„Poświęcenie”
Lily
opadła na wolne krzesło obok Gabrielle i rozejrzała się po sali.
Gdy nigdzie w pobliżu nie zauważyła rozczochrańca w okularach –
odetchnęła z ulgą. Powoli zaczynała uważać, że do tej pory był
całkiem normalny. Jednak odkąd wyszedł ze Skrzydła Szpitalnego,
zaczęła bać się o swoją psychikę. Dajmy na przykład...
normalny, środowy poranek. Wstała i jak zawsze zamierzała iść od
łazienki, gdy zorientowała się, że jej pościel jest cała
czerwona. Dopiero po kilku minutach dotarło do niej, że są to
płatki róż. Natomiast na jej szafce nocnej leżała kartka, która,
zaraz po tym, jak wzięła ją do ręki – zaczęła wyznawać Evans
swoją miłość, głosem dziwnie podobnym do Pottera. Potem było
tylko gorzej. Gdy po zajęciach wróciła do dormitorium, okazało
się, że po czerwonym dywanie nie ma śladu. Zastąpiło go różowe
serce. W końcu, gdy spytała, czy to jego sprawka, ten tylko
uśmiechnął się odszedł.
- Nie ma ich. Cała
czwórka gdzieś poszła. Jeśli o mnie chodzi, to stawiam na to, że
poszli zażartować ze Ślizgonów.
- Całe szczęście.
Jeśli tak dalej pójdzie, to wyląduję w Mungu, na oddziale dla
umysłowo chorych. A wiesz dlaczego? Bo Potter tym romantyzmem
doprowadzi mnie do załamania nerwowego!
- Daj spokój, nie
może być tak źle. Zresztą... czyż to nie cudowne? Ktoś kocha
cię tak bardzo, że aż zasypuje cię różami. - Blondynka zrobiła
rozmarzoną minę.
Evans spojrzała
na nią, jak na wariatkę. Zdecydowanie ktoś musiał podać jej
Amortencje. Wzdrygnęła się, gdy do jej uszu dotarł śmiech
Huncwotów, a po chwili zauważyła ich sylwetki w wejściu do
Wielkiej Sali. Szybko zabrała swoją torbę i pociągnęła fankę
romantyzmu za rękaw. Bez słowa ominęła przybyszy, nie pozwalając
Potterowi się odezwać. Gdy dochodziła do schodów, zatrzymała się
i zakryła usta dłonią, powstrzymując się od śmiechu.
- Na Merlina!
Gabrielle, która
stała obok – nie wytrzymała. Wybuchnęła donośnym śmiechem,
sprawiając, że wszyscy uczniowie wyszli z Sali, by dowiedzieć się,
o co chodzi. A Lily, wraz z przyjaciółką stała na środku i nie
wiedziała, co robić. Wpatrywała się tępo w trójkę Ślizgonów,
nie wierząc własnym oczom. Przed Gryfonkami na schodach stała
Clarisse Lestrange, która jednak nie wyglądała tak, jak ją
zapamiętała. Zamiast długich do pasa ciemnych włosów, miała na
głowie zielono-czerwonego irokeza. Spod szaty wystawały stopy
podobne do trolli górskich. Nos nienaturalnych rozdziałów
zasłaniał jej prawie cały widok. Tuż za nią stał Mulciber. Nie
trudno było zauważyć, że i on uległ transformacji ciała. Ręce,
który do tej port potrafiły dać łomot wielu osobom, zostały
zastąpione delikatnymi dłońmi z długimi paznokciami, pomalowanymi
na pomarańczowo. Proste włosy sięgały ramion, gdzieniegdzie można
było zauważyć różowe pasemka. Na sam koniec jej wzrok przeniósł
się na Snapea. Jedynie on nie doznał jakiś trwałych urazów.
Transformacji uległy tylko jego włosy, który teraz układały się
w lekkie fale.
Rudowłosa
zagryzła wargę, jednak to nic nie dało i już po chwili na jej
ustach pojawił się szeroki uśmiech. Odwróciła się w stronę
Huncwotów, którzy widocznie tylko czekali na reakcję pani Prefekt,
bo gdy zauważyli uśmiech na jej twarzy, odetchnęli z ulgą.
- Przyznam, że to
jest... zabawne, jednak wypadałoby już zdjąć to zaklęcie, nie
sądzicie? - Zerknęła na Remusa, który już wyciągał różdżkę.
- Dlaczego nie? -
Black spojrzał na Pottera. - Zdjęcie pamiątkowe już mamy.
Gabrielle
wyszczerzyła zęby w uśmiechu, trzymając się za brzuch.
- To było
genialne! - krzyknęła. - Szczerze mówiąc MOIM zdaniem, Lestrange
wygląda o niego lepiej tak, jak stworzyliście ją wy. Powinni to
gdzieś zapisać.
- Och, Harrison.
Widzisz, bo my wiemy, co dobre.
- Łapciu, nie
podrywaj jej! - Okularnik dał Blackowi kuksańca w bok. - Może ona
ma chłopaka – dodał konspiracyjnym szeptem.
- On i ja? - Ely
prychnęła. - Za dużo bajek się naczytałeś, Potter.
Dziewczyna
odwróciła się na pięcie i ruszyła do klasy, a Lily, chcąc nie
chcąc, ruszyła za nią.
- Uważasz, że
nie jestem w twoim typie?! - Gabrielle westchnęła. - Rogasiu, czy
to znaczy, że... nie jestem przystojny?
- No wiesz...
zawsze wiedziałem, że to ja jestem przystojniejszy, Łapciu. Nic
nie sugeruję, tylko...
- TY?! TY?! Gdybyś
był przystojny, to Evans patrzyłaby na ciebie, a nie na mnie.
Widziałeś może, jak pożera mnie wzrokiem?
Lily wciągnęła
głośno powietrze i odwróciła się, wyciągając różdżkę.
Przed nią stanął jednak Remus, z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Serio? Syriusz?
- Pokręcił z niedowierzaniem głową. - Lily, on nie jest ciebie
wart.
- BLACK! ZABIJĘ
CIĘ!
- ROGASIU! -
Syriusz spojrzał błagalnie na przyjaciela. - Twoja wybranka mi
grozi!
- Teraz to twój
problem, Łapo. Ona ma bardzo wybuchowy temperament.
Potter wyszczerzył
się w jej stronę, a Evans zaciskając pięści, odeszła.
○○○
Spojrzała
krytycznie na Dorcas, która podpowiadała jakiemuś
pierwszoklasiście, jaką klątwę rzucić na jego kolegę.
Szturchnęła ją w bok i dopiero wtedy brunetka opamiętała się.
- No co? Przyda mu
się trochę nauki w młodych latach – mruknęła.
- Chcesz żeby
zrujnował hogwart? Do tej pory się dziwię, że on jeszcze stoi,
skoro uczęszczają tutaj tacy idioci, jak Black i Potter.
Dziewczyna
pokręciła tylko głową i wyszła na błonia. Obie usiadły przy
jeziorze, a po chwili dołączyła do nich Gabrielle. Już na
pierwszy rzut oka można było wywnioskować, że jest zła. I to
bardzo.
- Co się stało?
- Snape się stał!
- krzyknęła. - Wiecie, że Slughorn mnie zatrzymał. Znowu zły
składnik dodałam, czy coś, ale nie ważne. No i wyszłam parę
minut po was. Napatoczyłam się na tego przygłupa i jego bandę.
Lestrange jak zawsze zaczęła coś tam mówić, ale jakoś nie
zwracałam na nią uwagi. Ale Snape ni z tego, ni z owego wyciągnął
różdżkę i zaczął mi grozić. No to potraktowałam go zaklęciem
Levicorpus. Może do tej pory tam wisi, chyba, że ta idiotka
go ściągnęła.
- Bardzo dobrze
zrobiłaś! - Dorcas wyszczerzyła zęby. - Szkoda, że nie wylądował
w Skrzydle. Choć znając życie będzie chciał ci odpłacić, ale
nie bój się, stanę za tobą murem. Już dawno miałam zamiar
pokiereszować buźkę Clarisse.
- Będziecie mieć
kłopoty. - Zielonooka pokręciła głową.
- Trzeba odciążyć
Huncwotów. Zawsze oni dostają szlabany, czas im trochę ulżyć w
tej pracy, nie sądzisz? Poza tym, Snape na to zasługuje.
Przysięgam, jak go gdzieś zobaczę, to oberwie jakimś urokiem.
- Ja idę, nie
chcę mieć więcej kłopotów nić do tej pory – odparła Lily,
podnosząc się.
Wolnym krokiem
ruszyła w stronę zamku. W wejściu minęła Clarisse, która
spojrzała na nią z mściwym uśmiechem. Uniosła brwi do góry, ale
minęła ją bez słowa. Ta dziewczyna coraz bardziej zaczynała
działać Lily na nerwy. Weszła do prawie opustoszałej Wielkiej
Sali. No tak. Uczniowie korzystali z ostatnich promieni słońca.
Zerknęła na stół Ślizgonów. Tak, jak myślała, Snape wraz z
Mulciberem siedzieli przy nim. Szeptali coś do siebie i rozglądali
się nerwowo dookoła. Pokręciła głową i zerknęła na ciasto,
które leżało tuż przed nią.
- Lily! - Dorcas
wpadła do Wielkiej Sali jak burza.
Spojrzała na nią
ze zdziwieniem, które po chwili przerodziło się w strach.
- Ta su...
Lestrange zaatakowała Gabrielle!
- Słucham?! -
Evans zerwała się na równe nogi, wyciągając różdżkę i
tęsknie patrząc na ciasto. Kątem oka zauważyła ruch przy stole
Salazara Slytherina i wiedziała, że dwójka intrygantów również
ma zamiar opuścić to pomieszczenie.
Szybko ruszyła za
brunetkę, która również trzymała różdżkę w ręce. Wybiegła
na błonia, gdzie zebrał się już spory tłumek gapiów. Wśród
nich zauważyła Pottera i resztę wesołej gromadki. A w samym
środku stały one. Przedarła się przez uczniów i stanęła na
samym przodzie.
- Zostaw ją,
Lestrange – powiedziała cicho, jednak, gdy dziewczyna nie
zareagowała, zgrzytnęła zębami. Będzie żałowała. -
Rictusempra!
Ślizgonka upadła
na kolana, trzymając się za brzuch. Zaciskała wargi, by z jej ust
nie wydobył się histeryczny śmiech. Jednak, tak, jak
przypuszczała, na tym się nie skończyło. Na scenę powiem
wkroczył Mulciber z dwójką innych Ślizgonów. Severusem i
chłopakiem, którego nie znała. Mulciber celował różdżką w
Evans, Snape natomiast – w Gabrielle. Wystarczyło jedno spojrzenie
na niebo, by wiedziała, co ma zamiar zrobić. Przełknęła głośno
ślinę i stanęła przed blondynką w chwili, gdy chłopak
wypowiedział zaklęcie.
Lily poczuła, jak
jej ciało przeszywa niewyobrażalny ból. Nie wiedziała, kiedy
upadła na kolana. Po jej rękach zaczęła spływać gęsta ciecz.
Nie odważyła się oderwać wzroku od różdżki Ślizgona. Bała
się tego, co może ujrzeć. Choć w podświadomości wiedziała, że
jest źle. Czuła tępy ból na całym ciele. Czuła, jak jej skóra
pęka z chwilą, gdy ugodziło w nią zaklęcie. Po chwili ktoś
delikatnie ją podniósł. Zamknęła oczy, pragnąc, by ból
zakończył się na zawsze.
- Zabiję cię za
to, Snape.
Poznawała ten
głos, ale z każdą chwilą stawał się on coraz słabszy, aż w
końcu zanikł całkowicie.
○○○
Chodziła
od ściany do ściany, czekając na jakiekolwiek wiadomości. Była
zbyt wstrząśnięta tym, co się wydarzyło, by wraz z innymi iść
do Skrzydła. Dlatego pozwoliła na to, by Remus odprowadził ją do
Pokoju Wspólnego. Przez jakiś czas siedziała w miejscu, jednak w
końcu stwierdziła, że jeśli dłużej nie będzie się ruszać, to
zwariuje. Dlatego też od kilkudziesięciu minut chodziła w kółko.
Co chwilę łapała różdżkę, by ponownie ją odłożyć. Miała
ochotę zabić drania za to, co zrobił.
Wyprostowała
się, gdy portret Grubej Damy odchylił się i do pokoju weszli James
i Syriusz. Spojrzała na okularnika, który zaciskał pięści ze
złości.
- Co z nią? -
spytała w końcu przerywając ciszę, która panowała w pokoju.
- Jest
nieprzytomna - odparł Syriusz siadając na fotelu. – Pomfrey wciąż
faszeruje ją jakimiś eliksirami. Niektóre rany usunęła
zaklęciem, ale inne były zbyt... głębokie. Jednym słowem –
miała szczęście. Tyle krwi jeszcze nigdy nie widziałem. Co to w
ogóle było za zaklęcie?!
- Czarno
magiczne - warknęła Gabrielle. – Chyba nie musisz pytać skąd
ten gnojek je zna.
- W każdym
bądź razie, jeśli Evans się do jutra nie polepszy, Pomfrey
powiedziała, że wyśle ją do Munga, bo tam mają lepszą opiekę.
- A co ze
Snape'm?
- Był u
dyrektora. Wymigał się jakoś, że znalazł to zaklęcie w jakiejś
książce, nie wiedział jakie ma skutki. Ale i tak ma szlaban i list
do rodziców.
- Szlaban?!
Powinni go wywalić ze szkoły! Powiesić! Poćwiartować!
- Ja też
jestem na niego zły, Harrison - mruknął James. – Ale bez
przesady.
- Przesady?!
Kto tu przesadza?! - krzyknęła – Z jakiejś książki! Chyba mi
nie powiecie, że w Hogwardzkiej bibliotece, są książki z takimi
zaklęciami?
- My ci tego
nie powiemy, bo zaglądam do biblioteki tylko wtedy, jeśli ktoś
rzucił na mnie urok.
- A więc JA
wam powiem, James, że takich zaklęć nie ma w szkolnej bibliotece.
Znów zaległa
cisza. Gabrielle złapała różdżkę i ponownie zaczęła krążyć
po pokoju. Co chwilę rzucała ukradkowe spojrzenie na portret.
- Zabiję
drania - powiedziała i wybiegła z pokoju, z hukiem zatrzaskując
tajne przejście.
○○○
Zatrzymała się
przed Wielką Salą i zaczęła rozglądać dookoła. Gdzie może
być? Co ona by robiła na jego miejscu? Odwróciła się w stronę
lochów i ruszyła przed siebie, zdając sobie sprawę z tego, że
Syriusz i James depczą jej po piętach. Stanęła przed pustą
ścianą. Wejściem do salonu Slytherinu. Założyła ręce na piersi
i czekała. W końcu będzie musiał wyjść. Po chwili rozległy się
czyjeś kroki i dziewczyna schowała się w cieniu. Uśmiechnęła
się z satysfakcją, gdy przed nią stanął nie kto inny, jak
Severus Snape. Po cichu wyszła ze swojej kryjówki i skierowała
różdżkę w jego plecy.
- Expeliarmus!
- blondynka krzyknęła cicho, gdy różdżka wyleciała jej z ręki.
Po chwili
Ślizgon odwrócił się w jej stronę. Śmiał się. Śmiał się z
niej. W dziewczynie się zagotowało. Zacisnęła ręce.
- Jesteś aż
tak głupia, by przychodzić tutaj sama? - spytał cicho.
- Nie, Snape.
Jestem na tylko ODWAŻNA, by przyjść tutaj sama. A ty – wskazała
na niego palcem – pożałujesz tego, co zrobiłeś.
Stał przed nią
i śmiał się. Dziewczyna nie panując nad swoim ciałem rzuciła
się na chłopaka i zaczęła okładać go pięściami.
Zdezorientowany uczeń Slytherinu nawet się nie bronił. Po chwili
na scenę wkroczyli James z Syriuszem. Ten drugi złapał Gabrielle
od tyłu i odciągnął od leżącego na ziemi. James... James
natomiast upadł na kolana i trząsł się ze śmiechu.
- Puść mnie!
Puść mnie, to go zabiję!
- Uspokój się!
McGona...
- Panno
Harrison! - dziewczyna przestała się szarpać i zmrużyła oczy,
patrząc w ciemność, z której po chwili wyszła profesor
McGonagall wraz z dyrektorem. - Bójka! Co pani sobie myślała?
-
Szczerze, pani profesor, to nie myślałam – mruknęła. – Ten
gnojek zranił Lily! Cały czas leży nieprzytomna!
- To nie daj
pani prawa, do...
- Jaki będę
mieć szlaban? - spytała.
- Panno
Harrison! Ma pani tygodniowy szlaban, a Gryffindor traci pięćdziesiąt
punktów!
Blondynka
pokiwała głową i bez słowa odeszła. Po chwili na jej twarzy
wykwitł uśmiech. I tak dopięła swojego.
§♠§
Dobra,
w jakimś sensie to, co napisałam podoba mi się, jednak nadal
czegoś mi tu brakuje. Stwierdziła, że moje rozdziały są takie
jakieś... czy ja wiem? Dziwne. Czytałam rozdział kilka razy i
błędy, który wyłapałam – poprawiłam, jednak jeśli
znajdziecie jeszcze jakieś, piszcie.
Zaczyna
się rok szkolny. Jak samopoczucie? Jeśli chodzi o mnie, to jestem
załamana. To wczesne wstawanie i męczenie się w szkole przez
siedem godzin. Masakra, a do tego dodatkowy angielski. Tragedia po
prostu! Mimo to, życzę Wam wszystkim powodzenia!
Bardzo emocjonujący rozdział. Na początku rozbawiły mnie te romantyczne prezenty od Jamesa (ach, gdyby to mój chłopak taki był...), później zaczęło się robić coraz mniej sielankowo. Lily stanęła w obronie przyjaciółki i mam nadzieję, że szybko wróci do siebie. Snape za to jest strasznym kretynem, jak mógł rzucać takie zaklęcia? Gabrielle zachowała się jak prawdziwa przyjaciółka. Lubię tą postać, taka pozytywna i sympatyczna jest.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
No tak, ja również lubię Gabrielle, jest taką pozytywną postacią, która zawsze stanie murem za przyjaciółmi. Oczywiście nie zawsze będzie taka, bo pokaże również swoją mroczną stronę (staram się również gdzieś wcisnąć wspomnienia z jej przeszłości). Och, Snape jest kretynem, to jasne, a zaklęcie, którego użył to to samo, którego w szóstej części Harry użył na Draconie, o.
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńSamopoczucie? Hahaha! Nie no... koszmarne! Ja nieee chceeee dooo szkoooły!!! No ale trzeba ;/
OdpowiedzUsuńA Twoje? ;D
To trochę dziwnie czytać o historii Huncwotów, skoro już wiemy jak się zakończy... Ale rozdział mi się podobał xD
Weny życzę :**
Zacznę od tego, że na samą myśl, że jutro muszę wstać wcześnie i iść do szkoły na rozpoczęcie to mi słabo się robi. Na dodatek zaczynam teraz liceum i nikogo tam nie znam. Stres mnie zżera.
OdpowiedzUsuńA teraz co do rozdziału. Od razu mówię, że mi Twoje wszystkie rozdziały bardzo się podobają! Nigdy niczego mi w nich nie zabrakło. Według mnie są dopracowane w każdym calu. A rozdział trzeci według mnie jest jak na razie najlepszy. Było tu trochę więcej akcji niż w poprzednich. Muszę przyznać, że podobają mi się te ich docinki i całe życie w tej szkole. To co zrobił Snape było wręcz chore. Jak mógł coś takiego zrobić? Powinien ponieść większe konsekwencje, no ale cóż tu zrobić ;D
Czekman naprawdę bardzo niecierpliwie. mam nadzieję, ze dziewczyna się w końcu wybudzi, i że nie jest to nic poważnego.
Pozdrawiam i życzę weny :*
Heh, już Ci to chyba mówiłam, ale i tak powtórzę: rozdział zajebisty, a akcja, w której oberwało się Snape'owi po prostu wymiata ;D Haha, myślałam, że nie wyrobię ze śmiechu!
OdpowiedzUsuńOby Lilka szybko powróciła do zdrowia, bo inaczej nasz Jelonek się załamie ;p
Pozdrawiam! ;*
[przekleta-prawda.blogspot.com]
Błędów trochę znalazłam, ale nie miałam w planie ich wypisywać, ale skoro zobaczyłam, że na koniec o nie prosisz, to wróciłam na moment do tekstu, tyle że za dużo już nie powypisuję, bo lepiej to robić na bieżąco podczas czytania:
OdpowiedzUsuń- "Blondwłosa romantyczka, która stała obok mnie, wyszczerzyła zęby w uśmiechu, trzymając się za brzuch." -> obok mnie? Chyba Ci się pomyliło z narracją pierwszoosobową ;D
- "Remus odprowadził ją do Pokoju Wspólnego" -> z tego, co wiem, "pokój wspólny" zapisujemy wielkimi literami tylko wtedy, gdy po nim dodajemy "Slytherinu, Gryffindoru, Hufflepuffu czy Ravenclawu". W innym przypadku piszemy go małymi literami ;D
- "Czarno magiczne" - piszemy łącznie - czarnomagiczne.
- "Chyba nie musisz pytać skąd ten gnojek je zna." przecinek przed "skąd"
- "W każdym bądź razie" -> nie ma takiego zwrotu w języku polskim, choć ludzie często go używają w mowie ;D Poprawnie mówi się "W każdym razie..." ;D
- "A co ze Snape'm?" -> Snapem
Obydwa rozdziały (miałam zaległości przez wyjazd) bardzo mi się podobały. Nie mogłam tylko uwierzyć w to, że Lily jest adoptowana (czy to znaczy, że nie jest szlamą? xD). Na serio nie była rodzoną córką państwa Evans? Wow, świetnie to wymyśliłaś ;D
Bardzo tajemniczy był ten fragment na końcu poprzedniego rozdziału - naprawdę mnie zaintrygował.
W rozdziale współczuję nie tylko Lily, ale jej bliskim, ponieważ zdaję sobie sprawę, co też oni muszą przeżywać - z pewnością nie są to miłe uczucia, ten niepokój, ta nadzieja, która niby nigdy nie wygasa, ale przygasając, wyrządza największą krzywdę. życzę młodej Evans powrotu do zdrowia!
Całuję i czekam na nową notkę,
Leszczyna
" Blondwłosa romantyczka, która stała obok mnie, wyszczerzyła zęby w uśmiechu, trzymając się za brzuch." - obok Lily, bo inaczej zmienisz osobę ;d
OdpowiedzUsuńNie no, ależ ten Black ma pomysły! Lily miałaby się w nim zakochać? Hahhaa, dobre sobie ;d Chciałabym widzieć jej reakcję na te słowa :D Chciaaałby ...
Ok, że Severus zaatakuje Lily TYM zaklęciem, to się nie spodziewałam. W końcu od zawsze był w niej zakochany, więc to się wydaje takie... nierealne. Kurcze, nagrabił sobie i to bardzo. Teraz ma na karku nie tylko Huncwotów, ale także Gabrielle. Oj, nie wróżę mu tutaj swietlanej przyszłości ;d
Ale przyznam, że te próby poderwania Lily, które podejmuje James są dość komiczne i oczywiście jak dla niego bardzo, ale to bardzo charakterystyczne. Nie no, lubię to xd
Oj, rok szkolny idzie, idzie ;d A tu niektórzy ( czyt. Ja) zdają w tym roku maturę. No, będzie baaardzo ciężko, ale damy radę przetrwać! ;d
Najmocniej przepraszam, że pojawiam się dopiero teraz. Szkoła dopiero się zaczęła, a nauczyciele już trują. Najbardziej rozbawiła mnie moja polonistka, która już zaczęła nam gadać o maturach, które będziemy zdawać dopiero za 4 lata... xd Ale nie o tym chciałam pisać...
OdpowiedzUsuńGabrielle postąpiła słusznie. Baaardzo słusznie. Jak prawdziwa przyjaciółka. Nie bała się konsekwencji, nie bała się, że Snape może jej coś zrobić, że może skończyć gorzej niż Lily, po prostu poszła tam i dała mu nauczkę. Brawa dla niej! :D Mam nadzieję, że Evans nie przeniosą do Munga. Ach, jaki ten James romantyczny... Taki facet to skarb :)
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam,
Trafiłam na Twojego bloga zupełnie przez przypadek i teraz mam ochotę dziękować za to, że takowe istnieją. Piszesz naprawdę cudownie, potrafisz idealnie opisać emocje bohaterów. No i zgadzam się z jednym z powyższych komentarzy, trzeci rozdział jak na razie najlepszy, najwięcej się w nim dzieje. Choć przyznam, że trochę mnie dziwi to, że ciągle tam ktoś ze sobą walczy. Prefekci nie mają ani chwili wytchnienia. Poza tym, Gabrielle wydaje się być tak cudowną i pozytywną osobą! Taka przyjaciółka to największy skarb pod słońcem! Mało kto umiałby poświęcić się dla drugiej osoby, jestem pod wrażeniem tego, co zrobiła. Szkoda tylko, że Snape'owi się nie dostało bardziej...
OdpowiedzUsuńNo i podłapałaś mój pomysł, żeby puszczać w tle soundtrack z filmów! :D Niestety musiałam z niego zrezygnować, bo chcę dawać inny podkład muzyczny do różnych fragmentów, więc to by mogło zbyt przeszkadzać. Ale za to muzyka naprawdę nadaje opowiadaniu jeszcze lepszy i przyjemniejszy klimat! Mam nadzieję, że informujesz o nowych rozdziałach, jeżeli tak, to jestem chętna :D Pozdrawiam cieplutko!
[mente-la-magia]
No więc na początek należą Ci się przeprosiny. Dość długo tu nie zaglądałam. Niestety, przez szkołę brakuje mi czasu na cokolwiek. Teraz jednak zaczynam nadrabiać i postaram się poprawić;) A teraz przejdę już do rozdziału, żeby nie przynudzać. Ja tam nie wiem, co Ci w nim brakuje. Według mnie wyszedł świetnie. Jest akcja, humor (a to przy Huncwotach ważne) oraz temperamencik. No i chyba pierwszy raz widzę takiego podłego Snape'a z tych czasów. To na pewno oryginalne, więc jestem za jak najbardziej. Powiem szczerze, że mnie się romantyzm Jamesa również podoba. Ale Lily jest dość praktyczna;) Biedny James;) Lily naprawdę nieźle oberwała. Podoba mi się, że ujmujesz Hogwart w trochę inny sposób niż w książce. Tam zatargi nie były tak ostre. Miejmy tylko nadzieję, że Lily wyjdzie z tego cało. No i końcówka genialna. Charakterek ta dziewczyna ma;) Ok lecę dalej. Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]
OdpowiedzUsuń