sobota, 13 października 2012

Rozdział 5

Pocałunek"


Oparła głowę na dłoni, gdy sędzia ponownie ogłosił, że Gryfoni zdobyli gola. Poważnie zaczynała wątpić w to, że ten mecz ma jakikolwiek sens. No bo na poważnie – czy nie od początku było wiadomo, że wygrają? Kibice Ślizgonów jednak wciąż mieli nadzieję i wydzierali się na cały stadion, nie zważając na to, że cała reszta Hogwartu już miała wizję Jamesa Pottera zdobywającego coraz więcej punktów oraz Gabrielle Harrison trzymającą znicza w ręce.  Naprawdę podziwiała ich za to, że mimo przesądzonego od początku wyniku – nie tracili nadziei. Zerknęła na Remusa i z uśmiechem stwierdziła, że i on przestał przejmować się tym, co działo się na boisku.
- Więc – zaczęła Lily – powiesz mi na jak wielką imprezę mam się przygotować?
- Znając pomysłowość tych dwóch, na wielką.
- No tak, ale gdyby coś, siedzisz w tym razem ze mną. Mam dość ciągłych uwag naszej kochanej opiekunki.
Remus posłał jej słaby uśmiech, a ona dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, że coś jest nie tak.
- Uch... to dzisiaj, prawda?
Chłopak pokiwał lekko głową. Rudowłosa zawsze chciała mu jakoś pomóc, ale nie mogła. Chyba nikt nie mógł. Zagryzła wargę i wywróciła oczami, gdy sędzia krzyknął:
- GABRIELLE HARRISON ŁAPIE ZNICZA!
Gryfoni podnieśli się i szybko zaczęli wybiegać na boisko, by dostać się do jakże cudownej drużyny. Chcąc nie chcąc ruszyła za nimi. Jak na złość obydwie przyjaciółki Lily musiały grać w quidditcha. Utorowała sobie przejście, przepychając się przez tłum, który wrzeszczał, skakał i (tutaj głównie chodzi o dziewczyny) piszczał. Dotarła w końcu do Gabrielle, która zsiadała z miotły i do Dorcas, z niesmakiem patrzącą na dziewczyny, które o mały włos, a zaczęłyby się bić aby znaleźć się bliżej Blacka i Pottera. Uśmiechnęła się do nich promiennie, a one po chwili odwzajemniły ten gest.
- Gratuluje.
- Daj spokój. Wynik z góry był przesądzony. A ta Lestrange! Widziałaś, jak ona się porusza? Na Merlina! Czy ona kiedykolwiek miała do czynienia z miotłą? - blondynka pokręciła głową – No, to teraz czeka nas impreza? Już się boję co na to powie McGonagall, no wiecie, początek roku, a Gryfoni świętują.
- Daj spokój, powinna się cieszyć, że wygraliśmy! - mruknęła Dorcas.
- Hej, Evans! - opornie odwróciła się w stronę okularnika – Widziałaś, jak ryzykowałem wymijając tłuczka?
- Wybacz, zbyt zajęta byłam oglądaniem swoich paznokci, Potter! - odkrzyknęła i odwróciła się w stronę zamku.
Razem zresztą uczniów ruszyła w stronę wejścia.

○○○

Uśmiechnęła się szeroko do Dorcas, która tańczyła na środku Pokoju z jakimś siódmoklasistą. Bądź co bądź, ale zabawy po wygranym meczu Gryfonów zawsze były huczne i tłoczne. Każdy (począwszy od pierwszaków) chciał na nich być i nikt nie zwracał uwagi na krzyki Prefekta Naczelnego. Zdarzało się nawet, że ignorowana była sama opiekunka Gryffindoru, Minerwa McGonagall. Lily usiadła na sofie i ze zdziwieniem spojrzała na Blacka i Pottera, którzy siedzieli przed kominkiem ze szklankami, w których ewidentnie znajdował się sok.
- Potter, od kiedy jesteś abstynentem? - spytała.
- Och, Evans. Nie znasz mnie.
- Możliwe, ale pytam na serio, od kiedy unikasz alkoholu?
- Tego wieczoru mam... - wzdrygnęła się, gdy chłopak zmierzył ją wzrokiem – ciekawsze rzeczy do robienia. Wiem, że miałaś nadzieję na dobrą zabawę ze mną, ale dziś niestety moje plany nie obejmują twojej osoby.
- Wybacz, ale nie miałam nadziei na ŻADNĄ zabawę z udziałem TWOJEJ osoby. Poza tym bardzo się cieszę, że TWOJE plany nie obejmują MOJEJ osoby, bo w końcu będę mogła odetchnąć i odpocząć od twojego widoku.
- Przykro mi, że cię zawiodę, ale jutro znów będziesz na mnie skazana - warknął.
- Jakoś przeżyję. Żyję z tym już sześć lat, jeszcze rok mnie nie zbawi.
- Wiesz co, Evans, znajdź sobie inne miejsce.
- Oj, uraziłam cię? Ucierpiało twoje biednego ego, Potter? Przepraszam, nie wiedziałam, że jesteś tak podatny na szczere odpowiedzi.
Patrzyła, jak chłopak wstaje i zwraca się w jej stronę.
- Poważnie chcesz mnie sprowokować do kłótni? Wierz mi, mało brakuje, bo dziś nie mam naprawdę kiepski humor.
- Tak? A to dlaczego? Może oszukiwałeś w meczu? - dziewczyna uniosła brwi.
- Oszukiwałeś?!
- James, uspokój się - chłopak strącił rękę Syriusza.
- Nie wiesz o czym mówisz, Evans.
- A może wszystkie mecze były... oszustwem? No wiesz. Ci słynni Huncwoci.
- Co z tobą nie tak? Jesteś zazdrosna?
- Zazdrosna?! - krzyk dziewczyny niemalże przerodził się w pisk. - O kogo? Ciebie? Czy może o to, co wyprawiasz na boisku? Bo wierz mi, nie interesuje mnie twoja osoba. Ani to, co robisz.
- Sama...
Chłopak przerwał wpół zdania, gdy został brutalnie przewrócony na ziemię. Rudowłosa spojrzała na blondynkę, która nie zważając na okularnika podeszła do Syriusza i złapała za szatę. Przyciągnęła go do siebie i zaczęła namiętnie całować. Usta Lily uformowały się w idealne „o”, a James, który wciąż leżał na ziemi – zamrugał kilkakrotnie oczami. Sam Black nic nie robił. Po chwili Gabrielle oderwała się od chłopaka i głęboko wciągnęła powietrze. Bez słowa odwróciła się na pięcie i pewnym krokiem ruszyła do dormitorium.
- C-co to było? - Evans spojrzała z pogardą na szukającego, który wpatrywał się w drzwi dormitorium dziewczyn.
Ruszyła za dziewczyną. Wiedziała co jutro będzie plotką numer jeden w całej szkole. A jej przyjaciółka zapewne będzie unikać tego tematu, jak ognia, udając, że nic takiego nie miało miejsca. Dlatego najlepszą okazją do zadania kilku pytań, był ten wieczór, gdy alkohol huczał jej jeszcze w głowie. Prawdopodobnie nie powinna aż tyle pić, ma za słabą głową. Ale cóż – jeśli chodziło o tą osobę, to można było mówić jak do ściany. Uparta i tyle. Drzwi zatrzasnęły się z hukiem za rudowłosą, gdy ta stanęła przed blondynką.
- Wytłumaczysz mi co... się właśnie stało?
- To był pocałunek, Lily. P-o-c-a-ł-u-n-e-k. - przeliterowała.
- Wiem co to było! Pytam się, dlaczego nic nie wiedziałam o tym, że Black ci się podoba?
- Podoba? Podoba?! Żartujesz? - niebieskooka wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem
Błagam cię. Nie widzisz, że właśnie szykuję się na randkę z Navidsem?
- Co? Z tym Ślizgonem? Rozum ci odjęło? - dziewczyna patrzyła na Gabrielle z niedowierzaniem – Przecież... Zresztą nieważne. Chodzicie ze sobą?
- Nie, ale zaprosił mnie... więc nie odmówiłam. Dlaczego miałabym? Dlatego, że jest ze Slytherinu? Przecież nie mam zamiaru się za niego wychodzić od razu! Mała randka nikomu jeszcze nie zaszkodziła.
- Wierz mi, jemu może zaszkodzić, gdy Black się o tym dowie. Chociaż bardziej może zaszkodzić samemu Blackowi, bo jak to usłyszy, to padnie na zawał.
Gabrielle machnęła tylko ręką i ruszyła w stronę łazienki.

○○○

Blond loki opadły jej na ramiona. Uśmiechnęła się do swojego odbicia, po czym zarzuciła torbę na ramię. Wyglądała tak normalnie, a jednocześnie tak niesamowicie. Przeszła przez pokój wspólny, a każdemu jej kroki towarzyszyły coraz to nowsze szepty. Ignorując je wyszła z Pokoju i skierowała się do Wielkiej Sali. Opadła na wolne miejsce obok Lily i wzięła do ręki tosta. Ugryzła kawałek, po czym przełknęła głośno ślinę. Rozejrzała się i jej wzrok padł na Syriusza, który uparcie się w nią wpatrywał. Uśmiechnęła się do niego szeroko i odwróciła wzrok.
- Jesteś pewna tego, że chcesz iść na randkę z... - Lily wciągnęła głośno powietrze – Navidsem?
- Słucham?! - rudowłosa spojrzała ze strachem na Syriusza, który zacisnął dłoń na widelcu i świdrował wzrokiem Gabrielle. - Idziesz na randkę ze Ślizgonem?!
- Coś ci się nie podoba, Black? Nigdy tego nie rozumiałam. No wiesz, twój brat jest Ślizgonem.
- Ten gnojek... Nie zmieniaj tematu!
- Nie zmieniam, rozmawiamy o uczniach Slytherinu, tak?
- Wczoraj, gdy się na mnie rzuciłaś, sądziłem, że dał ci się we znaki alkohol, ale teraz wiem, że ty już taka po prostu jesteś.
- Taka, czyli jaka?
- Nierozgarnięta i fałszywa, Harrison. - odparł i ruszył do wyjścia, po drodze przewracając kielich z sokiem dyniowym – James, idziesz?
- Jasne.
Blondynka odprowadziła ich wzrokiem i zwróciła się do Lily.
- O co mu chodziło?
- Wiesz, wydaje mi się, że o wczorajszy pocałunek. Nie chcę się krytykować, ale nawet moim zdaniem to nie jest... miłe. Nie pałam do niego jakąś wielką sympatią, właściwe to w ogóle nie pałam do niego żadną sympatią, ale chyba wiem, jak się czuje.
- To... nie ważne. Nie ma prawa...
- Wydaje mi się, że jednak ma - dziewczyna spojrzała pytająco na Remusa – Po prostu... przemyśl to, co mu powiedziałaś.
Dziewczyna pokręciła głową i bez słowa ruszyła do wyjścia. Kto by pomyślał, że jeden błąd może zaważyć na jej osobowości? Może powiedziała odrobinę za dużo, ale czy możliwe jest to, że tymi słowami zraniła Syriusza? Do tej pory nie zauważyła, żeby poruszanie tematu jego brata jakoś na niego wpływało. Black wydawał się w ogóle nie pamiętać o istnieniu Regulusa. Jednak nie to chciała wyjaśnić samej sobie. Chodziło raczej o coś innego. O to, co podpowiadała jej intuicja. Czy to możliwe, że zaczęła się liczyć ze zdaniem Blacka? Że zaczęła liczyć się z jego... uczuciami?

○○○

Lily z rezygnacją usiadła obok Remusa i wpatrzyła w kominek.
- Gdzie Harrison? - Lily westchnęła i spojrzała na Syriusza, który wyczekiwał odpowiedzi.
- Przecież wiesz, gdzie poszła. Ale jeśli chcesz wiedzieć, to mnie również nie podoba się fakt, że umówiła się ze Ślizgonem. Może gdyby to był ktoś inny, ale to jest Navidson. Ten chłopak po prostu mi się nie podoba.
- Miło wiedzieć, że choć w jednym się zgadzamy.
Pokiwała głową i westchnęła cicho. Czasami ta blond włosa istotka doprowadzała ją do białej gorączki. Upartość była jej najgorszą cechą, aczkolwiek czasami było całkiem przydatna. Jednak teraz... sytuacja była w istocie beznadziejna. I wydawało się, że tylko Lily zdawała sobie sprawę z CAŁEJ powagi tej sytuacji. Bowiem miała całkiem uzasadnione przypuszczenie, że jej przyjaciółka właśnie w tej chwili jest sam na sam, ze śmierciożercą.
- I co zamierzasz zrobić?
- Ja? - Lily spojrzała na Syriusza z irytacją – Nie mam zamiaru nic robić.
- Evans, na Merlina, to twoja przyjaciółka!
- Owszem, ale to nie ja pożeram ją wzrokiem na każdym kroku, więc nie będę przerywać jej randki. Poza tym nietaktownie by było do niej podejść i powiedzieć, że musi kończyć, bo mi się to nie podoba. A tak dla jasności to przypomnę ci, że to ty jesteś Huncwotem. I to wam udaje się za każdym razem wyjść cało z opresji. Więc z łaski swojej, wytęż swój mózg i znajdź proste i TAKTOWNE rozwiązanie, tak aby Gabrielle nie zorientowała się, że maczaliśmy w tym palce, jasne?
- Nie wierzę, że namawiasz mnie do tego, żebym wywinął jakiś kawał.
- Wcale cię do tego nie namawiam! - odparła oburzona – To nie ja jestem zazdrosna o Ely.
- Kto mówi, że jestem zazdrosny?!
- Skoro nie, to nie, ja idę do biblioteki.
Skierowała się w stronę wyjścia. Tego jeszcze brakowało, aby miała uzmysławiać Syriuszowi co ON czuje do Gabrielle! Dobra, dowodów oczywistych nie miała, ale intuicja jej podpowiadała, że coś jest na rzeczy. A kobieca intuicja jest podobno niezawodna. Jeśli jednak traktuje ją tylko jak przyjaciółkę, to co mu zaszkodzi wyrwać ją z rąk Ślizgona?
- Evans, stój! Nie będę za tobą biegał po bibliotece, bo jestem uczulony na to miesjce. A z tego co wiem, na tego typu uczulenie nie znaleziono jeszcze eliksiru. To co robimy?
- My? To, co zaraz powiem... będę tego żałowała do końca życia, ale to ty jesteś mózgiem tej operacji.
- No nie! - dziewczyna spojrzała na okularnika, który wyglądał jakby go piorun strzelił – Nie schrzań tego, Łapciu, bo szanowna pani Prefekt się załamie.
- Wiesz co, jesteś bardziej nienormalny niż myślałam, Potter.
- Już wiem! - dziewczyna zerknęła na Syriusza, który uśmiechał się, jak opętany.
- Oby to było coś, co wyciągnie ją z tej randki.
- Wierz mi, przeznaczeniem tej misji jest powodzenie. Jednak mój plan wymaga... ofiary.

○○○

Blondynka patrzyła w przestrzeń czując na swoim ramieniu dłoń chłopaka. Odwróciła głowę, gdy usłyszała swoje imię.
- Och, tylko nie ty, Black.
- No nareszcie! Szukałem cię dosłownie wszędzie!
- Ciekawe, po co?
- Lily jest w Skrzydle. Pokłóciła się z Jamesem i doszło do... różdżkoczynów.
- Słucham?! - stanęła na równych nogach i zmierzyła Blacka krytycznym spojrzeniem. Jak mogło do tego dojść?!
- Andrew... muszę iść. - Pocałowała chłopaka w policzek i odeszła za Syriuszem, który bił się z myślami.
Zagryzła wargę i zacisnęła pięści. Jak mogło do tego dojść? James zaatakował Lily? Jakim cudem nie odparła ataku?! Przekroczyła próg Skrzydła Szpitalnego, jak burza i szybko podeszła do łóżka swojej przyjaciółki.
- No dobra. O co tym razem poszło? Jakim cudem Jamesowi w ogóle udało się ciebie zaatakować? I dlaczego nie zareagowałaś?!
- Spokojnie – Lily uśmiechnęła się lekko. - W sumie to sama nie wiem, o co poszło. O to, co zwykle. To wszystko stało się tak szybko, zamurowało mnie i... czy muszę się tłumaczyć z tego, dlaczego leżę w Skrzydle?
- Biorąc pod uwagę, że twój wypadek przerwał mi randkę...
- Przepraszam, zgoda? - Evans wywróciła oczami.
- Jasne. On był słodki, ale wiesz...
Rudowłosa pokiwała głową i wstała z łóżka.
- Idziemy?
Blondynka pokiwała głową i ruszyła do wyjścia, co jakiś czas zerkając za siebie, sprawdzając, czy Lily za nią idzie. Podała Grubej Damie hasło i weszła do tłocznego Pokoju Wspólnego, swoje kroki od razu kierując ku fotelom, które stały przed kominkiem. Zajęła jeden z nich, a Evans opadła na wolne miejsce obok Remusa.
- I jak było na randce, Harrison? - zmierzyła Blacka morderczym spojrzeniem i odrzuciła włosy do tyłu.
- Wydaje mi się, że to nie twoja sprawa, Black. Ale mogę ci zdradzić, że gdyby nie wypadek Lily, to nie skończyłoby się na pocałunku w policzek – odparła z lekkim uśmiechem.
Chłopak zacisnął pięści i zwrócił się do Lily.
- Nie tak miało to wyglądać. 
- Co? - dziewczyna zmarszczyła brwi. - Ach, to. Nie musisz się przejmować.
- Czy ja o czymś nie wiem? - wzrok Gabrielle wędrował od jednego do drugiego, aż w końcu zatrzymał się na Lily. - Dlaczego mówisz do niego tak... delikatnie?
- Delikatnie?! Oj, daj spokój!
Rudowłosa machnęła ręką. Jeszcze tego by brakowało, żeby wydało się to, iż „współpracowała” z Blackiem! Gabrielle westchnęła teatralnie.
- Gdzie Dorcas?
- Szczerze, to nie widziałam jej od śniadania.
I jednej, i drugiej przez głowę przeszła ta sama myśl: oby nie wpakowała się w kłopoty.

○○○

- Bella! - krzyk brunetki odbił się echem po cichej alejce. - Przestań się bawić!
- Jeden mugol w tą stronę, czy w tą, co to za różnica? - dziewczyna zwana Bellą opuściła różdżkę.
- Czarny Pan dał nam wyraźne polecenie. Przez twoje idiotyczne wybryki spóźnimy się na spotkanie z Nottem! Bellatrix!
- Przecież idę!
Brunetka pokręciła głową. Owszem, dziewczyna potrafiła torturować i z racji tego, iż jego rodzina popierała Czarnego Pana i jego idee – nienawidziła mugoli, szlam. Jednak była zbyt roztrzepana. Nie potrafiła zrozumieć, że czasami bardziej od zabijania, liczyło się wykonanie zadania. Inni mogli tłumaczyć sobie, że to dlatego, iż jest młoda. Jednak ona wiedziała swoje. Bella po prostu chciała zasłużyć sobie na szacunek innych,
Skręciła w boczną uliczkę i wyszła na plac oświetlony nikłym światłem ulicznej lampy. Rozejrzała się i powolnym krokiem zaczęła zmierzać do niskiego budynku, otoczonego jedynie płotem. Otworzyła furtkę, która lekko zaskrzypiała i przytrzymała ją dla Belli, która z pogardą patrzyła na samochody stojące na podjeździe każdego z ulicznych domów. Po chwili oczekiwania przeszła na plac.
- Bella, ogarnij się!
- Mugole...
- Nie są dziś naszym zmartwieniem! Mamy zadanie, pamiętaj o tym! - warknęła.
- Meredith.
Kobieta obróciła się wokół własnej osi, zaciskając rękę na różdżce.
- Witaj, Nott.
- Widzę, że masz towarzyszkę.
- Bellatrix Black, niedługo Lestrange, z tego co słyszałam. Sprawia więcej kłopotów niż myślałam. O mały włos, a byśmy się spóźniły.
- Ale jesteście na czas. Aurorzy pojawią się lada chwila. Do tego czasu musimy zatrzeć wszelkie ślady. Oby nam się udało.
- I tak będą wiedzieć, jeśli już ich tu nie ma.
- Mamy zadanie, musimy zrobić wszystko, by je wykonać. Chyba nie boisz się aurorów, Mary? - Nott uśmiechnął się chytrze.
- Zróbmy to i tyle.
Kobieta wraz ze swoją towarzyszką ruszyła za Nottem. Mężczyzna wyszedł na ulicę i skierował kroki ku pogrążonemu w ciemności parku. Po chwili wyciągnął różdżkę i zerknął na Meredith, która prychnęła jak rozjuszona kotka.
- Wciąż nie wiem, po co ten mężczyzna potrzebny jest Czarnemu Panu.
- Podobno ma jakieś cenne informacje.
Informacje... wiele osób posiadało informacje na temat Czarnego Pana, albo inne, które by były mu potrzebne. Jednak tylko niektórzy mieli zginąć, na innych wystarczyło rzucić proste zaklęcie, by zaczęli mówić. Po chwili Nott stanął, a Bellatrix o mały włos na niego nie wpadła. Meredith rozejrzała się czujnie i szybko wyciągnęła różdżkę, gdy ujrzała jakiś ruch.
- Bella! - dziewczyna spojrzała na kobietę i szybko wyciągnęła różdżkę, jak ówcześnie Meredith.
Po chwili wokół trójki śmierciożerców pojawiły się inne postacie i bez ostrzeżenia zaczęli atakować. Meredtih uniknęła czerwonego płomienia i skierowała różdżkę w aurora, który ją zaatakował.
- Drętwota! - zaklęcie ugodziło mężczyznę w pierś. - Nott, gdzie on jest?!
- Po ich stronie, walczy!
- Teleportujemy się! TERAZ! - złapała Belle za rękę i zniknęła z trzaskiem.
Wylądowały przed wielkim domem, pogrążonym w ciemności. Bella pchnęła lekko bramę. 

◄►

Od autorki: Wiem, że rozdział pojawia się z opóźnieniem, jednak szkoła nie daje mi wyboru i nie mam czasu na dodawanie notek. Z powyższej dumna nie jestem. Była pisana dawno, gdy pisałam jeszcze w pierwszej osobie, więc mogą pojawiać się błędy. Opis meczu (tak, jak uprzedzałam) jest beznadziejny, jednak po prostu nie umiem tego robić, a nie wiedziałam co rozdział piąty mógłby zawierać. To chyba na tyle, pozdrawiam!
Rozdział szósty postaram się dodać zgodnie z terminem, ale nic nie obiecuje.  

EDIT!
Kilka informacji: 
1. Zakładka "Sowia Poczta" została zaktualizowana. Niektórzy zostali z niej usunięci, inni dodani. Jeśli ktoś jeszcze się w niej nie znajduje, a powinien, proszę napiszcie mi o tym!
2. Wiem, że mam kilka zaległości w czytaniu Waszych blogów, postaram się to nadrobić w najbliższym tygodniu.

8 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. A więc, rozdział jest jak zwykle zajebisty <3 Jednak w niektórych miejscach mogłoby się pojawić więcej opisów :). Nie wiem, czy już Ci to mówiłam, ale świetny pomysł z tym Ślizgonem. A końcowa akcja była rewelacyjna; taka tajemnicza i intrygująca :).

      Pozdrawiam! ;*

      Usuń
  2. A tam przesadzasz. Wcale nie wyszedł beznadziejnie. Zbyt samokrytyczna jesteś, wiesz? Ja tam na opis meczu nie narzekam. Dobrze wiem, jak ciężko jest opisywać tak dynamiczne fragmenty historii. Moim zdaniem zrobiłaś to wystarczająco. Poza tym rozdział obfity w wydarzenia. Naprawdę nie rozumiem Gabrielle... No, ale bardzo jestem ciekawa, jak rozwinie się jej relacja z Syriuszem. No i ciekawy pomysł ze Ślizgonem oraz intrygą mającą na celu wyrwanie Gabrielle z randki. Naprawdę lekko i przyjemnie się czytało, a tego oczekuję po historii o Huncwotach. Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu nowy rozdział! Naczekałam się na niego.
    Rozdział jest dobry. Może nie bardzo dobry, ale dobry.
    Chyba nikt nigdy nie zrozumie zachowania dziewczyn, bo w końcu "Kobieta zmienną jest". Wyczuwam małe spięcie między Lily, a Jamesem. Dobrze myślę? ;)
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach, skarbie, Ty mi nie narzekaj na rozdział! Długi i ciekawy. Podobał mi się pocałunek Gabrielle z Syriuszem, ale później potraktowała go naprawdę okropnie! Generalnie Gabrielle zachowywała się dziwnie. I podziwiam Lilkę, że zaufała Syriuszowi. Ja chyba bałabym się zrobić coś tak szalonego.
    Opis meczu niezły. Jedyne, co nie było idealne to dialogi. Nie zawsze mogłam zorientować się, któ mówi. Tak poza tym - świetnie :)
    Dużo weny i pisz szybko :)

    OdpowiedzUsuń
  5. James Potter łapie zniczaaa! Kurcze, takie jakieś ciareczki są, nie wiem czemu. Sam fakt, że czyta się o kimś, kto niestety umrze. Pisze się opowiadanie, przeżywa wszystko z nimi, a oni i tak znikną niedługo. Głupie to i chore. A idzie się strasznie przyzwyczaić. I i tak jak się to czyta, to mimo, że się człowiek powinien skupić na tym, o czym jest opowiadanie, to go tak w dołku ściska, bo wie, że oni poprostu zginą. Przeminą... Cholera, za bardzo się ostatnio zagłębiam w życie bohaterów opowiadań xd
    Oczywiście Gryffonom gratulacje, w końcu złapali znicza ;d Ale takie olanie pana Pottera przez Lily? Hhaha, dziewczyna jest genialna! :D Żałuję tylko, że nie opisałaś choć trochę gry, ona mnie osobiście fascynuje ^^ Mam nadzieję, że jeszcze się kiedyś taki opisik pokaże, ale nie nalegam , hehe ;d
    No więc jeśli chodzi o drugą część, to Lily mnie wkurzyła. Bo w sumie ten jej stosunek do Jamesa wcale nie był jakiś śmieszny tylko chamski. Po prostu zachowała się chamsko. Widzi przecież, że chłopak jest jakiś wkurzony, a i tak gada jakieś głupoty i chce go wyprowadzić z równowagi. No, podpadła mi dzisiaj !
    Za to zachowanie Gabrielle zaskakujące, nie powiem. Się tak patrzyłam na to i nie wierzyłam, że pocałowałą Syriusza, haha xd
    Ja nie wierzę, że Lily podrzegała Syriusza do złego, nie wierzę po prostu! Dziewczyna się zmienia, oj zmienia. Ale zachowanie Gabrielle i tak strasznie. Tutaj mogłabym się pokusić o pewne niemiłe jej określenie, ale tego nie zrobię, bo to jednak miejsce publiczne, czyż nie? Więc zachowam to dla siebie, a Ty się możeszjedynie domyślić o co mi chodzi :)
    Mwhahahhaha Bellatrix *.* Tak, ona kocha torturować, jest w tym najlepsza. Niestety Longbotomowie się o tym przekonali na własnej skórze ;/ Ale wracając! O jakiego mężczyznę im chodziło? Hmm... bardzo ciekawe, nie powiem. Tak pomyślałam o pewnym gościu i mam nadzieję, że to jednak nie on, bo wtedy byś mi ukradła pomysł, hihi! ^^ Ale zobaczymy, zobaczymy ;d
    Nie no, podobało mi się. Co prawda nie dałaś się wykazać Huncwotom z jakimiś wielkimi psotami, ale to logiczne, bo ileż można. To nudzi! Poza tym Ty piszesz o Lily, nie? Więc z jej punktu widzenia ^^
    I końcóweczka taka mroczniejsza, co daje dużego plusa ^^ No ładnie, ładnie, podobało mi się , powtarzam :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Znalazłam kilka błędów. Czasami zabrakło 'się', a czasami było ono podwojone. :D
    Zdążyłam już zatęsknić za Twoim pisaniem. Uwielbiam Twój styl i opisy. Może i nie umiesz pisać opisu meczu, jednak nie zwróciłaś na niego większej uwagi i dobrze z tego wybrnęłaś. Opisałaś publiczność, a nie przebieg meczu i zrobiłaś to tak dobrze, ze nie brakowało mi tego.
    Rozdział bardzo udany i mi się podoba. Nie wiem czemu nie jesteś z niego zadowolona?
    Rozumiem, że spóźniłaś się z dodaniem rozdziału. Ze szkołą trudno jest być na bieżąco w świecie bloggera. Wiem coś o tym. ;D
    Jednak, gdy znajdziesz chwilę to zapraszam do siebie. ;)
    Pozdrawiam i życzę weny. :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Och, wreszcie się doczekałam rozdziału :)
    Uwielbiam wszelkie opowiadania, w których jest quidditch. Pomimo Twoich wcześniejszych obaw - wcale się nie zawiodłam, opisy były dynamiczne, w miarę dokładne i naprawdę dobre. Więc kompletnie nie mam pojęcia, dlaczego jesteś niezadowolona :)
    Ach, uroki szkoły, każdy przez to przechodzi. Jak powtarza moja mama - najważniejsze to umieć gospodarować czasem. Jak ktoś już umie, to doba się wydłuża o 10 godzin :D I tego właśnie Tobie życzę!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy