piątek, 19 października 2012

Rozdział 6

 Piżm z nutką mięty"
  


Rudowłosa weszła do Wielkiej Sali i rozejrzała się. Jej wzrok spoczął dłużej na stole Slytherinu, a na ustach pojawił się niesmak. Odwróciła głowę i ruszyła w stronę stołu swojego domu. Ze zdziwieniem spojrzała na Gabrielle, która dłubała widelcem w swoim talerzu, bez większego celu.
- O co chodzi?
- O nic – wzruszyła ramionami. - No dobra, o coś chodzi. Czy ja jestem jakaś wybredna? No wiesz, już chyba piątego chłopaka odrzuciłam na bok. Ale przysięgam, zachowywali się, jak skonfundowani. Patrzyli wszędzie, tylko nie na mnie. Jakoś dziwnie ruszali rękami. Tego ostatniego, to normalnie chciałam odesłać do Skrzydła, bo chyba chciał przede mną stepować. Skakał z nogi na nogę, jak opętany!
- Na pewno przesadzasz.
- Nie, Lily! Od jakiegoś czasu, przyciągam samych idiotów. Takie są fakty.
Gabrielle miała zrezygnowaną minę. Evans przez chwilę przypatrywała się przyjaciółce, po czym swój wzrok przeniosła na Huncwotów. Z pozoru wyglądali normalnie. Potter szczerzył się do Remusa, który patrzył na niego dziwnie. Peter wpatrywał się w ciasto czekoladowe, które przed nim stało, a Syriusz uśmiechał się niewinnie do samego siebie. Właśnie. Niewinnie. Rudowłosa pokręciła głową z niedowierzaniem. Była prawie pewna, że Syriusz Black maczał palce w skonfundowaniu chłopaków, którzy podobali się Gabrielle. Dlatego, gdy dziewczyna pożegnała się z nią i wyszła z Wielkiej Sali, Lily usiadła naprzeciw chłopaka i spojrzała na niego, unosząc brwi.
- No dobra, mów, co zrobiłeś.
- Nie wiem o czym mówisz, Evans.
- Doskonale wiesz, o czym mówię, Black! Na ilu chłopaków rzuciłeś Confundusa? - syknęła.
- Kto by to liczył? - chłopak zrobił zamyśloną minę. - Może na trzech, a może na pięciu.
- Długo masz zamiar się w to bawić? Nie możesz tego robić bez końca!
- Zdziwisz się. Ja chcę ją po prostu chronić przed wpadkami.
- Lepiej martw się o siebie, bo kiedy ty wpadniesz w jej ręce, to nawet Uzdrowiciele ci nie pomogą.
Evans westchnęła cicho, gdy chłopak wzruszył ramionami. Upiła łyk soku dyniowego i ruszyła do wyjścia. W przejściu przyspieszyła kroku, omijając dwójkę Ślizgonów. Gdy była przy schodach usłyszała śmiech Clarisse. Zignorowała go i powoli ruszyła w stronę sali Obrony Przed Czarną Magią. Usiadła po ścianą i czekała. Po chwili pod klasą zaczęło zbierać się więcej osób. Drzwi otworzyły się i Gryfoni wraz z Ślizgonami weszli do sali. Lily została z tyłu, czekając na Gabrielle.
- Już jestem! - dziewczyna stanęła obok niej. - Idziemy, bo mam ochotę zabić Blacka. Wiesz, że ten idiota podobno rzucał na tych chłopaków Confundusa?
Lily zrobiła zdziwioną minę i weszła do sali. Kłamstwo nigdy nie wychodziło jej zbyt dobrze.
- Dziś będziecie ćwiczyć. Zorganizujemy bezpieczne pojedynki. Dopierzcie się w pary i zaczynamy.
Evans z niepokojem wpatrywała się w Gabrielle, która ruszyła w stronę Syriusza z uśmiechem na twarzy. Chwilę z nim rozmawiała, po czym wyjmując różdżkę stanęła naprzeciw niego. Lily rozejrzała się w poszukiwaniu swojego partnera i z oporem ruszyła do Jamesa, który stał przy ławce z założonymi rękami. Uśmiechał się.
- Co planuje Harrison?
- Nie wiem, ale obawiam się, że dowiedziała się o tym, że Syriusz mieszał się w jej życie miłosne – zagryzła wargę. - W każdym bądź razie, jesteś moim przeciwnikiem, Potter.
- Z największą ochotą, Evans.
Stanęli naprzeciw siebie. Lily wyciągnęła różdżkę i rozejrzała się po sali. Gabrielle stała nieruchomo. Z jej twarzy nie dało się niczego odczytać.
- Gotowi? - nauczycielka stanęła przed biurkiem. - Zaczynamy.
Z różdżki Lily wypłynął czerwony promień, jednak James zwinnie go zablokował. W całej sali widoczne były różne błyski. Nie wydobywał się żaden dźwięk, widocznie wszyscy woleli używać zaklęć niewerbalnych. Po chwili rozległ się jednak krzyk i wszyscy, jak na zawołanie odwrócili się w stronę Gabrielle i Syriusza. Dziewczyna co chwilę atakowała chłopaka, który odbijał każde zaklęcie.
- Jesteś idiotą, Black! Myślałeś, że się nie dowiem?! Co to w ogóle był za pomysł!
- Opanuj się! To miał być żart!
- Jakoś mało zabawny! Rictusempra!
Chłopak, który na chwilę stracił koncentrację złapał się za brzuch i upadł na kolana. Wybuchnął niekontrolowanym śmiechem.
- Nie mieszaj się więcej do moich spraw! - Gabrielle opuściła różdżkę i wypuściła powietrze. Zaklęcie zostało cofnięte. Black wstał i wycofał się, stając obok Remusa, który tylko pokręcił głową.
- Wydaje mi się, że na dzisiaj to koniec.
Uczniowie powoli zaczęli opuszczać salę. Kilka osób szeptało o czymś zawzięcie, a inni na głos wyrażali swój zawód, spowodowany tym, że Gabrielle tak szybko odpuściła Syriuszowi. Wszyscy skierowali się ku sali od transmutacji, gdzie za niecałe pięć minut miała zacząć się lekcja z profesor McGonagall.

○○○

- Lily! Zaczekaj! - rudowłosa odwróciła się i spojrzała na Mary, która biegła do niej, machając rękami, jak opętana. - Mam... dla ciebie... list. Od Slughorna.
- Och, pewnie kolejne spotkanie.
Z uśmiechem odebrała białą kopertę i wrzuciła ją do torby. Nie lubiła tych spotkań. Nie ma co ukrywać. Oczywiście, profesora bardzo szanowała i lubiła, jednak denerwowało ją to, że traktował swoich uczniów, jak zdobycze. Tym bardziej irytujący był fakt, że na każdym kroku użalał się nad tym, że Lily nie jest w domu, którego jest opiekunem. Rzecz jasna, mowa o Slytherinie. Gdy zaczynał o tym mówić, Evans delikatnie go zbywała. Podobnie było w sytuacjach, gdy profesor chwalił jej pracę, porównując ją z pracą Snape'a. Z tego powodu również był smutny, uważając, że Lily, która od pewnego czasu nienawidziła wręcz Ślizgona, byłaby z nim idealną parą na eliksirach.
Zaczęła przepychać się między uczniami, dążąc do Wielkiej Sali. Kilka razy została potrącona, przez pierwszorocznych, innym razem przez uczniów starszych klas, którzy w porze obiadu pędzili do biblioteki. Dotarła do Sali po kilku minutach i od razu opadła na ławkę, przy stole Gryfonów. Złapała pierwsze lepsze danie, i zaczęła jeść. Po chwili tuż obok niej usiedli Remus, wraz z James'em. Ten drugi ku jej zgrozie, usiadł tuż przy niej.
- Gdzie zgubiliście resztę?
- Syriusz naraził się McDonald'sowi i musiał zostać dłużej, a Peter gdzieś się zmył – James wyszczerzył zęby. - No, Evans – kilkakrotnie uniósł brwi do góry. - To jak? Umówisz się w końcu ze mną?
Lily, która aktualnie piła sok dyniowy wypluła go wprost przed siebie. Otarła usta dłonią i spojrzała na okularnika, w którego oczach tańczyły wesołe iskierki.
- James... - powiedziała przesłodzonym głosem. - Ostatnio długo nad tym myślałam, no i wiesz... - uśmiechnęła się słodko. - Moja odpowiedź brzmi... nie!
Wstała i z uśmiechem na pół twarzy ruszyła do wyjścia.
- Umów się ze mną, Lily! - odwróciła się na pięcie i spojrzała na szukającego, który stał pośrodku sali, patrząc na nią.
Kilka osób zachichotało, dziewczęta oczekiwały na reakcję Lily. A sama zainteresowana stała i patrzyła ze zdziwieniem na chłopaka, który wciąż się jej przyglądał. Po chwili wahania odwróciła się i pewnym krokiem wyszła.
- I tak się ze mną umówisz, Evans! - uśmiechnęła się pod nosem i kręcąc głową, weszła po schodach.
Czy tego dnia mogło wydarzyć się coś jeszcze?

○○○

Weszła do Pokoju Wspólnego i z uśmiechem na twarzy ruszyła do dormitorium. Zatrzasnęła za sobą drzwi i po chwili wrzasnęła przeraźliwie. Kilka osób, które do tej pory śmiało się w najlepsze w Pokoju, spojrzało z lekkim strachem na dormitorium dziewczyna z szóstego roku. Syriusz, który w tej samej chwili wszedł, od razu wyciągnął różdżkę i kierując ją w schody wypowiedział zaklęcie zmrożenia. Z hukiem otworzył drzwi i stanął obok Lily, która nadal, bez chwili oddechu, wrzeszczała.
- O w mordę – Black z wyraźnym niesmakiem wpatrywał się w kawałki szat, które leżały na podłodze. - Evans, uspokój się.
Dziewczyna spojrzała na niego krzywo, ale po chwili pokiwała głową i wzięła głęboki wdech.
- Racja, trzeba to posprzątać.
- Ja bym raczej sugerował, by to zgłosić.
- A więc idziemy.
Była w szoku. Co tu dużo mówić. Jej radość, wywołana nie wiadomo czym, pękła, jak bańka mydlana, gdy tylko przekroczyła próg i ujrzała to, czego nigdy ujrzeć by nie chciała. Nie miała nawet siły wrzeszczeć na Syriusza, w sumie to nie był niczemu winien, ale i tak to, co mówiła nie docierało do niej w ogóle. Gdy patrzyła na szaty, które ktoś uformował w to... to coś – robiło jej się niedobrze. Kto mógłby się posunąć do czegoś takiego? W sumie to chyba nikomu niczym się nie naraziła. Chyba... właśnie, nie była pewna nawet własnego zdania. Odwróciła się na pięcie i już miała zamiar iść za Blackiem, gdy usłyszała jakiś odgłos. Jak na zawołanie, zatrzymała się i ruszyła w stronę łazienki, z której dobiegał dziwny dźwięk. Z głębokim wdechem otworzyła drzwi i zacisnęła powieki.
Co jeśli tutaj ujrzy coś jeszcze gorszego? Albo, o zgrozo, co jeśli ktoś ją zaatakuje?! Dlaczego ona zawsze pcha się tam, gdzie nie potrzeba?!
W głowie odliczyła do dziesięciu i uchyliła jedno oko. Nic się nie działo, co znaczyło tylko jedno. Nikt nie miał zamiaru jej zaatakować. Z wyraźną ulgą uniosła drugą powieką i ponownie tego dnia – krzyknęła, gdy ujrzała na podłodze ciało dwunastolatki. Upadła na kolana i odrzuciła różdżkę na bok, sprawdzając puls dziewczynce.
Jej oczy rozszerzyły się w agonii przerażenia. Czarne włosy uczennicy drugiego roku, rozsypane były wokół jej głowy. Klatka piersiowa praktycznie wcale się nie unosiła. Na dodatek miała upiornie bladą twarz, a różane usta, wyglądały o wiele ciemniej. Oczy miała zamknięta. Wyglądała, jak martwa. Lily od razu pomyślała o bajce, którą mama jej czytała, gdy była mała. Chyba „Królewna Śnieżka”. Odrzuciła od siebie tą myśl.
- Syriusz! - wyczuwała w własnym głosie panikę.
O, tak. Panikowała! Nie wiedziała, co robić. Przeważnie zachowałaby zimną krew, ale nie dziś. Dziś wszystko jest inne, jakby wywrócone do góry nogami, a ona nie jest sobą. Dostrzegła, że ręce zaczęły jej się trząść, więc szybko odsunęła się pod ścianę i włożyła głowę między kolana. Zwariuje.
- Trzeba ją zabrać, zawołam Remusa, zostanie z tobą – spojrzała na Syriusza, który również zbladł. - Albo lepiej idź do nas.
Chłopak pochylił się nad młodą Gryfonką i wziął ją na ręce. Rudowłosa powoli wstała i oparła się o ścianę. Wzięła dwa głębokie wdechy i ruszyła do wyjścia. W tłumie uczniów, którzy zaczęli zbierać się pod jej dormitorium, dostrzegła Remusa, który szybko do niej podszedł. Objął ją ramionami, a dziewczyna dopiero teraz zdała sobie sprawę, że płacze.
- James, trzeba ją zanieść do Skrzydła, ja to zrobię. Ty zawiadom dyrektora. Remus, niech nikt nie wchodzi do ich dormitorium. Zabierz Evans do nas i znajdź Gabrielle i Dorcas, niech też tam idą.
Chłopak pokiwał lekko głową i poprowadził Lily do dormitorium. Posadził Lily na pierwszym, lepszym łóżku, a sam usiadł na podłodze. Dziewczyna szlochała cicho.
- Jak wrócę, powiesz mi, co się stało? - podniosła wzrok na Remusa, który wpatrywał się w nią zmartwionym spojrzeniem.
Pokiwała lekko głową i zagryzła wargę, patrząc, jak chłopak opuszcza szybko dormitorium. Zamknęła oczy, starając się pozbyć wszelkich myśli. Po chwili usłyszała czyjeś kroki i z lękiem spojrzała na drzwi, które się otworzyły. Odetchnęła z ulgą, gdy pojawił się w nich dyrektor Hogwartu. Przyglądał się jej z troską. Po chwili usiadł na łóżku obok.
- Lily, czy powiesz mi, co się stało?
- Ja... ja nie wiem – mruknęła. - Wróciłam z Wielkiej Sali i to, to coś już tam było. Zaczęłam krzyczeć no i przybiegł Syriusz. M-mieliśmy wychodzić, kiedy coś usłyszałam, poszłam do łazienki i znalazłam ją.
Umilkła i zagryzła nerwowo wargę. Wciąż się denerwowała. Choć starała się, by nikt tego nie zauważył, w głębi trzęsła się, jak galareta. Kto mógł zrobić co takiego? To musiał być ktoś z ich domu! Kto inny znałby hasło? Kto inny... właśnie, kto chciałby ją skrzywdzić? Ukryła twarz w dłoniach i dłużej nie panując nad emocjami, rozpłakała się. Nie zwracała uwagi na to, że wszyscy na nią patrzą. Po chwili poczuła, jak ktoś ją obejmuje i mimowolnie wtuliła się z mocne ramiona chłopaka. Wciągnęła do nozdrzy jego zapach i ze zdziwieniem stwierdziła, że pachnie piżmem z nutką mięty.


◄►

Od autorki: Rozdział pojawił się nawet wcześniej, niż powinien! Powiem szczerze, że jestem z niego dumna! Jest jednym z tych, która faktycznie mi się podobają, choć może odrobinę za dużo się w nim dzieje. Ale co tam. Muszę się naprawdę wziąć za siebie, bo w zanadrzu mam tylko jeden post. Trzeba troszeczkę nadrobić, bo potem się nie wyrobię, a naprawdę nie chciałabym tego bloga zawieszać. Szkoła jest wykańczająca.
W rozdziale zapewne pojawiły się błędy. Sprawdzałam i poprawiłam wszystkie, które wpadły mi w oko. Jeśli jednak jakieś znajdziecie, piszcie. 
To chyba na tyle, idę ponownie się wkurzać za to, że nie ma jeszcze napisów do serialu.

5 komentarzy:

  1. Ha, tym razem jestem szybciej niż ustawa przewiduje;) Rozdział faktycznie wyszedł Ci świetnie. Wcale nie uważam, że dzieje się w nim za dużo. Właśnie dzięki wartkiej akcji rozdział wciąga i trzyma w napięciu do końca. Relacje Gabrielle z Syriuszem opisujesz mistrzowsko. Oboje mają temperamencik i wyraźnie jest jakieś iskrzenie, przez co z przyjemnością się tym czyta. Druga część rozdziału bardziej dramatyczna, ładnie balansuje nastrój. Biedna Lily... Nic dziwnego, że tak zareagowała. I jeszcze znaleźć w toalecie nieprzytomną dziewczynę...Zrobiło się mrocznie i niebezpiecznie, a ja takie klimaty lubię. Błędów nie zauważyłam. Poza tym czytało mi się świetnie;) Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział [taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń
  2. Może masz rację, że dużo się w nim dzieje.Czy Syriusz stracił resztki taktu i nie wie kiedy przestać?
    Widzę, że James przez chwilę był w swoim żywiole "Umówisz się ze mną Evans".
    Z całego rozdziału najbardziej spodobała mi się końcówka. Chyba każdy się domyśla kto pachnie "Piżmem z nutą mięty" ;p
    No no, powiem Ci, że się rozkręcasz. Nabrałam strasznej ochoty na kolejną cześć tego opowiadania i nie wiem jak wytrzymam te kilkanaście dni;<
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha ! ;d Poboda mi się reakcja Gabrielle ;d Osobiście chyba bym się wściekła tak jak i ona, gdyby jakiś chłopak mieszał się w moje spraw sercowe, sprawiając, że wszyscy, z którymi się spotykam wydawaliby mi się być kretynami czy jakimiś nadpobudliwymi istotami nie z tej ziemi -.- Z tym, że ja bym zaatakowała pięścią, a nie ograniczyła się do różdżki. Pff... pięść lepsza :PP
    Czemu Lily nie umówiła się z Jamesem? Przecież on jest genialny! Osobiście takiemu chłopakowi spotkania bym nie odmówiła. Z nim przynajmniej nie byłoby nudno. Na pewno coś by wymyślił i rozkręciłby towarzystwo ;) Ma w sobie takie coś, co uwielbiam. Czyli właśnie tę radość życia i umiejętność rozbawienia innych!
    O rany, ta końcówka była genialna. Po takim spokojnym, wesołym wprowadzeniu napisałaś o czymś tak mrocznym o.O Podoba mi się! I to bardzo, bardzo, bardzo *.* Kurcze, kto zaatakował tę dziewczynę? No, na pewno nie Gryfon żaden, chyba, że zostało na niego rzuconejakieś zaklęcie! Oni są prawi, więc to jest niemożliwe! Ale z drugiej strony kto mógłby znać hasło do dormitorium? Namieszałaś i to w pozytywnym znaczeniu! Ja stawiam na to, że to jeden ze Ślizgonów! A może Snape? Ale Severus raczej nie chciałby jej skrzywdzić... Więc kto?
    DODAJ SZYBKO NOWĄ NOTKĘ!

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny jest ten rozdział, bardzo dużo się dzieje, za co plus. No i te mroczne wątki^^ Kocham je, po prostu, jednocześnie cieszę się, że to czasy Huncwotów i można przy nich trochę "odreagować" to całe napięcie ;)
    Ale Syriusz to przegina, sama bym mu strzeliła jakims upiorogackiem ;P
    No, ale i tak go uwielbiam i pod koniec tak mężnie się zachowywał, że mu przebaczyłam.
    Końcowa akcja w ogóle niesamowicie Ci wyszła, aż ciarek dostałam, naprawdę ;)
    Pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawie, ciekawie... Kurczę. Zrobił to ktoś z Gryffindoru??? Opowiadanie rozkręca się coraz bardziej i bardziej :) A co do mniej ponurej części rozdziału... Dobrze, że Syriuszowi się dostało. Gabrielle mogła się jeszcze trochę nad nim popastwić. Czekam na dalsze notki. Mam nadzieje, że następny rozdział pojawi się równie szybko, jak ten :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy