„List
do opiekunów”
Zgrabnie
omijała uczniów, którzy spieszyli się na śniadanie. Ona nie
miała na nie ochoty. Po raz pierwszy miała nie wracać do domu na
święta. Nie chciała tego. Nie po tych wszystkich kłótniach,
które w wakacje wstrząsnęły podłogę jej pokoju. Nie po tych
łzach, które moczyły jej poduszkę. Nie po tych czterech
miesiącach, w czasie których nie napisała do domu ani jednego
listu. Co miałaby im powiedzieć? Że wszystko jest w porządku?
Miała powiedzieć, że rozumie, dlaczego wcześniej nie powiedzieli
jej o tym, że jest adoptowana? Skłamałaby. Prawda była
taka, że nie rozumiała. Przecież nie była małym dzieckiem.
Zrozumiałaby to. Nadal nie mogła uwierzyć, że gdyby nie czysty
przypadek, nadal żyłaby w cudownej nieświadomości. Nadal żyłaby
w kłamstwie, które utworzyli jej opiekunowie.
Przekroczyła próg
sowiarni i przez chwilę obserwowała, jak sowy wylatuję przez okna
albo wlatują, wracając z nocnych łowów. Dopiero po dłuższej
chwili swój wzrok przeniosła na list, który ściskała w ręce.
Kochani,
z okazji
zbliżających się świąt, chciałabym życzyć wam Wszystkiego
Najlepszego. W tym roku, Boże Narodzenie postanowiłam spędzić w
zamku, by dotrzymać towarzystwa Gabrielle. Mam nadzieję, ze w domu
wszystko dobrze.
Lily
Kilka pustych
słów, które naskrobała z samego rana. Zwykła wymiana
uprzejmości, nic więcej. Wstała i otrzepała szatę. Rzuciła
jeszcze przelotne spojrzenie na pomieszczenie, po czym wyszła. Na
korytarzu nie było prawie nikogo. Na ławkach siedzieli jedynie
siódmoklasiście, którzy śniadanie zjedli wcześniej, by teraz
mieć trochę czasu na powtórzenie materiału. Dziewczyna
uśmiechnęła się lekko. Ją za rok czekało dokładnie to samo.
Nauka, nauka i nauka. Chciała mieć jak najlepsze wyniki. Nadal była
rozdarta pomiędzy pracą Uzdrowiciela, a Aurora. W tych czasach
potrzebni byli i jedni, i drudzy, a ona po prostu nie umiała
zdecydować.
Przekroczyła próg
Wielkiej Sali i zatrzymała się raptownie. Jej wzrok powędrował do
stołu wychowanków węża. Zmarszczyła brwi, przyglądając się
uczniom. Dwie dziewczyny, które stały obok niej, obydwie ze
Slytherinu, biły się, przekrzykując jedna drugą. Pierwszoklasiści
wyciągali różdżki, a drużyna Quidditcha, która zawsze siedziała
razem, kłóciła się o strategię. Dwie największe plotkary,
również z tego domu, szarpały się wzajemnie za włosy, wyzywając
od najgorszych.
Oniemiała
dziewczyna powoli ruszyła do swojego stołu. Usiadła na samym
brzegu ławki.
- Mówiłam ci
idioto, że za dużo wypiłeś tego eliksiru! - Lily spojrzała na
Clarisse, która żywo gestykulowała rękami przed twarzą jakiegoś
blondyna. - Pół pucharu by wystarczyło, ale ty oczywiście wiesz
lepiej!
- Nie unoś się
teraz tak! Sama mówiłaś, że nic mi nie będzie, jak wypiję tego
więcej!
- Ale nie byłam
pewna! Nie jestem mistrzem eliksirów! Trzeba było iść do Snape,
który tak w ogóle też jest temu wszystkiemu winny! Co to był w
ogóle za pomysł, co? Pić eliksir miłosny! Po co ci to w ogóle
było?!
- Dla zabawy,
chciałem zobaczyć, jak to jest...
- Oczywiście, że
chciałeś! Tylko jakoś nie fatygowałeś się mi powiedzieć, że
obiektem twoich westchnień będę ja, geniuszu!
- Clarie...
- Nie mów tak do
mnie, tępaku!
Rudowłosa
odwróciła głowę i tym razem jej wzrok padł prosto na brata
Syriusza. Regulus stał przed Mulciberem i celował w niego różdżką.
- DO RESZTY CI
ODBIŁO?! Nie jestem innej orientacji! A nawet gdybym był, to na
pewno nie spodobałby mi się Snape! Odwołaj to, Mulciber.
- Mówię to, co
myślę, a tak na marginesie, to ty chyba też mu się...
Black opuścił
różdżkę i po prostu rzucił się na chłopaka. Zaczął go
okładać pięściami po twarzy, jednak wśród ogólnego zamieszania
nikt nie zwrócił na to uwagi. Lily wyszczerzyła zęby w uśmiechu,
a po chwili wrzasnęła i położyła rękę na sercu. Spojrzała na
Gabrielle, która stała za nią i niebezpiecznie zmrużyła oczy.
Wypuściła powietrze ze świstem i wstała. Blondynka uśmiechnęła
się promiennie.
- To ich sprawka,
prawda?
- Są genialni,
co? - Blondynka podskoczyła w miejscu i klasnęła. - Syriusz wpadł
na ten pomysł, nieco szalony, ale kłótnie Ślizgonów są takie...
słodkie, przynajmniej on tak twierdził. A nie będę zaprzeczać,
że to jest zabawne. No, nie stój tak w miejscu i chodź, bo tu
korzenie zapuścisz!
Lily ruszyła za
nią przy okazji wywracając oczami. Usiadła pomiędzy nią i
Jamesem, który przysunął się niebezpiecznie blisko niej.
Wstrzymała oddech.
- Potter,
naruszasz moją przestrzeń osobistą.
- I co mi z tego
powodu zrobisz? - Chłopak zabawnie poruszył brwiami.
Lily zmarszczyła
nos i odwróciła wzrok. Czuła, jak na jej policzki wpływa
niechciany rumieniec. Znów się zaczyna, pomyślała. A już
myślała, że to głupie „zauroczenie” jej przeszło. O, tak.
Zauroczenie, nic więcej. Bo była całkowicie pewna, że nie jest to
miłość, jak już zaczęła nazywać ten stan jej przyjaciółka.
Zauroczyła się i tyle, a teraz za wszelką cenę chciała się tego
wyzbyć, co nie bardzo jej wychodziło, zważając na fakt, że
musiała go spotykać każdego dnia. Musiała widzieć, jak się
uśmiecha, jak zabawia inne osoby i zawsze w takiej chwili pragnęła
znaleźć się bliżej niego. Wywróciła oczami, czasami bała się
własnych myśli. Odliczyła do dziesięciu i ponownie spojrzała na
chłopaka. Ze zgrozą stwierdziła, że siedzi w tej samej pozycji co
przed chwilę i wciąż się w nią wpatruje. Wypuściła powietrze.
- Jeszcze nie
wiem, później pomyślę nad jakąś karą – mruknęła.
- W takim razie
będę naruszać twoją przestrzeń osobistą częściej.
- NIE!
Chłopak zaśmiał
się głośno i już po chwili pogrążył się w rozmowie z Remusem,
który patrzył co chwilę na Lily z uśmiechem. Dziewczyna zacisnęła
pięści i spojrzała na Gabrielle, która szturchnęła ją w ramię
i wskazała na stół nauczycieli.
- Zaczyna się –
szepnęła.
Od stołu, przy
którym siedzieli nauczyciele podniosła się profesor McGonagall, a
w ślad za nią poszedł sam dyrektor szkoły. Lily przełknęła
ślinę i spojrzała na Huncwotów, którzy całkowicie zlekceważyli
ten fakt. Opiekunka Gryfonów zmierzała w ich stronę, a tuż za nią
szybkim krokiem szedł Dumbledore. Minerwa zatrzymała się koło
James i zmierzyła go chłodnym spojrzeniem.
- Wstańcie!
Wszyscy i to NATYCHMIAST! - Cała Wielka Sala umilkła i tylko przy
stole Domu Węża nadal trwały kłótnie.
- Minerwo, nie
musisz się tak denerwować – dyrektor położył rękę na
ramieniu kobiety. - Nie zrobili nic... złego.
- NIE MÓW MI, CO
MAM ROBIĆ, ALBUSIE! Potter, Black! - Wystawiła oskarżycielsko
palec w ich stronę. - Tłumaczcie się.
- Kiedy to nie
nasza wina, pani profesor...
- Potter, masz
mnie za idiotkę?
- Nie, oczywiście,
że nie.
- Więc nie kłam!
- No DOBRA –
Syriusz podniósł głos. - Prawda jest taka, że gdy byliśmy
WSZYSCY dziś rano w kuchni, to mogła mi zadrżeć ręka nad sokiem,
który stał na stole Ślizgonów i do ich napoju mogło się dostać
trochę eliksiru słodkiej mowy*. Ale to przez przypadek.
- TROCHĘ?!
TROCHĘ!? Black, na Merlina! Ich języki rozplątały się aż za
bardzo! Czy ty w ogóle czytałeś o tym, jak ten eliksir działa?!
Wiesz do czego to mogło doprowadzić?! SZLABAN! Cała czwórka ma
się stawić u mnie dziś o dziewiętnastej, bez gadania!
Lily zacisnęła
wargi i spojrzała na Jamesa, który unikał jej spojrzenia. Po
chwili zaśmiała się cicho.
- Dużo tego
eliksiru tam wlaliście? - szepnęła tak, by opiekunka ich domu nie
usłyszała.
- Całą fiolkę.
- No to ładnie.
Będziemy musieli znosić ich kłótnie przez cały dzień.
Znów ten piękny
uśmiech, który pojawił się na jego twarzy. Znów te wesołe
ogniki w jego oczach i znów zabrakło jej powietrza. Musiała się
skupić, by przypomnieć sobie, jak się oddycha. I nagle cała
Wielka Sala zniknęła. Uczniowie, którzy wesoło gawędzili:
ucichli, by po się się rozpłynąć. Czas stanął w miejscu, a ona
wciąż czuła na sobie jego wzrok. Widziała, jak przez jego twarz
przechodzą miliony myśli.
Nie myśl o
tym. To nie powinno się wydarzyć.
Ale stało się i
właśnie zaczęła za to przeklinać się w myślach. Otworzył usta
i po chwili je zamknął, wciąż wpatrując się w jej oczy, jakby
szukał w nich odpowiedzi na wszystkie dręczące go pytania.
- Lily, umówisz
się ze mną?
I nagle wszystko
wróciło ze zdwojoną siłą. Znów słyszała kłótnie Ślizgonów,
które teraz docierały do niej wyraźniej. Słyszała Syriusza,
który kłócił się z McGonagall o szlaban. Słyszała Gabrielle,
która śmiała się wesoło rozmawiając z Dorcas. Po chwili zdała
sobie sprawę z tego, że ma otwarte usta. Zamknęła je czym prędzej
i całą siłą woli skupiła się na chłopaku, który przed nią
siedział
I w końcu do
niej dotarło.
Właśnie na to
pytanie czekała.
- Ja... tak.
Patrzyła, jak
uśmiecha się szeroko i przez chwilę myślała, że ją przytuli.
Jednak nic takiego się nie stało. Chłopak zerwał się na równe
nogi i wskoczył na ławkę, tym samym ucinając głośną wymianę
zdań, która wywiązała się między jego przyjaciele, a opiekunką
Domu Lwa i zwracając na siebie uwagę prawie całej Sali.
- UMÓWIŁA SIĘ
ZE MNĄ!
§♠§
* Eliksir, który
powoduje, że wypowiadamy wszystko, co chcemy, nie zważając na
konsekwencje.
Wróciłam. Po
dość długiej przerwie, ale jednak. Co mogę powiedzieć... Nie
miałam w ogóle pomysłu na rozdział. Nie wiedziała, co napisać.
U po raz kolejny nadszedł taki dzień, w którym miałam ochotę
zrezygnować. Napisać ten głupi post, w którym oświadczyłabym,
że zawieszam bloga, że to po prostu koniec. Nie zrobiłam tego
jednak. Przez cały tydzień zbierałam się do tego, by napisać to
coś. Udało się. Co prawda, jakoś i długość tego rozdziały
nie powalają na kolana, ale ważne jest to, że znalazłam siłę,
by go dokończyć.
Nie wiem kiedy
napiszę kolejny rozdział. Wstępnie mogę powiedzieć, że postaram
się to zrobić na przyszłą sobotę. Nie obiecuję. Chcę
doprowadzić tą historię do końca, ale nie wiem, czy podołam temu
zadaniu. To chyba tyle.
Zapomniałabym!
Rozdział chciałam zadedykować Freyi
i Hanekawie,
które były ze mną od początku i mimo moich różnych problemów
na blogu, nadal są. Chciałabym zadedykować go również Luie,
która sprawia, że mimo wszystko piszę dalej ;)
O rany, dziękuję za dedykację ;* A co do rozdziału, zabrakło mi słów. Jest naprawdę świetny i wciąż trzęsę się ze śmiechu! Huncwoci mają naprawdę niesamowite pomysły, a ten eliksir... o rany, haha ;D. A końcówka już kompletnie mnie rozbroiła, jak sobie wyobraziłam całą akcję i miny reszty uczniów i nauczycieli ^.^
OdpowiedzUsuńLepiej dla Ciebie, żebyś już dzisiaj zaczynała pracować nad rozdziałem 14 ;*
Pozdrawiam!
Taaaaaaaaakkkkkkkkkk :D Nareszcie.Na początku zrobiło mi się strasznie żal Lily.Na jej miejscu też bym nie chciała wracać do takiego domu.Pomysł z eliksirem...BOMBA.I jeszcze rewolucja u mojej ulubionej pary.. Jily ♥ Czyżby wszystko już zaczynało się dobrze układać? Zobaczymy ;) Życzę dużo pomysłów i niekończącej się weny.Czekam z niecierpliwością na 14 rozdział ^^
OdpowiedzUsuńCałuski ~Nox
Witam;)
OdpowiedzUsuńBardzo sie cieszę, że dodałaś rozdział. Już sie martwiłam, iż znikniesz na dłużej;) Ja nie wiem, dlaczego uważasz go za mierny. Przecież był słodki;) I jedyne, do czego mogłabym sie przyczepić, to długość, ale spowodowane jest to jedynie tym, że chciałabym czytać jeszcze. W sumie nie dziwię sie Lily, że nie chciała wracać do domu. Po takich rewelacjach nic już nie jest takie samo. Ale godny podziwu jest fakt, iż wysłała życzenia do rodziców, zamiast obrazić się jak dzieciak. Kłótnie Ślizgonów mnie powaliły;) Nieźle się uśmiałam, naprawdę fajnie wyszedł ci ten kawałek. No i Lily wreszcie zmiękła. Bardzo fajnie opisałaś jej uczucia, to oderwanie od rzeczywistości i próbę wmówienia sobie, iż to tylko zauroczenie. Nie no, jestem zauroczona. Podsumowując, rozdział świetny i koniec kropka. Nie masz powodów, by narzekać;)
Pozdrawiam i ślicznie dziękuję za dedykacje [taniec-ze-smiercia]
Najpierw zacznę od końca, czyli podziękuję bardzo za dedykację ^^ Dziękuję :)) Teraz powiem jeszcze, że jestem tutaj dalej, ponieważ jeśli mi się jakieś opowiadanie spodoba, to zostaję, więc... ;d
OdpowiedzUsuńA teraz przejdę do treści.Wiem, że długo nie komentowałam, ale nie miałam czasu, aby go przeczytać. No, ale w końcu znalazłam tę chwilkę, więc oto jestem ^^ I chciałabym Ci powiedzieć, że jak na rozdział, który uważasz za mierny, to to, co jest powyżej jest zdecydowanie zbyt dobre! Wyczułam pewien chaos w Hogwarcie i naprawdę mi się to spodobało.Czytałam z uśmiechem na twarzy i ciągle kręciłam z niedowierzaniem głową. Nie wiem, czy Ty tak chaotycznie to wszystko opisałaś specjalnie, czy to przez przypadek, ale naprawdę niesamowicie mi się to podobało! Takie zabawne, dziwnie rozweselające jak dla mnie ;d
I w końcu się Lily umówiła z Jamesem! Yeah, haha! Myślałam, żę tego nie doczekam ;d Nie chodzi nawet o Lily, bo za nią nie przepadam, ale za Rogasia. W końcu on jest tak wspaniały, że powinien być szczęśliwy! <3
No, co więcej mogę dodać? Życzę Ci, abyś dokończyła to opowiadanie, bo naprawdę je lubię i chciałabym przeczytać zakończenie ( taaak, mój egoizm troszkę ) ;d