„Zakochana
w niewłaściwej osobie”
Związała
włosy w wysoki kucyk i po raz ostatni spojrzała na swoje odbicie w
lustrze. Wyglądała zwyczajnie, a jednak jakoś inaczej. Może to
ten uśmiech, który od samego rana nie schodził jej z twarzy?
Wzruszyła ramionami i nucąc pod nosem jakąś melodię, przeszła
przez Pokój Wspólny i wyszła na korytarz. O tej porze, w sobotę,
byli na nim prawie wszyscy uczniowie, więc Lily naprawdę musiała
uważać, by nie zostać przez kogoś potrąconą. Sama o mały włos
nie przewróciłaby jakiejś dziewczynki, która rzuciła jej urażone
spojrzenie. Rudowłosa westchnęła cicho, zbiegła po schodach, z
dwóch ostatnich zeskakując i wylądowała przed wejściem do
Wielkiej Sali. Wygładziła bluzkę i pewnym krokiem ruszyła na
śniadanie, po drodze uśmiechając się do znajomych.
Była
sobota, co oznaczało, że dziś wybierała się na randkę z
Jamesem. Co prawda, nadal miała do tego mieszane uczucia, ale w
końcu uznała, że skoro się na to zgodziła, to teraz nie może
się wycofać. Nie może stchórzyć. Pójdzie z nim do wioski,
postara się dobrze bawić, a potem wszystko wróci do normy.
Przynajmniej taką nadzieję miała.
Usiadła
na samym brzegu ławki i sięgnęła po tosta, którego posmarowała
dżemem. Uśmiechnęła się lekko, patrząc na sklepienie Wielkiej
Sali, które dziś było piękne. Na jasnym niebie nie było ani
jednej chmurki. Słońce świeciło delikatnie. Nadchodziła wiosna.
Szybko
przełknęła ostatni kęs śniadania i zerwała się na równe nogi.
Zerknęła na zegarek, który wskazywał godzinę dziesiątą
czterdzieści cztery. Zaklęła pod nosem i szybko opuściła
pomieszczenie, kierując się ku portretowi Grubej Damy. Podała jej
hasło i jak burza przeszła przez Pokój, wpadając do swojego
dormitorium. Mimochodem zerknęła na swoje odbicie i wywróciła
oczami. Ubrała swój granatowy płaszcz, bordowy szalik i rękawiczki
tego samego koloru. Na nogi wsunęła ciemne kozaki, sięgające za
kostkę. Znów spojrzała na zegarek i czym prędzej opuściła
dormitorium. O godzinie jedenastej umówiła się z Jamesem w Sali
Wejściowej. Naprawdę nie chciała się spóźnić. Jakby to
wyglądało? W biegu przeprosiła jakąś siódmoklasistkę, na którą
wpadła i ruszyła dalej przed siebie, tym razem starając się być
ostrożniejszą. Zbiegła szybko po schodach i przebiegła przed
ducha. Zatrzymała się raptownie i skrzywiła. To nie było
najmilsze uczucie. Całe jej ciało pokryło się gęsią skórką.
Zerknęła za siebie i ujrzała Krwawego Barona, który teraz
rozmawiał z jakimś Ślizgonem. Rzuciła pod jego adresem jakieś
ciche przekleństwo i ruszyła dalej.
Wskazówki
zegara właśnie przesuwały się na jedenastą, gdy Lily, ślizgając
się na mokrej posadzce, stanęła przed Jamesem. Lekko zdyszana
ruchem ręki przekazała mu, by chwilę poczekał. Oparła ręce na
kolanach i zaczęła szybciej oddychać. Musiała się wziąć za
siebie, gdy tylko się ociepli. Jej kondycja z każdym dniem była
coraz gorsza. W końcu wyprostowała się i rzuciła chłopakowi
lekki uśmiech, który chwilę potem przeobraził się z grymas
złości.
-
Czy ty się ze mnie śmiejesz? - wysyczała.
Istotnie
okularnik trzymał się za brzuch i za wszelką cenę starał się
powstrzymać śmiech. Spojrzał na dziewczynę i pokręcił przecząco
głową, wypuszczając powietrze ze świstem. Wyszczerzył zęby w
uśmiechu.
-
Nigdy nie widziałem cię, jak biegasz.
-
I nigdy więcej nie zobaczysz – mruknęła. - Idziemy?
Pokiwał
głową i patrzył, jak miłość jego życia wychodzi na dwór.
Powoli ruszył za nią, cały czas obserwując dziewczynę. Lily po
kilku minutach zorientowała się, że chłopak przygląda się jej,
bo spojrzała na niego krytycznie i pokręciła głową.
Był,
jak małe dziecko, które pragnęło lizaka, a niego mogło go mieć.
W pewnym sensie to wszystko ją bawiło. Najpierw za każdym razem,
gdy chciał się z nią umówić, była zła. Potem zaczęła go
ignorować, aż w końcu uznała, że jego zachowanie jest całkiem
zabawne. Te wszystkie próby zwrócenia na siebie uwagi... Sprawiało,
że czuła się wyjątkowo. Czasami śmiała się sama z siebie. Bo
czy to nie było nienormalne? Czuła się wyjątkowa, bo James Potter
chciał się z nią umówić!
W
końcu nadszedł jednak dzień, gdy pojęła swoje myśli. Jej po
prostu zaczęło zależeć. Uświadomiła sobie to dzięki Gabrielle.
Kto wie, co by było, gdyby nie ona. Panna Evans żałowała tylko
jednego. Mianowicie tego, że ona nie mogła pomóc swojej
przyjaciółce. Każdy wiedział, że Syriusz bawi się dziewczynami,
zmienia je, jak rękawiczki. Niektórzy mówili, że on się nigdy
nie ustatkuje. Jednak Gabrielle Harrison go kochała. I Lily
wiedziała, że Syriusz też coś do niej czuje. Westchnęła. Gdyby
Ann była w Hogwarcie... Wiedziałaby, co zrobić. Ona zawsze
wiedziała, co robić. Zapewne poszłaby do Blacka i tak mu nagadała,
że chłopak przez tydzień nie wychodziłby z dormitorium.
Uśmiechnęła się blado. Dawno nie miała od niej żadnych
wiadomości. Może jej rodzice postanowili wyjechać z Anglii?
Nie
zwróciła nawet uwagi na to, że James szedł teraz obok niej.
Dopiero, gdy doszli do Hogsmeade, ocknęła się z zamyślenia i z
zaciekawieniem spojrzała na okularnika.
-
To gdzie chcesz mnie zabrać?
-
A gdzie chciałabyś pójść?
Zaskoczył
ją tym pytaniem. Myślała, że wszystko zaplanował. Otworzyła
lekko usta i stała tak, nie wiedząc, co powiedzieć.
-
Pomyślałem, że nie ma sensu zabierać cię do tej kawiarenki,
gdzie zawsze chłopcy zabierając dziewczyny. To by było...
sztuczne, nie uważasz? Zróbmy coś spontanicznego. Przejdźmy się,
usiądźmy. Możemy nawet pochodzić po sklepach – skrzywił się
lekko – choć nie ukrywam, że nie lubię zakupów. Chyba że –
zerknął na nią niepewnie – wolisz zwykłą, niczym nie różniącą
się od innych, randkę.
Lily
przełknęła głośno ślinę i wpatrywała się w niego. Zatkało
ją. Wydawał się być taki inny, taki nie... Potterowski.
-
Ja... - uśmiechnęła się. - Spacer będzie dobry.
Chłopak
uśmiechnął się szeroko wystawił rękę, którą Lily po chwili
przyjęła. Zaśmiała się cicho. To musiało naprawdę dziwnie
wyglądać. Ona i James idący za rękę. Widok dość niecodzienny.
Rudowłosa oblała się rumieńcem, gdy grupka piątoklasistów
zagwizdała cicho, kiedy obok nich przeszli. Pewnie teraz wszyscy
zaczną ich brać za parę, a przecież tak nie było! Pokręciła
głową i spojrzała na chłopaka, który szedł obok niej z wysoko
uniesioną głową, rzucając innym pewne siebie spojrzenia.
Niektórzy uśmiechali się do niego niepewnie, a gdy on odwzajemniał
ten uśmiech, szczerzyli się, jak głupi.
To
było takie... codzienne. Nie liczyło się nic, poza tą chwilą.
Byli jakby w całkowicie innym świecie, wykreowanym przez nich
samych. Nie czyhało na nich widmo zbliżającej się wojny, w tej
chwili nie obchodziło ich to, że ludzie umierają. Pozwolili sobie
na chwilę zapomnienia. Westchnęła cicho. Ale ona wciąż miała
przed oczami Proroka Codziennego, którego przeczytała na
wczorajszym śniadaniu. Ginęło coraz więcej mugoli i mugolaków.
Osoby takie, jak ona, nie były bezpieczne. Zadrżała mimowolnie, co
nie umknęło uwadze Jamesa, który ścisnął mocniej jej dłoń i
zatrzymał się. Przez chwilę wpatrywał się w jej twarz, a potem
zaczerpnął powietrza.
-
Co się dzieje, Lily?
Rozczuliła
ją jego troska. Patrzył na nią niepewnie, jakby w obawie, że za
chwilę ucieknie. Jakby bał się, że to wszystko jest tylko dobrym
snem, z którego zaraz się obudzi. Uśmiechnęła się niepewnie i
pokręciła lekko głową. James jednak wpatrywał się w nią nadal,
jakby chcąc poznać jej myśli.
-
Boję się – wyszeptała, tak cicho, że chłopak musiał się
naprawdę postarać, by ją usłyszeć.
Zmarszczył
brwi, nie bardzo wiedząc, o co chodzi rudowłosej. Nie spodziewał
się, że właśnie to usłyszy z jej ust. Bała się? Ona, bała
się? Przełknął głośno ślinę. Nigdy nie był dobry w
pocieszaniu. Patrząc jednak na nią, odniósł jednak wrażenie, że
ona nie chce pocieszenia. Ona po prostu chciała być zrozumiana.
Położył jej ręce na ramionach. Czekał, aż dziewczyna podniesie
na niego wzrok. Gdy w końcu to zrobiła, przybrał najpoważniejszą
minę, na jaką było go stać.
-
Czego się boisz? - dziewczyna pokręciła głową. - Powiedz mi.
Odetchnęła
głęboko.
-
Jestem mugolaczką, James – wymamrotała. - Tacy jak ja... giną.
Na
twarzy chłopaka pojawił się grymas złości. Przeklął w myślach.
Nie powinna była tak myśleć. Dla niego zawsze była i będzie
czarownicą. Nigdy nie dzielił świata na czysto krwistych
arystokratów i osoby pochodzenia mugolskiego. Dlatego na początku
jego znajomości z Syriuszem, nie rozumiał Blacka. Tamten był
wychowywany w domu, gdzie liczyła się czystość krwi i status w
społeczeństwie. Dopiero w Hogwarcie postanowił zerwać z rodzinną
tradycją, kolegując się ze wszystkimi. Ale on... Jego rodzice
nigdy nie wymagali od niego tego, by kolegował się tylko z osobami,
które na to zasługują. Sami byli tolerancyjni i chcieli, by ich
syn taki był. Dla niego Lily była czarownicą, jak każda inna.
Była nawet lepsza.
-
Lily, posłuchaj – uniósł delikatnie jej podbródek. - Nie
pozwolę na to, by ktokolwiek cię skrzywdził, rozumiesz?
Rudowłosa
uśmiechnęła się niepewnie i pokiwała głową. Trudno było jej
się do tego przyznać, ale czuła się z nim dobrze. Ufała mu.
-
Nie wiem, Potter, czy zdążysz na czas, by ją obronić.
James
zacisnął szczęki i odwrócił się w stronę Clarisse, która z
założonymi rękami opierała się o pobliski budynek. Mrużyła
oczy, a na jej twarzy błąkał się ironiczny uśmieszek.
-
Co chcesz przez to powiedzieć?
-
A to, że nie będziesz przy niej cały czas.
Lily
zachłysnęła się powietrzem i położyła chłopakowi rękę na
ramieniu, ściskając je lekko. Odliczyła powoli do dziesięciu i
mocno pociągnęła chłopaka w swoją stronę, łapiąc go za rękę.
Już miała zamiar się odwrócić, gdy przed oczami mignęły jej
blond włosy jej przyjaciółki. Zamrugała kilkakrotnie, po czym
błyskawicznie się odwróciła, w samą porę, by zobaczyć, jak
Gabrielle policzkuje Ślizgonkę.
Clarisse
złapała się za czerwony policzek i spojrzała na niebieskooką
morderczym wzrokiem.
-
Nigdy więcej tego nie rób, Harrison – wysyczała.
-
Nigdy więcej nie groź mojej przyjaciółce – Lily wzdrygnęła
się.
Po
raz pierwszy słyszała, by w głosie blondynki było tyle jadu.
Nawet do Severusa się tak nie odzywała, chociaż nie darzyła go
sympatią.
-
Jeśli jeszcze raz usłyszę, albo od kogoś się dowiem, że to
robiłaś – mruknęła, zbliżając twarz do Lestrange. - Zabiję
cię.
-
Grozisz mi?
-
Nie, Clarisse. Ja cię ostrzegam.
Odrzuciła
włosy do tyłu i uśmiechnęła się do Lily, po czym dumnym krokiem
ruszyła w stronę Dorcas, która stała kilka metrów dalej.
Rudowłosa jeszcze przez chwilę wpatrywała się w swoją
przyjaciółkę, po czym rzuciła wrogie spojrzenie Ślizgonce i
złapała Jamesa z rękę, ciągnąc go za sobą.
○○○
Gabrielle
szła powoli za brunetką, zaciskając pięści i co chwilę
przeklinając pod nosem. A zapowiadał się taki piękny dzień!
Wszystko miało być idealne. Lily umówiła się w końcu z Jamesem,
a ona mogła oderwać na chwilę myśli od swojego bezsensownego
zakochania. Jednak nic nie było tak, jak to sobie zaplanowała.
Najpierw ta przeklęta ślizgońska dziewucha, która myślała, że
jest nie wiadomo kim, a teraz oni. Syriusz i Remus nagle wyrośli
przed dziewczynami. Blondynka podskoczyła i złapała się za serce,
mierząc ich groźnym spojrzeniem. No doprawdy, jeszcze ich tylko
brakowało. Prychnęła cicho pod nosem i ominęła Dorcas i Remusa,
którego dość mocno szturchnęła ramieniem. Weszła do trzech
mioteł i usiadła przy stoliku, który znajdował się w
najciemniejszym zakątku pomieszczenia.
Położyła
głowę na blacie i zaczęła nią o niego uderzać. Po chwili
poczuła na ramieniu czyjąś rękę i niechętnie podniosła wzrok.
Uśmiechnęła się lekko do Remusa, który stał nad nią. Chłopak
po chwili odwzajemnił uśmiech i zajął miejsce naprzeciw niej.
Przez dłuższą chwilę nic nie mówił, tylko przyglądał się
dziewczynie. Zacisnął wargi i zmarszczył brwi, jakby się nad
czymś zastanawiając. Naprawdę martwił się o Gabrielle, która od
ich ostatniej rozmowy stała się bardziej drażliwa i za wszelką
cenę unikała jakiegokolwiek bliższego kontaktu z Syriuszem.
Nie
nalegał, by się z nim spotkała. Przecież nie mógł jej zmusić
do tego, by porozmawiała ze starszym Blackiem, wiedząc, jaki jego
przyjaciel jest. Nie chciał, by dziewczyna cierpiała. Co prawda,
teraz też nie miała się najlepiej, ale po rozmowie z Łapą
mogłoby być gorzej. W końcu nigdy nie wiadomo, co Syriuszowi
odbije. Przełknął głośno ślinę i położył rękę na dłoni
blondynki.
-
Gdzie Dorcas?
Głos
Gabrielle był wyprany z emocji. Wpatrywała się w jakiś obiekt,
który znajdował się za nim. Była obecna ciałem, ale nie duchem.
Westchnął.
-
Zamawia z Syriuszem coś do picia – mruknął. - Gabrielle, nie
możesz tak funkcjonować.
-
Wiem, Remusie, wiem – pokręciła głową. - Ale to takie dziwne.
Siedzieć z nim przy jednym stole i rozmawiać, jak gdyby nigdy nic.
Do tej pory mi się to udawało, ale gdy sobie uświadomiłam
prawdę... To nie jest łatwe.
-
Posłuchaj. Musisz być silna. Przynajmniej na razie. On...
Przerwał
w połowie zdania i uśmiechnął się szeroko do swojego
przyjaciela, który właśnie zmierzał w ich stronę z dwoma kuflami
piwa kremowego. Jeden z nich postawił przed Gabrielle, a drugi
zatrzymał dla siebie. Po chwili pojawiła się również brunetka,
która podała jeden kufel Remusowi. Podziękował jej skinieniem
głowy i niepewnie zerknął na niebieskooką, która w spokoju
popijała swój napój.
Panowała
między nimi nieprzyjemna cisza, której nikt nie potrafił przerwać.
Każdy był pogrążony we własnych myślach, nie przejmując się
obecnością pozostałych. Po raz pierwszy czuli się w swoim
towarzystwie tak nieswojo. Jakby nic o sobie nie wiedzieli.
○○○
James
oparł czoło o szybę pobliskiego sklepu, czekając aż Lily wyjdzie
z niego. Ta dziewczyna potrafiła go wykończyć. Siedziała w środku
już dwadzieścia minut, jakby całkowicie zapomniała o jego
obecności. A on nie miał zamiaru wchodzić do księgarni. Unikał
ich, jak tylko mógł. Jedynym wyjątkiem były Esy&Floresy na
ulicy Pokątnej, gdzie musiał kupować książki do szkoły.
Zaczerpnął głęboko powietrza, gdy rudowłosa w końcu wyszła i
uśmiechnęła się do niego szeroko. Uniosła do góry paczkę, w
której zapewne znajdowała się jakaś książka. Wywrócił oczami
i ruszył w jej stronę.
W
ciągu tego spaceru rozmawiało im się naprawdę dobrze. Jakby nie
było tych wszystkich lat, w ciągu których się kłócili. Było
tak, jakby byli starymi przyjaciółmi. Lily co chwilę wybuchała
śmiechem, a on czuł się jak najszczęśliwszy człowiek na
świecie, bo ona szła przy jego boku. Nie uciekała, nie krzyczała.
Po prostu była. Z własnej woli, bez przymusu.
-
Wiesz... Napiłabym się czegoś ciepłego – dziewczyna zatrzymała
się i spojrzała na niego. - Trochę mi zimno.
-
W takim razie chodź, tutaj za rogiem jest mała kawiarenka.
Rudowłosa
skinęła głową i ruszyła za Jamesem, który po chwili wszedł do
przytulnej kawiarenki. Wszędzie stały białe, okrągłe stoły z
dwoma krzesłami o tym samym kolorze. Ściany były bordowe, a sufit
pokrywała kremowa farba. Za ladą stała młoda dziewczyna, która
do każdego klienta uśmiechała się szeroko i czasami zagadywała.
Okularnik poprowadził dziewczynę do stolika, który stał przy
dużej, ozdobnej doniczce z kwiatami. Sam ruszył w stronę lady, by
zamówić dla nich po kubku gorącej czekolady.
Wrócił
po pięciu minutach z dwoma ciepłymi napojami i szarlotką. Usiadł
naprzeciw dziewczyny, która powoli zaczęła jeść ciasto,
przyglądając się jej.
Nadal
nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Choć spędzili ze sobą
już kilka godzin, on nadal miał wrażenie, że to wszystko jest
tylko pięknym snem, z którego niedługo będzie musiał się
obudzić. A mimo wszystko nadal tu tkwił. Wciąż wpatrywał się w
tą rudowłosą dziewczynę, na której policzkach w tej chwili
wykwitły rumieńce. Wiedziała, że ją obserwuje, jednak mimo to
nie podniosła wzroku. A on nadal się w nią wpatrywał, pogrążony
we własnych myślach. Bo czy możliwe było to, że tak idealna
istota, za jaką miał Lily Evans, kiedykolwiek będzie jego? Zamknął
na chwilę oczy i wciągnął powietrze.
Pamiętał,
jak w piątej klasie planował ich wspólną przyszłość. Mimo
wrzasków i próśb Remusa, w dormitorium wymyślał imiona dla ich
dzieci. Tak bardzo chciał ją zdobyć! Chciał, by czuła się przy
nim bezpieczna. By mu ufała. A teraz, gdy w końcu mógł z nią być
sam na sam, bez wrzasków i niechętnych spojrzeń, miał
wątpliwości, czy tak naprawdę na nią zasługuje. Pokręcił
głową. Musiał się przekonać, prawda? Musiał jej udowodnić, że
naprawdę mu zależy.
-
James?
Ocknął
się i spojrzał na dziewczynę, która uśmiechała się lekko,
trzymając w dłoniach kubek z parującą czekoladą.
-
Opowiedz mi o sobie.
-
O sobie? - uniósł brwi zdziwiony. - A co chcesz wiedzieć?
-
Opowiedz mi o twoich rodzicach, prawie nic o nich nie wiem -
wyszeptała.
Westchnął
i odwrócił wzrok, przez chwilę wpatrując się w kwiaty, rosnące
w doniczce. Zadała mu to pytanie już wcześniej, ale jakoś
odwrócił jej uwagę. Prawda była taka, że nie lubił rozmawiać o
swojej rodzinie. Owszem, miał kochającą matkę i ojca, ale już
jakiś czas temu odkrył, że ich wzajemna miłość jest po prostu
iluzją. Kłamstwem, którym karmili wszystkich. Nie byli już tymi
kochającymi się osobami. Małżeństwo jego rodziców powoli się
rozpadało, ale oni mimo wszystko stwarzali pozory. Tylko nieliczni
dopatrywali się w tym kłamstwa. Poczochrał sobie włosy i znów
spojrzał na dziewczynę, która uparcie wpatrywała się wprost w
jego oczy.
-
Nie ma o czym mówić, Lily. Naprawdę.
-
Uważam inaczej – pokręciła głową. - Z opowiadań Syriusza
wydaje się, że twoi rodzice są bardzo mili. Poza tym –
uśmiechnęła się szeroko i uniosła jedną brew – na pewno cię
rozpieszczają. W końcu jesteś jedynakiem. No, James, chcę się o
tobie czegoś dowiedzieć.
-
Syriusz zbyt wiele rzeczy koloryzuje. Moja rodzina wcale nie jest
taka idealna. Owszem, nie mają bzika na punkcie czystości krwi, są
tolerancyjni, może dlatego Syriusz tak ich lubi. Wiesz, jaką ma
sytuacje w domu. Regulus jest żywym tego dowodem. A moi rodzice...
Cóż, traktują go jak drugiego syna, rozumieją to, jak się czuje
i nigdy nie naciskają. Są wyrozumiali. I wcale mnie nie
rozpieszczają!
-
Tak jasne, to czemu niby jesteś tak zapatrzony w siebie? - kąciki
ust chłopaka mimowolnie powędrowały ku górze. - Żadna rodzina
nie jest idealna, James. Ale to nie znaczy, że rodzice się nie
starają.
-
Nie rozumiesz. Oni się nie kochają, wiesz? Ciągle się kłócą i
myślą, że tego nie słyszę.
-
Każdy się kłóci, jesteśmy tego przykładem. Wydaje mi się, że
zbyt surowo ich oceniasz. Poza tym lepiej mieć rodziców przy sobie,
choćby kłócących się, niż nie mieć ich wcale – dodała
smutno.
Po
chwili na jej usta powrócił uśmiech, jednak nie obejmował on
oczu, w których nadal skrywał się smutek i ból. Nie chciał
patrzeć na taką Lily. Chciał widzieć ją zawsze roześmianą, z
tą iskierką w oku. Widział ją widzieć nawet złą, niż taką
jak teraz!
-
Będzie dobrze, zobaczysz. Odnajdziesz rodziców.
-
Nie jestem pewna, czy tego chcę – wzruszyła ramionami. -
Znaczy... zostawili mnie, tak? Nie będę ich szukała. A teraz mi
powiedz, jak to możliwe, że przez te sześć lat, nie widziałam
cię z żadną dziewczyną dłużej niż kilka godzin?
Uniosła
zabawnie brwi i uśmiechnęła się szeroko. Wpatrywała się w niego
wyczekująco.
-
Jesteś jedyną dziewczyną, którą chcę mieć przy swoim boku.
-
No daj spokój! Nie powiesz mi chyba, że nigdy nie podobała ci się
żadna! Razem z Syriuszem na pewno mogliście przebierać między
wieloma pięknościami Hogwartu.
-
Lily – chłopak nachylił się ku niej. - Odkąd zobaczyłem cię
sześć lat temu w pociągu, wiedziałem, że będziesz moja. Żadna
inna nie mogła się z tobą równać i nadal nie może, skoro moje
serce pragnie tylko i wyłącznie ciebie.
Rudowłosa
przybliżyła twarz do chłopaka.
-
James – wyszeptała. - Wydaje mi się, że twoje serce będzie
musiało trochę poczekać.
Puściła
do niego oczko, wyprostowała się i zarzucając płaszcz na siebie,
ruszyła do drzwi. Wychodząc pomachała kelnerce i rzuciła szybkie
spojrzenie na chłopaka, który też się zbierał. Wyszła na dwór,
a w twarz uderzyło ją zimne powietrze. Co prawda, słońce powoli
przebijało się przez chmury, jednak jeszcze grzało zbyt mocno.
Westchnęła i włożyła ręce do kieszeni płaszcza. Szła wolnym
krokiem przed siebie, więc chłopak w końcu ją dogonił.
○○○
-
BLACK, POWIEDZIAŁAM ZŁAŹ ZE MNIE!
Gabrielle
spojrzała na chłopaka cała czerwona ze złości, a gdy zauważyła,
że na jego twarzy widnieje szeroki uśmiech, zaczęła się szarpać
jeszcze bardziej. W pewnym momencie wpadł jej do głowy diabelski
plan, który postanowiła wprowadzić w życie. Zmrużyła oczy i
powoli zgięła nogę w kolanie, po czym szybko uniosła ją do góry,
tym samym sprawiając, że Syriusz skrzywił się i sturlał obok
niej. Zamknął oczy i zaczął szybciej oddychać. Blondynka
uśmiechnęła się szeroko i zaczęła podnosić.
-
To był cios poniżej pasa, Ely – Dorcas pokręciła głową,
starając się ukryć uśmiech.
-
I to dosłownie – stęknął Syriusz.
Niebieskooka
prychnęła i odrzuciła włosy do tyłu, patrząc z góry na
chłopaka, który wciąż leżał na śniegu. Pokręciła głową i
niepewnie wyciągnęła rękę w jego stronę. Syriusz natychmiast ją
złapał, a Gabrielle szybko pociągnęła go do góry. Odwróciła
się od Blacka, który przez dłuższą chwilę wpatrywał się w jej
plecy, by po chwili zacząć ją gonić. Złapał ją za łokieć,
tym samym zmuszając dziewczynę do zatrzymania się. Spojrzał jej w
oczy, jakby szukając odpowiedzi. Po chwili westchnął zrezygnowany.
-
O co ci chodzi, Gabrielle?
Blondynka
otworzyła lekko usta i przez chwilę zastanawiała się co
odpowiedzieć. Czyżby zauważył, że go unika? Wyśmiała się w
myślach. No, jasne, że tak. W końcu z dnia na dzień przestała
się do niego odzywać i starała się nie spędzać z nim czasu sam
na sam. Zagryzła wargę.
-
Nic.
Nie
chciała mówić nic więcej. Wiedziała, że to jedno słowo nie
zadowoli Syriusza i będzie drążył temat, ale musiała załatwić
sobie więcej czasu. Wymyślić coś, przez co by się odczepił. Raz
na zawsze zostawił ją samą, by mogła się uporać ze swoim
beznadziejnym stanem i zacząć normalnie funkcjonować. Bo obecnie –
on jej to uniemożliwiał. Za dużo go było w jej życiu. Gdzie nie
spojrzeć, widziała Syriusza śmiejącego się, wygłupiającego się
bądź, co gorsza, w towarzystwie jakiejś dziewczyny. Wzdrygnęła
się mimowolnie.
-
Nie kłam. Wiem, że coś się dzieje.
Przełknęła
głośno ślinę i zamknęła oczy. Powoli odliczyła do dziesięciu.
-
Stan zakochania jest beznadziejny, wiesz? A tym bardziej, gdy
zakochasz się w niewłaściwej osobie.
Otworzyła
oczy i spojrzała na chłopaka. Z jego twarzy odeszły wszystkie
kolory i teraz był blady, jak kartka papieru. Wpatrywał się w nią
jakimś dziwnie pustym wzrokiem. Powoli puścił jej rękę i cofnął
się krok w tył. Pokręcił głową. Gabrielle przez chwilę poczuła
się winna, ale zaraz potem uświadomiła sobie, że ma do czynienia
z Syriuszem. Nie powinna czuć się winna, skoro on nic od niej nie
czuje.
-
A więc... zakochałaś się, tak?
Jego
głos również wyprany był ze wszystkich emocji. Po chwili odwrócił
głowę w stronę Remusa, który stał kilka metrów dalej i
najwyraźniej słyszał całą ich rozmowę. Wpatrywał się w
Gabrielle, jakby chcąc poznać jej myśli. Potem przeniósł wzrok
na Syriusza i nieznacznie pokręcił głową. Black po raz ostatni
spojrzał na dziewczynę i wyminął jej bez słowa.
W
tamtej chwili, po raz pierwszy poczuła, że powiedziała coś, czego
powiedzieć nie powinna.
○○○
Rudowłosa uśmiechnęła się
do Jamesa i uniosła jedną brew. Ten chłopak to naprawdę miał
wyobraźnię. Właśnie sobie wymyślił, że ona powinna zostać
modelką, bo ma zgrabne nogi. Oczywiście, znalazł w tym również
korzyść dla siebie. Uznał, że skoro to ona wpadł na ten pomysł,
to na każdy pokaz powinien mieć zaproszenie.
- Nie wydaje mi się, żeby to
było moje miejsce. Ale przemyślę to jeszcze.
- No wiesz...
- Czy to Syriusz?
James spojrzał w kierunku
wskazanym przez Lily, nie zwracając uwagi na to, że niegrzecznie
przerwała mu zdanie. Przeczesał ręką włosy, patrząc na swojego
przyjaciela, a raczej dwóch przyjaciół, którzy stali kilkanaście
metrów dalej. Syriusz stał przed Remusem i żywo gestykulował,
wyraźnie czymś zdenerwowany. Lunatyk, jak to Lunatyk, najpierw
starał się go uspokoić, ale w końcu i jemu nerwy puściły i
trzepnął Blacka w głowę.
James niepewnie spojrzał na
Lily. Dziewczyna pokiwała lekko głową, więc chłopak pocałował
ją szybko w policzek i pognał w stronę swoich przyjaciół.
Zatrzymał się kilka metrów przed nimi, zdziwiony, że jeszcze go
nie zauważyli.
- I mam ci uwierzyć, że nie
wiesz, z kim się spotyka?! - Syriusz patrzyła na Remusa ze
wściekłością i James był pewien, że gdyby spojrzenie mogło
zabijać, Lupin już dawno leżałby martwy na ziemi.
- A czy ja ci wyglądam, jak
jej pamiętnik?! Niech do tego twojego pustego łba dotrze, że ona
mi się nie spowiada! Poza ty, co cię interesuje, że ktoś jej się
podoba?
- Nie interesuje mnie!
- To z łaski swojej mi
wytłumacz, dlaczego od dwudziestu minut drzesz się na mnie, żebym
ci powiedział, w kim zakochała się Gabrielle!
- Wiesz co? Nic mi nie mów!
Najlepiej w ogóle się nie odzywaj!
- Świetnie!
- Rewelacyjnie!
James ocknął się i ruszył w
stronę chłopaków. Najpierw zmierzył Syriusza gniewnym
spojrzeniem, a potem przeniósł je na Remusa. Nie odzywał się, a
cisza, która między nimi zapadła, po chwili stała się krępująca.
Rogacz nie pamiętał, by Huncwoci kiedykolwiek kłócili się o
dziewczyny. Nigdy nie było takiej sytuacji i nie potrafił zrozumieć
dlaczego pojawiła się teraz. Odwrócił głowę i spojrzał na
miejsce, w którym jeszcze kilka minut stała Lily. Pewnie wróciła
do zamku. Zacisnął pięści.
- O co wam chodzi?
Zamknął oczy, czekając na
odpowiedź, która wciąż się nie pojawiała. Mocno zirytowany
westchnął.
- O nic. Gabrielle się
zakochała – warknął Syriusz.
- Zakochała?
- TAK, ZAKOCHAŁA. Nie dociera
do ciebie? Kompletnie ci mózg wyprało, czy to chwilowa przerwa z
myśleniu?!
- Czy ty się dobrze czujesz,
Black?! Przyhamuj trochę, bo nic ci nie zrobiłem, a zachowujesz się
jak dziecko, które nie dostało lizaka! Myślałem, że chcesz żeby
ona była szczęśliwa.
- Ale nikt nie mówi o
zakochaniu!
- Brzmisz, jak zazdrosny facet.
- Ja? Zazdrosny? Błagam cię.
Mogę mieć każdą na pstryknięcie palca.
Lupin prychnął cicho i
założył ręce na piersi. W tej chwili nie potrafił zrozumieć,
dlaczego ta dziewczyna zakochała się w takim baranie, jak jego
przyjaciel. Przecież on był idiotą do kwadratu. I jeszcze do niego
miał pretensje! Odwrócił się na pięcie i rzucił przez ramię,
że wraca do zamku. Naprawdę nie miał zamiaru przebywać w
towarzystwie Syriusza. Miał go dość na jakiś czas. Owszem, zdawał
sobie sprawę, że Black w końcu zrozumie swój błąd i będzie
przepraszał, za tą głupią kłótnię. Ale w tej chwili... w tej
chwili nie powinien się do nie zbliżać.
Remus był na ogól bardzo
spokojnym człowiekiem, jednak, gdy ktoś go zdenerwował, a w
szczególności, gdy zdenerwował go któryś z jego przyjaciół,
nie ręczył za siebie. A gdy jego złość osiągała najwyższy
poziom, był w stanie uciec się do użycia różdżki. A tego
przecież nie chciał. Może i Syriusz był porywczy, ale taka już
jego natura. Najpierw mówi, potem myśli. To typowe i blondyn już
się do tego przyzwyczaił. Jednak ta sytuacja... Nie chciał być
pomiędzy nimi. Wolałby się nigdy nie dowiedzieć o uczuciach Ely.
Wtedy nie byłby w tak trudnej sytuacji. Nie lubił kłamać. Czuł
się wtedy podle, tym bardziej, gdy miał okłamywać bliską mu
osobę.
W tej chwili naprawdę pragnął,
by ktoś wymazał mu pamięć.
Przechodząc przez bramę,
nieświadomie zrównał się krokiem z Lily, która również
postanowiła wrócić do zamku.
- Gdzie James? - Remus
otrząsnął się z zamyślenia i z uśmiechem spojrzał na
dziewczynę.
- Stara się opanować
Syriusza. Odbiło mu.
- Chodzi o Gabrielle, prawda? -
zapytała cicho.
Chłopak westchnął.
- Nie rozumiem, jak mogła
zakochać się w takim idiocie. Przecież on ma watę zamiast mózgu.
Ale miłości się nie wybiera, prawda?
Lily skinęła lekko głową.
Jej serce również nie słuchało zdrowego rozumu i za każdym
razem, gdy na horyzoncie pojawiał się James, w brzuchu pojawiały
się motyle. Dlatego doskonale rozumiała przyjaciółkę. Nie mogła
zmienić tego, co już się wydarzyło.
◄►
Witam!
Pojawiam się po dość dłuższej nieobecności, ale nie miała
czasu by napisać cokolwiek. Dopiero wczoraj udało mi się dokończyć
rozdział, z którego w sumie jestem zadowolona. Mam nadzieję, że
Was też nie zawiodłam.
Mam przyjemność poinformować, że na ocenialni Oceny Opowiadań pojawiła się opinia o Twoim blogu. Serdecznie zapraszam do jej przeczytania :)
OdpowiedzUsuńP.S.
Ocena oczywiście nie obejmuje rozdziału 17, bo dodałaś go godzinię temu ;)
Jejku,jakie to było G-E-N-I-A-L-N-E!
OdpowiedzUsuńPisz więcej i szybciej,błagam!
Nie mogę się doczekać!
Lilka.
Aaaa!!!
OdpowiedzUsuńRozdział nie dość, że mega, mega długi to w dodatku zarąbiaszczuśki! No weź! Ja się cały czas tutaj uśmiechałam jak idiotka jakaś, no! Bo James jest taki słodki! A Syriusz? Jejku! Ten to w ogóle...
Poczynając od dobrej randki Jamesa. No, oryginalnie ją wymyślił. osobiście nigdy nie weszłabym do sklepu żadnego albo biblioteki, zostawiając chłopaka na polu ( chyba, że zobaczyłabym w środku Johnny Deppa albo Bartka Kurka :D ). Ale Lily to Lily, uzależniona od książek! ;d Nie mniej jednak James czekał, co niewątpliwie bardzo dobrze o nim świadczy ;d W dodatku on powiedział Lilce co do niej czuje, a ona to tak fajnie, z takim luzem i jednocześnie dystansem przyjęła. Lubię to! To jest zawsze najlepsze ;d Wtedy jeśli ktoś kłamie,nie wyjdziesz na dekla, że uwierzyłaś... :D
I Syriusz! Ta jego złość <3 Ej, on mógłby w końcu ruszyć tą łepetyną i ogarnąć, że to tylko i wyłącznie w nim się zakochała Gabrielle. przecież każdy to widzi! Zwłaszcza, że dziewczyna w stosunku do niego zaczęła się tak z dystansem zachowywać. mam nadzieję, że w końcu go coś oświeci i ogarnie, co się dzieje.! Ale znając jego, to zacznie teraz umawiać się z każdą dziewczyną, którą spotka na drodze, by pokazać Gabrielle, że jej "nie kocha". Chociaż może raz przynajmniej wykaże się rozumem i weźmie to na swoją klatę i pozwoli, by dziewczyna dalej sobie żyła, a on będzie cierpiał w milczeniu, nie pokazując całemu światu jak bardzo jest mu źle przez głupie randeczki! ;d
Jejku, naprawdę podobał mi się ten rozdział! Wiesz co? Warto było czekać! Teraz z niecierpliwością oczekuję na kolejny, bo troszkę podsyciłaś ciekawość, haha xd
Bardzo się cieszę, że rozdział Ci się podobał. Na początku nie miałam pomysłu na ich randkę i tak naprawdę jest to jedna wielka improwizacja. Co do Gabrielle&Syriusz... mam wiele planów i nie wiem do końca, co z tego wyjdzie xD
UsuńHahha, ej, powiem Ci, że dobrze Ci te improwizacje wychodzą!
UsuńChyba masz jakieś geny Mickiewicza, bo jego Improwizacja także mi się podobała! <3 ;d
Witaj;)
OdpowiedzUsuńWielkie nadrabianie zaległości czas zacząć i na początek zawitałam do Ciebie;) Przepraszam, że dopiero teraz, ale obowiązki szkolne mnie wręcz podtopiły. Ale do rzeczy.
Nic dziwnego, iż jesteś zadowolona z rozdziału, bo wyszedł po prostu genialnie. Kyaa!!! Momentami było tak słodko, że nic, tylko rozpuścić się jak czekolada. No,ale może zacznę od początku. Lily w randkowym nastroju jest uroczo roztrzepana. Miło, że pokazujesz ją z wielu stron, bo przeważnie w ff jest ukazywana tylko jako nieugięta pani prefekt etc., a u Ciebie? Normalna dziewczyna, która właśnie doświadcza miłości;)Ogólnie rzecz biorąc bardzo mi sie podobał opis ich spotkania. Subtelny, czasem śmieszny, innym razem ujmujący... Wiele odcieni miłości można by rzec. Tylko ta Clarissa zepsuła im humor. Ale można sie było spodziewać, że nie będzie zbyt różowo.
Z drugiej strony Gabrielle i Syriusz. Ech, ta para zdecydowanie wzbudza wiele emocji. Oboje są beznadziejnie uparci i jakoś trwożliwie podchodzą do miłości. Nic dziwnego, że Lupiś już stracił do Syriusza cierpliwość, bo niepoprawny z niego wręcz uparciuch.
Co mogę dodać? Same westchnienia zachwytu, przede wszystkim za piękne, klimatyczne, takie trochę pachnące watą cukrowa opisy. Uwielbiam taki klimat;) No i oczywiście nie mogę się doczekać NN. Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]
Staram się, jak tylko mogę, by Lily nie była tylko "panią prefekt". Cieszę się, że jakoś mi to wychodzi. Syriusz i Gabrielle... fakt, są trochę skomplikowani, ale za to jak fajnie się o nich pisze! Sama frajda! ;D
UsuńBłagam, poinformuj mnie o kolejnym rozdziale na moim blogu (http://be-with-me-forever-and-remember.blogspot.com/) ! Twój blog jest nieziemski, a ta notka rozłożyła mnie na łopatki. Świetnie piszesz i zakochałam się w fabule tego opowiadania. Proszę, pisz szybko i powiadamiaj o NN!
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością! ;) :*
Super napisane. Musze tu zaglądać częściej.
OdpowiedzUsuń