„Powrót
do domu”
(9
lat po wydarzeniach z prologu)
Hogwart
Wyjrzała
przez okno. Musiała przyznać, że choć spędziła w Hogwarcie już
sześć lat, to widok, który wciąż mogła podziwiać, przyprawiał
ją mocniejsze bicie serca. Jezioro, w którego głębinach pływała
wielka kałamarnica. Zakazany Las, który choć przerażał – to
każdy miał ochotę się w niego zagłębić. Wielki Dąb, pod
którym uwielbiała siedzieć wraz z przyjaciółkami – oczywiście,
jeśli nie uprzedzili ich Huncwoci. Wszystko to, sprawiało, że
czuła się tutaj jak w domu.
Usiadała
na parapecie i spojrzała na łóżka, w którym spały Dorcas i
Gabrielle. Jednak kogoś brakowało. Kogoś, kto potrafił ją
rozśmieszyć, gdy nie wychodziło to nikomu innemu. Kogoś, kto
nawet w najgorszym dniu potrafił doszukać się jakiś plusów.
Środkowe łóżko stało puste. Nie było jej tutaj. W tym roku Ann
McMillan nie przekroczyła progu zamku. Nie przyglądała się razem
z nimi przydziałowi pierwszaków. Nie spróbowała powitalnej uczty.
Nie przedrzeźniała McGonagall. Promyczek ich wszystkich nie wrócił
do Hogwartu i z informacji, które posiadała Evans, nie miała
wrócić w najbliższym czasie. Westchnęła cicho i jeszcze raz
spojrzała na dwie śpiące dziewczyny.
Dorcas
była szczupłą brunetką o zielonych oczach, który potrafiły
prześwietlić człowieka na wylot. Nie dawała się zastraszyć i
zawsze otwarcie mówiła to, co myśli. Miała niesamowite powodzenie
u płci przeciwnej, jednak żaden chłopak nie zagrzał miejsca u jej
boku zbyt długo. Szybko się nudziła i łatwo dawała się
sprowokować. Uwielbiała brać udział w pojedynkach magicznych i w
kółko mówiła o tym, że kiedyś zostanie Aurorem. Ale właśnie
taka była i właśnie za to wszyscy ją kochali. Żyła pełnią
życia i wiedziała, że każdy dzień może być jej ostatnim.
Gabrielle
natomiast była wysoką blondynką o dużych niebieskich oczach i
również wielkim poczuciu humoru. Przez jej lewy policzek
przechodziła szrama, po pamiętnym spotkaniu z Greybackiem,
wilkołakiem. Miała wtedy dziesięć lat i gdyby nie jej matka,
która obudziła się w środku nocy, teraz prawdopodobnie by jej nie
było. Była niesamowicie uparta, ale dzięki temu zawsze miała to,
czego chciała. Była jedyną osobą, której Lily całkowicie ufała.
Mogłaby nawet oddać za nią życie.
Uśmiechnęła
się lekko i ruszyła w stronę łazienki, wiedząc, że gdy reszta
się obudzi, ciężko będzie się do niej dostać. Obmyła twarz
zimną wodę, a włosy związała w wysoki kucyk. Zarzuciła szatę
na ramiona i wyszła. Złapała torbę, która leżała na łóżku i
ugięła się pod jej ciężarem. Pokręciła głową i zeszła do
Pokoju Wspólnego. Usiadała przed kominkiem. Dochodziła godzina
ósma, co oznaczało, że za parę minut miało zacząć się
śniadanie. Przechyliła głowę, obserwując dormitorium dziewczyn.
Tak
jak przewidywała, po chwili wybiegła za nią Gabrielle, w pośpiechu
robiąc warkocza. Tuż za nią pojawiła się Dorcas, która właśnie
kończyła zapinać bluzkę. Obie spojrzały w kierunku Lily i
skinęły na wyjście. Rudowłosa niechętnie podniosła się i
ruszyła w stronę portretu Grubej Damy, który to otwierał się, to
zamykał. Z pobłażaniem spojrzała na przyjaciółki, które wciąż
ziewały.
-
Nie rozumiem – Lily pokręciła głową. - Wstajecie zawsze za
późno, a i tak się nie wysypiacie. Jak to możliwe?
-
My nie wstajemy za późno – Gabrielle wzruszyła ramionami. - To
śniadanie jest za wcześnie. Poza tym, to pierwszy dzień. Musimy
się przystosować. - Westchnęła głęboko. - Poza tym oni cały
czas mi się śnią. Moi rodzice. Widzę Śmierciożerców, którzy
wdarli się do naszego domu, krzyk mamy i taty, a potem cisza. Tak
jakby ktoś na cały świat rzucił jakieś zaklęcie. Wciąż tego
nie rozumiem. Dlaczego ON chciał ich śmierci? No i ja... Gdybym
wtedy nie została w swoim pokoju...
-
Gabrielle... - Lily zatrzymała się, by objąć dziewczynę. - To
nie twoja wina. Poza tym złapią ich, na pewno.
Blondynka
pokiwała lekko głową, a Evans zagryzła wargę i spojrzała na
Dorcas. Doskonale pamiętała ten dzień, gdy dostała list o
Gabrielle. Cały był mokry od łez. Już wtedy wiedziała, że stało
się coś złego. Ale gdy go czytała... Tego, co wtedy czuła, nie
dało się opisać. Rodzice dziewczyny byli dla niej jak wujek i
ciocia. Chciała wtedy do niej jechać, pocieszyć ją. Jednak nawet
jej rodzice, którzy byli mugolami nie chcieli jej puścić. Mieli
doskonałe informacje na temat tego, co dzieje się w świecie
czarodziejów. Poddała się, czekając z niecierpliwością na
pierwszy września, gdy miała wsiąść do pociągu i wreszcie
zobaczyć przyjaciółkę.
Przełknęła
głośno ślinę i weszła do Wielkiej Sali. Od razu skierowała się
do stołu Gryfonów, przy którym siedziało tylko kilka osób.
Zajęła miejsce obok jakiejś czwartoklasistki, która z
niewiadomych powodów spłonęła rumieńcem. Sięgnęła po tosta i
w tej samej chwili do Sali wleciały sowy. Pierwszy dzień, a tyle
osób już dostało listy. Każdy z niepokojem patrzył na kopertę,
którą trzymał w ręce. Bali się tego, co może zawierać.
Jedynie
ona ze spokojem odebrała od sowy Proroka Codziennego, wcześniej
wrzucając do sakiewki pięć knutów. Spojrzała na pierwszą
stronę.
-
Coś jest? - zerknęła na Blacka, który właśnie usiadł obok niej
i pokręciła przecząco głową.
Kilka
osób, które obserwowały Lily odetchnęło z ulgą. Wiedząc, że
gdyby ktoś umarł, to wiadomość o tym zostałaby zamieszczona na
pierwszej stronie, spokojnie zaczęła przeglądać gazetę.
○○○
Lekcja
Transmutacji przebiegła jak zwykle. Pół klasy próbowała skupić
się na zaklęciu Duro, a druga połowa obserwowała profesor
McGonagall, która wychodziła z siebie, stojąc nad ławką Jamesa i
Syriusza. Zacisnęła pięści ze złości, a jej usta zmieniły się
w ledwie widoczną kreskę.
-
Nadal nie potrafię zrozumieć, jakim cudem zdaliście SUMa z
Transmutacji! Przecież wy macie watę, zamiast mózgów! -
Wrzasnęła, a osoby, które siedziały najbliższej aż podskoczyły.
Lily
zaśmiała się cicho i ponownie skupiała się na swoim pucharze,
który miała zamienić w kamień. Od niechcenia poruszyła różdżką
wypowiadając formułkę zaklęcia. Puchar zaczął się
przekształcać, a po chwili przed dziewczyną stała żółta,
gumowa, kaczuszka.
-
Po każdym bym się spodziewała, ale nie po pani, panno Evans. -
Rudowłosa z lękiem spojrzała na nauczycielkę, która
przypatrywała się kaczce. - Wszyscy jako praca domowa, ĆWICZYĆ!
Zagryzła
wargę i pośpiesznie zebrała swoje rzeczy, po czym w ekspresowym
tempie opuściła salę. Dlaczego każdy czepiał się właśnie jej,
jeśli coś nie wyszło? Ach, no tak. Bo przecież była we wszystkim
najlepsza i nieomylna. Prychnęła cicho.
-
Uważaj, jak chodzisz, Evans – z nienawiścią spojrzała na
właścicielkę głosu, którą była Clarisse Lestrange.
-
Wybacz, ale jesteś tak podobna do ściany, że cię nie zauważyłam
– warknęła i nie czekając na odpowiedź odeszła, słysząc za
sobą śmiech Gryfonów.
Wpadała
do Wielkiej Sali o mały włos nie potrącając pierwszoroczniaka,
który z lękiem w oczach rozglądał się po całym pomieszczeniu.
Pisnął przeraźliwie, gdy z ściany obok niego wyleciał duch.
Pokręciła głową i zajęła miejsce przy swoim stole. Nalała
sobie soku dyniowego i czekała. Po chwili obok niej usiadła
niebieskooka, która wyglądała jakby zaraz miała wyzionąć ducha.
-
Pamiętasz tego Krukona, z którym chodziłam rok temu? - Evans
pokiwała głową. - Idiota, zabrał mi różdżkę. Ganiałam za nim
prawie po całym zamku. Dupek! - wrzasnęła w stronę grupy
chłopaków, którzy usiedli przy stole Ravenclawu. - McGonagall jest
chyba zła. Szkoda, że nie widziałaś jej miny, gdy odchodziła od
twojej ławki. Za szybko wybiegłaś.
-
Nie uważasz, że każdy profesor jest na mnie zły, gdy coś mi nie
wyjdzie? - spytała poirytowana rudowłosa.
Blondynka
wzruszyła ramionami i wdała się w rozmowę z siódmoklasistką,
która właśnie obok niej usiadła. Lily westchnęła cicho i oparła
głowę na ręce. Wpatrzyła się w bliżej nieokreślony punkt.
Szósty rok. Jeszcze tylko jeden, a potem już tu nie wróci. Będzie
zdana sama nie siebie, w świecie czarodziejów. Kto wie, co jej się
przydarzy. Miała plany, chciała podobnie jak Dorcas, zostać
Aurorem. Ale teraz, gdy o tym myślała, nie była pewna. W końcu
oni mają walczyć. A Lily? Wcale nie była taka dobra, jak wszystkim
się wydawało. Te dobre oceny to była tylko teoria. Praktyka to
zupełnie inna sprawa.
-
Lily! - ocknęła się z zamyśleń i spojrzała na Dorcas, która
właśnie usiadła.
-
Hm?
-
Zaklęcia odwołane – powiedziała, uśmiechając się. -
Nauczyciel jest u dyrektora.
-
Nie wiem, McGonagall kazała przekazać to Gryfonom, nic więcej.
Dobrze się czujesz? Jakoś dziwnie wyglądasz.
-
Tak, jest dobrze. No, może jestem trochę zmęczona, ale poza tym
jest dobrze.
Meadowes
uśmiechnęła się lekko. Lily wiedziała, że nie uwierzyła.
Brunetka jakimś cudem wiedziała, a raczej myślała, że wie, gdy
ktoś kłamał. Ann nazywała to „szóstym zmysłem, który nie
zawsze działa.”
-
Miała jakieś wiadomości od Ann?
-
Jedną – Dorcas zmarkotniała. - Jej rodzice uważają... - umilkła
i rozejrzała się dookoła, przełykając głośno ślinę.
-
Tak? - Lily uniosła brwi.
-
Uważają, że Hogwart nie jest już bezpieczny – powiedziała na
jednym wydechu.
§♠§
*Postać
wymyślona na potrzeby opowiadania.
Witam!
Rozdział pierwszy pojawił się wcześniej, bo widok prologu
zaczynał mnie już irytować. Nie jestem jakoś szczególnie z niego
zadowolona... ale cóż, trudno. Czytałam ją z dwadzieścia razy i
te błędy, które wyłapałam – poprawiłam. Jednak jeśli jakieś
znajdziecie, piszcie.
Pozdrawiam!
Życie Twoich bohaterów wydaje się tak naturalne, że śmiało mogłoby być w powieści Rowling. Szybko mi się czytało i lekko. No niestety, sielanka się pewnie skończy.
OdpowiedzUsuńDo kolejnego rozdziału.
Cavalla [bitwa-marzen.blogspot]
Czyli szósty rok. Już widzę dużo się dzieje. Szkoda mi Ann, ale cóż - niektórzy rodzice są tacy uparci...
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, że w Twoim opowiadaniu występuje Dorcas (wyjątkowo z zielonymi oczami) - to zaraz po Huncwotach (bez Petera) i Lilce moja ulubiona postać.
Ale Gabrelle też myślę, że polubię.
Ogólnie rozdział ciekawy. Gdzieś tam wypatrzylam literowkę, ale nie pamiętam już w którym miejscu ;)
Pozdrawiam :)
[siostra-harryego-pottera.blogspot.com]
Jakie byłoby to opowiadanie bez Dorcas? W opowiadaniach, które czytałam przeważnie miała czeloladowe oczy, aczkolwiek zdarzały się wyjątki. Dlatego ja postanowiłam coś zmienić w jej wyglądzie i zachowaniu. Myślę, że postać, którą wykreuję nie będzie taka zła.
UsuńPozdrawiam!
Hej! Sądzę, że już wiesz, co sądzę o tym rozdziale, ale pozwól, że powtórzę - nie rozumiem, czemu mi napisałaś, że on jest beznadziejny, kiedy według mnie napisałaś go świetnie i tak... naturalnie? Tak, to najodpowiedniejsze słowo. Masz lekki styl, dzięki czemu przyjemnie się czyta, a ja uwielbiam czytać Twoje opowiadania... mam do nich jakiś taki sentyment ^^. I te Twoje pomysły, terrorystko ;p.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że w tym rozdziale było tak mało Huncwotów, ale mam nadzieję, że w następnym to się poprawi ;p.
A co do błędów, nie zauważyłam żadnych, ale pewno to przez to, że byłam zbytnio zaabsorbowana treścią ;p.
Pozdrawiam! ;*
[depths-of-truth.blogspot.com]
" Kogoś, kto nawet w najgorszym dniu, potrafił doszukać się jakiś plusów." - bez przecinka przed "potrafił"
OdpowiedzUsuń"Przechyliłam głową obserwując moje dormitorium." - głowę
"Potem płacz taty, gdy wraca do domu i widzi je ciało..." - jej
"Wcześniej, czy później, oni wszyscy za to zapłacą. " - bez przecinka przed "oni"
"Tak, jakbym miała być w wszystkim najlepsza. A to chyba nie możliwe. " - niemożliwe
Bellatrix była kuzynką Syriusza, ale jej nazwisko brzmiało Lestrange. W dodatku jeśli piszesz o postaciach dokładnie takich jakie były w HP, to musisz wiedzieć, że była ona młodsza od Huncwotów o 9 lat, więc niemożliwe było, żeby chodziła z nimi do szkoły. Tak więc chyba nie piszesz dokładnie, no nie? Przepraszam, że się czepiam, ale muszę wiedzieć ;d
"ten pomysł, oczywiście nadal wydawał mi się kuszący, ale co jeśli nie będę dobrym aurorem? " - bez przecinka przed "oczywiście"
"Te dobre oceny, były raczej zdobyte zwykłym szczęściem, a nie zdolnościami." - bez przecinka przed "były"
No więc błędy to raczej interpunkcyjne, te których na 100 % prawie pewna jestem xd Ortograficznych nie było, tylko literówki jakieś :)
Dorcaaaas! Haha wszyscy uważają, że to właśnie z nią kręcił Syriusz xd A ile w tym prawdy? :D Zobaczymy co Ty wymyślisz i czy zamieścisz tu ich wątek ^^
A więc Śmierciożercy zamordowali rodziców jednej z uczennic. Musi jej być bardzo ciężko. W ogóle wszystkim. Pewnie tylko Ślizgoni się ratują i niczego nie boją, bo w końcu to "czysta krew"...
Myślę jednak, że z racji, iż Lily = Huncwoci to opowiadanie, choć akcja rozgrywa się w mrocznych czasach, będzie wesołe momentami. W końcu psoty tych młodziaków są znane ^^
Pozdrawiam! ^^
Ach, piszę komentarz drugi raz, bo oczywiście musiał mi się skasować! Brrrr, nienawidzę, kiedy mi się kasuje! Teraz, niestety, komentarz będzie krótszy.
OdpowiedzUsuńDoskonale rozumiem, dlaczego wrzuciłaś szybko rozdział. Wiszący sam prolog trochę drażni autora bloga (sama coś o tym wiem, choć mój prolog wisiał 3 tygodnie).
Twoje opowiadanie mi się spodobało. Lubię czasy Huncowtów, bo choć mroczne, to bardzo dowcipne. Twoja Lily jest ciekawą osóbką (i dobrze odpowiedziała Lestange! ;D) i fajnie, że piszesz w narracji pierwszoosobej ;D
Masz dodatkowo ciekawy adres i genialny szablon ;D Jest śliczny!
Jeśli byś mogła - informuj mnie proszę o nowych notkach na www.cmentarz-mojej-autonomii.blogspot.com. Z góry dziękuję,
Leszczyna
PS Zapraszam równiez do mnie ^^
Czytałam kilka godzin temu, więc błędów nie pamiętam, ale wiem, że wyłapałam kilka interpunkcyjnych. ; )
OdpowiedzUsuńHah, wiesz, że już lubię Clarisse? :D Czuję, że będzie z nią dużo zabawy.
I biedna Ann. Nie wrócić do Hogwartu.; <
Och, i jak napisała Luie, zdecydowanie za mało Huncwotów!
[serce-pelne-nienawisci]
Buźki. ;*
Apocalypsis
W sumie fajny rozdział. Rozumiem Lilkę, że jej przykro, kiedy nauczyciele mają do niej pretensje, jak coś jej nie wychodzi. W sumie wiem trochę, jak to jest, no ale każdemu może się trafić gorszy dzień.
OdpowiedzUsuńRozwaliło mnie to zdanie, że Potter i Black mają watę zamiast mózgu.
Ciekawe, co z Ann. W sumie zapowiada się intrygująco i masz dobry styl, poza tym uwielbiam Huncwotów. Choć mogłoby być więcej Pottera i Blacka, może jeszcze kiedyś będzie?
Zapraszam do mnie:
[niebieskie-marzenia] [marmurowe-serce]
Ja tam nie wiem, czemu miałabyś być niezadowolona. Moim zdaniem bardzo udany początek. Ładnie wprowadza w tematykę opowiadania i oddaje nastrój pierwowzoru. Lily ma charakterek, z czego się cieszę. Lubię wyraziste postaci;) Dialogi zabawne i cięte, w niektórych momentach można się było ubawić. Co jeszcze? Czekam na więcej;) Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]
OdpowiedzUsuńNa początku przyciągnął mnie szablon - prześliczny! Kocham opowiadania o Huncwotach, więc z wielką chęcią zabrałam się do czytania :) Prolog bardzo mi się podobał, strasznie tajemniczy, zastanawia mnie, kim jest Meredith. Z równie wielką ciekawością przeczytałam pierwszy rozdział i jestem oczarowana! Lubię, kiedy pojawia się postać Dorcas i jestem ciekawa czy u ciebie, jak u większości, będzie ona kręcić z Syriuszem ;D Strasznie współczuję Gabrielle. Zastanawiam się czy ona również jest wilkołakiem, tak jak Remus... Z charakteru pasowaliby do siebie, może oprócz tego łączy ich jeszcze "futerkowy problem" ;D
OdpowiedzUsuńCzy mogłabyś powiadamiać mnie o nowych notkach? ;)Byłabym bardzo wdzięczna. I jeśli znajdziesz chwilkę czasu i ochoty to zapraszam również do siebie ;)
lily-rogacz.bloog.pl
Przyznam ci się. Na początku nie wiedziałam, że będzie to opowiadanie na podstawie Harrego Pottera. Ja osobiście za nim nie przepadam. Nie wiem, jakoś mnie nie pociąga. :D Ale twoje opowiadanie zaczyna się świetnie i zauważyłam, że nie będzie to tak bardzo podobne do oryginału. Chyba xd. A rozdział jest bardzo udany. Mi się podoba. Dzięki twoim opisom, rozdział nie był nudny. Choć zadziałała tu też twoja wyobraźnia. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
Lily, Dorcas i Huncwoci - już to lubię. :) Rozdział pierwszy, jak najbardziej udany i zachęcający do dalszego czytania. Przyznam również, że prolog mnie wprost uwiódł. Zaciekawiłaś tym listem. :d
OdpowiedzUsuńBlog w mojej tematyce i deklaruję się do dalszego śledzenia twojej historii.
Jeśli mogłabyś informować moja osobę o nowych notkach, byłabym bardzo wdzięczna. :)
PS. I oczywiście Dorcas Meadows - moja ulubiona postać wraz z Syriuszem. Prosze o jak najczęstsze jej występowanie. :D
sposob-na-huncwota.blogspot.com
O kolejny blog o Huncwotach. Fajnie, chociaż mało ich było w tym rozdziale. Hogwart nie jest bezpieczny? Więc można liczyć na jakieś akcje zapierające dech w piersiach heh. Biedna Lily. McGonagall była z niej nie zadowolona. No cóż, nawet najlepszym zdarzają się słabsze dni. Rozdział mi się podobał, czekam na kolejny. Pozdrawiam. http://pieczecie--magii.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńRozdział dobry, choć bardziej zachwycałam się prologiem. Ale piszesz lekko, wiec pozostaje mi czekać aż rozwiniesz akcję. Co prawda nie lubię Lily, ale... Jamesa wielbię za dwoje ^^ No właśnie! Jego mi zabrakło ;D Kurde, jestem naprawdę ciekawa, więc muszę czekać do tego 20.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą cudownie, że piszesz o Huncwotach. Osobiście ich kocham. I myślę, że nie ma piękniejszego dowodu na to że przyjaźń istnieje.
Aha! Piękny szablon, ale w sumie czego można się spodziewać po Elfabie, nie? Ona zawsze robi świetne szablony...
Pozdrawiam i czekam ^^
www.james-potter-story.blogspot.com
Fajnie, że zaczęłaś pisać o HP i to o Lily i Jamesie ;)
OdpowiedzUsuńBloga z onetu nie przeniosę. Jakoś nie jestem jeszcze przekonana co do tego blogspotu, ale wiem, że onet się nie poprawi. Chociaż teraz jak chcesz założyć tam bloga, to adres jest blog.pl
Oczywiście, że będę informowała. I także chcę być powiadamiana o nowościach ;)
pocalunek-lowcy.blogspot.com
Bardzo dziękuję za tę stronę ;) Jestem przyzwyczajona do onetu, a tutaj wszystko jest dla mnie takie nowe i powiem, że trochę dziwne.
OdpowiedzUsuńZ komentarzami też się namęczyłam, bo najpierw przerzucało mnie na inną stronę, później prosiło o moje potwierdzenie, ale jakoś doszłam co i jak ;p
To jak nie będę mogła sobie z czymś poradzić, to będę pisała ;)
Pozdrawiam ;)
Pisałam już kiedyś od samego początku, jak to oni szukają ojca, zgodnie z 3 sezonem wystałam Deana do piekła, z 4 sezonu wzięłam apokalipsę ;p Teraz zdecydowałam się skupić na 5x22 kiedy to Sam wpada do tej klatki i na 6 sezonie, kiedy to .. No właśnie ^^
OdpowiedzUsuńJak tylko wymyślę jakieś fajne polowanie, potwora i okoliczności to Dean także wyruszy na łowy ^^
Chwilowo nie potrafię się zebrać i jeszcze nawet nie zaczęłam pisać 1 rozdziału.
Też o tym słyszałam, że dopiero 3 października mają puścić 1 odcinek ;/ Zwykle w połowie września już był. A teraz będziemy musiały poczekać.
Prorok Codzienny? Oczywiście, że mogę ;)
Pozdrawiam ;)
Cholera, znów przeczytałam dawno i nie skomentowałam.
OdpowiedzUsuńA więc: podoba mi się Twój styl i Twoi bohaterowie. Sama jestem autorką jednego z opowiadań o Huncwotach, więc ciekawa jestem, jak rozwiniesz dalszą akcję - zapowiada się ciekawie. Trochę szkoda, że tak mało Huncwotów było, ale mam nadzieję, że w kolejnych będzie ich już więcej, razem z ich dowcipami :)
Pozdrawiam serdecznie!
Ostatnie zdanie rodem wyjęte z sagi Potterowskiej, tylko teraz nie do końca jestem pewna, z której części.
OdpowiedzUsuńNie, będę poważna. Strasznie wciągnęłaś mnie tym rozdziałem, jest tak cholernie lekko napisany, że po prostu nie mam się czego przyczepić. ;)
Zapraszam do siebie, będę wdzięczna za komentarz:
marsz-mendelsona.blogspot.com/
Pozdrawiam.
Strasznie się cieszę, że zaczęłaś pisać o Jamesie i Lily. Już nie mogę się doczekać nowego rozdziału. Tylko zdradź mi: czy masz na blogu spis treści? Bo nie mogę znaleźć, a nie czytałam prologu (chyba, że byt to ten sam, co na cieniach-magii), ponieważ byłam wtedy na wyjeździe. Dodam jeszcze, że zaciekawiła mnie postać tej Gabrielle.
OdpowiedzUsuńPozdro :*