„Jego
już nie ma"
Pogłoska o
ataku na Gryfonkę i zdemolowaniu dormitorium dziewczyn, rozeszła
się po Hogwarcie niczym wiatr. Nie minęło nawet dwanaście godzin
od tego incydentu, podczas gdy uczniowie zaczęli snuć własne
domysły i przypuszczenia. Lily, po otrząśnięciu się
z pierwszego szoku, sama zaczęła zastanawiać się
głębiej nad tym, kto mógł coś takiego zrobić. Nie mogła się
jednak na niczym skupić, bowiem od pamiętnego wieczoru, ani
Potter, ani Black – nie odstępowali jej na krok. Gabrielle również
dotrzymywała jej towarzystwa i znikała tylko na parę sekund. A
więc koniec września wcale nie przyniósł Lily ulgi. Wręcz
przeciwnie. Można było powiedzieć, że została skazana na
towarzystwo osób, za którymi nie przepadała. Razem wychodzili z
wieży Gryffindoru, razem jedli posiłki, razem szli na lekcje, razem
chodzili po błoniach.
-
Przeanalizujmy to jeszcze raz, zgoda? - James poczochrał sobie
włosy, które były w jeszcze większym nieładzie niż zwykle.
Gabrielle wywróciła teatralnie oczami.
-
Jeszcze ci mało? Musiał to zrobić jakiś Gryfon, bo kto inny
mógłby dostać się do naszej wieży?
-
A Snape? Tak, to na pewno...
Lily
westchnęła cicho wyłączając się z rozmowy. Obracając orle
pióro w palcach, utkwiła swój wzrok w okularniku, który co chwilę
ciągnął się za włosy, błądząc wzrokiem między Syriuszem, a
Harrison. Wciąż pamiętała chwilę, w której ją przytulił.
Czuła się wtedy bezpieczna, tak, jakby te ramiona miały ją
uchronić przed wszystkim, co złe. Tak, jakby on miał być jej
tarczą. Razem mogliby...
-
Lily! - brutalnie została ściągnięta do rzeczywistości.
Zmarszczyła brwi.
-
Och, możesz powtórzyć?
-
Syriusz właśnie mówił, że jest pewny, że za tym wszystkim
stoi...
-
Tak, tak, wiem. Snape. Ale wierzcie mi, nie sądzę by był na
tyle... inteligentny, by włamać się do naszej wieży.
Syriusz
wzruszył ramionami, jakby nic sobie z tego nie robiąc.
-
W każdym bądź razie, ja mam zamiar go sprawdzić, nie musicie mi
pomagać – oznajmił wstając. - Syriusz Black wkracza do akcji!
-
Ze swoją partnerką Gabrielle Harrison – blondynka stanęła tuż
obok niego, robiąc zawziętą minę.
-
Od kiedy jesteście aż tak zgodni? - Evans uniosła brwi. - Przecież
wy...
-
Harrison, idziemy. Mamy śledztwo do przeprowadzenia, a ci intruzi
tylko zabierają nasz cenny czas. Jeśli nie macie jakiś cennych
śladów, proszę wybaczyć – ukłonił się lekko i odwracając na
pięcie ruszył do wyjścia.
Lily
zagryzła wargę, obserwując, jak Black wraz z jej przyjaciółką
znikają za zakrętem. Zostali sami. Zaległa niezręczna cisza, a
powietrze stało się jakby gęściejsze. James uparcie wpatrywał
się w dziewczynę, która błądziła oczami gdzieś po ścianie. Po
chwili zacisnęła pięści i wstała.
-
Ten... tego... ja... już pójdę. Mam jeszcze mnóstwo pracy, tak.
Właśnie.
Opuściła
pomieszczenie szybkim krokiem. Ominęła grupkę pierwszaków, którzy
rozprawiali na temat eliksiru miłości. Uśmiechnęła się lekko,
gdy jeden z chłopców stwierdził, że najlepiej dolać wywar do
soku dyniowego. Po chwili mina znów jej zrzedła, gdy przypomniała
sobie wzrok Jamesa, błądzący po jej twarzy. Przełknęła ślinę
i nerwowo zacisnęła dłonie. Na jej twarzy pojawiły się lekkie
rumieńce. Wypuściła powietrze ze świstem i zeskoczyła z
ostatniego schodka.
Ponownie
tego dnia poczuła na sobie czyjś wzrok. Rozejrzała się po prawie
pustym korytarzu i po chwili spojrzenie jej zielonych oczu spoczęło
na chłopaku, który z założonymi rękami opierał się o ścianę.
Jego wzrok uważnie studiował postać rudowłosej. Czarne włosy
opadały mu na twarz. Dziewczyna uniosła brwi i zagryzając lekko
dolną wargę, odwróciła się na pięcie.
Po
raz pierwszy, od piątej klasy, widziała Severusa samego w
Hogwarcie. Wydawał się być zagubiony, ale czy to była jej
sprawa? Nie przyjaźnili się, już nie. Ale czy w takim wypadku
ta przyjaźń kiedykolwiek istniała? Westchnęła cicho.
Poczuła,
jak czyjaś dłoń zaciska się na jej nadgarstku. Wstrzymała
powietrze i z niepewnością odwróciła się w stronę chłopaka.
Niechętnie spojrzała w jego czarne oczy. Patrzył na nią z
czułością, jak dawniej. Jednak poza tym, zobaczyła w jego
spojrzeniu ból i pustkę. Zamrugała kilkakrotnie powiekami. Chłopak
otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć. Jednak w tym samym
czasie rozległ się czyjś śmiech.
-
Lily? - dziewczyna ocknęła się z zamyślenia i spojrzała na
Gabrielle, która wraz z Syriuszem wpatrywała się w nią.
Rudowłosa
wyrwała rękę z uścisku Ślizgona i oddaliła się w stronę
swoich przyjaciół. Po chwili odwróciła głowę i po raz ostatni
spojrzała na chłopaka, który wciąż stał w tym samym miejscu.
-
Zrobił ci coś?
-
Słucham? - Lily spojrzała nieprzytomnie na Syriusza. - Nie. Po
prostu...
Nie
dokończyła. Sama nie wiedziała, co ma powiedzieć. Pokręciła
głową, wygładziła szatę i spojrzała poważnie na chłopaka.
-
Nic mi nie zrobił. Nie miałby okazji.
Syriusz
pokiwał lekko głową, jednak nadal rzucał groźne spojrzenie w
kierunku Severusa.
-
Gdyby James się dowiedział...
-
Potter? A co jemu do mojego życia? Nie potrzebuję ochroniarza –
syknęła.
-
Jasne – Syriusz wyminął dziewczyny i samotnie ruszył do wieży
Gryffindoru.
Gdy
dziesięć minut później weszły do pokoju Gryfonów, Syriusz już
siedział w fotelu przy kominku i przypatrywał się Peterowi, który
zachłannie pochłaniał ciastka, które zapewne przyniósł wraz z
Remusem. Lupin siedział nad jakąś opasłą książką, a James...
właśnie, Jamesa nie było. Lily spojrzała z ukosa na Gabrielle,
która ziewnęła potężnie i uniosła brwi. Dziewczyna spojrzała
na nią i uśmiechnęła się lekko, wzruszając ramionami. Rudowłosa
pokręciła tylko głową i ruszyła ku swojemu zwykłemu miejscu.
Usiadła obok Lunatyka, który nadal nie odrywając wzroku od książki
przywitał się z nimi.
Po
chwili portret odchylił się po raz kolejny i w pomieszczeniu
znalazł się James, otoczony grupką rozchichotanych dziewczyn.
Patrzył na nie z niesmakiem i dość wymuszonym uśmiechem. Co
chwilę kiwał głową albo przytakiwał, jakby w ogóle nie wiedząc,
o czym jego towarzyszki mówią. Gdy zauważył swoich przyjaciół
bez słowa opuścił gromadkę, przechodząc między pierwszakami,
którzy byli dla niego jak przeszkody. Opadł na fotel obok Syriusza
i wypuścił ze świstem powietrze.
-
Kobiety – mruknął.
-
Ale wyobraź sobie życie bez nich – Syriusz wzdrygnął się. -
Byłoby takie nudne i przewidywalne.
-
Racja, Łapciu, racja. Jednak biorąc pod uwagę, że Marlena McKing
zaproponowała mi randkę...
Peter
zakrztusił się ciastkiem, które jadł, a Gabrielle wybuchnęła
histerycznym śmiechem. Marlena była Krukonką z siódmej klasy.
Odstraszała wszystkich chłopaków swoich wyglądem. Ciemne włosy
miała ścięte bardzo krótko, na masywnych ramionach zawsze opinała
się szata, na twarzy gościł grymas nie przypominający uśmiechu.
Warto również zauważyć, że prawie wszyscy chłopcy ze szkoły
byli od niej niżsi.
Lily
westchnęła cicho i wpatrzyła w kominek. Ogień był tak
nieprzewidywalny... mógł poparzyć, mógł roznieść się na
większy teren, ale wciąż pozostawał nieuchwytny, jak wiatr, który
się czuje, jednak nie można go zobaczyć. Wiatr kołysze drzewami,
które tańczą wraz z nim, do tylko dla nich słyszalnej muzyki. A
ludzie, a życie? Są przewidywalni, choć nie wszyscy. Można ich
złapać, a tak naprawdę nie mieć w ramionach, można ich poznać,
a tak naprawdę nic o nich nie wiedzieć. Westchnęła cicho. Można,
ale nie trzeba.
-
Że co zrobił?!
Z
zamyśleń wyrwał ją krzyk Jamesa, który z frustracją wpatrywał
się w Syriusza. Black gestykulował żywo, ale po chwili pokręcił
tylko głową i bezradnie opuścił ręce. Spojrzał na Lily, która
zmroziła go spojrzeniem. Już wiedziała, co wywołało u Pottera
taką reakcję.
-
Pomijając jednak ten fakt – szarooki szybko zmienił temat. -
Dowiedzieliśmy się również kilku rzeczy z Ely, prawda? - Nie
czekając na odpowiedź, kontynuował. - No więc Ślizgoni doskonale
wiedzą, co wydarzyło się w pokoju dziewczyn i, jakby to
powiedzieć, jest to ich temat główny w pokoju wspólnym, poza tym
– dodał z naciskiem – znają szczegóły, których nie zna
reszta szkoły, bo warto wspomnieć, że cały Hogwart już o tym
huczy.
-
Szczegóły? Jakie szczegóły?
-
Na przykład o tej dziewczynie.
-
Nikt miał nie wiedzieć.
-
W tym problem, że ONI wiedzą. Pytanie tylko skąd? - Syriusz
spojrzał wymownie na Lily.
-
Daruj sobie, naprawdę. Jeśli sądzisz, że to Severus, to nawet nie
staraj się mnie do tego przekonać.
-
Dlaczego go bronisz, Lily? Po tym wszystkim?
-
Wcale go nie bronię! Po prostu nie wierzę, że jest zły aż do
tego stopnia! Zresztą, czym mu zawiniłam?
-
Chociażby tym, że go ignorujesz.
-
Nie bądź śmieszny, Black! To idiotyczne... Wiecie co? Idę się
przejść. SAMA. Idę sama.
Nie
czekając na ich reakcje wyszła z pokoju i ruszyła przed siebie.
Przełknęła ślinę i zaczęła płakać bez powodu. Po jej twarzy
zaczęły spływać łzy wielkości grochów. Nie poznawała samej
siebie. Sama nie wiedziała co czuje, nie wiedziała w co wierzyć.
Wszystko się waliło. Wszystko upadało, cegiełka, po cegiełce. A
ona nijak nie mogła nic naprawić.
Opuściła
zamek ze smutkiem wymalowanym na twarzy. Powoli kroczyła błoniami i
zatrzymała się dopiero przy jeziorze. Usiadła na jego brzegu i
rozejrzała dookoła. W chatce Hagrida paliło się światło,a z
komina wylatywał szary dym. Grządki pełne były wielkich dyni,
które na pewno zawdzięczały swój rozmiar magii. Październik nie
był jej ulubionym miesiącem. Nadchodziły mrozy, a wraz z mrozami
nadchodziło coraz więcej ponurych wiadomości. Jedynie Halloween,
obchodzone tutaj, w Hogwarcie, było wesołe. Uczniowie przebierali
się za najróżniejsze straszydła, albo po prostu ciekawe, magiczne
stworzenia. Upiorności dodawały duchy, które pojawiały się
znikąd. Tak, Halloween było wesołe. Ona, jako uczennica klasy
szóstej, mogła brać również udział w balu, który trzydziestego
pierwszego października rozpocznie się po godzinie dwudziestej
drugiej. Jedynie klasy piąte, szóste i siódme miały ten
przywilej.
Potarła
zmarznięte ręce o siebie, z nadzieją, że przynajmniej to doda jej
trochę ciepła. Jednak, jak to mówią, nadzieja matką głupich.
Zrezygnowana podniosła się z ziemi i ruszyła z powrotem do ciepłej
wieży Gryfonów. Podała zaspanej Grubej Damie hasło i przeszła
przez portret. Huncwotów już nie było, jednak Gabrielle nadal
siedziała przy kominku i uśmiechnęła się lekko, gdy zobaczyła
dziewczynę. Poklepała miejsce obok siebie, a Lily usiadła.
-
Nie słuchaj Syriusza, wiesz, że mówi to wszystko, bo nienawidzi
Severusa.
-
Wiem, ale ty masz to samo zdanie, co on, prawda?
-
Snape nie pozostaje bez winy, to jest pewne. Ale to, że połowa
Slytherinu gada, jeszcze nie udowadnia tego, że to właśnie on stoi
za tym, co się wydarzyło. Nie będę go broniła Lily. A co do
ciebie to... Lily. Pora pogodzić się z tym, że on już nie jest i
nigdy nie będzie tą samą osobą. Severus Snape, twój przyjaciel,
umarł z chwilą, gdy nazwał cię szlamą i zaczął trzymać ze
zwolennikami Sama-Wiesz-Kogo. Ten Severus, już nie jest tamtym
chłopcem, z którym mogłaś spacerować bo błoniach. Pogódź się
z faktem, że jego już nie ma i nigdy nie wróci – Gabrielle
uśmiechnęła się blado i ruszyła w stronę dormitorium.
◄►
Ugh. Nie lubię Wszystkich Świętych. Sama nie wiem dlaczego. Może dlatego, że wracają do mnie smutne wspomnienia, które były gdzieś głęboko zakopane? Może... W każdym bądź razie, lubię Halloween. Przebieraliście się za coś?
Poza tym, rozdział jako tako mi się podoba. Wydaje mi się, że rozdział Severusa powoli dobiega końca, a rudowłosa osóbka w końcu weźmie sobie słowa Gabrielle do serca, być może wcześniej, niż Wam się wydaje. To chyba tyle... Kolejny rozdział przewiduję w czasie 20 listopada. Wiem, że późno, ale prawda jest taka, że dopiero zaczęłam go pisać.
" Nie mogła się jednak nad niczym skupić, bowiem od pamiętnego wieczoru, ani Potter, ani Black – nie odstępowali jej na krok. " - na niczym
OdpowiedzUsuńMi się rozdział podobał. Choćby dlatego, że Severus pokazał jakieś uczucia Lily. Tak, piszesz, że to już prawie koniec, ale sama świadomość, że przecież on NIGDY nie przestanie jej kochać, jest jakimś promykiem światła rzuconym na tę całą sytuację. Będziemy czytać o nim, jako tym, który nic nie czuje do Lily, tym, którego Lily już nie chce znać, a w głębi serca będzie ta świadomość i głosik w głowie za każdym razem będzie nam mówił: "Kurde, przecież on ją tak kocha, a ona tego nie widzi!" No, ale bywa niestety i tak :( :)
Ale co do rozdziału to według mnie ładnie napisany. Lekko się czytało, szybko. Ale to u Ciebie chyba już rutyyyna... Nie wiem, czemu nie jesteś z niego zadowolona. To, że spokojny, nie znaczy przecież, że gorszy. Każdy dodaje spokojniejsze rozdziały, żeby za szybko nie skończyć pisać! I nie wolno przyzwyczajać czytelników do ciągłej akcji, bo źle się to skończy, heheh xd A Twoje rozdziały nawet, jeśli są pisane na spokojnie, to mają to "coś", co sprawia, że po prostu się PODOBAJĄ! Taki masz już styl, przykro mi z tego powodu, ale musisz się z tym pogodzić , haha xd
A jeśli chodzi o Halloween, to u mnie w parafii jest na ten temat taaaki wykład... ;d Ksiądz na mszy uznał, że jak ktoś ma dynię , to czci święto pogańskie i tym grzeszy. No weź... Ja tam z siostrą wytrzymać nie mogłam! Tak się śmiałyśmy... On ma tak ciężkie i głupie rozkminy, że się go słuchać nie da o.O Ale co do przebierania to się nie przebierałam... ( DOBRZE, BO BYM ZGRZESZYŁA! ;D )
Ja osobiście lubię Wszystkich Świętych, bo wtedy jest tak dużo zniczy na grobach i jest tam po prostu ładnie, jeśli mogę tak określić miejsce spoczynku zmarłych. Fakt faktem, że wspomnienia wracają, ale i tak, dla odwiedzenia ich w nocy, a tej charakterystycznej atmosferze warto dopuścić do siebie te wspomnienia. :)
Przeeeeeeeeepraszam, że tak długo mnie tu nie było! Wybaczysz mi?
OdpowiedzUsuńDużo się tutaj działo pod moją nieobecność, a wydarzenia mi się podobają. W Twoim opowiadaniu nie ma miejsca na nudę ;) Szczególnie ubawiłam się, kiedy okazało się, że Syriusz rzucił Confundusa na wybranków Gabrielle ;)
Mam tylko jedną uwagę. Zauważyłam, że dość często używasz zwrotu "w każdym bądź razie". Otóż mimo że zwrot ten przeszedł na stałe już do naszej mowy potocznej, jest on błędny. Poprawnie powinno się mówić "w każdym razie". Mnie też, kiedy dowiedziałam się o tym po raz pierwszy, ciężko się było przerzucić na tę formę ; )
Hah, na halloween się nie przebierałam, choć zamierzałam, ale i tak świętowałam. Zamierzałam przebrać się za białą damę. Wiesz, mam albę z kościoła, bo jestem lektorem, i prawie platynowe włosy, więc chciałam jeszcze wysmarować twarz pudrem i by było gotowe ;D A moja przyjaciółka miała sie przebrać za czarownicę. Ale w końcu to olałyśmy i poszłyśmy się napić. Jak już się napiłyśmy, to stwierdziłyśmy, że musimy do kibla, a mieszkałyśmy za daleko. No to pobiegłyśmy do lasu. tam poznaliśmy jakiś kolesi. Trochę z nimi posiedzieliśmy i poszłyśmy. Stwierdziłyśmy, że jesteśmy głodne, a akurat koło nas przechodziła jakaś grupka kolesi przebranych, to się do nich dołączyłysmy. Zebraliśmy z nimi jakąś kasę i cukierki, choć nie byłyśmy przebrane xD Potem stwierdziłyśmy, że pójdziemy same zbierać i choć nie byłyśmy przebrane to poszłyśmy do trzech domów. Dostałyśmy w jednym 7 days, a w drugim wafelki. Jak czekałyśmy przed tym trzecim, to z tego drugiego wychodziło dwóch kolesi i powiedziało, że idą do sklepu, czy chcemy coś do picia. To poszliśmy z nimi i kupili nam jeszcze jakieś krówki ciągutki, liony i piwo. Potem ja już się wstawiłam po całym dniu i jak już szłam do domu z przyjaciółką, to spotkałyśmy jarających chłopaków. I ja już poszłam do chaty, bo byłam trochę pijana, a ona jeszcze do nich podeszła. Jeny, tak kocham to halloween <3 Naprawdę moje najlepsze halloween w życiu, poznałam mnóstwo ludzi a nawet się nie przebrałam ;D
A Ty świętowałaś? ;D
Całuję,
Leszczyna
No więc przybyłam i przeczytałam;) Rozdział świetny i aż szkoda, że nie ma więcej. Taki nieco refleksyjny, a przede wszystkim widać, że szykują się zmiany. Choćby, jak wspomniałaś, w przypadku Severusa. Bardzo podobał mi się fragment o ogniu i jego nieprzewidywalności. Zdecydowanie filozoficzna perełka tego rozdziału. No i Severus pokazał wreszcie jakieś uczucia względem Lily. Może i zachowuje się jak palant, ale wygląda na to, że niespecjalnie cieszy go dokuczanie Lily. Ciekawa jestem, czy faktycznie stoi za tym, co spotkało Lily... No nic, przyjdzie mi poczekać na rozwinięcie tematu. Piękne opisy, przede wszystkim uczuć Lily, która zmienia swoje nastawienie do Jamesa. A co do Halloween, uwielbiam motywy lalek, wiec taką gotycką lalkę z siebie zrobiłam;) Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]
OdpowiedzUsuńNie wiem w sumie dlaczego, ale jakoś zawsze wzruszały mnie relacje Lily z Severusem, choć jego osobiście nie darzyłam sympatią. Może przez to, że w VII części HP dowiedzieliśmy się, że zawsze ja kochał? W każdym razie muszę powiedzieć, że lubię "Twoją" Lily. Nie jest sztuczna i plastikowa, jak często zdarza się w opowiadaniach o Huncwotach, za co wielki plus!
OdpowiedzUsuńTeż nie lubię tego listopadowego święta, ale za to za Halloween też niespecjalnie przepadam. Za to w ten dzień wszystko, co mogło, robiło mi psikusy - tu się telefon zawiesił, tu czcionka wariowała, tu to, tu tamto... Szkoda tylko, że nikt nie zapytał, czy dostanie w zamian cukierka :(
Pozdrawiam serdecznie!
Och, przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale dla usprawiedliwienia dopiero wczoraj mnie o tej notce poinformowałaś :( Tak wiem: to żadne usprawiedliwienie.
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo fajny. Taki słodki James, zabawny Syriusz, no i oczywiście Severus... Tylko wiesz co? Cały czas jakoś nie mogę przekonać się do Gabrielle. Nie wiem czemu, ale nie przepadam za nią. Ale fajne było, kiedy razem Z Łapką była detektywem :) Jestem bardzo ciekawa, kto stoi za tamtym atakiem...
Czekam na ciąg dalszy :)
Pozdrawiam i życzę więcej i więcej weny i tak dobrych pomysłów!
Przepraszam...
OdpowiedzUsuńPrzepraszam ...
Przepraszam ! Rozdział przeczytałam już dawno temu, ale dopiero teraz znalazłam odrobinkę czasu na skomentowanie go.
Za śmiercią tej dziewczynki na pewno stoją Ślizgoni. Tak uważam. Czy dobrze myśle to pewnie przekonam się za kilka rozdziałów.
Troszkę zabrakło mi fragmentów Lily-James. No, ale może coś większego się szykuje.
Wspominałam Ci już, że uwielbiam Twój styl pisania? Jest lekki i przyjemnie się go czyta.
Pozdrawiam ! ;)
Rety, dluuugo tutaj u Ciebie nie bawiłam, mam nadzieję, że grzech ten zostanie mi odpuszczony ;)
OdpowiedzUsuńTo tak, po części rozumiem rozterki Lily - tyle się dzieje, przyjaciele na krok jej nie odstepują, a przecież każdy potrzebuje jakiejś przestrzeni życiowej, prawda?
Serce mocniej mi zabiło przy tej scenie z Severusem. Może dlatego, że wiem iż kocha rudowłosą... Ale oczywiście jestem zwolenniczką paringu Lily&James i w sumie zła jestem że taka cudowna przyjaźń między Evans, a Snapem skończyła się w tak okrutny sposób...
Jestem niezwykle ciekawa jak w końcu rozstrzygnie się ta sprawa z incydentem.
Pozdrawiam cieplutko :*