niedziela, 12 maja 2013

Rozdział 19




Szansa”
Od dwudziestu minut chodziła po dormitorium, nie zwracając na nic uwagi. Od jej rozmowy z Lily, rudowłosa nie odzywała się do niej, jakby chcąc ją w ten sposób ukarać, za lekkomyślne podejmowanie decyzji. Dopiero, gdy zielonooka się od niej odwróciła, stwierdziła, że nie chce, by tak było.
Tak więc chodząc od jednej ściany do drugiej, zastanawiała się, co zrobić. Jedno było pewne: musiała się ogarnąć z tymi cholernymi uczuciami i w końcu zdobyć się na odwagę, by spojrzeć Syriuszowi w twarz i wszystko wytłumaczyć. Nie zamierzała się przyznać, co to, to nie. Na to było za wcześnie, a ona nadal niektóre sprawy miała niepoukładane. Westchnęła głęboko. Przez swoje egoistyczne zachowanie – bo tak, w końcu zrozumiała, że zachowywała się samolubnie i myślała tylko o tym co ona czuje – oddaliła się od swoich przyjaciół, powoli zaczynała ich tracić.
Spojrzała na zegarek, który wisiał nad drzwiami. Wskazywał on godzinę ósmą pięćdziesiąt, co oznaczało, że do pierwszej lekcji zostało jej dziesięć minut. Rozejrzała się w poszukiwaniu swojej torby i w końcu zauważyła ją na krześle. Zarzuciła torbę na ramię i wyszła z dormitorium. Przeszła przez pokój wspólny, w którym teraz przebywali tylko pierwszoroczni i kilka osób z siódmej klasy. Pchnęła portret Grubej Damy i wyszła na korytarz, przepychając się między uczniami. Nie chciała spóźnić się na Transmutację. Wiedziała, że opiekunka jej domu nie byłaby z tego powodu zadowolona, a nie chciała, by przez nią Gryffindor stracił kolejne punkty. Skrzywiła się, gdy zaburczało jej w brzuchu i w myślach obiecała sobie, że gdy tylko będzie miała chwilę czasu, uda się do kuchni.
Pod salę doszła równo z dzwonkiem. Rzuciła szybkie spojrzenie Lily, która stała oparta o ścianę i wpatrywała się z nienawiścią w grupkę Ślizgonów. Ona również rzuciła im przelotne spojrzenie i uchwyciła wzrok Clarisse, która uśmiechała się irytująco. Gabrielle przełknęła ślinę. Całkowicie zapomniała o rozmowie, jaką przeprowadziła z Lestrange. Zacisnęła zęby i jako pierwsza weszła do sali, zajmując ławkę, w której zwykle siedziała z rudowłosą. Po chwili dziewczyna usiadła na wolnym krześle i ignorując niebieskooką, wyjęła książki.
Gabrielle zgrzytnęła zębami i złapała Lily za rękę. Prefekt Gryfonów spojrzała na nią zdziwiona.
- Musimy porozmawiać, Lily.
- Powiedziałam ci wszystko, co miałam do powiedzenia – szepnęła Evans.
- To ważne – Gabrielle zamknęła oczy i wciągnęła głęboko powietrze. - Najlepiej żeby Huncwoci i Dorcas również byli przy tej rozmowie. Możesz to... zorganizować? To dla mnie ważne, proszę.
- Huncwoci?
- Wszyscy, co do jednego. Nie wiem, czy Peter będzie chciał przyjść, ale jego też powiadom.
- Niech ci będzie. Postaram się.
Lily na powrót zajęła się lekcją, a Gabrielle zaczęła coś bazgrać w zeszycie. Głos profesor McGonagall docierał do niej, jakby zza grubej ściany. Wiedziała, że będzie miała kłopoty, ba, ona była tego pewna! Znów nie słuchała na lekcji, ale stało się to w jakiś sposób rutyną.
Syknęła cicho, gdy Lily uszczypnęła ją w rękę i dyskretnie wskazała głową na nauczycielkę. Blondynka również przeniosła na nią swój wzrok i przełknęła głośno ślinę.
- Panno Harrison, odnoszę niejasne wrażenie, że pani mnie nie słucha. Skoro zna pani materiał, może zaprezentuje nam działanie omawianego zaklęcia?
- Przykro mi - wyszeptała. - Mam gorszy dzień.
- Który to już z kolei? Twoje gorsze dni trwają od tygodnia, jeśli nie dłużej. Za twoją nieuwagę Gryffindor stracił właśnie dziesięć punktów.
Niebieskooka zacisnęła pięści ze złości i wbiła wzrok w czystą tablicę. Zacisnęła zęby. Ostatkami sił powstrzymywała się, by nie odpowiedź opiekunce swojego domu, wiedziała, że jeśliby to zrobiła, tylko pogorszyłaby swoją sytuację. Dostałaby szlaban, a Gryfoni straciliby kolejne punkty. Gdy rozbrzmiał dzwonek ogłaszający koniec lekcji, jako pierwsza wybiegła z sali. Zaczęła przeklinać pod nosem, a osoby, które ją mijały, patrzyły na nią dziwnie. Ignorowała ich wszystkich i czym prędzej ruszyła w stronę kuchni.

○○○

Lily spakowała książkę od transmutacji do torby i powoli zbliżyła się do Remusa, który na nią czekał. Chłopak patrzył na dziewczynę z wyczekiwaniem. Rudowłosa ominęła go i zatrzymała się dopiero na korytarzu. Westchnęła głośno.
- Chce porozmawiać z nami wszystkimi – wzruszyła ramionami. - Wydaje mi się, że nareszcie zaczęła myśleć.
Chłopak rzucił jej rozbawione spojrzenie i razem ruszyli na kolejną lekcję, którą był Wróżbiarstwo. Szli ramię w ramię milcząc.
- Jak myślisz, o czym chce porozmawiać?
Lily westchnęła i odgarnęła grzywkę, która opadła jej na oczy. Milczała przez dłuższą chwilę, zastanawiając się nad odpowiedzią. Sama nie wiedziała, co o tym sądzić. Bardzo chciała, by między nią, a blondynką było jak dawniej. By śmiały się beztrosko... Ale Gabrielle, prosząc ją o tą drobną "przysługę" była jakby przygaszona.
- Nie wiem - pokręciła głową. - Ale wydaje mi się, że to nic dobrego.
Oparła się o ścianę obok drzwi i zamknęła oczy.
- Hej, Evans.
Otworzyła oczy i krzyknęła, gdy zobaczyła, że twarz Jamesa jest tuż przy jej, tak, że prawie stykali się nosami.
- Potter - skinęła lekko głową i przełknęła głośno ślinę.
Chłopak widząc jej zmieszanie odsunął się. Na jego ustach nadal błąkał się uśmiech. Zmierzył dziewczynę od stóp do głów, a uśmiech na jego ustach poszerzył się. W końcu spojrzał jej w oczy.
- Harrison nadal ma zły humorek?
Lily założyła ręce na piersi i spojrzała na niego groźnie. Dla niego zachowanie Gabrielle, było zabawne. Stwierdził, że to na pewno damskie hormony dały jej się w końcu we znaki i na pewno niedługo jej to przejdzie.
- Dalej – mruknęła. - Ale... co robisz dziś wieczorem?
- Proponujesz drugą randkę? - zrobił krok w jej stronę.
- Nie, Potter. Chodzi mi o to, że Gabrielle chciała się z nami wszystkimi spotkać. Organizuję spotkanie, więc co robisz dziś wieczorem?
- Wieczór mam zajęty, niestety – wzruszył ramionami. - Może innym razem.
- ALE NA RANDKĘ TO BYĆ MIAŁ CZAS? - dziewczyna zacisnęła pięści walcząc z chęcią potrzaskania tych jego okularów. - Idiota – wysyczała i odrzucając swoje długie włosy do tyłu, weszła do klasy.
Usiadła w wolnej ławce. Z torby wyjęła pergamin i pióro. Czasami zastanawiała się, po co w ogóle zapisała się na Wróżbiarstwo. Przecież i tak nie wierzyła w te bzdury, które opowiadała profesor Lisette. Często nadciągała pełne fakty. Rudowłosa doskonale pamiętała pierwszą lekcję, na której przepowiedziała jej, że niedługo spotka na swojej drodze przystojnego mężczyznę, który podbije jej serce. I faktycznie, spotkała. Jamesa Pottera, zaraz po wyjściu z klasy. Przez cały dzień chodziła blada, jak ściana i unikała Huncwotów, jak tylko mogła. Dopiero potem się opamiętała i uznała, że ta kobieta wymyśla swoje wróżby na poczekaniu.
Mimo to, kontynuowała Wróżbiarstwo. Robiła to ze względu na swoją blondwłosą przyjaciółkę, która polubiła te lekcje, bo zawsze poprawiały jej humor. Odetchnęła głęboko i rozejrzała się po sali. Christina Lisette stała właśnie przed ławką Franka Longbottoma. Chłopak patrzył na nią z lekkim uśmiechem na ustach. Kobieta miała zamknięte oczy i wyciągała przed siebie ręce. Zaczęła nimi błądzić po twarzy chłopaka, który ledwie co powstrzymywał śmiech.
- Och – wydusiła wreszcie i uśmiechnęła się szeroko. - Czeka cię bardzo ciekawy tydzień! Spotkasz wreszcie...
Jej wypowiedział przerwał Syriusz, który do tej pory siedział cicho i wpatrywał się w ścianę. Śmiał się głośno, trzymając za brzuch. James, który siedział obok niego, spoglądał na chłopaka, unosząc brwi. Rozejrzał się i napotkał wzrok Lily. Pokręcił głową i na migi pokazał jej, że Syriusz chyba zwariował. Dziewczyna skinęła lekko głową i ponownie spojrzała na nauczycielkę, która stała cały czas w tym samym miejscu.
- Panie Black! Proszę się opanować!
Chłopak zaczął łapczywie łapać powietrze i po chwili siedział prosto na krześle, jedną dłoń przykładając do ust, by ponownie nie wybuchnąć śmiechem. Odwrócił głowę i Lily dopiero teraz zauważyła, że w klasie jest również jej przyjaciółka. Mówiła coś do chłopaka, jednak on tylko kręcił głową, a na jego ustach wciąż błąkał się uśmiech. Gabrielle w końcu zamknęła oczy i odchyliła się lekko na krześle. Odetchnęła głęboko i spojrzała na Lily.
W kącikach jej oczu widoczne były łzy.

○○○

Prawdę mówiąc, nie zauważyła nawet kiedy Gabrielle wyszła z klasy. Po prostu zniknęła jej z zasięgu wzroku. Wyparowała, jakby wcale jej nie było. Jednak była, wystarczyło spojrzeć na Syriusza, który z przybitą miną i spojrzeniem ciskającym błyskawice, przepychał się między uczniami. James, jak to James, starał się go jakoś opanować, jednak nawet jemu się oberwało. W końcu, mając zapewne dość humoru Blacka, trzepnął go w głową i samotnie ruszył w stronę Wielkiej Sali.
Rudowłosa poszła w jego ślady, jednak zajrzała do pomieszczenia tylko na chwilę. Szybko przekonała się, że jej blondwłosa przyjaciółka nie siedzi przy stole Gryfonów. Z zawiedzioną miną ruszyła do Pokoju Wspólnego. Może i ostatnimi czasy nie było z nimi najlepiej, jednak ona wciąż przy niej była. Gabrielle musiała wiedzieć, że ona wciąż jest i zawsze będzie. Musiała wiedzieć, że Lily nadal jest jej przyjaciółką, której może powiedzieć wszystko. A panna Evans czuła, że właśnie nadeszła chwila, w której to niebieskookie stworzenie jej potrzebuje. W drodze do portretu Grubej Damy, która po raz pierwszy dłużyła jej się tak niemiłosiernie, odebrała dwóm pierwszoroczniakom punkty. Sama nie wiedziała dlaczego. Może to przez jej zły humor, który pojawił się tak nagle?
Prychnęła, gdy zatrzymała się przed obrazem dość pulchnej kobiety, w różowej sukni. Wypowiedziała hasło i weszła do Pokoju Wspólnego, w którym o tej porze nie było żywej duszy. Wszyscy siedzieli w Wielkiej Sali w spokoju konsumowali posiłek. Tylko ona, jak głupia latała po pomieszczeniu, szukając osoby, której równie dobrze mogło tu nie być. W końcu zrezygnowana ruszyła w stronę dormitorium, ostatniego miejsca, gdzie miała zamiar znaleźć Gabrielle. Jakie więc było jej zdziwienie, gdy zobaczyła dziewczynę, która w samotności siedziała na podłodze i wpatrywała się w szarą ścianę, która znajdowała się naprzeciw niej.
Prefekt Gryfonów ukucnęła przy niej i pogładziła lekko po włosach. Nie wiedziała, co ma powiedzieć, tym bardziej, że nie wiedziała, co się tak naprawdę stało.
- Chciałam z nim porozmawiać, wiesz? - wychlipała. - Gdy Lisette mówiła do Franka, ja po prostu chciałam spróbować. Spytałam, czy ze mną porozmawiać, że to dla mnie naprawdę ważne. Powiedziałam, że jeśli nadal uważa mnie za przyjaciółkę, to mógłby dać mi szansę, a on... - przełknęła głośno ślinę. - On się roześmiał i powiedział mi, że nie zasłużyłam na nią. Nie po tym, jak go potraktowałam.
- Gabrielle...
- Ja wiem, Lily. Zachowałam się okropnie. Ja myślałam... myślałam, że to można jakoś naprawić. Ale on nie chce mnie znać. Zawiodłam jego zaufanie, wiesz? Zawiodłam zaufanie osoby, na której tak cholernie mi zależało! Merlinie... jestem beznadziejna.
Lily zagryzła wargę. Gabrielle była osobą, która rzadko płakała, a teraz się po prostu rozkleiła. Rudowłosa usiadła przed nią i złapała dziewczynę za ręce. 
- Nie jesteś beznadziejna - wyszeptała. - Po prostu się pogubiłaś.
Blondynka pokręciła głową.
- Zraniłam go, a przecież nie tego chciałam.
Ukryła twarz w dłoniach i zaszlochała cicho.
Zielonooka westchnęła cicho i usiadła obok dziewczyny. Zgięła kolana i położyła na nich głowę. Po chwili z Pokoju Wspólnego doszły pierwsze głosy osób, które już wróciły z obiadu. Odetchnęła głęboko, skupiając się na krokach, które się rozległy na schodach. Zmrużyła oczy. Na wąski korytarz wbiegły dwie, na oko trzynastoletnie, dziewczyny. Zatrzymały się raptownie i spojrzały na starsze Gryfonki. Zaczęły coś między sobą szeptać, a po chwili jedna z nich palcem wskazała na Gabrielle. Uśmiechnęła się wrednie.
Lily zacisnęła pięści i wstała.
- CO TO ZA ZACHOWANIE?! Jako prefekt Gryffindoru odejmuje każdej z was po dwadzieścia punktów i wlepiam tygodniowy szlaban! Macie się zgłosić do opiekunki domu. I zejdzie mi lepiej z oczu - wysyczała.
Dziewczyna rzuciła jej nienawistne spojrzenie, po czym odrzuciła swoje długie, czarne włosy do tyłu i odmaszerowała, a jej towarzyszka poszła w jej ślady. Lily jeszcze przez chwilę stała w miejscu i wpatrywała się w przejście, w którym przed chwilą zniknęły trzecioklasistki. Jak to możliwe, że nawet w domu Godryka Gryffindora znalazły się tak wredne osoby?
Odwróciła się na pięcie i z zaskoczeniem stwierdziła, że Gabrielle nie siedzi pod ścianą. Powoli weszła do ich dormitorium. Drzwi od łazienki były otwarte, a blondynka stała przed lustrem i starała doprowadzić się do porządku.
- Może mnie nienawidzić - stwierdziła, oglądając się na Lily - ale i tak powiem mu to, co chcę powiedzieć. Nadal jest moim przyjacielem.
- Tylko przyjacielem?
- Zobacz do czego to wszystko doprowadziło. Czy naprawdę warto?
- Pytasz mnie, czy warto walczyć o miłość? - Lily uśmiechnęła się. - Powiem to w ten sposób: jeśli jest jakakolwiek rzecz, o którą bym walczyła do końca, za którą mogłabym umrzeć... to jest właśnie to.

○○○

Do Pokoju Wspólnego zeszły razem. Szły ramię w ramię i wesoło rozmawiały, jakby te kilka dni, w ciągu których nie było między nimi najlepiej – nie istniały. Znów potrafiły się śmiać w swojej obecności i rozmawiać o wszystkim. Gabrielle nie martwiła się już nawet rozmową, która ją czekała. Miała przy sobie Lily, która będzie przy niej. Zawsze. Opadły na sofę obok kominka. Do spotkania, które rudowłosa wyznaczyła na godzinę dwudziestą, zostało im jeszcze półgodziny. Blondynka wzięła do ręki Proroka Codziennego, który leżał na małym stoliku. Dawno nie miała tej gazety w ręce, ale po co tak właściwie miała ją czytać? Doskonale wiedziała, co znajdzie na pierwszej stronie i na kolejnych. Nowe informacje o zabójstwach i zapewnienia, że Ministerstwo robi wszystko, co w jego mocy. Prychnęła cicho i wrzuciła gazetę do kominka. Cały problem polegał na tym, że oni nie robili nic. Zupełnie nic.
Spojrzała na Lily, która nagle cała pobladła na twarzy. Podążyła za jej wzrokiem i ujrzała Syriusza, który stał pod ścianą z jakąś dziewczyną i najnormalniej w świecie flirtował z nią, co chwilę rzucając im ukradkowe spojrzenia. Poczuła się tak, jakby ktoś dał jej w twarz. Zalała ją fala ciepła, a w oczach zebrały się niechciane łzy. Zaczęła gwałtownie wciągać powietrze, chcąc jak najszybciej się uspokoić. Zacisnęła pięści i odwróciła wzrok.
- Może to nie najlepszy pomysł, żeby ta rozmowa przebiegła tutaj? - zapytała cicho Lily.
- Nie. Jest dobrze, naprawdę. W końcu to... jego życie, prawda?
- Gabrielle...
Dziewczyna pokręciła głową i uśmiechnęła się lekko.
- Zasłużyłam na to.
Lily chyba miała ochotę coś powiedzieć, jednak w ostatniej chwili się opanowała i uśmiechnęła szeroko do Jamesa, który właśnie szedł w ich stronę. Tuż za nim podążał Peter, który jak zwykle coś jadł, a obok niego szedł Remus, z jakąś grubą książką w ręce. Potter, jak gdyby nigdy nic, wcisnął się pomiędzy dziewczyny i objął rudowłosą ramieniem. Dziewczyna wywróciła teatralnie oczami i odsunęła się od niego lekko. Dwójka pozostałych zajęła miejsca na dużych, czerwonych fotelach. Po chwili portret Grubej Damy odchylił się i do pokoju wpadła zadyszana Dorcas. Pomachała do Gabrielle i zaczęła przeciskać się między uczniami. W końcu dotarła do stolika i usiadła po turecku na podłodze, starając się złapać oddech.
- Byłam... u dyrektora – wyspała.
- Sprawy Zakonu?
- Tak – pokiwała głową. - Chciałabym wam powiedzieć, ale naprawdę... nie mogę.
- Nikt cię do tego nie zmusza, Meadowes. Na razie.
Panna Evans spojrzała na Syriusza, który właśnie do nich podszedł. Chłopak, jak tylko mógł, starał się nie patrzeć w stronę Gabrielle, która wzrokiem błądziła po ścianach. Lily zagryzła wargę.
- No, Harrison, mów po co mieliśmy tu przyjść. Nie mam całego wieczoru.
- Jak nie chciałeś tu przychodzić, to mogłeś zostać tam, gdzie byłeś – warknęła niebieskooka.
Wstała i spojrzała na Lily, która uśmiechnęła się lekko. Musiała to zrobić. To jej przyjaciele. Zawsze nimi byli i zawsze nimi będą. Nie mogła ich okłamywać, nie w tak ważnej sprawie. Wiedziała, że na nich może liczyć. Będą wiedzieli co zrobić, będą starali się ją jakoś pocieszyć, a przecież tego w tej chwili potrzebowała. Kto wie, może poprą jej pomysł zabicia Lestrange? Uśmiechnęła się w duchu. Ta dziewczyna coraz bardziej zaczynała działać jej na nerwy. Od ich ostatniej rozmowy cały czas gościła w jej myślach i tylko czasami zdarzało jej się o tym zapomnieć i to dosłownie na kilka sekund. Wciągnęła głęboko powietrze.
- Rozmawiałam z Clarisse.
Zamilkła, czekając na ich reakcję. Lily otworzyła szeroko usta, James zapytał, czy zwariowała, a reszta milczała. Tylko Syriusz wpatrywał się w nią z nutką niepokoju, jakby domyślał się, o co chodzi. Jakby od samego początku wiedział, co chce im przekazać. A może to tylko jej wyobraźnia? Może ubzdurała sobie, że on wie o niej wszystko, że kiedyś ktoś nazwał ich bratnimi duszami? Kiedyś ktoś powiedział, że jest między nimi więź. Zamknęła oczy. Nawet jeśli tak było, to ona to wszystko zniszczyła. Zwaliła twierdzę, którą razem tak długo budowali. Przeniosła swój wzrok na Lily.
- Pamiętasz, jak ci mówiłam, że ktoś za mną chodzi? Pamiętasz, jak powiedziałam, że to chyba Lestrange?
Rudowłosa pokiwała głową i otworzyła szerzej usta. W jej oczach czaił się lęk.
- Nie myliłam się. Ona... spotkałam ją, jak wychodziłam z biblioteki. Całkiem niedawno, może cztery dni temu.
Przełknęła głośno ślinę. Nie wiedziała, jak ma to powiedzieć. Nie potrafiła wyrazić tego prostymi słowami. Musiała to sobie jakoś ułożyć. Powinna napisać przemowę i dopiero potem z nimi rozmawiać. Prychnęła w myślach.
- Najpierw, gdy ją zobaczyłam... przestraszyłam się. Tak dziwnie na mnie patrzyła. A potem... Merlinie. - Ukryła twarz w dłoniach. - Zawsze wiedziałam, że ona jest jakaś nienormalna. Szalona. Ale nigdy nie sądziłam, że do tego stopnia! - Odetchnęła głęboko. - Podeszła do mnie i spytała, czy nie chcę... Czy nie chcę wstąpić do szeregów Śmierciożerców – wyszeptała.
Lily otworzyła szeroko oczy i zakrztusiła się własną śliną. James zmrużył oczy i zaczął klepać ją po plecach. Dorcas stała i wpatrywała się w okno, jakby w ogóle nie dotarło do niej, co przed chwilą powiedziała Gabrielle. Syriusz beznamiętnie wpatrywał się w swoje buty, za wszelką cenę starając się nie spojrzeć w stronę blondynki. Tylko Remus i Peter wpatrywali się w nią ze szczerym zdumieniem.
A ona po prostu stała. Teraz, gdy to wszystko powiedziała, czuła się dziwnie pusta. Tak jakby czegoś jej brakowało. I dopiero po chwili zorientowała się czego. Potrzebowała ciepła i miłości. Chciała, żeby ktoś ją przytulił. Powiedział, że wszystko będzie dobrze. Niby błahe słowa, a jednak jej były potrzebne. Zamknęła oczy i wciągnęła głęboko powietrze.
Krzyknęła, gdy nagle poczuła, że ktoś ją obejmuje. Powoli otworzyła oczy i zobaczyła burzę rudych włosów. Niepewnie odwzajemniła uścisk i już po chwili szlochała cicho w ramię Lily. Nadal była dzieckiem. Nie chciała dorastać, bo po co? By martwić się o to, co przyniesie następny dzień? By czuć się za coś odpowiedzialną? Pociągnęła nosem, czując, że po jej policzkach spływa coraz więcej łez. Delikatnie odsunęła się od Lily, nie chcąc zamoczyć jej szaty, którą rudowłosa wciąż miała na sobie.
Usiadła na podłodze i podkurczyła nogi, opierając się o kanapę. Czuła się taka mała. Jak mrówka w wielkim świecie. A przecież tak niedawno czuła się wielka. Miała przyjaciół, rodzinę i cele.
Czy była jeszcze szansa, że to odzyska?

◄►

Nie podoba mi się ten rozdział. Nie tak chciałam to wszystko opisać, nie taka miała być jego długość. Ale chciałam go dokończyć i wyszło, co wyszło.
Kolejny? Nie wiem kiedy. Nawet nie zaczęłam go pisać.




8 komentarzy:

  1. No jak to, przecież rozdział jest genialny!
    Ma tylko jedną, małą wadę: JEST ZA KRÓTKI! :D
    W każdym razie ogromnie podoba mi się Twój styl pisania, etc., etc... No ale fajnie też, że nie zakończyłaś i nie wyjaśniłaś jeszcze sprawy pomiędzy Gabrielle i Syriuszem, tak jest jakoś ciekawiej, póki co.
    Trzymaj się, życzę wielkiej weny i pomysłowości, powodzenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ŚWIETNE!
    Miło mi się czytało, rozdział był w miarę długi, ale wolę, by Twoje notki były jeszcze dłuższe!
    Super,super,super!
    Czekam na więcej Lily i Jamesa, proooooszę!
    Lilka.

    OdpowiedzUsuń
  3. „- ALE NA RANDKĘ TO BYĆ MIAŁ CZAS? - dziewczyna zacisnęła pięści walcząc z chęcią potrzaskania tych jego okularów.” – „BYŚ”
    „W końcu, mając zapewne dość humoru Blacka, trzepnął go w głową i samotnie ruszył w stronę Wielkiej Sali.” – „w głowę”

    Cieszę się, że w końcu Gabrielle zrozumiała, że poprzez swoje uczucia i nieumiejętność panowania nad nimi, może zepsuć to, co udało jej się wybudować. Szkoda by było, gdyby straciła przez to przyjaźń Lily. A tym bardziej, gdyby Syriusz się od niej całkowicie odwrócił. On też cierpi, widząc, że dziewczyna się w kimś zakochała i myśląc, że to ktoś inny, a nie on.
    Ha, no tak. Z McGonagall nie ma żartów. Właśnie za to tak bardzo cenię tę kobietę. Nie dba ona o to, czy ma do czynienia ze Ślizgonem, czy z Gryfonem. Każe za wszystko równie sprawiedliwie. Gdyby wszyscy nauczyciele tacy byli, z pewnością nie byłoby takich podziałów na uczniów lepszych i gorszych. Wszyscy byliby sobie równi i mieli równe szanse na wszystkich frontach nauki, ale nie tylko nauki. Ogólnie nie byłoby czegoś takiego jak: „Ty masz piątki, bo cię nauczycielka lubi!” McGonagall na prezydenta!
    Ale tak szczerze mówiąc ciekawi mnie, jak to wszystko chce rozegrać Gabrielle. I dlaczego Petera także chciała wezwać? Przecież on może być już w kręgach Śmierciożerców! Może ją zdradzić! Mam nadzieję, że jednak do tego nie dojdzie.
    Black wyśmiał Gabrielle? Ok, o co mu chodzi? Mam nadzieję, że to nie dlatego, iż powiedziała mu, co czuje. A może po prostu tak zareagował, bowiem nie mógł pohamować szczęścia, które poczuł? W sumie takie wyjaśnienia także są dobre. Może się zdarzyć. Ja tak czasami mam, że ze szczęścia śmieję się jak głupia, co wygląda, jakbym wyśmiewała kogoś, kto zwiastuje mi dobrą nowinę!
    A jednak Syriusz jest normalny! Z pewnością, gdyby chodziło o prawdę, nie wyśmiałby Gabrielle, co ja głupia myślałam? Za co ja go mam? Nie no, ze zdenerwowania robi się wiele głupich rzeczy… Mam jedynie nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży między Gabrielle a Blackiem. Bo z Lily już jest dobrze, co mnie bardzo cieszy. Czasami naprawdę potrzebny jest taki przyjaciel. Tylko on wygarnie, co robimy źle i zmusi nas do myślenia.
    Mi się ten rozdział podoba, a wiesz czemu? Bo Gabrielle w końcu zrozumiała, że oddalanie od siebie przyjaciół na nic się nie przyda, że jedynie może przyczynić się do jej załamania. Dziewczyna właśnie teraz potrzebuje wsparcia. Dostała je właśnie od Lily, gdy wyjawiła prawdę, lecz tak naprawdę oczekuje na Syriusza. Na jego powrót i na miłość. Odwzajemnienie tego silnego uczucia. Mam nadzieję, ze chłopak jednak się ogarnie i z nią porozmawia normalnie, bo jak nie, to po prostu wyszukam miejsce Twojego zamieszkania superszpiegowskimi programami i Ci zrobię rozróbę w domu, no naprawdę!
    I tak ładnie, tak wiarygodnie opisałaś zagubienie Gabrielle. Jej słabość i strach. Ona nie gra cwaniaczka, nie udaje, że wszystko jest ok. Nie walczy z samą sobą, lecz pokazuje, że jest zwykłym człowiekiem, który także ma gorsze dni, pełne strachu. Za to więc masz ode mnie wielką pochwałę! I nie rozumiem, czemu Ci się ten rozdział nie podoba, bo jak dla mnie jest naprawdę bardzo dobry! Ogarnij się i uwierz w siebie oraz swoje zdolności, dziewczyno!!!
    Bo inaczej Cię zabiję...

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, tutaj Marsy z na-dnie-szuflady.blogspot.com. Dzięki serdeczne za zgłoszenie, zostałaś dodana, jednak bardzo Cię proszę o to, byś skróciła swój opis - w regulaminie jest napisane, że powinien on zawierać co najwyżej 500 znaków, Twój ma ich ponad 900. Jest to dość ważna kwestia techniczna.

    Z góry dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj;)
    Strasznie przeprasza za opóźnienie. Ostatnimi czasy jakoś sie zabrać za czytanie nie mogę. No nic, do rzeczy.
    W sumie nie wiem, dlaczego jesteś niezadowolona. Mnie tam się bardzo podobało;) Przede wszystkim bardzo ładnie zrobione od strony uczuciowej. Gabrielle jest bardzo głęboką postacią, wiesz? A takie lubię najbardziej. Jej rozdarcie, poczucie winy... Wszystko dało się tak łatwo odczuć. Cieszę się, że pogodziła się z Lily, ale czułam, że z Syriuszem nie pójdzie tak łatwo. mógłby jednak nie być aż tak wredny. Wszystko komplikuje jeszcze bardziej... No i na pewno niełatwym było wyznać jej, że rozmawiała z Clarisse i otrzymała taką propozycje. W sumie jestem ciekawa, co dalej zrobi. Jej życie nie wygląda teraz najciekawiej, a takie sytuacje popychają do głupich decyzji. No nic, zobaczymy.
    Jak wspomniałam, bardzo mi sie opisy uczuć podobają. Takie... przejmujące. Czuć ten ból Gabrielle i to mnie chyba najbardziej ujęło w rozdziale. Nie masz się czym przejmować, bo wyszedł naprawdę świetnie;) Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń
  6. Nowy opis jest w porządku, za 22 znaki nie będę Cię goniła, rozumiem przecież, że to nie jest takie proste. ;)
    Dzięki wielkie za spełnienie mojej prośby.

    na-dnie-szuflady

    OdpowiedzUsuń
  7. ojej, pojawiając się na blogspocie po dłuuugiej przerwie (niegdyś byłam na blog.onet.pl ) nie spodziewałam się tylu dobrych autorów. zazdroszczę umiejętności doboru słów i utrzymania ciekawości w czytelniku... :) przyznam się, że nie przeczytałam wszystkich rozdziałów, ale ten mi się spodobał i w wolnej chwili postaram się nadrobić :) pozdrawiam Cię, w wolnej chwili zapraszam do siebie, może wkrótce pojawi się pierwszy rozdział czy coś xd http://pamietniki-huncwotow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Thunder Titanium Lighting | TITaniumArts.com
    Thunder Titanium is an sugarboo extra long digital titanium styler elegant lighting system that 4x8 sheet metal prices near me is ford ecosport titanium suitable for high performance projects. This titanium i phone case lighting system is designed for 2020 ford edge titanium for sale high-performance projects

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy