Może na widok swojej piersi? Czyżby bał się krwi, czy jak? :D Amoże rzeczywiście z wycieńczenia. Jedno jest pewne, na miejscu Gabrielle też bym się popłakała i była tak samo zagubiona. Według mnie to całkowicie poprawna reakcja. :) Na szczęście wszystko dobrze się skończyło!
Ej, jak to 5 rozdziałów i epilog? Co Ty mówisz? :O Masz to już napisane? Jak to? kurcze, przecież nie możesz tego kończyć, no :( Polubiłam Twoją Lily! Jak możesz chcieć to zakończyć? Ja już takiej Lilki nigdy nie znajdę ;/ Fajnie masz. Mogłaś powiedzieć wcześniej, bo ja się teraz mentalnie do tego nie przygotuję ;/ Zacznę CIę chyba nie lubić, wiesz?!
Ooo, nie, nie przestawaj mnie lubić! ;> Pięć rozdziałów to całkiem sporo przecież! Tym bardziej, że moje plany skończenia tego bloga przed rozpoczęciem roku szkolnego nie wypalą, więc się to trochę przedłuży :)
UsuńA wiesz, że zabicie Clarisse miałam w planach od zawsze? No, przynajmniej od kiedy w mojej głowie zakwitła myśl, by zrobić potyczkę ze Śmierciożercami w Hogsmeade. Jej los był przypieczętowany więc od jakiś... pięciu-sześciu miesięcy.
Pozdrawiam!