sobota, 9 marca 2013

Rozdział 13


List do opiekunów”


Zgrabnie omijała uczniów, którzy spieszyli się na śniadanie. Ona nie miała na nie ochoty. Po raz pierwszy miała nie wracać do domu na święta. Nie chciała tego. Nie po tych wszystkich kłótniach, które w wakacje wstrząsnęły podłogę jej pokoju. Nie po tych łzach, które moczyły jej poduszkę. Nie po tych czterech miesiącach, w czasie których nie napisała do domu ani jednego listu. Co miałaby im powiedzieć? Że wszystko jest w porządku? Miała powiedzieć, że rozumie, dlaczego wcześniej nie powiedzieli jej o tym, że jest adoptowana? Skłamałaby. Prawda była taka, że nie rozumiała. Przecież nie była małym dzieckiem. Zrozumiałaby to. Nadal nie mogła uwierzyć, że gdyby nie czysty przypadek, nadal żyłaby w cudownej nieświadomości. Nadal żyłaby w kłamstwie, które utworzyli jej opiekunowie.
Przekroczyła próg sowiarni i przez chwilę obserwowała, jak sowy wylatuję przez okna albo wlatują, wracając z nocnych łowów. Dopiero po dłuższej chwili swój wzrok przeniosła na list, który ściskała w ręce.

Kochani,
z okazji zbliżających się świąt, chciałabym życzyć wam Wszystkiego Najlepszego. W tym roku, Boże Narodzenie postanowiłam spędzić w zamku, by dotrzymać towarzystwa Gabrielle. Mam nadzieję, ze w domu wszystko dobrze.
Lily
Kilka pustych słów, które naskrobała z samego rana. Zwykła wymiana uprzejmości, nic więcej. Wstała i otrzepała szatę. Rzuciła jeszcze przelotne spojrzenie na pomieszczenie, po czym wyszła. Na korytarzu nie było prawie nikogo. Na ławkach siedzieli jedynie siódmoklasiście, którzy śniadanie zjedli wcześniej, by teraz mieć trochę czasu na powtórzenie materiału. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko. Ją za rok czekało dokładnie to samo. Nauka, nauka i nauka. Chciała mieć jak najlepsze wyniki. Nadal była rozdarta pomiędzy pracą Uzdrowiciela, a Aurora. W tych czasach potrzebni byli i jedni, i drudzy, a ona po prostu nie umiała zdecydować.
Przekroczyła próg Wielkiej Sali i zatrzymała się raptownie. Jej wzrok powędrował do stołu wychowanków węża. Zmarszczyła brwi, przyglądając się uczniom. Dwie dziewczyny, które stały obok niej, obydwie ze Slytherinu, biły się, przekrzykując jedna drugą. Pierwszoklasiści wyciągali różdżki, a drużyna Quidditcha, która zawsze siedziała razem, kłóciła się o strategię. Dwie największe plotkary, również z tego domu, szarpały się wzajemnie za włosy, wyzywając od najgorszych.
Oniemiała dziewczyna powoli ruszyła do swojego stołu. Usiadła na samym brzegu ławki.
- Mówiłam ci idioto, że za dużo wypiłeś tego eliksiru! - Lily spojrzała na Clarisse, która żywo gestykulowała rękami przed twarzą jakiegoś blondyna. - Pół pucharu by wystarczyło, ale ty oczywiście wiesz lepiej!
- Nie unoś się teraz tak! Sama mówiłaś, że nic mi nie będzie, jak wypiję tego więcej!
- Ale nie byłam pewna! Nie jestem mistrzem eliksirów! Trzeba było iść do Snape, który tak w ogóle też jest temu wszystkiemu winny! Co to był w ogóle za pomysł, co? Pić eliksir miłosny! Po co ci to w ogóle było?!
- Dla zabawy, chciałem zobaczyć, jak to jest...
- Oczywiście, że chciałeś! Tylko jakoś nie fatygowałeś się mi powiedzieć, że obiektem twoich westchnień będę ja, geniuszu!
- Clarie...
- Nie mów tak do mnie, tępaku!
Rudowłosa odwróciła głowę i tym razem jej wzrok padł prosto na brata Syriusza. Regulus stał przed Mulciberem i celował w niego różdżką.
- DO RESZTY CI ODBIŁO?! Nie jestem innej orientacji! A nawet gdybym był, to na pewno nie spodobałby mi się Snape! Odwołaj to, Mulciber.
- Mówię to, co myślę, a tak na marginesie, to ty chyba też mu się...
Black opuścił różdżkę i po prostu rzucił się na chłopaka. Zaczął go okładać pięściami po twarzy, jednak wśród ogólnego zamieszania nikt nie zwrócił na to uwagi. Lily wyszczerzyła zęby w uśmiechu, a po chwili wrzasnęła i położyła rękę na sercu. Spojrzała na Gabrielle, która stała za nią i niebezpiecznie zmrużyła oczy. Wypuściła powietrze ze świstem i wstała. Blondynka uśmiechnęła się promiennie.
- To ich sprawka, prawda?
- Są genialni, co? - Blondynka podskoczyła w miejscu i klasnęła. - Syriusz wpadł na ten pomysł, nieco szalony, ale kłótnie Ślizgonów są takie... słodkie, przynajmniej on tak twierdził. A nie będę zaprzeczać, że to jest zabawne. No, nie stój tak w miejscu i chodź, bo tu korzenie zapuścisz!
Lily ruszyła za nią przy okazji wywracając oczami. Usiadła pomiędzy nią i Jamesem, który przysunął się niebezpiecznie blisko niej. Wstrzymała oddech.
- Potter, naruszasz moją przestrzeń osobistą.
- I co mi z tego powodu zrobisz? - Chłopak zabawnie poruszył brwiami.
Lily zmarszczyła nos i odwróciła wzrok. Czuła, jak na jej policzki wpływa niechciany rumieniec. Znów się zaczyna, pomyślała. A już myślała, że to głupie „zauroczenie” jej przeszło. O, tak. Zauroczenie, nic więcej. Bo była całkowicie pewna, że nie jest to miłość, jak już zaczęła nazywać ten stan jej przyjaciółka. Zauroczyła się i tyle, a teraz za wszelką cenę chciała się tego wyzbyć, co nie bardzo jej wychodziło, zważając na fakt, że musiała go spotykać każdego dnia. Musiała widzieć, jak się uśmiecha, jak zabawia inne osoby i zawsze w takiej chwili pragnęła znaleźć się bliżej niego. Wywróciła oczami, czasami bała się własnych myśli. Odliczyła do dziesięciu i ponownie spojrzała na chłopaka. Ze zgrozą stwierdziła, że siedzi w tej samej pozycji co przed chwilę i wciąż się w nią wpatruje. Wypuściła powietrze.
- Jeszcze nie wiem, później pomyślę nad jakąś karą – mruknęła.
- W takim razie będę naruszać twoją przestrzeń osobistą częściej.
- NIE!
Chłopak zaśmiał się głośno i już po chwili pogrążył się w rozmowie z Remusem, który patrzył co chwilę na Lily z uśmiechem. Dziewczyna zacisnęła pięści i spojrzała na Gabrielle, która szturchnęła ją w ramię i wskazała na stół nauczycieli.
- Zaczyna się – szepnęła.
Od stołu, przy którym siedzieli nauczyciele podniosła się profesor McGonagall, a w ślad za nią poszedł sam dyrektor szkoły. Lily przełknęła ślinę i spojrzała na Huncwotów, którzy całkowicie zlekceważyli ten fakt. Opiekunka Gryfonów zmierzała w ich stronę, a tuż za nią szybkim krokiem szedł Dumbledore. Minerwa zatrzymała się koło James i zmierzyła go chłodnym spojrzeniem.
- Wstańcie! Wszyscy i to NATYCHMIAST! - Cała Wielka Sala umilkła i tylko przy stole Domu Węża nadal trwały kłótnie.
- Minerwo, nie musisz się tak denerwować – dyrektor położył rękę na ramieniu kobiety. - Nie zrobili nic... złego.
- NIE MÓW MI, CO MAM ROBIĆ, ALBUSIE! Potter, Black! - Wystawiła oskarżycielsko palec w ich stronę. - Tłumaczcie się.
- Kiedy to nie nasza wina, pani profesor...
- Potter, masz mnie za idiotkę?
- Nie, oczywiście, że nie.
- Więc nie kłam!
- No DOBRA – Syriusz podniósł głos. - Prawda jest taka, że gdy byliśmy WSZYSCY dziś rano w kuchni, to mogła mi zadrżeć ręka nad sokiem, który stał na stole Ślizgonów i do ich napoju mogło się dostać trochę eliksiru słodkiej mowy*. Ale to przez przypadek.
- TROCHĘ?! TROCHĘ!? Black, na Merlina! Ich języki rozplątały się aż za bardzo! Czy ty w ogóle czytałeś o tym, jak ten eliksir działa?! Wiesz do czego to mogło doprowadzić?! SZLABAN! Cała czwórka ma się stawić u mnie dziś o dziewiętnastej, bez gadania!
Lily zacisnęła wargi i spojrzała na Jamesa, który unikał jej spojrzenia. Po chwili zaśmiała się cicho.
- Dużo tego eliksiru tam wlaliście? - szepnęła tak, by opiekunka ich domu nie usłyszała.
- Całą fiolkę.
- No to ładnie. Będziemy musieli znosić ich kłótnie przez cały dzień.
Znów ten piękny uśmiech, który pojawił się na jego twarzy. Znów te wesołe ogniki w jego oczach i znów zabrakło jej powietrza. Musiała się skupić, by przypomnieć sobie, jak się oddycha. I nagle cała Wielka Sala zniknęła. Uczniowie, którzy wesoło gawędzili: ucichli, by po się się rozpłynąć. Czas stanął w miejscu, a ona wciąż czuła na sobie jego wzrok. Widziała, jak przez jego twarz przechodzą miliony myśli.
Nie myśl o tym. To nie powinno się wydarzyć.
Ale stało się i właśnie zaczęła za to przeklinać się w myślach. Otworzył usta i po chwili je zamknął, wciąż wpatrując się w jej oczy, jakby szukał w nich odpowiedzi na wszystkie dręczące go pytania.
- Lily, umówisz się ze mną?
I nagle wszystko wróciło ze zdwojoną siłą. Znów słyszała kłótnie Ślizgonów, które teraz docierały do niej wyraźniej. Słyszała Syriusza, który kłócił się z McGonagall o szlaban. Słyszała Gabrielle, która śmiała się wesoło rozmawiając z Dorcas. Po chwili zdała sobie sprawę z tego, że ma otwarte usta. Zamknęła je czym prędzej i całą siłą woli skupiła się na chłopaku, który przed nią siedział
I w końcu do niej dotarło.
Właśnie na to pytanie czekała.
- Ja... tak.
Patrzyła, jak uśmiecha się szeroko i przez chwilę myślała, że ją przytuli. Jednak nic takiego się nie stało. Chłopak zerwał się na równe nogi i wskoczył na ławkę, tym samym ucinając głośną wymianę zdań, która wywiązała się między jego przyjaciele, a opiekunką Domu Lwa i zwracając na siebie uwagę prawie całej Sali.
- UMÓWIŁA SIĘ ZE MNĄ!

§♠§

* Eliksir, który powoduje, że wypowiadamy wszystko, co chcemy, nie zważając na konsekwencje.

Wróciłam. Po dość długiej przerwie, ale jednak. Co mogę powiedzieć... Nie miałam w ogóle pomysłu na rozdział. Nie wiedziała, co napisać. U po raz kolejny nadszedł taki dzień, w którym miałam ochotę zrezygnować. Napisać ten głupi post, w którym oświadczyłabym, że zawieszam bloga, że to po prostu koniec. Nie zrobiłam tego jednak. Przez cały tydzień zbierałam się do tego, by napisać to coś. Udało się. Co prawda, jakoś i długość tego rozdziały nie powalają na kolana, ale ważne jest to, że znalazłam siłę, by go dokończyć.
Nie wiem kiedy napiszę kolejny rozdział. Wstępnie mogę powiedzieć, że postaram się to zrobić na przyszłą sobotę. Nie obiecuję. Chcę doprowadzić tą historię do końca, ale nie wiem, czy podołam temu zadaniu. To chyba tyle.

Zapomniałabym! Rozdział chciałam zadedykować Freyi i Hanekawie, które były ze mną od początku i mimo moich różnych problemów na blogu, nadal są. Chciałabym zadedykować go również Luie, która sprawia, że mimo wszystko piszę dalej ;)

4 komentarze:

  1. O rany, dziękuję za dedykację ;* A co do rozdziału, zabrakło mi słów. Jest naprawdę świetny i wciąż trzęsę się ze śmiechu! Huncwoci mają naprawdę niesamowite pomysły, a ten eliksir... o rany, haha ;D. A końcówka już kompletnie mnie rozbroiła, jak sobie wyobraziłam całą akcję i miny reszty uczniów i nauczycieli ^.^
    Lepiej dla Ciebie, żebyś już dzisiaj zaczynała pracować nad rozdziałem 14 ;*
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Taaaaaaaaakkkkkkkkkk :D Nareszcie.Na początku zrobiło mi się strasznie żal Lily.Na jej miejscu też bym nie chciała wracać do takiego domu.Pomysł z eliksirem...BOMBA.I jeszcze rewolucja u mojej ulubionej pary.. Jily ♥ Czyżby wszystko już zaczynało się dobrze układać? Zobaczymy ;) Życzę dużo pomysłów i niekończącej się weny.Czekam z niecierpliwością na 14 rozdział ^^

    Całuski ~Nox

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam;)
    Bardzo sie cieszę, że dodałaś rozdział. Już sie martwiłam, iż znikniesz na dłużej;) Ja nie wiem, dlaczego uważasz go za mierny. Przecież był słodki;) I jedyne, do czego mogłabym sie przyczepić, to długość, ale spowodowane jest to jedynie tym, że chciałabym czytać jeszcze. W sumie nie dziwię sie Lily, że nie chciała wracać do domu. Po takich rewelacjach nic już nie jest takie samo. Ale godny podziwu jest fakt, iż wysłała życzenia do rodziców, zamiast obrazić się jak dzieciak. Kłótnie Ślizgonów mnie powaliły;) Nieźle się uśmiałam, naprawdę fajnie wyszedł ci ten kawałek. No i Lily wreszcie zmiękła. Bardzo fajnie opisałaś jej uczucia, to oderwanie od rzeczywistości i próbę wmówienia sobie, iż to tylko zauroczenie. Nie no, jestem zauroczona. Podsumowując, rozdział świetny i koniec kropka. Nie masz powodów, by narzekać;)
    Pozdrawiam i ślicznie dziękuję za dedykacje [taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń
  4. Najpierw zacznę od końca, czyli podziękuję bardzo za dedykację ^^ Dziękuję :)) Teraz powiem jeszcze, że jestem tutaj dalej, ponieważ jeśli mi się jakieś opowiadanie spodoba, to zostaję, więc... ;d
    A teraz przejdę do treści.Wiem, że długo nie komentowałam, ale nie miałam czasu, aby go przeczytać. No, ale w końcu znalazłam tę chwilkę, więc oto jestem ^^ I chciałabym Ci powiedzieć, że jak na rozdział, który uważasz za mierny, to to, co jest powyżej jest zdecydowanie zbyt dobre! Wyczułam pewien chaos w Hogwarcie i naprawdę mi się to spodobało.Czytałam z uśmiechem na twarzy i ciągle kręciłam z niedowierzaniem głową. Nie wiem, czy Ty tak chaotycznie to wszystko opisałaś specjalnie, czy to przez przypadek, ale naprawdę niesamowicie mi się to podobało! Takie zabawne, dziwnie rozweselające jak dla mnie ;d
    I w końcu się Lily umówiła z Jamesem! Yeah, haha! Myślałam, żę tego nie doczekam ;d Nie chodzi nawet o Lily, bo za nią nie przepadam, ale za Rogasia. W końcu on jest tak wspaniały, że powinien być szczęśliwy! <3
    No, co więcej mogę dodać? Życzę Ci, abyś dokończyła to opowiadanie, bo naprawdę je lubię i chciałabym przeczytać zakończenie ( taaak, mój egoizm troszkę ) ;d

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy