piątek, 2 listopada 2012

Rozdział 7

Jego już nie ma"



Pogłoska o ataku na Gryfonkę i zdemolowaniu dormitorium dziewczyn, rozeszła się po Hogwarcie niczym wiatr. Nie minęło nawet dwanaście godzin od tego incydentu, podczas gdy uczniowie zaczęli snuć własne domysły i przypuszczenia. Lily, po otrząśnięciu się z pierwszego szoku, sama zaczęła zastanawiać się głębiej nad tym, kto mógł coś takiego zrobić. Nie mogła się jednak na niczym skupić, bowiem od pamiętnego wieczoru, ani Potter, ani Black – nie odstępowali jej na krok. Gabrielle również dotrzymywała jej towarzystwa i znikała tylko na parę sekund. A więc koniec września wcale nie przyniósł Lily ulgi. Wręcz przeciwnie. Można było powiedzieć, że została skazana na towarzystwo osób, za którymi nie przepadała. Razem wychodzili z wieży Gryffindoru, razem jedli posiłki, razem szli na lekcje, razem chodzili po błoniach.
- Przeanalizujmy to jeszcze raz, zgoda? - James poczochrał sobie włosy, które były w jeszcze większym nieładzie niż zwykle. Gabrielle wywróciła teatralnie oczami.
- Jeszcze ci mało? Musiał to zrobić jakiś Gryfon, bo kto inny mógłby dostać się do naszej wieży?
- A Snape? Tak, to na pewno...
Lily westchnęła cicho wyłączając się z rozmowy. Obracając orle pióro w palcach, utkwiła swój wzrok w okularniku, który co chwilę ciągnął się za włosy, błądząc wzrokiem między Syriuszem, a Harrison. Wciąż pamiętała chwilę, w której ją przytulił. Czuła się wtedy bezpieczna, tak, jakby te ramiona miały ją uchronić przed wszystkim, co złe. Tak, jakby on miał być jej tarczą. Razem mogliby...
- Lily! - brutalnie została ściągnięta do rzeczywistości. Zmarszczyła brwi.
- Och, możesz powtórzyć?
- Syriusz właśnie mówił, że jest pewny, że za tym wszystkim stoi...
- Tak, tak, wiem. Snape. Ale wierzcie mi, nie sądzę by był na tyle... inteligentny, by włamać się do naszej wieży.
Syriusz wzruszył ramionami, jakby nic sobie z tego nie robiąc.
- W każdym bądź razie, ja mam zamiar go sprawdzić, nie musicie mi pomagać – oznajmił wstając. - Syriusz Black wkracza do akcji!
- Ze swoją partnerką Gabrielle Harrison – blondynka stanęła tuż obok niego, robiąc zawziętą minę.
- Od kiedy jesteście aż tak zgodni? - Evans uniosła brwi. - Przecież wy...
- Harrison, idziemy. Mamy śledztwo do przeprowadzenia, a ci intruzi tylko zabierają nasz cenny czas. Jeśli nie macie jakiś cennych śladów, proszę wybaczyć – ukłonił się lekko i odwracając na pięcie ruszył do wyjścia.
Lily zagryzła wargę, obserwując, jak Black wraz z jej przyjaciółką znikają za zakrętem. Zostali sami. Zaległa niezręczna cisza, a powietrze stało się jakby gęściejsze. James uparcie wpatrywał się w dziewczynę, która błądziła oczami gdzieś po ścianie. Po chwili zacisnęła pięści i wstała.
- Ten... tego... ja... już pójdę. Mam jeszcze mnóstwo pracy, tak. Właśnie.
Opuściła pomieszczenie szybkim krokiem. Ominęła grupkę pierwszaków, którzy rozprawiali na temat eliksiru miłości. Uśmiechnęła się lekko, gdy jeden z chłopców stwierdził, że najlepiej dolać wywar do soku dyniowego. Po chwili mina znów jej zrzedła, gdy przypomniała sobie wzrok Jamesa, błądzący po jej twarzy. Przełknęła ślinę i nerwowo zacisnęła dłonie. Na jej twarzy pojawiły się lekkie rumieńce. Wypuściła powietrze ze świstem i zeskoczyła z ostatniego schodka.
Ponownie tego dnia poczuła na sobie czyjś wzrok. Rozejrzała się po prawie pustym korytarzu i po chwili spojrzenie jej zielonych oczu spoczęło na chłopaku, który z założonymi rękami opierał się o ścianę. Jego wzrok uważnie studiował postać rudowłosej. Czarne włosy opadały mu na twarz. Dziewczyna uniosła brwi i zagryzając lekko dolną wargę, odwróciła się na pięcie.
Po raz pierwszy, od piątej klasy, widziała Severusa samego w Hogwarcie. Wydawał się być zagubiony, ale czy to była jej sprawa? Nie przyjaźnili się, już nie. Ale czy w takim wypadku ta przyjaźń kiedykolwiek istniała? Westchnęła cicho.
Poczuła, jak czyjaś dłoń zaciska się na jej nadgarstku. Wstrzymała powietrze i z niepewnością odwróciła się w stronę chłopaka. Niechętnie spojrzała w jego czarne oczy. Patrzył na nią z czułością, jak dawniej. Jednak poza tym, zobaczyła w jego spojrzeniu ból i pustkę. Zamrugała kilkakrotnie powiekami. Chłopak otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć. Jednak w tym samym czasie rozległ się czyjś śmiech.
- Lily? - dziewczyna ocknęła się z zamyślenia i spojrzała na Gabrielle, która wraz z Syriuszem wpatrywała się w nią.
Rudowłosa wyrwała rękę z uścisku Ślizgona i oddaliła się w stronę swoich przyjaciół. Po chwili odwróciła głowę i po raz ostatni spojrzała na chłopaka, który wciąż stał w tym samym miejscu.
- Zrobił ci coś?
- Słucham? - Lily spojrzała nieprzytomnie na Syriusza. - Nie. Po prostu...
Nie dokończyła. Sama nie wiedziała, co ma powiedzieć. Pokręciła głową, wygładziła szatę i spojrzała poważnie na chłopaka.
- Nic mi nie zrobił. Nie miałby okazji.
Syriusz pokiwał lekko głową, jednak nadal rzucał groźne spojrzenie w kierunku Severusa.
- Gdyby James się dowiedział...
- Potter? A co jemu do mojego życia? Nie potrzebuję ochroniarza – syknęła.
- Jasne – Syriusz wyminął dziewczyny i samotnie ruszył do wieży Gryffindoru.
Gdy dziesięć minut później weszły do pokoju Gryfonów, Syriusz już siedział w fotelu przy kominku i przypatrywał się Peterowi, który zachłannie pochłaniał ciastka, które zapewne przyniósł wraz z Remusem. Lupin siedział nad jakąś opasłą książką, a James... właśnie, Jamesa nie było. Lily spojrzała z ukosa na Gabrielle, która ziewnęła potężnie i uniosła brwi. Dziewczyna spojrzała na nią i uśmiechnęła się lekko, wzruszając ramionami. Rudowłosa pokręciła tylko głową i ruszyła ku swojemu zwykłemu miejscu. Usiadła obok Lunatyka, który nadal nie odrywając wzroku od książki przywitał się z nimi.
Po chwili portret odchylił się po raz kolejny i w pomieszczeniu znalazł się James, otoczony grupką rozchichotanych dziewczyn. Patrzył na nie z niesmakiem i dość wymuszonym uśmiechem. Co chwilę kiwał głową albo przytakiwał, jakby w ogóle nie wiedząc, o czym jego towarzyszki mówią. Gdy zauważył swoich przyjaciół bez słowa opuścił gromadkę, przechodząc między pierwszakami, którzy byli dla niego jak przeszkody. Opadł na fotel obok Syriusza i wypuścił ze świstem powietrze.
- Kobiety – mruknął.
- Ale wyobraź sobie życie bez nich – Syriusz wzdrygnął się. - Byłoby takie nudne i przewidywalne.
- Racja, Łapciu, racja. Jednak biorąc pod uwagę, że Marlena McKing zaproponowała mi randkę...
Peter zakrztusił się ciastkiem, które jadł, a Gabrielle wybuchnęła histerycznym śmiechem. Marlena była Krukonką z siódmej klasy. Odstraszała wszystkich chłopaków swoich wyglądem. Ciemne włosy miała ścięte bardzo krótko, na masywnych ramionach zawsze opinała się szata, na twarzy gościł grymas nie przypominający uśmiechu. Warto również zauważyć, że prawie wszyscy chłopcy ze szkoły byli od niej niżsi.
Lily westchnęła cicho i wpatrzyła w kominek. Ogień był tak nieprzewidywalny... mógł poparzyć, mógł roznieść się na większy teren, ale wciąż pozostawał nieuchwytny, jak wiatr, który się czuje, jednak nie można go zobaczyć. Wiatr kołysze drzewami, które tańczą wraz z nim, do tylko dla nich słyszalnej muzyki. A ludzie, a życie? Są przewidywalni, choć nie wszyscy. Można ich złapać, a tak naprawdę nie mieć w ramionach, można ich poznać, a tak naprawdę nic o nich nie wiedzieć. Westchnęła cicho. Można, ale nie trzeba.
- Że co zrobił?!
Z zamyśleń wyrwał ją krzyk Jamesa, który z frustracją wpatrywał się w Syriusza. Black gestykulował żywo, ale po chwili pokręcił tylko głową i bezradnie opuścił ręce. Spojrzał na Lily, która zmroziła go spojrzeniem. Już wiedziała, co wywołało u Pottera taką reakcję.
- Pomijając jednak ten fakt – szarooki szybko zmienił temat. - Dowiedzieliśmy się również kilku rzeczy z Ely, prawda? - Nie czekając na odpowiedź, kontynuował. - No więc Ślizgoni doskonale wiedzą, co wydarzyło się w pokoju dziewczyn i, jakby to powiedzieć, jest to ich temat główny w pokoju wspólnym, poza tym – dodał z naciskiem – znają szczegóły, których nie zna reszta szkoły, bo warto wspomnieć, że cały Hogwart już o tym huczy.
- Szczegóły? Jakie szczegóły?
- Na przykład o tej dziewczynie.
- Nikt miał nie wiedzieć.
- W tym problem, że ONI wiedzą. Pytanie tylko skąd? - Syriusz spojrzał wymownie na Lily.
- Daruj sobie, naprawdę. Jeśli sądzisz, że to Severus, to nawet nie staraj się mnie do tego przekonać.
- Dlaczego go bronisz, Lily? Po tym wszystkim?
- Wcale go nie bronię! Po prostu nie wierzę, że jest zły aż do tego stopnia! Zresztą, czym mu zawiniłam?
- Chociażby tym, że go ignorujesz.
- Nie bądź śmieszny, Black! To idiotyczne... Wiecie co? Idę się przejść. SAMA. Idę sama.  
Nie czekając na ich reakcje wyszła z pokoju i ruszyła przed siebie. Przełknęła ślinę i zaczęła płakać bez powodu. Po jej twarzy zaczęły spływać łzy wielkości grochów. Nie poznawała samej siebie. Sama nie wiedziała co czuje, nie wiedziała w co wierzyć. Wszystko się waliło. Wszystko upadało, cegiełka, po cegiełce. A ona nijak nie mogła nic naprawić.
Opuściła zamek ze smutkiem wymalowanym na twarzy. Powoli kroczyła błoniami i zatrzymała się dopiero przy jeziorze. Usiadła na jego brzegu i rozejrzała dookoła. W chatce Hagrida paliło się światło,a z komina wylatywał szary dym. Grządki pełne były wielkich dyni, które na pewno zawdzięczały swój rozmiar magii. Październik nie był jej ulubionym miesiącem. Nadchodziły mrozy, a wraz z mrozami nadchodziło coraz więcej ponurych wiadomości. Jedynie Halloween, obchodzone tutaj, w Hogwarcie, było wesołe. Uczniowie przebierali się za najróżniejsze straszydła, albo po prostu ciekawe, magiczne stworzenia. Upiorności dodawały duchy, które pojawiały się znikąd. Tak, Halloween było wesołe. Ona, jako uczennica klasy szóstej, mogła brać również udział w balu, który trzydziestego pierwszego października rozpocznie się po godzinie dwudziestej drugiej. Jedynie klasy piąte, szóste i siódme miały ten przywilej.
Potarła zmarznięte ręce o siebie, z nadzieją, że przynajmniej to doda jej trochę ciepła. Jednak, jak to mówią, nadzieja matką głupich. Zrezygnowana podniosła się z ziemi i ruszyła z powrotem do ciepłej wieży Gryfonów. Podała zaspanej Grubej Damie hasło i przeszła przez portret. Huncwotów już nie było, jednak Gabrielle nadal siedziała przy kominku i uśmiechnęła się lekko, gdy zobaczyła dziewczynę. Poklepała miejsce obok siebie, a Lily usiadła.
- Nie słuchaj Syriusza, wiesz, że mówi to wszystko, bo nienawidzi Severusa.
- Wiem, ale ty masz to samo zdanie, co on, prawda?
- Snape nie pozostaje bez winy, to jest pewne. Ale to, że połowa Slytherinu gada, jeszcze nie udowadnia tego, że to właśnie on stoi za tym, co się wydarzyło. Nie będę go broniła Lily. A co do ciebie to... Lily. Pora pogodzić się z tym, że on już nie jest i nigdy nie będzie tą samą osobą. Severus Snape, twój przyjaciel, umarł z chwilą, gdy nazwał cię szlamą i zaczął trzymać ze zwolennikami Sama-Wiesz-Kogo. Ten Severus, już nie jest tamtym chłopcem, z którym mogłaś spacerować bo błoniach. Pogódź się z faktem, że jego już nie ma i nigdy nie wróci – Gabrielle uśmiechnęła się blado i ruszyła w stronę dormitorium. 

◄►
Ugh. Nie lubię Wszystkich Świętych. Sama nie wiem dlaczego. Może dlatego, że wracają do mnie smutne wspomnienia, które były gdzieś głęboko zakopane? Może... W każdym bądź razie, lubię Halloween. Przebieraliście się za coś? 
Poza tym, rozdział jako tako mi się podoba. Wydaje mi się, że rozdział Severusa powoli dobiega końca, a rudowłosa osóbka w końcu weźmie sobie słowa Gabrielle do serca, być może wcześniej, niż Wam się wydaje. To chyba tyle... Kolejny rozdział przewiduję w czasie 20 listopada. Wiem, że późno, ale prawda jest taka, że dopiero zaczęłam go pisać.  

 

7 komentarzy:

  1. " Nie mogła się jednak nad niczym skupić, bowiem od pamiętnego wieczoru, ani Potter, ani Black – nie odstępowali jej na krok. " - na niczym


    Mi się rozdział podobał. Choćby dlatego, że Severus pokazał jakieś uczucia Lily. Tak, piszesz, że to już prawie koniec, ale sama świadomość, że przecież on NIGDY nie przestanie jej kochać, jest jakimś promykiem światła rzuconym na tę całą sytuację. Będziemy czytać o nim, jako tym, który nic nie czuje do Lily, tym, którego Lily już nie chce znać, a w głębi serca będzie ta świadomość i głosik w głowie za każdym razem będzie nam mówił: "Kurde, przecież on ją tak kocha, a ona tego nie widzi!" No, ale bywa niestety i tak :( :)
    Ale co do rozdziału to według mnie ładnie napisany. Lekko się czytało, szybko. Ale to u Ciebie chyba już rutyyyna... Nie wiem, czemu nie jesteś z niego zadowolona. To, że spokojny, nie znaczy przecież, że gorszy. Każdy dodaje spokojniejsze rozdziały, żeby za szybko nie skończyć pisać! I nie wolno przyzwyczajać czytelników do ciągłej akcji, bo źle się to skończy, heheh xd A Twoje rozdziały nawet, jeśli są pisane na spokojnie, to mają to "coś", co sprawia, że po prostu się PODOBAJĄ! Taki masz już styl, przykro mi z tego powodu, ale musisz się z tym pogodzić , haha xd
    A jeśli chodzi o Halloween, to u mnie w parafii jest na ten temat taaaki wykład... ;d Ksiądz na mszy uznał, że jak ktoś ma dynię , to czci święto pogańskie i tym grzeszy. No weź... Ja tam z siostrą wytrzymać nie mogłam! Tak się śmiałyśmy... On ma tak ciężkie i głupie rozkminy, że się go słuchać nie da o.O Ale co do przebierania to się nie przebierałam... ( DOBRZE, BO BYM ZGRZESZYŁA! ;D )
    Ja osobiście lubię Wszystkich Świętych, bo wtedy jest tak dużo zniczy na grobach i jest tam po prostu ładnie, jeśli mogę tak określić miejsce spoczynku zmarłych. Fakt faktem, że wspomnienia wracają, ale i tak, dla odwiedzenia ich w nocy, a tej charakterystycznej atmosferze warto dopuścić do siebie te wspomnienia. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeeeeeeeeepraszam, że tak długo mnie tu nie było! Wybaczysz mi?
    Dużo się tutaj działo pod moją nieobecność, a wydarzenia mi się podobają. W Twoim opowiadaniu nie ma miejsca na nudę ;) Szczególnie ubawiłam się, kiedy okazało się, że Syriusz rzucił Confundusa na wybranków Gabrielle ;)
    Mam tylko jedną uwagę. Zauważyłam, że dość często używasz zwrotu "w każdym bądź razie". Otóż mimo że zwrot ten przeszedł na stałe już do naszej mowy potocznej, jest on błędny. Poprawnie powinno się mówić "w każdym razie". Mnie też, kiedy dowiedziałam się o tym po raz pierwszy, ciężko się było przerzucić na tę formę ; )
    Hah, na halloween się nie przebierałam, choć zamierzałam, ale i tak świętowałam. Zamierzałam przebrać się za białą damę. Wiesz, mam albę z kościoła, bo jestem lektorem, i prawie platynowe włosy, więc chciałam jeszcze wysmarować twarz pudrem i by było gotowe ;D A moja przyjaciółka miała sie przebrać za czarownicę. Ale w końcu to olałyśmy i poszłyśmy się napić. Jak już się napiłyśmy, to stwierdziłyśmy, że musimy do kibla, a mieszkałyśmy za daleko. No to pobiegłyśmy do lasu. tam poznaliśmy jakiś kolesi. Trochę z nimi posiedzieliśmy i poszłyśmy. Stwierdziłyśmy, że jesteśmy głodne, a akurat koło nas przechodziła jakaś grupka kolesi przebranych, to się do nich dołączyłysmy. Zebraliśmy z nimi jakąś kasę i cukierki, choć nie byłyśmy przebrane xD Potem stwierdziłyśmy, że pójdziemy same zbierać i choć nie byłyśmy przebrane to poszłyśmy do trzech domów. Dostałyśmy w jednym 7 days, a w drugim wafelki. Jak czekałyśmy przed tym trzecim, to z tego drugiego wychodziło dwóch kolesi i powiedziało, że idą do sklepu, czy chcemy coś do picia. To poszliśmy z nimi i kupili nam jeszcze jakieś krówki ciągutki, liony i piwo. Potem ja już się wstawiłam po całym dniu i jak już szłam do domu z przyjaciółką, to spotkałyśmy jarających chłopaków. I ja już poszłam do chaty, bo byłam trochę pijana, a ona jeszcze do nich podeszła. Jeny, tak kocham to halloween <3 Naprawdę moje najlepsze halloween w życiu, poznałam mnóstwo ludzi a nawet się nie przebrałam ;D
    A Ty świętowałaś? ;D
    Całuję,
    Leszczyna

    OdpowiedzUsuń
  3. No więc przybyłam i przeczytałam;) Rozdział świetny i aż szkoda, że nie ma więcej. Taki nieco refleksyjny, a przede wszystkim widać, że szykują się zmiany. Choćby, jak wspomniałaś, w przypadku Severusa. Bardzo podobał mi się fragment o ogniu i jego nieprzewidywalności. Zdecydowanie filozoficzna perełka tego rozdziału. No i Severus pokazał wreszcie jakieś uczucia względem Lily. Może i zachowuje się jak palant, ale wygląda na to, że niespecjalnie cieszy go dokuczanie Lily. Ciekawa jestem, czy faktycznie stoi za tym, co spotkało Lily... No nic, przyjdzie mi poczekać na rozwinięcie tematu. Piękne opisy, przede wszystkim uczuć Lily, która zmienia swoje nastawienie do Jamesa. A co do Halloween, uwielbiam motywy lalek, wiec taką gotycką lalkę z siebie zrobiłam;) Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem w sumie dlaczego, ale jakoś zawsze wzruszały mnie relacje Lily z Severusem, choć jego osobiście nie darzyłam sympatią. Może przez to, że w VII części HP dowiedzieliśmy się, że zawsze ja kochał? W każdym razie muszę powiedzieć, że lubię "Twoją" Lily. Nie jest sztuczna i plastikowa, jak często zdarza się w opowiadaniach o Huncwotach, za co wielki plus!
    Też nie lubię tego listopadowego święta, ale za to za Halloween też niespecjalnie przepadam. Za to w ten dzień wszystko, co mogło, robiło mi psikusy - tu się telefon zawiesił, tu czcionka wariowała, tu to, tu tamto... Szkoda tylko, że nikt nie zapytał, czy dostanie w zamian cukierka :(
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Och, przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale dla usprawiedliwienia dopiero wczoraj mnie o tej notce poinformowałaś :( Tak wiem: to żadne usprawiedliwienie.
    Rozdział bardzo fajny. Taki słodki James, zabawny Syriusz, no i oczywiście Severus... Tylko wiesz co? Cały czas jakoś nie mogę przekonać się do Gabrielle. Nie wiem czemu, ale nie przepadam za nią. Ale fajne było, kiedy razem Z Łapką była detektywem :) Jestem bardzo ciekawa, kto stoi za tamtym atakiem...
    Czekam na ciąg dalszy :)
    Pozdrawiam i życzę więcej i więcej weny i tak dobrych pomysłów!

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam...
    Przepraszam ...
    Przepraszam ! Rozdział przeczytałam już dawno temu, ale dopiero teraz znalazłam odrobinkę czasu na skomentowanie go.
    Za śmiercią tej dziewczynki na pewno stoją Ślizgoni. Tak uważam. Czy dobrze myśle to pewnie przekonam się za kilka rozdziałów.
    Troszkę zabrakło mi fragmentów Lily-James. No, ale może coś większego się szykuje.
    Wspominałam Ci już, że uwielbiam Twój styl pisania? Jest lekki i przyjemnie się go czyta.
    Pozdrawiam ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rety, dluuugo tutaj u Ciebie nie bawiłam, mam nadzieję, że grzech ten zostanie mi odpuszczony ;)
    To tak, po części rozumiem rozterki Lily - tyle się dzieje, przyjaciele na krok jej nie odstepują, a przecież każdy potrzebuje jakiejś przestrzeni życiowej, prawda?
    Serce mocniej mi zabiło przy tej scenie z Severusem. Może dlatego, że wiem iż kocha rudowłosą... Ale oczywiście jestem zwolenniczką paringu Lily&James i w sumie zła jestem że taka cudowna przyjaźń między Evans, a Snapem skończyła się w tak okrutny sposób...
    Jestem niezwykle ciekawa jak w końcu rozstrzygnie się ta sprawa z incydentem.
    Pozdrawiam cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy