niedziela, 2 września 2012

Rozdział 3

Poświęcenie”


Lily opadła na wolne krzesło obok Gabrielle i rozejrzała się po sali. Gdy nigdzie w pobliżu nie zauważyła rozczochrańca w okularach – odetchnęła z ulgą. Powoli zaczynała uważać, że do tej pory był całkiem normalny. Jednak odkąd wyszedł ze Skrzydła Szpitalnego, zaczęła bać się o swoją psychikę. Dajmy na przykład... normalny, środowy poranek. Wstała i jak zawsze zamierzała iść od łazienki, gdy zorientowała się, że jej pościel jest cała czerwona. Dopiero po kilku minutach dotarło do niej, że są to płatki róż. Natomiast na jej szafce nocnej leżała kartka, która, zaraz po tym, jak wzięła ją do ręki – zaczęła wyznawać Evans swoją miłość, głosem dziwnie podobnym do Pottera. Potem było tylko gorzej. Gdy po zajęciach wróciła do dormitorium, okazało się, że po czerwonym dywanie nie ma śladu. Zastąpiło go różowe serce. W końcu, gdy spytała, czy to jego sprawka, ten tylko uśmiechnął się odszedł.
- Nie ma ich. Cała czwórka gdzieś poszła. Jeśli o mnie chodzi, to stawiam na to, że poszli zażartować ze Ślizgonów.
- Całe szczęście. Jeśli tak dalej pójdzie, to wyląduję w Mungu, na oddziale dla umysłowo chorych. A wiesz dlaczego? Bo Potter tym romantyzmem doprowadzi mnie do załamania nerwowego!
- Daj spokój, nie może być tak źle. Zresztą... czyż to nie cudowne? Ktoś kocha cię tak bardzo, że aż zasypuje cię różami. - Blondynka zrobiła rozmarzoną minę.
Evans spojrzała na nią, jak na wariatkę. Zdecydowanie ktoś musiał podać jej Amortencje. Wzdrygnęła się, gdy do jej uszu dotarł śmiech Huncwotów, a po chwili zauważyła ich sylwetki w wejściu do Wielkiej Sali. Szybko zabrała swoją torbę i pociągnęła fankę romantyzmu za rękaw. Bez słowa ominęła przybyszy, nie pozwalając Potterowi się odezwać. Gdy dochodziła do schodów, zatrzymała się i zakryła usta dłonią, powstrzymując się od śmiechu.
- Na Merlina!
Gabrielle, która stała obok – nie wytrzymała. Wybuchnęła donośnym śmiechem, sprawiając, że wszyscy uczniowie wyszli z Sali, by dowiedzieć się, o co chodzi. A Lily, wraz z przyjaciółką stała na środku i nie wiedziała, co robić. Wpatrywała się tępo w trójkę Ślizgonów, nie wierząc własnym oczom. Przed Gryfonkami na schodach stała Clarisse Lestrange, która jednak nie wyglądała tak, jak ją zapamiętała. Zamiast długich do pasa ciemnych włosów, miała na głowie zielono-czerwonego irokeza. Spod szaty wystawały stopy podobne do trolli górskich. Nos nienaturalnych rozdziałów zasłaniał jej prawie cały widok. Tuż za nią stał Mulciber. Nie trudno było zauważyć, że i on uległ transformacji ciała. Ręce, który do tej port potrafiły dać łomot wielu osobom, zostały zastąpione delikatnymi dłońmi z długimi paznokciami, pomalowanymi na pomarańczowo. Proste włosy sięgały ramion, gdzieniegdzie można było zauważyć różowe pasemka. Na sam koniec jej wzrok przeniósł się na Snapea. Jedynie on nie doznał jakiś trwałych urazów. Transformacji uległy tylko jego włosy, który teraz układały się w lekkie fale.
Rudowłosa zagryzła wargę, jednak to nic nie dało i już po chwili na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech. Odwróciła się w stronę Huncwotów, którzy widocznie tylko czekali na reakcję pani Prefekt, bo gdy zauważyli uśmiech na jej twarzy, odetchnęli z ulgą.
- Przyznam, że to jest... zabawne, jednak wypadałoby już zdjąć to zaklęcie, nie sądzicie? - Zerknęła na Remusa, który już wyciągał różdżkę.
- Dlaczego nie? - Black spojrzał na Pottera. - Zdjęcie pamiątkowe już mamy.
Gabrielle wyszczerzyła zęby w uśmiechu, trzymając się za brzuch.
- To było genialne! - krzyknęła. - Szczerze mówiąc MOIM zdaniem, Lestrange wygląda o niego lepiej tak, jak stworzyliście ją wy. Powinni to gdzieś zapisać.
- Och, Harrison. Widzisz, bo my wiemy, co dobre.
- Łapciu, nie podrywaj jej! - Okularnik dał Blackowi kuksańca w bok. - Może ona ma chłopaka – dodał konspiracyjnym szeptem.
- On i ja? - Ely prychnęła. - Za dużo bajek się naczytałeś, Potter.
Dziewczyna odwróciła się na pięcie i ruszyła do klasy, a Lily, chcąc nie chcąc, ruszyła za nią.
- Uważasz, że nie jestem w twoim typie?! - Gabrielle westchnęła. - Rogasiu, czy to znaczy, że... nie jestem przystojny?
- No wiesz... zawsze wiedziałem, że to ja jestem przystojniejszy, Łapciu. Nic nie sugeruję, tylko...
- TY?! TY?! Gdybyś był przystojny, to Evans patrzyłaby na ciebie, a nie na mnie. Widziałeś może, jak pożera mnie wzrokiem?
Lily wciągnęła głośno powietrze i odwróciła się, wyciągając różdżkę. Przed nią stanął jednak Remus, z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Serio? Syriusz? - Pokręcił z niedowierzaniem głową. - Lily, on nie jest ciebie wart.
- BLACK! ZABIJĘ CIĘ!
- ROGASIU! - Syriusz spojrzał błagalnie na przyjaciela. - Twoja wybranka mi grozi!
- Teraz to twój problem, Łapo. Ona ma bardzo wybuchowy temperament.
Potter wyszczerzył się w jej stronę, a Evans zaciskając pięści, odeszła.

○○○

Spojrzała krytycznie na Dorcas, która podpowiadała jakiemuś pierwszoklasiście, jaką klątwę rzucić na jego kolegę. Szturchnęła ją w bok i dopiero wtedy brunetka opamiętała się.
- No co? Przyda mu się trochę nauki w młodych latach – mruknęła.
- Chcesz żeby zrujnował hogwart? Do tej pory się dziwię, że on jeszcze stoi, skoro uczęszczają tutaj tacy idioci, jak Black i Potter.
Dziewczyna pokręciła tylko głową i wyszła na błonia. Obie usiadły przy jeziorze, a po chwili dołączyła do nich Gabrielle. Już na pierwszy rzut oka można było wywnioskować, że jest zła. I to bardzo.
- Co się stało?
- Snape się stał! - krzyknęła. - Wiecie, że Slughorn mnie zatrzymał. Znowu zły składnik dodałam, czy coś, ale nie ważne. No i wyszłam parę minut po was. Napatoczyłam się na tego przygłupa i jego bandę. Lestrange jak zawsze zaczęła coś tam mówić, ale jakoś nie zwracałam na nią uwagi. Ale Snape ni z tego, ni z owego wyciągnął różdżkę i zaczął mi grozić. No to potraktowałam go zaklęciem Levicorpus. Może do tej pory tam wisi, chyba, że ta idiotka go ściągnęła.
- Bardzo dobrze zrobiłaś! - Dorcas wyszczerzyła zęby. - Szkoda, że nie wylądował w Skrzydle. Choć znając życie będzie chciał ci odpłacić, ale nie bój się, stanę za tobą murem. Już dawno miałam zamiar pokiereszować buźkę Clarisse.
- Będziecie mieć kłopoty. - Zielonooka pokręciła głową.
- Trzeba odciążyć Huncwotów. Zawsze oni dostają szlabany, czas im trochę ulżyć w tej pracy, nie sądzisz? Poza tym, Snape na to zasługuje. Przysięgam, jak go gdzieś zobaczę, to oberwie jakimś urokiem.
- Ja idę, nie chcę mieć więcej kłopotów nić do tej pory – odparła Lily, podnosząc się.
Wolnym krokiem ruszyła w stronę zamku. W wejściu minęła Clarisse, która spojrzała na nią z mściwym uśmiechem. Uniosła brwi do góry, ale minęła ją bez słowa. Ta dziewczyna coraz bardziej zaczynała działać Lily na nerwy. Weszła do prawie opustoszałej Wielkiej Sali. No tak. Uczniowie korzystali z ostatnich promieni słońca. Zerknęła na stół Ślizgonów. Tak, jak myślała, Snape wraz z Mulciberem siedzieli przy nim. Szeptali coś do siebie i rozglądali się nerwowo dookoła. Pokręciła głową i zerknęła na ciasto, które leżało tuż przed nią.
- Lily! - Dorcas wpadła do Wielkiej Sali jak burza.
Spojrzała na nią ze zdziwieniem, które po chwili przerodziło się w strach.
- Ta su... Lestrange zaatakowała Gabrielle!
- Słucham?! - Evans zerwała się na równe nogi, wyciągając różdżkę i tęsknie patrząc na ciasto. Kątem oka zauważyła ruch przy stole Salazara Slytherina i wiedziała, że dwójka intrygantów również ma zamiar opuścić to pomieszczenie.
Szybko ruszyła za brunetkę, która również trzymała różdżkę w ręce. Wybiegła na błonia, gdzie zebrał się już spory tłumek gapiów. Wśród nich zauważyła Pottera i resztę wesołej gromadki. A w samym środku stały one. Przedarła się przez uczniów i stanęła na samym przodzie.
- Zostaw ją, Lestrange – powiedziała cicho, jednak, gdy dziewczyna nie zareagowała, zgrzytnęła zębami. Będzie żałowała. - Rictusempra!
Ślizgonka upadła na kolana, trzymając się za brzuch. Zaciskała wargi, by z jej ust nie wydobył się histeryczny śmiech. Jednak, tak, jak przypuszczała, na tym się nie skończyło. Na scenę powiem wkroczył Mulciber z dwójką innych Ślizgonów. Severusem i chłopakiem, którego nie znała. Mulciber celował różdżką w Evans, Snape natomiast – w Gabrielle. Wystarczyło jedno spojrzenie na niebo, by wiedziała, co ma zamiar zrobić. Przełknęła głośno ślinę i stanęła przed blondynką w chwili, gdy chłopak wypowiedział zaklęcie.
Lily poczuła, jak jej ciało przeszywa niewyobrażalny ból. Nie wiedziała, kiedy upadła na kolana. Po jej rękach zaczęła spływać gęsta ciecz. Nie odważyła się oderwać wzroku od różdżki Ślizgona. Bała się tego, co może ujrzeć. Choć w podświadomości wiedziała, że jest źle. Czuła tępy ból na całym ciele. Czuła, jak jej skóra pęka z chwilą, gdy ugodziło w nią zaklęcie. Po chwili ktoś delikatnie ją podniósł. Zamknęła oczy, pragnąc, by ból zakończył się na zawsze.
- Zabiję cię za to, Snape.
Poznawała ten głos, ale z każdą chwilą stawał się on coraz słabszy, aż w końcu zanikł całkowicie.

○○○

Chodziła od ściany do ściany, czekając na jakiekolwiek wiadomości. Była zbyt wstrząśnięta tym, co się wydarzyło, by wraz z innymi iść do Skrzydła. Dlatego pozwoliła na to, by Remus odprowadził ją do Pokoju Wspólnego. Przez jakiś czas siedziała w miejscu, jednak w końcu stwierdziła, że jeśli dłużej nie będzie się ruszać, to zwariuje. Dlatego też od kilkudziesięciu minut chodziła w kółko. Co chwilę łapała różdżkę, by ponownie ją odłożyć. Miała ochotę zabić drania za to, co zrobił.
Wyprostowała się, gdy portret Grubej Damy odchylił się i do pokoju weszli James i Syriusz. Spojrzała na okularnika, który zaciskał pięści ze złości.
- Co z nią? - spytała w końcu przerywając ciszę, która panowała w pokoju.
- Jest nieprzytomna - odparł Syriusz siadając na fotelu. – Pomfrey wciąż faszeruje ją jakimiś eliksirami. Niektóre rany usunęła zaklęciem, ale inne były zbyt... głębokie. Jednym słowem – miała szczęście. Tyle krwi jeszcze nigdy nie widziałem. Co to w ogóle było za zaklęcie?!
- Czarno magiczne - warknęła Gabrielle. – Chyba nie musisz pytać skąd ten gnojek je zna.
- W każdym bądź razie, jeśli Evans się do jutra nie polepszy, Pomfrey powiedziała, że wyśle ją do Munga, bo tam mają lepszą opiekę.
- A co ze Snape'm?
- Był u dyrektora. Wymigał się jakoś, że znalazł to zaklęcie w jakiejś książce, nie wiedział jakie ma skutki. Ale i tak ma szlaban i list do rodziców.
- Szlaban?! Powinni go wywalić ze szkoły! Powiesić! Poćwiartować!
- Ja też jestem na niego zły, Harrison - mruknął James. – Ale bez przesady.
- Przesady?! Kto tu przesadza?! - krzyknęła – Z jakiejś książki! Chyba mi nie powiecie, że w Hogwardzkiej bibliotece, są książki z takimi zaklęciami?
- My ci tego nie powiemy, bo zaglądam do biblioteki tylko wtedy, jeśli ktoś rzucił na mnie urok.
- A więc JA wam powiem, James, że takich zaklęć nie ma w szkolnej bibliotece.
Znów zaległa cisza. Gabrielle złapała różdżkę i ponownie zaczęła krążyć po pokoju. Co chwilę rzucała ukradkowe spojrzenie na portret.
- Zabiję drania - powiedziała i wybiegła z pokoju, z hukiem zatrzaskując tajne przejście.

○○○

Zatrzymała się przed Wielką Salą i zaczęła rozglądać dookoła. Gdzie może być? Co ona by robiła na jego miejscu? Odwróciła się w stronę lochów i ruszyła przed siebie, zdając sobie sprawę z tego, że Syriusz i James depczą jej po piętach. Stanęła przed pustą ścianą. Wejściem do salonu Slytherinu. Założyła ręce na piersi i czekała. W końcu będzie musiał wyjść. Po chwili rozległy się czyjeś kroki i dziewczyna schowała się w cieniu. Uśmiechnęła się z satysfakcją, gdy przed nią stanął nie kto inny, jak Severus Snape. Po cichu wyszła ze swojej kryjówki i skierowała różdżkę w jego plecy.
- Expeliarmus! - blondynka krzyknęła cicho, gdy różdżka wyleciała jej z ręki.
Po chwili Ślizgon odwrócił się w jej stronę. Śmiał się. Śmiał się z niej. W dziewczynie się zagotowało. Zacisnęła ręce.
- Jesteś aż tak głupia, by przychodzić tutaj sama? - spytał cicho.
- Nie, Snape. Jestem na tylko ODWAŻNA, by przyjść tutaj sama. A ty – wskazała na niego palcem – pożałujesz tego, co zrobiłeś.
Stał przed nią i śmiał się. Dziewczyna nie panując nad swoim ciałem rzuciła się na chłopaka i zaczęła okładać go pięściami. Zdezorientowany uczeń Slytherinu nawet się nie bronił. Po chwili na scenę wkroczyli James z Syriuszem. Ten drugi złapał Gabrielle od tyłu i odciągnął od leżącego na ziemi. James... James natomiast upadł na kolana i trząsł się ze śmiechu.
- Puść mnie! Puść mnie, to go zabiję!
- Uspokój się! McGona...
- Panno Harrison! - dziewczyna przestała się szarpać i zmrużyła oczy, patrząc w ciemność, z której po chwili wyszła profesor McGonagall wraz z dyrektorem. - Bójka! Co pani sobie myślała?
- Szczerze, pani profesor, to nie myślałam – mruknęła. – Ten gnojek zranił Lily! Cały czas leży nieprzytomna!
- To nie daj pani prawa, do...
- Jaki będę mieć szlaban? - spytała.
- Panno Harrison! Ma pani tygodniowy szlaban, a Gryffindor traci pięćdziesiąt punktów!
Blondynka pokiwała głową i bez słowa odeszła. Po chwili na jej twarzy wykwitł uśmiech. I tak dopięła swojego.

§♠§

Dobra, w jakimś sensie to, co napisałam podoba mi się, jednak nadal czegoś mi tu brakuje. Stwierdziła, że moje rozdziały są takie jakieś... czy ja wiem? Dziwne. Czytałam rozdział kilka razy i błędy, który wyłapałam – poprawiłam, jednak jeśli znajdziecie jeszcze jakieś, piszcie.
Zaczyna się rok szkolny. Jak samopoczucie? Jeśli chodzi o mnie, to jestem załamana. To wczesne wstawanie i męczenie się w szkole przez siedem godzin. Masakra, a do tego dodatkowy angielski. Tragedia po prostu! Mimo to, życzę Wam wszystkim powodzenia!

11 komentarzy:

  1. Bardzo emocjonujący rozdział. Na początku rozbawiły mnie te romantyczne prezenty od Jamesa (ach, gdyby to mój chłopak taki był...), później zaczęło się robić coraz mniej sielankowo. Lily stanęła w obronie przyjaciółki i mam nadzieję, że szybko wróci do siebie. Snape za to jest strasznym kretynem, jak mógł rzucać takie zaklęcia? Gabrielle zachowała się jak prawdziwa przyjaciółka. Lubię tą postać, taka pozytywna i sympatyczna jest.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, ja również lubię Gabrielle, jest taką pozytywną postacią, która zawsze stanie murem za przyjaciółmi. Oczywiście nie zawsze będzie taka, bo pokaże również swoją mroczną stronę (staram się również gdzieś wcisnąć wspomnienia z jej przeszłości). Och, Snape jest kretynem, to jasne, a zaklęcie, którego użył to to samo, którego w szóstej części Harry użył na Draconie, o.
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  3. Samopoczucie? Hahaha! Nie no... koszmarne! Ja nieee chceeee dooo szkoooły!!! No ale trzeba ;/
    A Twoje? ;D
    To trochę dziwnie czytać o historii Huncwotów, skoro już wiemy jak się zakończy... Ale rozdział mi się podobał xD
    Weny życzę :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Zacznę od tego, że na samą myśl, że jutro muszę wstać wcześnie i iść do szkoły na rozpoczęcie to mi słabo się robi. Na dodatek zaczynam teraz liceum i nikogo tam nie znam. Stres mnie zżera.
    A teraz co do rozdziału. Od razu mówię, że mi Twoje wszystkie rozdziały bardzo się podobają! Nigdy niczego mi w nich nie zabrakło. Według mnie są dopracowane w każdym calu. A rozdział trzeci według mnie jest jak na razie najlepszy. Było tu trochę więcej akcji niż w poprzednich. Muszę przyznać, że podobają mi się te ich docinki i całe życie w tej szkole. To co zrobił Snape było wręcz chore. Jak mógł coś takiego zrobić? Powinien ponieść większe konsekwencje, no ale cóż tu zrobić ;D
    Czekman naprawdę bardzo niecierpliwie. mam nadzieję, ze dziewczyna się w końcu wybudzi, i że nie jest to nic poważnego.
    Pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Heh, już Ci to chyba mówiłam, ale i tak powtórzę: rozdział zajebisty, a akcja, w której oberwało się Snape'owi po prostu wymiata ;D Haha, myślałam, że nie wyrobię ze śmiechu!
    Oby Lilka szybko powróciła do zdrowia, bo inaczej nasz Jelonek się załamie ;p

    Pozdrawiam! ;*

    [przekleta-prawda.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  6. Błędów trochę znalazłam, ale nie miałam w planie ich wypisywać, ale skoro zobaczyłam, że na koniec o nie prosisz, to wróciłam na moment do tekstu, tyle że za dużo już nie powypisuję, bo lepiej to robić na bieżąco podczas czytania:
    - "Blondwłosa romantyczka, która stała obok mnie, wyszczerzyła zęby w uśmiechu, trzymając się za brzuch." -> obok mnie? Chyba Ci się pomyliło z narracją pierwszoosobową ;D
    - "Remus odprowadził ją do Pokoju Wspólnego" -> z tego, co wiem, "pokój wspólny" zapisujemy wielkimi literami tylko wtedy, gdy po nim dodajemy "Slytherinu, Gryffindoru, Hufflepuffu czy Ravenclawu". W innym przypadku piszemy go małymi literami ;D
    - "Czarno magiczne" - piszemy łącznie - czarnomagiczne.
    - "Chyba nie musisz pytać skąd ten gnojek je zna." przecinek przed "skąd"
    - "W każdym bądź razie" -> nie ma takiego zwrotu w języku polskim, choć ludzie często go używają w mowie ;D Poprawnie mówi się "W każdym razie..." ;D
    - "A co ze Snape'm?" -> Snapem
    Obydwa rozdziały (miałam zaległości przez wyjazd) bardzo mi się podobały. Nie mogłam tylko uwierzyć w to, że Lily jest adoptowana (czy to znaczy, że nie jest szlamą? xD). Na serio nie była rodzoną córką państwa Evans? Wow, świetnie to wymyśliłaś ;D
    Bardzo tajemniczy był ten fragment na końcu poprzedniego rozdziału - naprawdę mnie zaintrygował.
    W rozdziale współczuję nie tylko Lily, ale jej bliskim, ponieważ zdaję sobie sprawę, co też oni muszą przeżywać - z pewnością nie są to miłe uczucia, ten niepokój, ta nadzieja, która niby nigdy nie wygasa, ale przygasając, wyrządza największą krzywdę. życzę młodej Evans powrotu do zdrowia!
    Całuję i czekam na nową notkę,
    Leszczyna

    OdpowiedzUsuń
  7. " Blondwłosa romantyczka, która stała obok mnie, wyszczerzyła zęby w uśmiechu, trzymając się za brzuch." - obok Lily, bo inaczej zmienisz osobę ;d
    Nie no, ależ ten Black ma pomysły! Lily miałaby się w nim zakochać? Hahhaa, dobre sobie ;d Chciałabym widzieć jej reakcję na te słowa :D Chciaaałby ...
    Ok, że Severus zaatakuje Lily TYM zaklęciem, to się nie spodziewałam. W końcu od zawsze był w niej zakochany, więc to się wydaje takie... nierealne. Kurcze, nagrabił sobie i to bardzo. Teraz ma na karku nie tylko Huncwotów, ale także Gabrielle. Oj, nie wróżę mu tutaj swietlanej przyszłości ;d
    Ale przyznam, że te próby poderwania Lily, które podejmuje James są dość komiczne i oczywiście jak dla niego bardzo, ale to bardzo charakterystyczne. Nie no, lubię to xd

    Oj, rok szkolny idzie, idzie ;d A tu niektórzy ( czyt. Ja) zdają w tym roku maturę. No, będzie baaardzo ciężko, ale damy radę przetrwać! ;d

    OdpowiedzUsuń
  8. Najmocniej przepraszam, że pojawiam się dopiero teraz. Szkoła dopiero się zaczęła, a nauczyciele już trują. Najbardziej rozbawiła mnie moja polonistka, która już zaczęła nam gadać o maturach, które będziemy zdawać dopiero za 4 lata... xd Ale nie o tym chciałam pisać...
    Gabrielle postąpiła słusznie. Baaardzo słusznie. Jak prawdziwa przyjaciółka. Nie bała się konsekwencji, nie bała się, że Snape może jej coś zrobić, że może skończyć gorzej niż Lily, po prostu poszła tam i dała mu nauczkę. Brawa dla niej! :D Mam nadzieję, że Evans nie przeniosą do Munga. Ach, jaki ten James romantyczny... Taki facet to skarb :)

    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  9. Trafiłam na Twojego bloga zupełnie przez przypadek i teraz mam ochotę dziękować za to, że takowe istnieją. Piszesz naprawdę cudownie, potrafisz idealnie opisać emocje bohaterów. No i zgadzam się z jednym z powyższych komentarzy, trzeci rozdział jak na razie najlepszy, najwięcej się w nim dzieje. Choć przyznam, że trochę mnie dziwi to, że ciągle tam ktoś ze sobą walczy. Prefekci nie mają ani chwili wytchnienia. Poza tym, Gabrielle wydaje się być tak cudowną i pozytywną osobą! Taka przyjaciółka to największy skarb pod słońcem! Mało kto umiałby poświęcić się dla drugiej osoby, jestem pod wrażeniem tego, co zrobiła. Szkoda tylko, że Snape'owi się nie dostało bardziej...
    No i podłapałaś mój pomysł, żeby puszczać w tle soundtrack z filmów! :D Niestety musiałam z niego zrezygnować, bo chcę dawać inny podkład muzyczny do różnych fragmentów, więc to by mogło zbyt przeszkadzać. Ale za to muzyka naprawdę nadaje opowiadaniu jeszcze lepszy i przyjemniejszy klimat! Mam nadzieję, że informujesz o nowych rozdziałach, jeżeli tak, to jestem chętna :D Pozdrawiam cieplutko!
    [mente-la-magia]

    OdpowiedzUsuń
  10. No więc na początek należą Ci się przeprosiny. Dość długo tu nie zaglądałam. Niestety, przez szkołę brakuje mi czasu na cokolwiek. Teraz jednak zaczynam nadrabiać i postaram się poprawić;) A teraz przejdę już do rozdziału, żeby nie przynudzać. Ja tam nie wiem, co Ci w nim brakuje. Według mnie wyszedł świetnie. Jest akcja, humor (a to przy Huncwotach ważne) oraz temperamencik. No i chyba pierwszy raz widzę takiego podłego Snape'a z tych czasów. To na pewno oryginalne, więc jestem za jak najbardziej. Powiem szczerze, że mnie się romantyzm Jamesa również podoba. Ale Lily jest dość praktyczna;) Biedny James;) Lily naprawdę nieźle oberwała. Podoba mi się, że ujmujesz Hogwart w trochę inny sposób niż w książce. Tam zatargi nie były tak ostre. Miejmy tylko nadzieję, że Lily wyjdzie z tego cało. No i końcówka genialna. Charakterek ta dziewczyna ma;) Ok lecę dalej. Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy