sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział 17


 „Zakochana w niewłaściwej osobie”
Związała włosy w wysoki kucyk i po raz ostatni spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Wyglądała zwyczajnie, a jednak jakoś inaczej. Może to ten uśmiech, który od samego rana nie schodził jej z twarzy? Wzruszyła ramionami i nucąc pod nosem jakąś melodię, przeszła przez Pokój Wspólny i wyszła na korytarz. O tej porze, w sobotę, byli na nim prawie wszyscy uczniowie, więc Lily naprawdę musiała uważać, by nie zostać przez kogoś potrąconą. Sama o mały włos nie przewróciłaby jakiejś dziewczynki, która rzuciła jej urażone spojrzenie. Rudowłosa westchnęła cicho, zbiegła po schodach, z dwóch ostatnich zeskakując i wylądowała przed wejściem do Wielkiej Sali. Wygładziła bluzkę i pewnym krokiem ruszyła na śniadanie, po drodze uśmiechając się do znajomych.
Była sobota, co oznaczało, że dziś wybierała się na randkę z Jamesem. Co prawda, nadal miała do tego mieszane uczucia, ale w końcu uznała, że skoro się na to zgodziła, to teraz nie może się wycofać. Nie może stchórzyć. Pójdzie z nim do wioski, postara się dobrze bawić, a potem wszystko wróci do normy. Przynajmniej taką nadzieję miała.
Usiadła na samym brzegu ławki i sięgnęła po tosta, którego posmarowała dżemem. Uśmiechnęła się lekko, patrząc na sklepienie Wielkiej Sali, które dziś było piękne. Na jasnym niebie nie było ani jednej chmurki. Słońce świeciło delikatnie. Nadchodziła wiosna.
Szybko przełknęła ostatni kęs śniadania i zerwała się na równe nogi. Zerknęła na zegarek, który wskazywał godzinę dziesiątą czterdzieści cztery. Zaklęła pod nosem i szybko opuściła pomieszczenie, kierując się ku portretowi Grubej Damy. Podała jej hasło i jak burza przeszła przez Pokój, wpadając do swojego dormitorium. Mimochodem zerknęła na swoje odbicie i wywróciła oczami. Ubrała swój granatowy płaszcz, bordowy szalik i rękawiczki tego samego koloru. Na nogi wsunęła ciemne kozaki, sięgające za kostkę. Znów spojrzała na zegarek i czym prędzej opuściła dormitorium. O godzinie jedenastej umówiła się z Jamesem w Sali Wejściowej. Naprawdę nie chciała się spóźnić. Jakby to wyglądało? W biegu przeprosiła jakąś siódmoklasistkę, na którą wpadła i ruszyła dalej przed siebie, tym razem starając się być ostrożniejszą. Zbiegła szybko po schodach i przebiegła przed ducha. Zatrzymała się raptownie i skrzywiła. To nie było najmilsze uczucie. Całe jej ciało pokryło się gęsią skórką. Zerknęła za siebie i ujrzała Krwawego Barona, który teraz rozmawiał z jakimś Ślizgonem. Rzuciła pod jego adresem jakieś ciche przekleństwo i ruszyła dalej.
Wskazówki zegara właśnie przesuwały się na jedenastą, gdy Lily, ślizgając się na mokrej posadzce, stanęła przed Jamesem. Lekko zdyszana ruchem ręki przekazała mu, by chwilę poczekał. Oparła ręce na kolanach i zaczęła szybciej oddychać. Musiała się wziąć za siebie, gdy tylko się ociepli. Jej kondycja z każdym dniem była coraz gorsza. W końcu wyprostowała się i rzuciła chłopakowi lekki uśmiech, który chwilę potem przeobraził się z grymas złości.
- Czy ty się ze mnie śmiejesz? - wysyczała.
Istotnie okularnik trzymał się za brzuch i za wszelką cenę starał się powstrzymać śmiech. Spojrzał na dziewczynę i pokręcił przecząco głową, wypuszczając powietrze ze świstem. Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Nigdy nie widziałem cię, jak biegasz.
- I nigdy więcej nie zobaczysz – mruknęła. - Idziemy?
Pokiwał głową i patrzył, jak miłość jego życia wychodzi na dwór. Powoli ruszył za nią, cały czas obserwując dziewczynę. Lily po kilku minutach zorientowała się, że chłopak przygląda się jej, bo spojrzała na niego krytycznie i pokręciła głową.
Był, jak małe dziecko, które pragnęło lizaka, a niego mogło go mieć. W pewnym sensie to wszystko ją bawiło. Najpierw za każdym razem, gdy chciał się z nią umówić, była zła. Potem zaczęła go ignorować, aż w końcu uznała, że jego zachowanie jest całkiem zabawne. Te wszystkie próby zwrócenia na siebie uwagi... Sprawiało, że czuła się wyjątkowo. Czasami śmiała się sama z siebie. Bo czy to nie było nienormalne? Czuła się wyjątkowa, bo James Potter chciał się z nią umówić!
W końcu nadszedł jednak dzień, gdy pojęła swoje myśli. Jej po prostu zaczęło zależeć. Uświadomiła sobie to dzięki Gabrielle. Kto wie, co by było, gdyby nie ona. Panna Evans żałowała tylko jednego. Mianowicie tego, że ona nie mogła pomóc swojej przyjaciółce. Każdy wiedział, że Syriusz bawi się dziewczynami, zmienia je, jak rękawiczki. Niektórzy mówili, że on się nigdy nie ustatkuje. Jednak Gabrielle Harrison go kochała. I Lily wiedziała, że Syriusz też coś do niej czuje. Westchnęła. Gdyby Ann była w Hogwarcie... Wiedziałaby, co zrobić. Ona zawsze wiedziała, co robić. Zapewne poszłaby do Blacka i tak mu nagadała, że chłopak przez tydzień nie wychodziłby z dormitorium. Uśmiechnęła się blado. Dawno nie miała od niej żadnych wiadomości. Może jej rodzice postanowili wyjechać z Anglii?
Nie zwróciła nawet uwagi na to, że James szedł teraz obok niej. Dopiero, gdy doszli do Hogsmeade, ocknęła się z zamyślenia i z zaciekawieniem spojrzała na okularnika.
- To gdzie chcesz mnie zabrać?
- A gdzie chciałabyś pójść?
Zaskoczył ją tym pytaniem. Myślała, że wszystko zaplanował. Otworzyła lekko usta i stała tak, nie wiedząc, co powiedzieć.
- Pomyślałem, że nie ma sensu zabierać cię do tej kawiarenki, gdzie zawsze chłopcy zabierając dziewczyny. To by było... sztuczne, nie uważasz? Zróbmy coś spontanicznego. Przejdźmy się, usiądźmy. Możemy nawet pochodzić po sklepach – skrzywił się lekko – choć nie ukrywam, że nie lubię zakupów. Chyba że – zerknął na nią niepewnie – wolisz zwykłą, niczym nie różniącą się od innych, randkę.
Lily przełknęła głośno ślinę i wpatrywała się w niego. Zatkało ją. Wydawał się być taki inny, taki nie... Potterowski.
- Ja... - uśmiechnęła się. - Spacer będzie dobry.
Chłopak uśmiechnął się szeroko wystawił rękę, którą Lily po chwili przyjęła. Zaśmiała się cicho. To musiało naprawdę dziwnie wyglądać. Ona i James idący za rękę. Widok dość niecodzienny. Rudowłosa oblała się rumieńcem, gdy grupka piątoklasistów zagwizdała cicho, kiedy obok nich przeszli. Pewnie teraz wszyscy zaczną ich brać za parę, a przecież tak nie było! Pokręciła głową i spojrzała na chłopaka, który szedł obok niej z wysoko uniesioną głową, rzucając innym pewne siebie spojrzenia. Niektórzy uśmiechali się do niego niepewnie, a gdy on odwzajemniał ten uśmiech, szczerzyli się, jak głupi.
To było takie... codzienne. Nie liczyło się nic, poza tą chwilą. Byli jakby w całkowicie innym świecie, wykreowanym przez nich samych. Nie czyhało na nich widmo zbliżającej się wojny, w tej chwili nie obchodziło ich to, że ludzie umierają. Pozwolili sobie na chwilę zapomnienia. Westchnęła cicho. Ale ona wciąż miała przed oczami Proroka Codziennego, którego przeczytała na wczorajszym śniadaniu. Ginęło coraz więcej mugoli i mugolaków. Osoby takie, jak ona, nie były bezpieczne. Zadrżała mimowolnie, co nie umknęło uwadze Jamesa, który ścisnął mocniej jej dłoń i zatrzymał się. Przez chwilę wpatrywał się w jej twarz, a potem zaczerpnął powietrza.
- Co się dzieje, Lily?
Rozczuliła ją jego troska. Patrzył na nią niepewnie, jakby w obawie, że za chwilę ucieknie. Jakby bał się, że to wszystko jest tylko dobrym snem, z którego zaraz się obudzi. Uśmiechnęła się niepewnie i pokręciła lekko głową. James jednak wpatrywał się w nią nadal, jakby chcąc poznać jej myśli.
- Boję się – wyszeptała, tak cicho, że chłopak musiał się naprawdę postarać, by ją usłyszeć.
Zmarszczył brwi, nie bardzo wiedząc, o co chodzi rudowłosej. Nie spodziewał się, że właśnie to usłyszy z jej ust. Bała się? Ona, bała się? Przełknął głośno ślinę. Nigdy nie był dobry w pocieszaniu. Patrząc jednak na nią, odniósł jednak wrażenie, że ona nie chce pocieszenia. Ona po prostu chciała być zrozumiana. Położył jej ręce na ramionach. Czekał, aż dziewczyna podniesie na niego wzrok. Gdy w końcu to zrobiła, przybrał najpoważniejszą minę, na jaką było go stać.
- Czego się boisz? - dziewczyna pokręciła głową. - Powiedz mi.
Odetchnęła głęboko.
- Jestem mugolaczką, James – wymamrotała. - Tacy jak ja... giną.
Na twarzy chłopaka pojawił się grymas złości. Przeklął w myślach. Nie powinna była tak myśleć. Dla niego zawsze była i będzie czarownicą. Nigdy nie dzielił świata na czysto krwistych arystokratów i osoby pochodzenia mugolskiego. Dlatego na początku jego znajomości z Syriuszem, nie rozumiał Blacka. Tamten był wychowywany w domu, gdzie liczyła się czystość krwi i status w społeczeństwie. Dopiero w Hogwarcie postanowił zerwać z rodzinną tradycją, kolegując się ze wszystkimi. Ale on... Jego rodzice nigdy nie wymagali od niego tego, by kolegował się tylko z osobami, które na to zasługują. Sami byli tolerancyjni i chcieli, by ich syn taki był. Dla niego Lily była czarownicą, jak każda inna. Była nawet lepsza.
- Lily, posłuchaj – uniósł delikatnie jej podbródek. - Nie pozwolę na to, by ktokolwiek cię skrzywdził, rozumiesz?
Rudowłosa uśmiechnęła się niepewnie i pokiwała głową. Trudno było jej się do tego przyznać, ale czuła się z nim dobrze. Ufała mu.
- Nie wiem, Potter, czy zdążysz na czas, by ją obronić.
James zacisnął szczęki i odwrócił się w stronę Clarisse, która z założonymi rękami opierała się o pobliski budynek. Mrużyła oczy, a na jej twarzy błąkał się ironiczny uśmieszek.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- A to, że nie będziesz przy niej cały czas.
Lily zachłysnęła się powietrzem i położyła chłopakowi rękę na ramieniu, ściskając je lekko. Odliczyła powoli do dziesięciu i mocno pociągnęła chłopaka w swoją stronę, łapiąc go za rękę. Już miała zamiar się odwrócić, gdy przed oczami mignęły jej blond włosy jej przyjaciółki. Zamrugała kilkakrotnie, po czym błyskawicznie się odwróciła, w samą porę, by zobaczyć, jak Gabrielle policzkuje Ślizgonkę.
Clarisse złapała się za czerwony policzek i spojrzała na niebieskooką morderczym wzrokiem.
- Nigdy więcej tego nie rób, Harrison – wysyczała.
- Nigdy więcej nie groź mojej przyjaciółce – Lily wzdrygnęła się.
Po raz pierwszy słyszała, by w głosie blondynki było tyle jadu. Nawet do Severusa się tak nie odzywała, chociaż nie darzyła go sympatią.
- Jeśli jeszcze raz usłyszę, albo od kogoś się dowiem, że to robiłaś – mruknęła, zbliżając twarz do Lestrange. - Zabiję cię.
- Grozisz mi?
- Nie, Clarisse. Ja cię ostrzegam.
Odrzuciła włosy do tyłu i uśmiechnęła się do Lily, po czym dumnym krokiem ruszyła w stronę Dorcas, która stała kilka metrów dalej. Rudowłosa jeszcze przez chwilę wpatrywała się w swoją przyjaciółkę, po czym rzuciła wrogie spojrzenie Ślizgonce i złapała Jamesa z rękę, ciągnąc go za sobą.

○○○

Gabrielle szła powoli za brunetką, zaciskając pięści i co chwilę przeklinając pod nosem. A zapowiadał się taki piękny dzień! Wszystko miało być idealne. Lily umówiła się w końcu z Jamesem, a ona mogła oderwać na chwilę myśli od swojego bezsensownego zakochania. Jednak nic nie było tak, jak to sobie zaplanowała. Najpierw ta przeklęta ślizgońska dziewucha, która myślała, że jest nie wiadomo kim, a teraz oni. Syriusz i Remus nagle wyrośli przed dziewczynami. Blondynka podskoczyła i złapała się za serce, mierząc ich groźnym spojrzeniem. No doprawdy, jeszcze ich tylko brakowało. Prychnęła cicho pod nosem i ominęła Dorcas i Remusa, którego dość mocno szturchnęła ramieniem. Weszła do trzech mioteł i usiadła przy stoliku, który znajdował się w najciemniejszym zakątku pomieszczenia.
Położyła głowę na blacie i zaczęła nią o niego uderzać. Po chwili poczuła na ramieniu czyjąś rękę i niechętnie podniosła wzrok. Uśmiechnęła się lekko do Remusa, który stał nad nią. Chłopak po chwili odwzajemnił uśmiech i zajął miejsce naprzeciw niej. Przez dłuższą chwilę nic nie mówił, tylko przyglądał się dziewczynie. Zacisnął wargi i zmarszczył brwi, jakby się nad czymś zastanawiając. Naprawdę martwił się o Gabrielle, która od ich ostatniej rozmowy stała się bardziej drażliwa i za wszelką cenę unikała jakiegokolwiek bliższego kontaktu z Syriuszem.
Nie nalegał, by się z nim spotkała. Przecież nie mógł jej zmusić do tego, by porozmawiała ze starszym Blackiem, wiedząc, jaki jego przyjaciel jest. Nie chciał, by dziewczyna cierpiała. Co prawda, teraz też nie miała się najlepiej, ale po rozmowie z Łapą mogłoby być gorzej. W końcu nigdy nie wiadomo, co Syriuszowi odbije. Przełknął głośno ślinę i położył rękę na dłoni blondynki.
- Gdzie Dorcas?
Głos Gabrielle był wyprany z emocji. Wpatrywała się w jakiś obiekt, który znajdował się za nim. Była obecna ciałem, ale nie duchem. Westchnął.
- Zamawia z Syriuszem coś do picia – mruknął. - Gabrielle, nie możesz tak funkcjonować.
- Wiem, Remusie, wiem – pokręciła głową. - Ale to takie dziwne. Siedzieć z nim przy jednym stole i rozmawiać, jak gdyby nigdy nic. Do tej pory mi się to udawało, ale gdy sobie uświadomiłam prawdę... To nie jest łatwe.
- Posłuchaj. Musisz być silna. Przynajmniej na razie. On...
Przerwał w połowie zdania i uśmiechnął się szeroko do swojego przyjaciela, który właśnie zmierzał w ich stronę z dwoma kuflami piwa kremowego. Jeden z nich postawił przed Gabrielle, a drugi zatrzymał dla siebie. Po chwili pojawiła się również brunetka, która podała jeden kufel Remusowi. Podziękował jej skinieniem głowy i niepewnie zerknął na niebieskooką, która w spokoju popijała swój napój.
Panowała między nimi nieprzyjemna cisza, której nikt nie potrafił przerwać. Każdy był pogrążony we własnych myślach, nie przejmując się obecnością pozostałych. Po raz pierwszy czuli się w swoim towarzystwie tak nieswojo. Jakby nic o sobie nie wiedzieli.

○○○

James oparł czoło o szybę pobliskiego sklepu, czekając aż Lily wyjdzie z niego. Ta dziewczyna potrafiła go wykończyć. Siedziała w środku już dwadzieścia minut, jakby całkowicie zapomniała o jego obecności. A on nie miał zamiaru wchodzić do księgarni. Unikał ich, jak tylko mógł. Jedynym wyjątkiem były Esy&Floresy na ulicy Pokątnej, gdzie musiał kupować książki do szkoły. Zaczerpnął głęboko powietrza, gdy rudowłosa w końcu wyszła i uśmiechnęła się do niego szeroko. Uniosła do góry paczkę, w której zapewne znajdowała się jakaś książka. Wywrócił oczami i ruszył w jej stronę.
W ciągu tego spaceru rozmawiało im się naprawdę dobrze. Jakby nie było tych wszystkich lat, w ciągu których się kłócili. Było tak, jakby byli starymi przyjaciółmi. Lily co chwilę wybuchała śmiechem, a on czuł się jak najszczęśliwszy człowiek na świecie, bo ona szła przy jego boku. Nie uciekała, nie krzyczała. Po prostu była. Z własnej woli, bez przymusu.
- Wiesz... Napiłabym się czegoś ciepłego – dziewczyna zatrzymała się i spojrzała na niego. - Trochę mi zimno.
- W takim razie chodź, tutaj za rogiem jest mała kawiarenka.
Rudowłosa skinęła głową i ruszyła za Jamesem, który po chwili wszedł do przytulnej kawiarenki. Wszędzie stały białe, okrągłe stoły z dwoma krzesłami o tym samym kolorze. Ściany były bordowe, a sufit pokrywała kremowa farba. Za ladą stała młoda dziewczyna, która do każdego klienta uśmiechała się szeroko i czasami zagadywała. Okularnik poprowadził dziewczynę do stolika, który stał przy dużej, ozdobnej doniczce z kwiatami. Sam ruszył w stronę lady, by zamówić dla nich po kubku gorącej czekolady.
Wrócił po pięciu minutach z dwoma ciepłymi napojami i szarlotką. Usiadł naprzeciw dziewczyny, która powoli zaczęła jeść ciasto, przyglądając się jej.
Nadal nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Choć spędzili ze sobą już kilka godzin, on nadal miał wrażenie, że to wszystko jest tylko pięknym snem, z którego niedługo będzie musiał się obudzić. A mimo wszystko nadal tu tkwił. Wciąż wpatrywał się w tą rudowłosą dziewczynę, na której policzkach w tej chwili wykwitły rumieńce. Wiedziała, że ją obserwuje, jednak mimo to nie podniosła wzroku. A on nadal się w nią wpatrywał, pogrążony we własnych myślach. Bo czy możliwe było to, że tak idealna istota, za jaką miał Lily Evans, kiedykolwiek będzie jego? Zamknął na chwilę oczy i wciągnął powietrze.
Pamiętał, jak w piątej klasie planował ich wspólną przyszłość. Mimo wrzasków i próśb Remusa, w dormitorium wymyślał imiona dla ich dzieci. Tak bardzo chciał ją zdobyć! Chciał, by czuła się przy nim bezpieczna. By mu ufała. A teraz, gdy w końcu mógł z nią być sam na sam, bez wrzasków i niechętnych spojrzeń, miał wątpliwości, czy tak naprawdę na nią zasługuje. Pokręcił głową. Musiał się przekonać, prawda? Musiał jej udowodnić, że naprawdę mu zależy.
- James?
Ocknął się i spojrzał na dziewczynę, która uśmiechała się lekko, trzymając w dłoniach kubek z parującą czekoladą.
- Opowiedz mi o sobie.
- O sobie? - uniósł brwi zdziwiony. - A co chcesz wiedzieć?
- Opowiedz mi o twoich rodzicach, prawie nic o nich nie wiem - wyszeptała.
Westchnął i odwrócił wzrok, przez chwilę wpatrując się w kwiaty, rosnące w doniczce. Zadała mu to pytanie już wcześniej, ale jakoś odwrócił jej uwagę. Prawda była taka, że nie lubił rozmawiać o swojej rodzinie. Owszem, miał kochającą matkę i ojca, ale już jakiś czas temu odkrył, że ich wzajemna miłość jest po prostu iluzją. Kłamstwem, którym karmili wszystkich. Nie byli już tymi kochającymi się osobami. Małżeństwo jego rodziców powoli się rozpadało, ale oni mimo wszystko stwarzali pozory. Tylko nieliczni dopatrywali się w tym kłamstwa. Poczochrał sobie włosy i znów spojrzał na dziewczynę, która uparcie wpatrywała się wprost w jego oczy.
- Nie ma o czym mówić, Lily. Naprawdę.
- Uważam inaczej – pokręciła głową. - Z opowiadań Syriusza wydaje się, że twoi rodzice są bardzo mili. Poza tym – uśmiechnęła się szeroko i uniosła jedną brew – na pewno cię rozpieszczają. W końcu jesteś jedynakiem. No, James, chcę się o tobie czegoś dowiedzieć.
- Syriusz zbyt wiele rzeczy koloryzuje. Moja rodzina wcale nie jest taka idealna. Owszem, nie mają bzika na punkcie czystości krwi, są tolerancyjni, może dlatego Syriusz tak ich lubi. Wiesz, jaką ma sytuacje w domu. Regulus jest żywym tego dowodem. A moi rodzice... Cóż, traktują go jak drugiego syna, rozumieją to, jak się czuje i nigdy nie naciskają. Są wyrozumiali. I wcale mnie nie rozpieszczają!
- Tak jasne, to czemu niby jesteś tak zapatrzony w siebie? - kąciki ust chłopaka mimowolnie powędrowały ku górze. - Żadna rodzina nie jest idealna, James. Ale to nie znaczy, że rodzice się nie starają.
- Nie rozumiesz. Oni się nie kochają, wiesz? Ciągle się kłócą i myślą, że tego nie słyszę.
- Każdy się kłóci, jesteśmy tego przykładem. Wydaje mi się, że zbyt surowo ich oceniasz. Poza tym lepiej mieć rodziców przy sobie, choćby kłócących się, niż nie mieć ich wcale – dodała smutno.
Po chwili na jej usta powrócił uśmiech, jednak nie obejmował on oczu, w których nadal skrywał się smutek i ból. Nie chciał patrzeć na taką Lily. Chciał widzieć ją zawsze roześmianą, z tą iskierką w oku. Widział ją widzieć nawet złą, niż taką jak teraz!
- Będzie dobrze, zobaczysz. Odnajdziesz rodziców.
- Nie jestem pewna, czy tego chcę – wzruszyła ramionami. - Znaczy... zostawili mnie, tak? Nie będę ich szukała. A teraz mi powiedz, jak to możliwe, że przez te sześć lat, nie widziałam cię z żadną dziewczyną dłużej niż kilka godzin?
Uniosła zabawnie brwi i uśmiechnęła się szeroko. Wpatrywała się w niego wyczekująco.
- Jesteś jedyną dziewczyną, którą chcę mieć przy swoim boku.
- No daj spokój! Nie powiesz mi chyba, że nigdy nie podobała ci się żadna! Razem z Syriuszem na pewno mogliście przebierać między wieloma pięknościami Hogwartu.
- Lily – chłopak nachylił się ku niej. - Odkąd zobaczyłem cię sześć lat temu w pociągu, wiedziałem, że będziesz moja. Żadna inna nie mogła się z tobą równać i nadal nie może, skoro moje serce pragnie tylko i wyłącznie ciebie.
Rudowłosa przybliżyła twarz do chłopaka.
- James – wyszeptała. - Wydaje mi się, że twoje serce będzie musiało trochę poczekać.
Puściła do niego oczko, wyprostowała się i zarzucając płaszcz na siebie, ruszyła do drzwi. Wychodząc pomachała kelnerce i rzuciła szybkie spojrzenie na chłopaka, który też się zbierał. Wyszła na dwór, a w twarz uderzyło ją zimne powietrze. Co prawda, słońce powoli przebijało się przez chmury, jednak jeszcze grzało zbyt mocno. Westchnęła i włożyła ręce do kieszeni płaszcza. Szła wolnym krokiem przed siebie, więc chłopak w końcu ją dogonił.

○○○

- BLACK, POWIEDZIAŁAM ZŁAŹ ZE MNIE!
Gabrielle spojrzała na chłopaka cała czerwona ze złości, a gdy zauważyła, że na jego twarzy widnieje szeroki uśmiech, zaczęła się szarpać jeszcze bardziej. W pewnym momencie wpadł jej do głowy diabelski plan, który postanowiła wprowadzić w życie. Zmrużyła oczy i powoli zgięła nogę w kolanie, po czym szybko uniosła ją do góry, tym samym sprawiając, że Syriusz skrzywił się i sturlał obok niej. Zamknął oczy i zaczął szybciej oddychać. Blondynka uśmiechnęła się szeroko i zaczęła podnosić.
- To był cios poniżej pasa, Ely – Dorcas pokręciła głową, starając się ukryć uśmiech.
- I to dosłownie – stęknął Syriusz.
Niebieskooka prychnęła i odrzuciła włosy do tyłu, patrząc z góry na chłopaka, który wciąż leżał na śniegu. Pokręciła głową i niepewnie wyciągnęła rękę w jego stronę. Syriusz natychmiast ją złapał, a Gabrielle szybko pociągnęła go do góry. Odwróciła się od Blacka, który przez dłuższą chwilę wpatrywał się w jej plecy, by po chwili zacząć ją gonić. Złapał ją za łokieć, tym samym zmuszając dziewczynę do zatrzymania się. Spojrzał jej w oczy, jakby szukając odpowiedzi. Po chwili westchnął zrezygnowany.
- O co ci chodzi, Gabrielle?
Blondynka otworzyła lekko usta i przez chwilę zastanawiała się co odpowiedzieć. Czyżby zauważył, że go unika? Wyśmiała się w myślach. No, jasne, że tak. W końcu z dnia na dzień przestała się do niego odzywać i starała się nie spędzać z nim czasu sam na sam. Zagryzła wargę.
- Nic.
Nie chciała mówić nic więcej. Wiedziała, że to jedno słowo nie zadowoli Syriusza i będzie drążył temat, ale musiała załatwić sobie więcej czasu. Wymyślić coś, przez co by się odczepił. Raz na zawsze zostawił ją samą, by mogła się uporać ze swoim beznadziejnym stanem i zacząć normalnie funkcjonować. Bo obecnie – on jej to uniemożliwiał. Za dużo go było w jej życiu. Gdzie nie spojrzeć, widziała Syriusza śmiejącego się, wygłupiającego się bądź, co gorsza, w towarzystwie jakiejś dziewczyny. Wzdrygnęła się mimowolnie.
- Nie kłam. Wiem, że coś się dzieje.
Przełknęła głośno ślinę i zamknęła oczy. Powoli odliczyła do dziesięciu.
- Stan zakochania jest beznadziejny, wiesz? A tym bardziej, gdy zakochasz się w niewłaściwej osobie.
Otworzyła oczy i spojrzała na chłopaka. Z jego twarzy odeszły wszystkie kolory i teraz był blady, jak kartka papieru. Wpatrywał się w nią jakimś dziwnie pustym wzrokiem. Powoli puścił jej rękę i cofnął się krok w tył. Pokręcił głową. Gabrielle przez chwilę poczuła się winna, ale zaraz potem uświadomiła sobie, że ma do czynienia z Syriuszem. Nie powinna czuć się winna, skoro on nic od niej nie czuje.
- A więc... zakochałaś się, tak?
Jego głos również wyprany był ze wszystkich emocji. Po chwili odwrócił głowę w stronę Remusa, który stał kilka metrów dalej i najwyraźniej słyszał całą ich rozmowę. Wpatrywał się w Gabrielle, jakby chcąc poznać jej myśli. Potem przeniósł wzrok na Syriusza i nieznacznie pokręcił głową. Black po raz ostatni spojrzał na dziewczynę i wyminął jej bez słowa.
W tamtej chwili, po raz pierwszy poczuła, że powiedziała coś, czego powiedzieć nie powinna.

○○○

Rudowłosa uśmiechnęła się do Jamesa i uniosła jedną brew. Ten chłopak to naprawdę miał wyobraźnię. Właśnie sobie wymyślił, że ona powinna zostać modelką, bo ma zgrabne nogi. Oczywiście, znalazł w tym również korzyść dla siebie. Uznał, że skoro to ona wpadł na ten pomysł, to na każdy pokaz powinien mieć zaproszenie.
- Nie wydaje mi się, żeby to było moje miejsce. Ale przemyślę to jeszcze.
- No wiesz...
- Czy to Syriusz?
James spojrzał w kierunku wskazanym przez Lily, nie zwracając uwagi na to, że niegrzecznie przerwała mu zdanie. Przeczesał ręką włosy, patrząc na swojego przyjaciela, a raczej dwóch przyjaciół, którzy stali kilkanaście metrów dalej. Syriusz stał przed Remusem i żywo gestykulował, wyraźnie czymś zdenerwowany. Lunatyk, jak to Lunatyk, najpierw starał się go uspokoić, ale w końcu i jemu nerwy puściły i trzepnął Blacka w głowę.
James niepewnie spojrzał na Lily. Dziewczyna pokiwała lekko głową, więc chłopak pocałował ją szybko w policzek i pognał w stronę swoich przyjaciół. Zatrzymał się kilka metrów przed nimi, zdziwiony, że jeszcze go nie zauważyli.
- I mam ci uwierzyć, że nie wiesz, z kim się spotyka?! - Syriusz patrzyła na Remusa ze wściekłością i James był pewien, że gdyby spojrzenie mogło zabijać, Lupin już dawno leżałby martwy na ziemi.
- A czy ja ci wyglądam, jak jej pamiętnik?! Niech do tego twojego pustego łba dotrze, że ona mi się nie spowiada! Poza ty, co cię interesuje, że ktoś jej się podoba?
- Nie interesuje mnie!
- To z łaski swojej mi wytłumacz, dlaczego od dwudziestu minut drzesz się na mnie, żebym ci powiedział, w kim zakochała się Gabrielle!
- Wiesz co? Nic mi nie mów! Najlepiej w ogóle się nie odzywaj!
- Świetnie!
- Rewelacyjnie!
James ocknął się i ruszył w stronę chłopaków. Najpierw zmierzył Syriusza gniewnym spojrzeniem, a potem przeniósł je na Remusa. Nie odzywał się, a cisza, która między nimi zapadła, po chwili stała się krępująca. Rogacz nie pamiętał, by Huncwoci kiedykolwiek kłócili się o dziewczyny. Nigdy nie było takiej sytuacji i nie potrafił zrozumieć dlaczego pojawiła się teraz. Odwrócił głowę i spojrzał na miejsce, w którym jeszcze kilka minut stała Lily. Pewnie wróciła do zamku. Zacisnął pięści.
- O co wam chodzi?
Zamknął oczy, czekając na odpowiedź, która wciąż się nie pojawiała. Mocno zirytowany westchnął.
- O nic. Gabrielle się zakochała – warknął Syriusz.
- Zakochała?
- TAK, ZAKOCHAŁA. Nie dociera do ciebie? Kompletnie ci mózg wyprało, czy to chwilowa przerwa z myśleniu?!
- Czy ty się dobrze czujesz, Black?! Przyhamuj trochę, bo nic ci nie zrobiłem, a zachowujesz się jak dziecko, które nie dostało lizaka! Myślałem, że chcesz żeby ona była szczęśliwa.
- Ale nikt nie mówi o zakochaniu!
- Brzmisz, jak zazdrosny facet.
- Ja? Zazdrosny? Błagam cię. Mogę mieć każdą na pstryknięcie palca.
Lupin prychnął cicho i założył ręce na piersi. W tej chwili nie potrafił zrozumieć, dlaczego ta dziewczyna zakochała się w takim baranie, jak jego przyjaciel. Przecież on był idiotą do kwadratu. I jeszcze do niego miał pretensje! Odwrócił się na pięcie i rzucił przez ramię, że wraca do zamku. Naprawdę nie miał zamiaru przebywać w towarzystwie Syriusza. Miał go dość na jakiś czas. Owszem, zdawał sobie sprawę, że Black w końcu zrozumie swój błąd i będzie przepraszał, za tą głupią kłótnię. Ale w tej chwili... w tej chwili nie powinien się do nie zbliżać.
Remus był na ogól bardzo spokojnym człowiekiem, jednak, gdy ktoś go zdenerwował, a w szczególności, gdy zdenerwował go któryś z jego przyjaciół, nie ręczył za siebie. A gdy jego złość osiągała najwyższy poziom, był w stanie uciec się do użycia różdżki. A tego przecież nie chciał. Może i Syriusz był porywczy, ale taka już jego natura. Najpierw mówi, potem myśli. To typowe i blondyn już się do tego przyzwyczaił. Jednak ta sytuacja... Nie chciał być pomiędzy nimi. Wolałby się nigdy nie dowiedzieć o uczuciach Ely. Wtedy nie byłby w tak trudnej sytuacji. Nie lubił kłamać. Czuł się wtedy podle, tym bardziej, gdy miał okłamywać bliską mu osobę.
W tej chwili naprawdę pragnął, by ktoś wymazał mu pamięć.
Przechodząc przez bramę, nieświadomie zrównał się krokiem z Lily, która również postanowiła wrócić do zamku.
- Gdzie James? - Remus otrząsnął się z zamyślenia i z uśmiechem spojrzał na dziewczynę.
- Stara się opanować Syriusza. Odbiło mu.
- Chodzi o Gabrielle, prawda? - zapytała cicho.
Chłopak westchnął.
- Nie rozumiem, jak mogła zakochać się w takim idiocie. Przecież on ma watę zamiast mózgu. Ale miłości się nie wybiera, prawda?
Lily skinęła lekko głową. Jej serce również nie słuchało zdrowego rozumu i za każdym razem, gdy na horyzoncie pojawiał się James, w brzuchu pojawiały się motyle. Dlatego doskonale rozumiała przyjaciółkę. Nie mogła zmienić tego, co już się wydarzyło.

◄►
Witam! Pojawiam się po dość dłuższej nieobecności, ale nie miała czasu by napisać cokolwiek. Dopiero wczoraj udało mi się dokończyć rozdział, z którego w sumie jestem zadowolona. Mam nadzieję, że Was też nie zawiodłam. 

9 komentarzy:

  1. Mam przyjemność poinformować, że na ocenialni Oceny Opowiadań pojawiła się opinia o Twoim blogu. Serdecznie zapraszam do jej przeczytania :)

    P.S.
    Ocena oczywiście nie obejmuje rozdziału 17, bo dodałaś go godzinię temu ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku,jakie to było G-E-N-I-A-L-N-E!
    Pisz więcej i szybciej,błagam!
    Nie mogę się doczekać!
    Lilka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaa!!!
    Rozdział nie dość, że mega, mega długi to w dodatku zarąbiaszczuśki! No weź! Ja się cały czas tutaj uśmiechałam jak idiotka jakaś, no! Bo James jest taki słodki! A Syriusz? Jejku! Ten to w ogóle...
    Poczynając od dobrej randki Jamesa. No, oryginalnie ją wymyślił. osobiście nigdy nie weszłabym do sklepu żadnego albo biblioteki, zostawiając chłopaka na polu ( chyba, że zobaczyłabym w środku Johnny Deppa albo Bartka Kurka :D ). Ale Lily to Lily, uzależniona od książek! ;d Nie mniej jednak James czekał, co niewątpliwie bardzo dobrze o nim świadczy ;d W dodatku on powiedział Lilce co do niej czuje, a ona to tak fajnie, z takim luzem i jednocześnie dystansem przyjęła. Lubię to! To jest zawsze najlepsze ;d Wtedy jeśli ktoś kłamie,nie wyjdziesz na dekla, że uwierzyłaś... :D
    I Syriusz! Ta jego złość <3 Ej, on mógłby w końcu ruszyć tą łepetyną i ogarnąć, że to tylko i wyłącznie w nim się zakochała Gabrielle. przecież każdy to widzi! Zwłaszcza, że dziewczyna w stosunku do niego zaczęła się tak z dystansem zachowywać. mam nadzieję, że w końcu go coś oświeci i ogarnie, co się dzieje.! Ale znając jego, to zacznie teraz umawiać się z każdą dziewczyną, którą spotka na drodze, by pokazać Gabrielle, że jej "nie kocha". Chociaż może raz przynajmniej wykaże się rozumem i weźmie to na swoją klatę i pozwoli, by dziewczyna dalej sobie żyła, a on będzie cierpiał w milczeniu, nie pokazując całemu światu jak bardzo jest mu źle przez głupie randeczki! ;d
    Jejku, naprawdę podobał mi się ten rozdział! Wiesz co? Warto było czekać! Teraz z niecierpliwością oczekuję na kolejny, bo troszkę podsyciłaś ciekawość, haha xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że rozdział Ci się podobał. Na początku nie miałam pomysłu na ich randkę i tak naprawdę jest to jedna wielka improwizacja. Co do Gabrielle&Syriusz... mam wiele planów i nie wiem do końca, co z tego wyjdzie xD

      Usuń
    2. Hahha, ej, powiem Ci, że dobrze Ci te improwizacje wychodzą!
      Chyba masz jakieś geny Mickiewicza, bo jego Improwizacja także mi się podobała! <3 ;d

      Usuń
  4. Witaj;)
    Wielkie nadrabianie zaległości czas zacząć i na początek zawitałam do Ciebie;) Przepraszam, że dopiero teraz, ale obowiązki szkolne mnie wręcz podtopiły. Ale do rzeczy.
    Nic dziwnego, iż jesteś zadowolona z rozdziału, bo wyszedł po prostu genialnie. Kyaa!!! Momentami było tak słodko, że nic, tylko rozpuścić się jak czekolada. No,ale może zacznę od początku. Lily w randkowym nastroju jest uroczo roztrzepana. Miło, że pokazujesz ją z wielu stron, bo przeważnie w ff jest ukazywana tylko jako nieugięta pani prefekt etc., a u Ciebie? Normalna dziewczyna, która właśnie doświadcza miłości;)Ogólnie rzecz biorąc bardzo mi sie podobał opis ich spotkania. Subtelny, czasem śmieszny, innym razem ujmujący... Wiele odcieni miłości można by rzec. Tylko ta Clarissa zepsuła im humor. Ale można sie było spodziewać, że nie będzie zbyt różowo.
    Z drugiej strony Gabrielle i Syriusz. Ech, ta para zdecydowanie wzbudza wiele emocji. Oboje są beznadziejnie uparci i jakoś trwożliwie podchodzą do miłości. Nic dziwnego, że Lupiś już stracił do Syriusza cierpliwość, bo niepoprawny z niego wręcz uparciuch.
    Co mogę dodać? Same westchnienia zachwytu, przede wszystkim za piękne, klimatyczne, takie trochę pachnące watą cukrowa opisy. Uwielbiam taki klimat;) No i oczywiście nie mogę się doczekać NN. Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się, jak tylko mogę, by Lily nie była tylko "panią prefekt". Cieszę się, że jakoś mi to wychodzi. Syriusz i Gabrielle... fakt, są trochę skomplikowani, ale za to jak fajnie się o nich pisze! Sama frajda! ;D

      Usuń
  5. Błagam, poinformuj mnie o kolejnym rozdziale na moim blogu (http://be-with-me-forever-and-remember.blogspot.com/) ! Twój blog jest nieziemski, a ta notka rozłożyła mnie na łopatki. Świetnie piszesz i zakochałam się w fabule tego opowiadania. Proszę, pisz szybko i powiadamiaj o NN!
    Czekam z niecierpliwością! ;) :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Super napisane. Musze tu zaglądać częściej.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy