„Szansa”
Od
dwudziestu minut chodziła po dormitorium, nie zwracając na nic
uwagi. Od jej rozmowy z Lily, rudowłosa nie odzywała się do niej,
jakby chcąc ją w ten sposób ukarać, za lekkomyślne podejmowanie
decyzji. Dopiero, gdy zielonooka się od niej odwróciła,
stwierdziła, że nie chce, by tak było.
Tak
więc chodząc od jednej ściany do drugiej, zastanawiała się, co
zrobić. Jedno było pewne: musiała się ogarnąć z tymi cholernymi
uczuciami i w końcu zdobyć się na odwagę, by spojrzeć Syriuszowi
w twarz i wszystko wytłumaczyć. Nie zamierzała się przyznać, co
to, to nie. Na to było za wcześnie, a ona nadal niektóre sprawy
miała niepoukładane. Westchnęła głęboko. Przez swoje
egoistyczne zachowanie – bo tak, w końcu zrozumiała, że
zachowywała się samolubnie i myślała tylko o tym co ona czuje –
oddaliła się od swoich przyjaciół, powoli zaczynała ich tracić.
Spojrzała
na zegarek, który wisiał nad drzwiami. Wskazywał on godzinę ósmą
pięćdziesiąt, co oznaczało, że do pierwszej lekcji zostało jej
dziesięć minut. Rozejrzała się w poszukiwaniu swojej torby i w
końcu zauważyła ją na krześle. Zarzuciła torbę na ramię i
wyszła z dormitorium. Przeszła przez pokój wspólny, w którym
teraz przebywali tylko pierwszoroczni i kilka osób z siódmej klasy.
Pchnęła portret Grubej Damy i wyszła na korytarz, przepychając
się między uczniami. Nie chciała spóźnić się na Transmutację.
Wiedziała, że opiekunka jej domu nie byłaby z tego powodu
zadowolona, a nie chciała, by przez nią Gryffindor stracił kolejne
punkty. Skrzywiła się, gdy zaburczało jej w brzuchu i w myślach
obiecała sobie, że gdy tylko będzie miała chwilę czasu, uda się
do kuchni.
Pod
salę doszła równo z dzwonkiem. Rzuciła szybkie spojrzenie Lily,
która stała oparta o ścianę i wpatrywała się z nienawiścią w
grupkę Ślizgonów. Ona również rzuciła im przelotne spojrzenie i
uchwyciła wzrok Clarisse, która uśmiechała się irytująco.
Gabrielle przełknęła ślinę. Całkowicie zapomniała o rozmowie,
jaką przeprowadziła z Lestrange. Zacisnęła zęby i jako pierwsza
weszła do sali, zajmując ławkę, w której zwykle siedziała z
rudowłosą. Po chwili dziewczyna usiadła na wolnym krześle i
ignorując niebieskooką, wyjęła książki.
Gabrielle
zgrzytnęła zębami i złapała Lily za rękę. Prefekt Gryfonów
spojrzała na nią zdziwiona.
-
Musimy porozmawiać, Lily.
-
Powiedziałam ci wszystko, co miałam do powiedzenia – szepnęła
Evans.
-
To ważne – Gabrielle zamknęła oczy i wciągnęła głęboko
powietrze. - Najlepiej żeby Huncwoci i Dorcas również byli przy
tej rozmowie. Możesz to... zorganizować? To dla mnie ważne,
proszę.
-
Huncwoci?
-
Wszyscy, co do jednego. Nie wiem, czy Peter będzie chciał przyjść,
ale jego też powiadom.
-
Niech ci będzie. Postaram się.
Lily
na powrót zajęła się lekcją, a Gabrielle zaczęła coś bazgrać
w zeszycie. Głos profesor McGonagall docierał do niej, jakby zza
grubej ściany. Wiedziała, że będzie miała kłopoty, ba, ona była
tego pewna! Znów nie słuchała na lekcji, ale stało się to w
jakiś sposób rutyną.
Syknęła
cicho, gdy Lily uszczypnęła ją w rękę i dyskretnie wskazała
głową na nauczycielkę. Blondynka również przeniosła na nią
swój wzrok i przełknęła głośno ślinę.
-
Panno Harrison, odnoszę niejasne wrażenie, że pani mnie nie
słucha. Skoro zna pani materiał, może zaprezentuje nam działanie
omawianego zaklęcia?
-
Przykro mi - wyszeptała. - Mam gorszy dzień.
-
Który to już z kolei? Twoje gorsze dni trwają od tygodnia, jeśli
nie dłużej. Za twoją nieuwagę Gryffindor stracił właśnie
dziesięć punktów.
Niebieskooka
zacisnęła pięści ze złości i wbiła wzrok w czystą tablicę.
Zacisnęła zęby. Ostatkami sił powstrzymywała się, by nie
odpowiedź opiekunce swojego domu, wiedziała, że jeśliby to
zrobiła, tylko pogorszyłaby swoją sytuację. Dostałaby szlaban, a
Gryfoni straciliby kolejne punkty. Gdy rozbrzmiał dzwonek
ogłaszający koniec lekcji, jako pierwsza wybiegła z sali. Zaczęła
przeklinać pod nosem, a osoby, które ją mijały, patrzyły na nią
dziwnie. Ignorowała ich wszystkich i czym prędzej ruszyła w stronę
kuchni.
○○○
Lily
spakowała książkę od transmutacji do torby i powoli zbliżyła
się do Remusa, który na nią czekał. Chłopak patrzył na
dziewczynę z wyczekiwaniem. Rudowłosa ominęła go i zatrzymała
się dopiero na korytarzu. Westchnęła głośno.
-
Chce porozmawiać z nami wszystkimi – wzruszyła ramionami. -
Wydaje mi się, że nareszcie zaczęła myśleć.
Chłopak
rzucił jej rozbawione spojrzenie i razem ruszyli na kolejną lekcję,
którą był Wróżbiarstwo. Szli ramię w ramię milcząc.
-
Jak myślisz, o czym chce porozmawiać?
Lily
westchnęła i odgarnęła grzywkę, która opadła jej na oczy.
Milczała przez dłuższą chwilę, zastanawiając się nad
odpowiedzią. Sama nie wiedziała, co o tym sądzić. Bardzo chciała,
by między nią, a blondynką było jak dawniej. By śmiały się
beztrosko... Ale Gabrielle, prosząc ją o tą drobną "przysługę"
była jakby przygaszona.
-
Nie wiem - pokręciła głową. - Ale wydaje mi się, że to nic
dobrego.
Oparła
się o ścianę obok drzwi i zamknęła oczy.
-
Hej, Evans.
Otworzyła
oczy i krzyknęła, gdy zobaczyła, że twarz Jamesa jest tuż przy
jej, tak, że prawie stykali się nosami.
-
Potter - skinęła lekko głową i przełknęła głośno ślinę.
Chłopak
widząc jej zmieszanie odsunął się. Na jego ustach nadal
błąkał się uśmiech. Zmierzył dziewczynę od stóp do głów, a
uśmiech na jego ustach poszerzył się. W końcu spojrzał jej w
oczy.
-
Harrison nadal ma zły humorek?
Lily
założyła ręce na piersi i spojrzała na niego groźnie. Dla niego
zachowanie Gabrielle, było zabawne. Stwierdził, że to na pewno
damskie hormony dały jej się w końcu we znaki i na pewno niedługo
jej to przejdzie.
-
Dalej – mruknęła. - Ale... co robisz dziś wieczorem?
-
Proponujesz drugą randkę? - zrobił krok w jej stronę.
-
Nie, Potter. Chodzi mi o to, że Gabrielle chciała się z nami
wszystkimi spotkać. Organizuję spotkanie, więc co
robisz dziś wieczorem?
-
Wieczór mam zajęty, niestety – wzruszył ramionami. - Może innym
razem.
-
ALE NA RANDKĘ TO BYĆ MIAŁ CZAS? - dziewczyna zacisnęła pięści
walcząc z chęcią potrzaskania tych jego okularów. - Idiota –
wysyczała i odrzucając swoje długie włosy do tyłu, weszła do
klasy.
Usiadła
w wolnej ławce. Z torby wyjęła pergamin i pióro. Czasami
zastanawiała się, po co w ogóle zapisała się na Wróżbiarstwo.
Przecież i tak nie wierzyła w te bzdury, które opowiadała
profesor Lisette. Często nadciągała pełne fakty. Rudowłosa
doskonale pamiętała pierwszą lekcję, na której przepowiedziała
jej, że niedługo spotka na swojej drodze przystojnego mężczyznę,
który podbije jej serce. I faktycznie, spotkała. Jamesa Pottera,
zaraz po wyjściu z klasy. Przez cały dzień chodziła blada, jak
ściana i unikała Huncwotów, jak tylko mogła. Dopiero potem się
opamiętała i uznała, że ta kobieta wymyśla swoje wróżby na
poczekaniu.
Mimo
to, kontynuowała Wróżbiarstwo. Robiła to ze względu na swoją
blondwłosą przyjaciółkę, która polubiła te lekcje, bo zawsze
poprawiały jej humor. Odetchnęła głęboko i rozejrzała się po
sali. Christina Lisette stała właśnie przed ławką Franka
Longbottoma. Chłopak patrzył na nią z lekkim uśmiechem na ustach.
Kobieta miała zamknięte oczy i wyciągała przed siebie ręce.
Zaczęła nimi błądzić po twarzy chłopaka, który ledwie co
powstrzymywał śmiech.
-
Och – wydusiła wreszcie i uśmiechnęła się szeroko. - Czeka cię
bardzo ciekawy tydzień! Spotkasz wreszcie...
Jej
wypowiedział przerwał Syriusz, który do tej pory siedział cicho i
wpatrywał się w ścianę. Śmiał się głośno, trzymając za
brzuch. James, który siedział obok niego, spoglądał na chłopaka,
unosząc brwi. Rozejrzał się i napotkał wzrok Lily. Pokręcił
głową i na migi pokazał jej, że Syriusz chyba zwariował.
Dziewczyna skinęła lekko głową i ponownie spojrzała na
nauczycielkę, która stała cały czas w tym samym miejscu.
-
Panie Black! Proszę się opanować!
Chłopak
zaczął łapczywie łapać powietrze i po chwili siedział prosto na
krześle, jedną dłoń przykładając do ust, by ponownie nie
wybuchnąć śmiechem. Odwrócił głowę i Lily dopiero teraz
zauważyła, że w klasie jest również jej przyjaciółka. Mówiła
coś do chłopaka, jednak on tylko kręcił głową, a na jego ustach
wciąż błąkał się uśmiech. Gabrielle w końcu zamknęła oczy i
odchyliła się lekko na krześle. Odetchnęła głęboko i spojrzała
na Lily.
W
kącikach jej oczu widoczne były łzy.
○○○
Prawdę
mówiąc, nie zauważyła nawet kiedy Gabrielle wyszła z klasy. Po
prostu zniknęła jej z zasięgu wzroku. Wyparowała, jakby wcale jej
nie było. Jednak była, wystarczyło spojrzeć na Syriusza, który z
przybitą miną i spojrzeniem ciskającym błyskawice, przepychał
się między uczniami. James, jak to James, starał się go jakoś
opanować, jednak nawet jemu się oberwało. W końcu, mając zapewne
dość humoru Blacka, trzepnął go w głową i samotnie ruszył w
stronę Wielkiej Sali.
Rudowłosa
poszła w jego ślady, jednak zajrzała do pomieszczenia tylko na
chwilę. Szybko przekonała się, że jej blondwłosa przyjaciółka
nie siedzi przy stole Gryfonów. Z zawiedzioną miną ruszyła do
Pokoju Wspólnego. Może i ostatnimi czasy nie było z nimi
najlepiej, jednak ona wciąż przy niej była. Gabrielle musiała
wiedzieć, że ona wciąż jest i zawsze będzie. Musiała wiedzieć,
że Lily nadal jest jej przyjaciółką, której może powiedzieć
wszystko. A panna Evans czuła, że właśnie nadeszła chwila, w
której to niebieskookie stworzenie jej potrzebuje. W drodze do
portretu Grubej Damy, która po raz pierwszy dłużyła jej się tak
niemiłosiernie, odebrała dwóm pierwszoroczniakom punkty. Sama nie
wiedziała dlaczego. Może to przez jej zły humor, który pojawił
się tak nagle?
Prychnęła,
gdy zatrzymała się przed obrazem dość pulchnej kobiety, w różowej
sukni. Wypowiedziała hasło i weszła do Pokoju Wspólnego, w którym
o tej porze nie było żywej duszy. Wszyscy siedzieli w Wielkiej Sali
w spokoju konsumowali posiłek. Tylko ona, jak głupia latała po
pomieszczeniu, szukając osoby, której równie dobrze mogło tu nie
być. W końcu zrezygnowana ruszyła w stronę dormitorium,
ostatniego miejsca, gdzie miała zamiar znaleźć Gabrielle. Jakie
więc było jej zdziwienie, gdy zobaczyła dziewczynę, która w
samotności siedziała na podłodze i wpatrywała się w szarą
ścianę, która znajdowała się naprzeciw niej.
Prefekt
Gryfonów ukucnęła przy niej i pogładziła lekko po włosach. Nie
wiedziała, co ma powiedzieć, tym bardziej, że nie wiedziała, co
się tak naprawdę stało.
-
Chciałam z nim porozmawiać, wiesz? - wychlipała. - Gdy Lisette
mówiła do Franka, ja po prostu chciałam spróbować. Spytałam,
czy ze mną porozmawiać, że to dla mnie naprawdę ważne.
Powiedziałam, że jeśli nadal uważa mnie za przyjaciółkę, to
mógłby dać mi szansę, a on... - przełknęła głośno ślinę. -
On się roześmiał i powiedział mi, że nie zasłużyłam na nią.
Nie po tym, jak go potraktowałam.
-
Gabrielle...
-
Ja wiem, Lily. Zachowałam się okropnie. Ja myślałam... myślałam,
że to można jakoś naprawić. Ale on nie chce mnie znać. Zawiodłam
jego zaufanie, wiesz? Zawiodłam zaufanie osoby, na której tak
cholernie mi zależało! Merlinie... jestem beznadziejna.
Lily
zagryzła wargę. Gabrielle była osobą, która rzadko płakała, a
teraz się po prostu rozkleiła. Rudowłosa usiadła przed nią i
złapała dziewczynę za ręce.
-
Nie jesteś beznadziejna - wyszeptała. - Po prostu się pogubiłaś.
Blondynka
pokręciła głową.
-
Zraniłam go, a przecież nie tego chciałam.
Ukryła
twarz w dłoniach i zaszlochała cicho.
Zielonooka
westchnęła cicho i usiadła obok dziewczyny. Zgięła kolana i
położyła na nich głowę. Po chwili z Pokoju Wspólnego doszły
pierwsze głosy osób, które już wróciły z obiadu. Odetchnęła
głęboko, skupiając się na krokach, które się rozległy na
schodach. Zmrużyła oczy. Na wąski korytarz wbiegły dwie, na oko
trzynastoletnie, dziewczyny. Zatrzymały się raptownie i spojrzały
na starsze Gryfonki. Zaczęły coś między sobą szeptać, a po
chwili jedna z nich palcem wskazała na Gabrielle. Uśmiechnęła się
wrednie.
Lily
zacisnęła pięści i wstała.
-
CO TO ZA ZACHOWANIE?! Jako prefekt Gryffindoru odejmuje każdej z was
po dwadzieścia punktów i wlepiam tygodniowy szlaban! Macie się
zgłosić do opiekunki domu. I zejdzie mi lepiej z oczu - wysyczała.
Dziewczyna
rzuciła jej nienawistne spojrzenie, po czym odrzuciła swoje długie,
czarne włosy do tyłu i odmaszerowała, a jej towarzyszka poszła w
jej ślady. Lily jeszcze przez chwilę stała w miejscu i wpatrywała
się w przejście, w którym przed chwilą zniknęły
trzecioklasistki. Jak to możliwe, że nawet w domu Godryka
Gryffindora znalazły się tak wredne osoby?
Odwróciła
się na pięcie i z zaskoczeniem stwierdziła, że Gabrielle nie
siedzi pod ścianą. Powoli weszła do ich dormitorium. Drzwi od
łazienki były otwarte, a blondynka stała przed lustrem i starała
doprowadzić się do porządku.
-
Może mnie nienawidzić - stwierdziła, oglądając się na Lily -
ale i tak powiem mu to, co chcę powiedzieć. Nadal jest moim
przyjacielem.
-
Tylko przyjacielem?
-
Zobacz do czego to wszystko doprowadziło. Czy naprawdę warto?
-
Pytasz mnie, czy warto walczyć o miłość? - Lily uśmiechnęła
się. - Powiem to w ten sposób: jeśli jest jakakolwiek rzecz, o
którą bym walczyła do końca, za którą mogłabym umrzeć... to
jest właśnie to.
○○○
Do
Pokoju Wspólnego zeszły razem. Szły ramię w ramię i wesoło
rozmawiały, jakby te kilka dni, w ciągu których nie było między
nimi najlepiej – nie istniały. Znów potrafiły się śmiać w
swojej obecności i rozmawiać o wszystkim. Gabrielle nie martwiła
się już nawet rozmową, która ją czekała. Miała przy sobie
Lily, która będzie przy niej. Zawsze. Opadły na sofę obok
kominka. Do spotkania, które rudowłosa wyznaczyła na godzinę
dwudziestą, zostało im jeszcze półgodziny. Blondynka wzięła do
ręki Proroka Codziennego, który leżał na małym stoliku. Dawno
nie miała tej gazety w ręce, ale po co tak właściwie miała ją
czytać? Doskonale wiedziała, co znajdzie na pierwszej stronie i na
kolejnych. Nowe informacje o zabójstwach i zapewnienia, że
Ministerstwo robi wszystko, co w jego mocy. Prychnęła cicho i
wrzuciła gazetę do kominka. Cały problem polegał na tym, że oni
nie robili nic. Zupełnie nic.
Spojrzała
na Lily, która nagle cała pobladła na twarzy. Podążyła za jej
wzrokiem i ujrzała Syriusza, który stał pod ścianą z jakąś
dziewczyną i najnormalniej w świecie flirtował z nią, co chwilę
rzucając im ukradkowe spojrzenia. Poczuła się tak, jakby ktoś dał
jej w twarz. Zalała ją fala ciepła, a w oczach zebrały się
niechciane łzy. Zaczęła gwałtownie wciągać powietrze, chcąc
jak najszybciej się uspokoić. Zacisnęła pięści i odwróciła
wzrok.
-
Może to nie najlepszy pomysł, żeby ta rozmowa przebiegła tutaj? -
zapytała cicho Lily.
-
Nie. Jest dobrze, naprawdę. W końcu to... jego życie, prawda?
-
Gabrielle...
Dziewczyna
pokręciła głową i uśmiechnęła się lekko.
-
Zasłużyłam na to.
Lily
chyba miała ochotę coś powiedzieć, jednak w ostatniej chwili się
opanowała i uśmiechnęła szeroko do Jamesa, który właśnie szedł
w ich stronę. Tuż za nim podążał Peter, który jak zwykle coś
jadł, a obok niego szedł Remus, z jakąś grubą książką w ręce.
Potter, jak gdyby nigdy nic, wcisnął się pomiędzy dziewczyny i
objął rudowłosą ramieniem. Dziewczyna wywróciła teatralnie
oczami i odsunęła się od niego lekko. Dwójka pozostałych zajęła
miejsca na dużych, czerwonych fotelach. Po chwili portret Grubej
Damy odchylił się i do pokoju wpadła zadyszana Dorcas. Pomachała
do Gabrielle i zaczęła przeciskać się między uczniami. W końcu
dotarła do stolika i usiadła po turecku na podłodze, starając się
złapać oddech.
-
Byłam... u dyrektora – wyspała.
-
Sprawy Zakonu?
-
Tak – pokiwała głową. - Chciałabym wam powiedzieć, ale
naprawdę... nie mogę.
-
Nikt cię do tego nie zmusza, Meadowes. Na razie.
Panna
Evans spojrzała na Syriusza, który właśnie do nich podszedł.
Chłopak, jak tylko mógł, starał się nie patrzeć w stronę
Gabrielle, która wzrokiem błądziła po ścianach. Lily zagryzła
wargę.
-
No, Harrison, mów po co mieliśmy tu przyjść. Nie mam całego
wieczoru.
-
Jak nie chciałeś tu przychodzić, to mogłeś zostać tam, gdzie
byłeś – warknęła niebieskooka.
Wstała
i spojrzała na Lily, która uśmiechnęła się lekko. Musiała to
zrobić. To jej przyjaciele. Zawsze nimi byli i zawsze nimi będą.
Nie mogła ich okłamywać, nie w tak ważnej sprawie. Wiedziała, że
na nich może liczyć. Będą wiedzieli co zrobić, będą starali
się ją jakoś pocieszyć, a przecież tego w tej chwili
potrzebowała. Kto wie, może poprą jej pomysł zabicia Lestrange?
Uśmiechnęła się w duchu. Ta dziewczyna coraz bardziej zaczynała
działać jej na nerwy. Od ich ostatniej rozmowy cały czas gościła
w jej myślach i tylko czasami zdarzało jej się o tym zapomnieć i
to dosłownie na kilka sekund. Wciągnęła głęboko powietrze.
-
Rozmawiałam z Clarisse.
Zamilkła,
czekając na ich reakcję. Lily otworzyła szeroko usta, James
zapytał, czy zwariowała, a reszta milczała. Tylko Syriusz
wpatrywał się w nią z nutką niepokoju, jakby domyślał się, o
co chodzi. Jakby od samego początku wiedział, co chce im przekazać.
A może to tylko jej wyobraźnia? Może ubzdurała sobie, że on wie
o niej wszystko, że kiedyś ktoś nazwał ich bratnimi duszami?
Kiedyś ktoś powiedział, że jest między nimi więź. Zamknęła
oczy. Nawet jeśli tak było, to ona to wszystko zniszczyła. Zwaliła
twierdzę, którą razem tak długo budowali. Przeniosła swój wzrok
na Lily.
-
Pamiętasz, jak ci mówiłam, że ktoś za mną chodzi? Pamiętasz,
jak powiedziałam, że to chyba Lestrange?
Rudowłosa
pokiwała głową i otworzyła szerzej usta. W jej oczach czaił się
lęk.
-
Nie myliłam się. Ona... spotkałam ją, jak wychodziłam z
biblioteki. Całkiem niedawno, może cztery dni temu.
Przełknęła
głośno ślinę. Nie wiedziała, jak ma to powiedzieć. Nie
potrafiła wyrazić tego prostymi słowami. Musiała to sobie jakoś
ułożyć. Powinna napisać przemowę i dopiero potem z nimi
rozmawiać. Prychnęła w myślach.
-
Najpierw, gdy ją zobaczyłam... przestraszyłam się. Tak dziwnie na
mnie patrzyła. A potem... Merlinie. - Ukryła twarz w dłoniach. -
Zawsze wiedziałam, że ona jest jakaś nienormalna. Szalona. Ale
nigdy nie sądziłam, że do tego stopnia! - Odetchnęła głęboko.
- Podeszła do mnie i spytała, czy nie chcę... Czy nie chcę
wstąpić do szeregów Śmierciożerców – wyszeptała.
Lily
otworzyła szeroko oczy i zakrztusiła się własną śliną. James
zmrużył oczy i zaczął klepać ją po plecach. Dorcas stała i
wpatrywała się w okno, jakby w ogóle nie dotarło do niej, co
przed chwilą powiedziała Gabrielle. Syriusz beznamiętnie wpatrywał
się w swoje buty, za wszelką cenę starając się nie spojrzeć w
stronę blondynki. Tylko Remus i Peter wpatrywali się w nią ze
szczerym zdumieniem.
A
ona po prostu stała. Teraz, gdy to wszystko powiedziała, czuła się
dziwnie pusta. Tak jakby czegoś jej brakowało. I dopiero po chwili
zorientowała się czego. Potrzebowała ciepła i miłości. Chciała,
żeby ktoś ją przytulił. Powiedział, że wszystko będzie dobrze.
Niby błahe słowa, a jednak jej były potrzebne. Zamknęła oczy i
wciągnęła głęboko powietrze.
Krzyknęła,
gdy nagle poczuła, że ktoś ją obejmuje. Powoli otworzyła oczy i
zobaczyła burzę rudych włosów. Niepewnie odwzajemniła uścisk i
już po chwili szlochała cicho w ramię Lily. Nadal była dzieckiem.
Nie chciała dorastać, bo po co? By martwić się o to, co
przyniesie następny dzień? By czuć się za coś odpowiedzialną?
Pociągnęła nosem, czując, że po jej policzkach spływa coraz
więcej łez. Delikatnie odsunęła się od Lily, nie chcąc zamoczyć
jej szaty, którą rudowłosa wciąż miała na sobie.
Usiadła
na podłodze i podkurczyła nogi, opierając się o kanapę. Czuła
się taka mała. Jak mrówka w wielkim świecie. A przecież tak
niedawno czuła się wielka. Miała przyjaciół, rodzinę i cele.
Czy
była jeszcze szansa, że to odzyska?
◄►
Nie
podoba mi się ten rozdział. Nie tak chciałam to wszystko opisać,
nie taka miała być jego długość. Ale chciałam go dokończyć i
wyszło, co wyszło.
Kolejny?
Nie wiem kiedy. Nawet nie zaczęłam go pisać.
No jak to, przecież rozdział jest genialny!
OdpowiedzUsuńMa tylko jedną, małą wadę: JEST ZA KRÓTKI! :D
W każdym razie ogromnie podoba mi się Twój styl pisania, etc., etc... No ale fajnie też, że nie zakończyłaś i nie wyjaśniłaś jeszcze sprawy pomiędzy Gabrielle i Syriuszem, tak jest jakoś ciekawiej, póki co.
Trzymaj się, życzę wielkiej weny i pomysłowości, powodzenia ;)
ŚWIETNE!
OdpowiedzUsuńMiło mi się czytało, rozdział był w miarę długi, ale wolę, by Twoje notki były jeszcze dłuższe!
Super,super,super!
Czekam na więcej Lily i Jamesa, proooooszę!
Lilka.
„- ALE NA RANDKĘ TO BYĆ MIAŁ CZAS? - dziewczyna zacisnęła pięści walcząc z chęcią potrzaskania tych jego okularów.” – „BYŚ”
OdpowiedzUsuń„W końcu, mając zapewne dość humoru Blacka, trzepnął go w głową i samotnie ruszył w stronę Wielkiej Sali.” – „w głowę”
Cieszę się, że w końcu Gabrielle zrozumiała, że poprzez swoje uczucia i nieumiejętność panowania nad nimi, może zepsuć to, co udało jej się wybudować. Szkoda by było, gdyby straciła przez to przyjaźń Lily. A tym bardziej, gdyby Syriusz się od niej całkowicie odwrócił. On też cierpi, widząc, że dziewczyna się w kimś zakochała i myśląc, że to ktoś inny, a nie on.
Ha, no tak. Z McGonagall nie ma żartów. Właśnie za to tak bardzo cenię tę kobietę. Nie dba ona o to, czy ma do czynienia ze Ślizgonem, czy z Gryfonem. Każe za wszystko równie sprawiedliwie. Gdyby wszyscy nauczyciele tacy byli, z pewnością nie byłoby takich podziałów na uczniów lepszych i gorszych. Wszyscy byliby sobie równi i mieli równe szanse na wszystkich frontach nauki, ale nie tylko nauki. Ogólnie nie byłoby czegoś takiego jak: „Ty masz piątki, bo cię nauczycielka lubi!” McGonagall na prezydenta!
Ale tak szczerze mówiąc ciekawi mnie, jak to wszystko chce rozegrać Gabrielle. I dlaczego Petera także chciała wezwać? Przecież on może być już w kręgach Śmierciożerców! Może ją zdradzić! Mam nadzieję, że jednak do tego nie dojdzie.
Black wyśmiał Gabrielle? Ok, o co mu chodzi? Mam nadzieję, że to nie dlatego, iż powiedziała mu, co czuje. A może po prostu tak zareagował, bowiem nie mógł pohamować szczęścia, które poczuł? W sumie takie wyjaśnienia także są dobre. Może się zdarzyć. Ja tak czasami mam, że ze szczęścia śmieję się jak głupia, co wygląda, jakbym wyśmiewała kogoś, kto zwiastuje mi dobrą nowinę!
A jednak Syriusz jest normalny! Z pewnością, gdyby chodziło o prawdę, nie wyśmiałby Gabrielle, co ja głupia myślałam? Za co ja go mam? Nie no, ze zdenerwowania robi się wiele głupich rzeczy… Mam jedynie nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży między Gabrielle a Blackiem. Bo z Lily już jest dobrze, co mnie bardzo cieszy. Czasami naprawdę potrzebny jest taki przyjaciel. Tylko on wygarnie, co robimy źle i zmusi nas do myślenia.
Mi się ten rozdział podoba, a wiesz czemu? Bo Gabrielle w końcu zrozumiała, że oddalanie od siebie przyjaciół na nic się nie przyda, że jedynie może przyczynić się do jej załamania. Dziewczyna właśnie teraz potrzebuje wsparcia. Dostała je właśnie od Lily, gdy wyjawiła prawdę, lecz tak naprawdę oczekuje na Syriusza. Na jego powrót i na miłość. Odwzajemnienie tego silnego uczucia. Mam nadzieję, ze chłopak jednak się ogarnie i z nią porozmawia normalnie, bo jak nie, to po prostu wyszukam miejsce Twojego zamieszkania superszpiegowskimi programami i Ci zrobię rozróbę w domu, no naprawdę!
I tak ładnie, tak wiarygodnie opisałaś zagubienie Gabrielle. Jej słabość i strach. Ona nie gra cwaniaczka, nie udaje, że wszystko jest ok. Nie walczy z samą sobą, lecz pokazuje, że jest zwykłym człowiekiem, który także ma gorsze dni, pełne strachu. Za to więc masz ode mnie wielką pochwałę! I nie rozumiem, czemu Ci się ten rozdział nie podoba, bo jak dla mnie jest naprawdę bardzo dobry! Ogarnij się i uwierz w siebie oraz swoje zdolności, dziewczyno!!!
Bo inaczej Cię zabiję...
Hej, tutaj Marsy z na-dnie-szuflady.blogspot.com. Dzięki serdeczne za zgłoszenie, zostałaś dodana, jednak bardzo Cię proszę o to, byś skróciła swój opis - w regulaminie jest napisane, że powinien on zawierać co najwyżej 500 znaków, Twój ma ich ponad 900. Jest to dość ważna kwestia techniczna.
OdpowiedzUsuńZ góry dziękuję :)
Witaj;)
OdpowiedzUsuńStrasznie przeprasza za opóźnienie. Ostatnimi czasy jakoś sie zabrać za czytanie nie mogę. No nic, do rzeczy.
W sumie nie wiem, dlaczego jesteś niezadowolona. Mnie tam się bardzo podobało;) Przede wszystkim bardzo ładnie zrobione od strony uczuciowej. Gabrielle jest bardzo głęboką postacią, wiesz? A takie lubię najbardziej. Jej rozdarcie, poczucie winy... Wszystko dało się tak łatwo odczuć. Cieszę się, że pogodziła się z Lily, ale czułam, że z Syriuszem nie pójdzie tak łatwo. mógłby jednak nie być aż tak wredny. Wszystko komplikuje jeszcze bardziej... No i na pewno niełatwym było wyznać jej, że rozmawiała z Clarisse i otrzymała taką propozycje. W sumie jestem ciekawa, co dalej zrobi. Jej życie nie wygląda teraz najciekawiej, a takie sytuacje popychają do głupich decyzji. No nic, zobaczymy.
Jak wspomniałam, bardzo mi sie opisy uczuć podobają. Takie... przejmujące. Czuć ten ból Gabrielle i to mnie chyba najbardziej ujęło w rozdziale. Nie masz się czym przejmować, bo wyszedł naprawdę świetnie;) Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]
Nowy opis jest w porządku, za 22 znaki nie będę Cię goniła, rozumiem przecież, że to nie jest takie proste. ;)
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie za spełnienie mojej prośby.
na-dnie-szuflady
ojej, pojawiając się na blogspocie po dłuuugiej przerwie (niegdyś byłam na blog.onet.pl ) nie spodziewałam się tylu dobrych autorów. zazdroszczę umiejętności doboru słów i utrzymania ciekawości w czytelniku... :) przyznam się, że nie przeczytałam wszystkich rozdziałów, ale ten mi się spodobał i w wolnej chwili postaram się nadrobić :) pozdrawiam Cię, w wolnej chwili zapraszam do siebie, może wkrótce pojawi się pierwszy rozdział czy coś xd http://pamietniki-huncwotow.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńThunder Titanium Lighting | TITaniumArts.com
OdpowiedzUsuńThunder Titanium is an sugarboo extra long digital titanium styler elegant lighting system that 4x8 sheet metal prices near me is ford ecosport titanium suitable for high performance projects. This titanium i phone case lighting system is designed for 2020 ford edge titanium for sale high-performance projects