czwartek, 18 lipca 2013

Rozdział 23

To dopiero początek”
Pani Pomfrey podskoczyła przestraszona i upuściła tacę z lekarstwami, kiedy drzwi gwałtownie się rozwarły z hukiem uderzając o ścianę. Do środka wpadła pokaźna grupka ludzi, na czele z Jamesem Potterem lewitującym nieprzytomnego Syriusza Blacka.
- Pani Pomfrey! Niech pani pomoże, on umiera! - zawołała Gabrielle, wyprzedzając okularnika.
W jej oczach kręciły się łzy, jednak miała zaciętą minę. Na jej twarzy widniało kilka zadrapań, a z nogi powoli sączyła się krew, jednak dziewczyna zdawała się tego nie zauważać. Popy miała wielką nadzieję, że rany nie pozostawią po sobie zbyt wielkich blizn, bowiem Harrison była naprawdę ładną dziewczynę, która i tak nosiła już wiele znamion wojny na swoim młodym ciele. Pielęgniarka nie zdążyła przyjrzeć się innym, bo została zaciągnięta do łóżka, gdzie położona Syriusza. Chłopak ledwo oddychał, był strasznie blady, a temperatura ciała znacznie się obniżyła. Granatowa bluzka była poszarpana, a z dość głębokich ran płynęły strumienie krwi. Pomfrey zacisnęła wargi, starając się zachować zimną krew.
- Wszyscy się odsuńcie! - wrzasnęła. - I CISZA!
Każdy pokornie posłuchał. Jedynie Gabrielle z Jamesem stała w tym samym miejscu, wspierając się na ramieniu chłopaka, mruczała coś pod nosem. Jej zamglony wzrok spoczął na sylwetce Blacka. Mogłoby się zdawać, że dziewczyna zaraz gorzko zapłacze, ona jednak trzymała się w garści.
- Ely, usiądź, jesteś ranna – powiedział Remus, opatrując Evans niewielką ranę na ramieniu.
- Nic mi nie jest – warknęła, nawet na niego nie patrząc. - Zajmij się innymi – dodała, puszczając Pottera i chwiejnym krokiem zbliżając się do łóżka Łapy, ignorując protesty Pomfrey.
Kobieta wywróciła oczami i wyleciała na zaplecze, aby po chwili wrócić z całym naręczem eliksirów, które rozłożyła na jednym z niewielu wolnym łóżek.
- Kto czuje się na siłach, niech pomoże słabszym! - rozkazała, a sama udała się do najbardziej zranionej osoby w pomieszczeniu.
Kiedy pochylała się nad Gryfonem, do Skrzydła wpadała Minerwa, a za nią Albus i kilku innych nauczycieli. McGonagall rozejrzała się i zatkała usta ręką. Dyrektor wyminął ją i ruszył ku łóżku, gdzie w odległości kilku stóp zebrała się większa grupka osób. Przedarł się przez nią i stanął za Gabrielle, która ściskała Syriusza mocno za rękę.
- Co się tam wydarzyło? - spytał Dumbledore, patrząc prosto na Jamesa.
Potter przełknął ślinę i nerwowo przeczesał dłonią włosy. Otworzył buzię, chcąc coś powiedzieć, jednak zamknął ją równie szybko i pokręcił głową, odwracając wzrok na Lily.
- Zaatakowali nas. - Odparła niespodziewanie Gabrielle, grobowym głosem, spoglądając na bladą twarz Syriusza.

Rozwiane włosy wpadały jej do oczu, ale nie przejmowała się tym. Musiała jak najszybciej dotrzeć na miejsce. Oni tam walczyli, być może właśnie w tej chwili któreś z nich cierpiało, przeżywało okropne męki, a jej tam nie było. Użalała się nad samą sobą, a oni... Oni bronili niewinnych. Wyhamowała raptownie przed bramą, za którą znajdowała się wioska. Nie tego się spodziewała. Spojrzała na Gabrielle, jednak jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Stała tam, obok niej, w prawej dłoni trzymając różdżkę. Wyprostowana, gotowa do walki, jakby od zawsze na to czekała. Jakby właśnie do tego została stworzona. A gdy i ona spojrzała na Lily, rudowłosa nie widziała już swojej przyjaciółki.
Gabrielle Harrison stała przed nią jako czarownica, gotowa bronić swoich bliskich. Gotowa walczyć. Jej wzrok był dziwnie pusty, bez wyrazu. Jakby nie czuła zupełnie nic. I Lily zrozumiała. Nie mogła pozwolić, by emocje przejęły nad nią władzę. Musiała być twarda i stanowcza. Wzięła głęboki wdech i ruszyła biegiem w stronę walczącej Dorcas, którą dostrzegła już z oddali. Nie słyszała krzyków, zaklęć wypowiadanych przed obydwie strony. Liczyła się tylko brunetka i to, że musiała do niej dotrzeć. Uchyliła się i czerwony promień minął jej policzek o zaledwie milimetr. Odwróciła głowę i rzuciła zaklęcie rozbrajające w stronę Śmierciożercy, który wciąż kierował w nią różdżką. Odbił je bez problemu, a Lily poczuła, jak ogarnia ją złość. Był jej wrogiem. Zabiłby ją bez mrugnięcia okiem. Być może już skrzywdził kogoś, na kim jej zależało. Machnęła różdżką, zrywając mu maskę z twarzy. Stanęła przed tęgim brunetem, z wysoko uniesioną różdżką i zmrużyła oczy.
- Drętwota!
Skarciła się w duchu. Była za słaba, to jasne.
Nigdy nie potrafiła nikogo skrzywdzić. Krzyknęła cicho i schyliła się, gdy w jej stronę pomknął zielony promień zaklęcia. Od razu się podniosła i zaczęła miotać w mężczyznę różnymi zaklęciami, przy okazji starając się odnaleźć wzrokiem swoich przyjaciół. Odetchnęła głęboko, modląc się w duchu, by nikomu nic się nie stało. Odwróciła głowę, a grzywka opadła jej na oczy. \
- Sectusempra!
Otworzyła lekko usta i patrzyła, jak jej zaklęcie godzi prosto w pierś Śmierciożercy, który po chwili powoli zaczął opadać na ziemię. Jego ubranie wyglądało, jakby ktoś pociął je sztyletem, a na klatce piersiowej utworzyły się głębokie rany. Różdżka wypadała mu z ręki i poturlała się gdzieś między kamienie. Evans zrobiła niepewny krok w jego stronę. Jej wargi zadrżały. Nie powinna była używać tego zaklęcia. Usłyszała jego kiedyś, gdy pojedynkowali się ze Ślizgonami, widziała jego skutki. A mimo to, formułka pozostała w jej głowie, gotowa do użycia.
- Dorcas, nie! - Rudowłosa usłyszała wrzask Gabrielle, które próbowała podbiec do Meadowes, która została potraktowana bardzo brutalnie przez zamaskowanego mężczyznę, jednak droga blondynki została zagrodzona.
Harrison przez chwilę zmagała się z dużo wyższym od siebie Śmierciożercą, aż ten ryknął wściekle i odrzucił ją do tyłu, przez co dziewczyna wpadła na niczego niespodziewającego się Syriusza. Oboje przeturlali się kilka stóp, ponieważ moc zaklęcia, którym oberwała Gryfonka była bardzo duża. Jęknęła przeciągle, po czym podniosła głowę, aby odszukać swoją różdżkę. Black skrzywił się z bólu i podparł na łokciach. Całkowicie ignorując toczącą się walkę, spojrzał na dziewczynę z troską.
- Ely, nic ci nie jest? - spytał ściągając brwi.
Zawiesiła na nim wzrok i zamrugała szybko. Patrząc na twarz chłopaka, miała ochotę zakończyć wszystkie kłótnie. Powiedzieć mu prawdę, jak bardzo jej na nim zależy. To wszystko co się działo, uświadomiło jej, że może im się coś stać i być może już nigdy nie będzie mogła nic zrobić. Coś ścisnęło ją za serce na tą myśl. Zacisnęła dłonie na jego koszulce i pokręciła głową.
- Syriuszu, ja... - zaczęła, jednak chłopak przerwał jej, uśmiechając się lekko.
- Wiem, Gabrielle. Ja ciebie też – wyszeptał i nim dziewczyna zdążyła się zorientować, wstał, pociągając ją za sobą.
Szybko odnalazł im różdżki i uchylając się przed latającymi zaklęciami, ścisnął dłoń dziewczyny.
- Uważaj na siebie!- rozkazał i szybko poleciał do Jamesa, aby pomóc mu z dwoma Śmierciożercami.
Blondynka głęboko odetchnęła i ponownie rzuciła się w wir walki, kompletnie się zatracając. Ogarnęła ją niewyobrażalna wściekłość, ciało zalała fala gorąca. Nie kontrolowała swoich odruchów. Chciała się po prostu zemścić. Za śmierć rodziców. Za wszystko. Biegła i rzucała najróżniejszymi zaklęcie we wszystkie zamaskowane osoby. Znów nie liczyło się nic. Robiła tylko to, do czego według siebie została stworzona. Pokonywała wrogów.
Rozejrzała się w poszukiwaniu przyjaciół i jako pierwsza rzuciła się jej w oczy Lily, która walczyła z dwoma Śmierciożercami naraz, z czego jeden z nich nie miał już maski na twarzy. Przez prawy policzek przechodziła mu szrama, sięgająca od kącika ust aż do ucha. Gabrielle mimowolnie dotknęła swojej twarzy i zamknęła oczy. Opuszkami palców przesunęła po bliźnie, widniejącej na jej twarzy. Przełknęła głośno ślinę i ruszyła w stronę rudowłosej, co chwilę rzucając zaklęcie tarczy, by przelatujące zaklęcie nie ugodziły w nią. Stanęła obok przyjaciółki i zaklęła siarczyście. Dopiero teraz spostrzegła, że rannym jest nie kto inny, a Mulciber. Więc Evans musiała walczyć również z Nottem.
Odbiła zaklęcie, które poleciało w jej stronę i sama zaatakowała. Wiedziała, że ma przewagę. W końcu grała w Quiditcha i była zwinniejsza. Schyliła się i odrzucając włosy do tyłu z mordem w oczach ruszyła na Ślizgona. Nie miała zamiaru dać się zabić. Zgrzytnęła zębami i zaczęła atakować. Każde zaklęcie, które przyszło jej na myśli, było po chwili wypowiadane.
- Crucio! - Gabrielle wytrzeszczyła oczy i w ostatniej chwili odskoczyła, a promień zaklęcia trafił w ścianę pobliskiego sklepu.
- Anteoculatia!
Zmarszczyła brwi, obserwując, jak na głowie chłopaka pojawia się poroże. W normalnych warunkach na pewno zaczęłaby się śmiać, jednak teraz nie miała na to czasu. Korzystając z tego, że na chwilę odwróciła uwagę chłopaka od swojej osoby, odwróciła się w stronę Notta i posłała w jego stronę zaklęcie pełnego porażenia ciała. Anthony padł na ziemię jakby bez życia, a Harrison natychmiast znalazła się przy Lily.
- Musimy jak najszybciej znaleźć resztę! - krzyknęła. - Nie możemy się rozdzielać.
Gabrielle złapała przyjaciółkę za nadgarstek i pociągnęła ją za sobą, zwinnie unikając zaklęć. Obie starały się obezwładnić jak najwięcej sług Czarnego Pana, jednak nie zawsze im się to udawało. Zaklęcia rzucane w biegu mijały swój cel o kilka milimetrów, a pozostałe zostały najzwyczajniej w świecie odbijane. W końcu miały do czynienia z doświadczonymi, starszymi czarodziejami, którzy uczyli się czarnej magii. Gdzieś w oddali mignęła im postać Minerwy, która walczyła z kilkoma napastnikami naraz. Niedaleko niej właśnie podnosił się Remus, ocierając wierzchem dłoni strużkę krwi, która spływała mu po brodzie. Ale nigdzie nie widziały reszty swoich przyjaciół. Tak jakby zapadli się pod ziemię. Po drodze widziały rannych uczniów, z którymi na co dzień uczęszczały na zajęcia, mieszkańców wioski, zrujnowane kawiarnie, w których przesiadywały. Wszystko wyglądało tak, jakby przez to miejsce przeszedł huragan. Jak to możliwe, że Śmierciożercy odważyli zaatakować się tak blisko Dumbledora? Zaatakować Hogwart, miejsce, który każdy miał za najbezpieczniejsze. Czyżby wiedzieli, że właśnie tego dnia, dyrektor opuści mury zamku?
Blondynka odetchnęła z ulgą, gdy w końcu udało im się schować za jednym z niewielu niespalonych drzew. Lily przymknęła oczy i wymruczała pod nosem wiązankę siarczystych przekleństw. Niebieskooka przelotnie przyjrzała się rudej, czy nie jest poważnie ranna, po czym najzwyczajniej w świecie przytuliła ją. Poczuła, że Lily lekko drży, więc odsunęła się od niej i spojrzała w oczy.
- Nie płacz. Nie ma teraz na to czasu – pokręciła głową. - Z nimi na pewno wszystko jest w porządku.
Evans pokiwała głową i odwróciła głowę. Gabrielle westchnęła ciężko i wyjrzała zza drzewa. Przez chwilę przyglądała się każdemu uważnie, dłużej zatrzymując wzrok na Śmierciożercach, którzy w walce stracili swoje maski. Nie mogła uwierzyć, że między nimi byli uczniowie, których mijała na korytarzu. Większość z nich była Ślizgonami, jednak jej wzrok wyłapał tam również Krukona oraz Puchonkę, z którymi czasami rozmawiała. Zaklęła. Byli tacy fałszywi. Serce zabiło jej mocniej, gdy jej spojrzenie padło na Syriusza. Walczył z dwoma zamaskowanymi osobami. Jedna z nich musiała być kobietą, o czym świadczyła jej drobna postura. W momencie, gdy miała odwrócić się w stronę Lily, stało się coś czego nie oczekiwała. Maska kobiety spadła na ziemię, a na jej plecy rozsypały się kasztanowe, falowane włosy. Dziewczyna przez chwilę stała do niej bokiem i Gabrielle mogła zobaczyć grymas, który pojawił się na jej twarzy. Poruszyła ustami, zapewne wypowiadając zaklęcie i w tej samej chwili Syriusz upadł na kolana, wypuszczając różdżkę z ręki. W chwili, gdy blondynka wstała, chłopak przewrócił się do tyłu. Po jej plecach przeszedł dreszcz, gdy usłyszała jego krzyk. Wił się na ziemi, a jego ciało co chwilę unosiło się do góry, by po chwili znów opaść na ziemię.
Zaciskając rękę na różdżce ruszyła biegiem w jego stronę. Nie reagowała na wołanie Lily, nie zwróciła też uwagi na to, że pobiegła za nią. Liczyło się teraz tylko to, by powstrzymać Clarisse. I nagle wszystko ucichło. Nie słyszała wybuchów, nie widziała zaklęć, które przelatywały obok niej. Istniał tylko Syriusz. Jego ból. Jego krzyk. Wycelowała różdżką, pozwalając by kierował nią gniew. Nie chciała zabijać. Wypowiedziała zaklęcie rozbrajające, a jego siła odrzuciła Ślizgonkę, która w tej samej chwili odwróciła się w jej stronę, do tyłu. Dziewczyna przez chwilę leciała w powietrzu, po czym jej ciało z głośnym łoskotem uderzyło o kamienną ścianę. Różdżka odleciała na bok, a Clarrise opadła bezwładnie na ziemię. Krzyki Syriusza nadal rozbrzmiewały w jej głowie. Spojrzała na drugą zamaskowaną osobę, która teraz stała przed chłopakiem i mruczała jakieś zaklęcia. Poznałaby go nawet wtedy, gdyby jej oczy były zasłonięte. Avery. Zanim jednak zdążyła wypowiedzieć choćby słowo, chłopak upadł.
Rozejrzała się zdezorientowana i dopiero po chwili zauważyła Doreę Potter, która zmierzała w jej kierunku.
- Gabrielle... - dziewczyna spojrzała na Lily i jej serce przez chwilę zabiło mocniej.
Rudowłosa pochylała się nad młodą Lestrange, miała szeroko otwarte oczy.
- Gabrielle... Ona nie żyje.
- Jak to...?
Blondynka zatkała usta ręką i upadła na kolana. Wpatrywała się w ciało dziewczyny. Nie poruszała się. Nie oddychała. Zabiła ją. Była mordercą. Zamknęła oczy i przełknęła głośno ślinę. Miała ochotę krzyczeć, płakać. Chciała zrobić cokolwiek. Jednak nie potrafiła. Klęczała przy nieprzytomnym Syriuszu i niewidzącym wzrokiem wpatrywała się w jedno miejsce. Po chwili poczuła, że ktoś pomaga jej wstać. Nie opierała się. Była jak marionetka. Bez zmysłów, bez uczuć. Była pusta. I w jej głowie znów rozbrzmiał głos Clarisse: „Zastanawiałaś się kiedyś nad tym, ile mogłabyś zyskać dołączając do Czarnego Pana?”
- Ely, chodź, Zakon już tu jest. Musimy zabrać go do zamku. Jest w strasznie złym stanie. James go będzie lewitował do Skrzydła, dobrze?
Odwróciła głowę i bez słowa podeszła do okularnika, przy którym leciało ciało Blacka. Opuściła wzrok. Nie mogła na niego patrzeć. To zbyt bardzo bolało, nie mogła pozwolić by teraz wszystkie bariery puściły. Dlaczego to musiało się stać?! Dlaczego w chwili, gdy obydwoje zrozumieli swoje uczucia, ktoś musiał ucierpieć? Przełknęła głośno ślinę. Znów słyszała huki. Zaklęcia śmigały w każdą stronę. A oni, cała siódemka, szli pomiędzy tym wszystkim. Jedną bitwę zwyciężyli, ale wojna dopiero się zbliżała.

Ukryła twarz w dłoniach, kończąc mówić. W całym pomieszczeniu zaległa cisza, jakby wszyscy nagle przestali oddychać. Słyszała cichy szloch i domyśliła się, że to Lily. Dorcas ściskała ją za ramię, a ona sama nadal trzymała Syriusza za rękę. Nie sądziła, że przeżywanie tego wszystkiego na nowo, przyniesie takie emocje. Gdy tylko przypomniała sobie o tym, że zabiła człowieka, robiło jej się niedobrze. Clarisse mogła być zła, mogły się nienawidzić, ale nadal pozostawała człowiekiem. Była młoda, miała jeszcze całe życie przed sobą, mogła zmienić swoje decyzje. A ona odebrała jej wybór. Zamknęła oczy.
- To nie twoja wina, Gabrielle – Dorcas za wszelką cenę starała się nie rozpłakać. - Ta wojna będzie miała jeszcze wiele ofiar. Lestrange jest jedną z wielu.
Blondynka pokiwała lekko głową. Wiedziała, że daleko im było do mety. Znieruchomiała, gdy ręka Syriusza lekko drgnęła. Po chwili odsunęła się od Dorcas i przysunęła bliżej Blacka. Patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami. Serce zaczęło szybciej bić, a ona czuła wszechogarniającą ulgę. W oczodołach pojawiły się łzy. Chłopak poruszył się lekko, po czym otworzył oczy. Na jego twarzy pojawił się grymas bólu, jednak gdy spojrzał na Gabrielle, uśmiechnął się blado. Z trudem uniósł się lekko na łokciach, lecz sekundę później ciężko opadł na plecy, jęcząc z bólu. Gryfonka przełknęła ślinę i ścisnęła jego dłoń. Chciała coś powiedzieć, lecz ogromna gula pojawiła się w gardle. Potrafiła się tylko na niego patrzeć i cieszyć się z tego, że w końcu się obudził.     Oznaczało to dość dużą szansę na to, że się z tego prędko wyliże. Syriusz przekręcił głowę i rozejrzał się po sali.
  - Co się stało? - wychrypiał, mrużąc oczy.
  - Torturowali cię, stary - odpowiedział po dłuższej chwili okularnik, zbliżając się do łóżka.
  Syriusz przeniósł wzrok na swój tors i otworzył lekko usta, zszokowany. Przełknął głośno ślinę, a jego powieki ponownie opadły. Niebieskooka zerwała się na równe nogi i pochyliła nad nim. Jego klatka piersiowa unosiła się lekko. Wyglądał jakby po prostu spał.
- Odsuń się, Ely – Remus odciągnął ją na bok, a po chwili obok Łapy pojawiła się Popy.
Przez chwilę kręciła się wokół niego, co chwilę przykładając mu rękę do czoła, po czym odwróciła się w stronę dyrektora.
- Zemdlał.
Harrison usiadła na wolnym krześle i ukryła twarz w dłoniach. Po chwili zaniosła się płaczem. Sama nie wiedziała, czy płacze z ulgi, że Syriusz się obudził, czy ze strachu, że to jeszcze nie koniec.

§♠§

MINĄŁ ROK!
Tak, właśnie dziś Iluzja obchodzi swoje pierwsze urodziny!
Jestem z siebie dumna, bo coś osiągnęłam. Miałam wzloty i upadki, blog był zawieszany, znikałam na dłuższy czas, ale znajdowałam siłę, by wrócić. A teraz? Teraz do końca pozostało zaledwie pięć rozdziałów i epilog. Nic więcej i nic mniej.
Ten rozdział chcę zadedykować wszystkim, którzy są tutaj do tej pory.
Oraz Luie która jest współautorką tego rozdziału.

Dziękuję ♥

12 komentarzy:

  1. Jasna cholera, napisałam taki długi komentarz, a tu, kurza dupka, wszystko się skasowało... I na pewno już nie napiszę nawet połowy z tamtego, ale...
    ale pięć rozdziałów? PIĘĆ ROZDZIAŁÓW I EPILOG?! Kobieto, co ja zrobię, jak to się skończy? Ugh. Chociaż w sumie wiem, że te pięć rozdziałów i epilog rozwlecze się na kilka miesięcy to szkoda. Szkoda, chociaż w sumie wiedziałam, że będzie około tylu, bo przecież jest to napisane jasno i wyraźnie w zakładce.
    Co do rozdziału... Fantastyczny. Świetnie się to czytało i wraz z Luie odwaliłyście kawał (a nawet dwa wielkie kawały) dobrej roboty. Czytając to człowiek aż rwał się do pomocy, a wraz z odpowiednią muzyką to po prostu... Oczy śmigały mi w tę i z powrotem jak szalone. To jest zdecydowanie jeden z moich najulubieńszych rozdziałów, jeśli nie nawet najulubieńszy. Tyle w nim emocji, że coś... że coś okropnego, chciałoby się napisać, ale to jest świetne - bo mi chyba ani 1/100 z tego co jest tu i jak jest napisane tu nie udałoby mi się stworzyć i tak porwać czytelnika. Normalnie potrząsnęłabym dłońmi i uścisnęłabym je serdecznie, gdybym miała okazję. Coś fantastycznego ten rozdział, naprawdę.
    Życzę więc dużo, dużo weny, "od groma" czasu i udanych wakacji, choć trwają już dobre dwa i pół tygodnia.
    Ściskam i ślę cieplutkie pozdrowienia, trzymajcie się! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaach, i jeszcze jedno: ten szablon cholernie mi się podoba :D

      Usuń
    2. Znam ten ból ;< Kiedyś też napisałam taki długi komentarz, a tu nagle - komputer odmówił współpracy :D Taak, tylko pięć rozdziałów i epilog, nie mogę ciągnąć tego opowiadania w nieskończoność xD I tak, jak napisałam pod spodem, planuję rozłożyć to tak, by skończyć jeszcze w czasie wakacji.
      Daj spokój, mi się mój styl pisania nie podoba.
      Miło, że się podobało :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Chyba żartujesz! Pięć rozdziałów i epilog? PIĘĆ?! P I Ę Ć?" Ja nie przeżyję bez tego opowiadania :c Uzależniłam się od niego!
    Wow, super opis bitwy, serio jak w oryginale HP, a nawet i lepiej! Normalnie czułam się jakbym była gdzieś tam w pobliżu i oglądała całą tą walkę. :-) Mam dziwne przeczucie, że Syriusz nie miał na myśli tego co Ely. Poza tym czy Gabrielle nie była z Remusem? Może coś mi się pomieszało Hehe. Jeszcze jak opisywałaś napastnika Syriusza to do ostatniej chwili byłam święcie przekonana, że to będzie Mary, matka Lily, jakie było moje zaskoczenie, gdy Meredith okazała się Clarissą i jakaś taka ulga! Super opisałaś uczucia Ely, po tym jak okazało się, że zabiła Lestrange. Naprawde super rozdział, aż zazdroszczę takiego talentu pisarskiego.
    Nie chcę, żebyś kończyła to opowiadanie, chociaż życzę Ci tego z całego serca. Sama nigdy nie skoNczyłam całego opowiadania, więc ta historia, którą piszę teraz będzie tym pierwszym.
    A tak w ogóle to... STO LAT, STO LAT NIECH ŻYJE, ŻYJE NAM! Wszystkiego najlepszego z okazji pierwszych urodzin bloga! Dużo weny i pomysłów i chęci do pisania, żeby nigdy Cię nie opuściła. :-* :-* :-*

    Buziaki,
    wyczekująca z niecierpliwością na kolejny rozdział Cyziulka z www.sekretna-strona.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja niestety nie moge skomentowac szablonu, bo jestem na telefonie i nic nie widzę :-D Ale zrobię to od razu jak dopadnę się do komputera :-)

      Usuń
    2. Tak, pięć rozdziałów i epilog. Kiedyś w końcu trzeba skończyć to opowiadanie, prawda? I... och, planuje tak zgrać się w czasie, by skończyć na koniec wakacji ;)
      Nieee! Hahaha, oni nie byli razem xD To... bardzo dobrzy przyjaciele, prawie jak rodzeństwo, ale w mojej głowie nigdy nie pojawił się pomysł, by zrobić z nich parę i
      raczej się nie pojawi ;p
      Cieszę się, że się podobało ;)
      Pozdrawiam i przepraszam z błędy, ale piszę z telefonu ;)

      Usuń
  3. Przede wszystkim gratuluję rocznicy - to nie lada wyczyn dojść tak daleko :)
    Bardzo podobał mi się ten rozdział. W ogóle, cała historia mi się podoba. Przeczytałam wszystkie części i jestem oczarowana. Przejrzałam podstrony i gdzieś przeczytałam, że chcesz, aby to opowiadanie nie było cukierkowe. Nie jestem pewna, czy tak dokładnie to napisałaś, ale mam nadzieję, że o to chodzi. No, w każdym razie mogę Cię zapewnić, że opowiadanie nie jest cukierkowe. Dobrze, że tak szczegółowo opisałaś walkę. I w ogóle emocje Ely. No po prostu cudo. Cieszę się, że nie skupiasz się tylko na Lily - wielki plus dla Ciebie.
    Rzucił mi się w oczy jeden błąd - a mianowicie jedno zaklęcie. Chodzi mi o Sectumsemprę. Napisałaś Sectusempra - bez "m". Niby mały błąd, jednak ja jestem idealistką i pedantką, dlatego tak mi się to rzuciło.
    Całuski,
    A.
    jeszcze-o-nas.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) O, tak. Nigdy nie wytrwałam z żadnym blogiem przez rok, więc, kurcze, WOW :D
      Cieszę się, że rozdział przypadł do gustu.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Witaj;)
    Znowu zawitałam tutaj ze sporym opóźnieniem, wiem. Strasznie za to przepraszam... No i gratuluję tak wspaniałych urodzin;) Jejku, jak ten czas leci... I mówisz, że jeszcze tylko 5 rozdziałów? Trochę szkoda, bo opowiadanie jest świetne, ale bez wątpienia będę się cieszyła każdym z nich.
    Wracając do rozdziału - rewelacja! Po kilku dość refleksyjnych rozdziałach powróciłaś do akcji, co bardzo ładnie wyrównuje dynamikę opowiadania. W ciekawy sposób zaczęłaś - od końca. Zdaje się, że wojna coraz bliżej, prawda? W każdym razie ta walka napisana bardzo dynamicznie i przede wszystkim przekonująco, a to nie zawsze się udaje. Nie pominęłaś też uczuć, cieszy mnie to. I ta krótka wymiana zdań między Syriuszem a Gabrielle... Bardzo wzruszające. Jak to niebezpieczna sytuacja potrafi zburzyć mury między ludźmi. Nie dziwi więc reakcja Gabrielle na zaatakowanie Syriusza. Ciekawe, czy Clarisse naprawdę zginęła...
    Podsumowując, naprawdę świetny rozdział. Czytało sie tak błyskawicznie, że aż szkoda, iż nie ma więcej. Brawa za opisy, bo walka wyszła Ci przekonująco, a ja sama tego nie potrafię. No i śliczny szablon;) Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz za co przepraszać :) No, tylko pięć. Muszę przyznać, że trochę będzie mi brakować tego opowiadania, ale kiedyś trzeba je skończyć, prawda?
      Walka w połowie jest zasługą mojej koleżanki, która jest współautorką tego rozdziału. Bez jej pomocy na pewno by tak nie wyszło xD
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. O kurcze. Zdecydowane ta retrospekcja z bitwy, którą rozegrali między sobą Śmierciożercy, a członkowie Zakonu była opisana wręcz genialnie! Czułam się tak, jakby tam była, jakbym uczestniczyła we wszystkich zdarzeniach. I naprawdę niespodziewanie się to wszystko skończyło jak dla mnie. Nie przypuszczałam nawet, że Clarissa niże teraz umrzeć. W sumie mało co spodziewałam się jej w tym rozdziale! A tu się okazuje, że poniekąd stała się jedną z głównych postaci. Bo akcja z nią w roli głównej była w pewien sposób kluczowa. I w dodatku to Gabrielle ją zabiła.. Kurcze. Na jej miejscu nie potrafiłabym odnaleźć teraz spokoju. Bo niby taka kolej rzeczy, przecież ratowała Syriusza, walczyła o dobro, ale i tak fakt, że się kogoś zabiło... To z pewnością będzie ją strasznie męczyć. Ale zobaczymy, jak sobie z tym poradzi.
    Na razie na główny plan wysuwa się Syriusz. Czemu zemdlał? Może na widok swojej piersi? Czyżby bał się krwi, czy jak? :D Amoże rzeczywiście z wycieńczenia. Jedno jest pewne, na miejscu Gabrielle też bym się popłakała i była tak samo zagubiona. Według mnie to całkowicie poprawna reakcja. :) Na szczęście wszystko dobrze się skończyło!
    Ej, jak to 5 rozdziałów i epilog? Co Ty mówisz? :O Masz to już napisane? Jak to? kurcze, przecież nie możesz tego kończyć, no :( Polubiłam Twoją Lily! Jak możesz chcieć to zakończyć? Ja już takiej Lilki nigdy nie znajdę ;/ Fajnie masz. Mogłaś powiedzieć wcześniej, bo ja się teraz mentalnie do tego nie przygotuję ;/ Zacznę CIę chyba nie lubić, wiesz?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, nie, nie przestawaj mnie lubić! ;> Pięć rozdziałów to całkiem sporo przecież! Tym bardziej, że moje plany skończenia tego bloga przed rozpoczęciem roku szkolnego nie wypalą, więc się to trochę przedłuży :)
      A wiesz, że zabicie Clarisse miałam w planach od zawsze? No, przynajmniej od kiedy w mojej głowie zakwitła myśl, by zrobić potyczkę ze Śmierciożercami w Hogsmeade. Jej los był przypieczętowany więc od jakiś... pięciu-sześciu miesięcy.
      Pozdrawiam!

      Usuń

Obserwatorzy